One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 31 marca 2014

Louis - część 1

Kolejny wieczór spędzony samotnie. Powoli zaczynam mieć tego dość! Niby mam osoby dla których zrobiłabym wszystko, ale czy oni zrobili by to samo dla mnie?! Zaczynam coraz bardziej w to wątpić. Niall co wieczór gdzieś wychodzi. Coraz częściej wraca pijany do domu. Jesteśmy ze sobą od ponad roku, ale od niedawna się tak dzieje. Może od jakiś 3 miesięcy. Brakuje mi dni w których spędzaliśmy razem czas.. Siedzę na kanapie w salonie, okryta kocem z kubkiem zimnej już herbaty. Dookoła mnie leży pełno zużytych chusteczek. Ta bezsilność powoduje moje wieczorne dołki. Czas najwyższy coś zmienić! Spojrzałam na zegarek: 03:50.. Zaraz powinien wrócić blondyn. Podniosłam się i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i czekałam na niego. Czekałam i czekałam i czekałam.. Ze zmęczenia i wycieczenia zasnęłam. Miałam tylko nadzieje, że gdy się obudzę będzie spał obok mnie. Ranek przyszedł bardzo szybko. Nie czułam ciepła bijącego od jego ciała, a to znak że nie wrócił. Wyszłam z łóżka zakładając szlafrok. Poszłam wstawić sobie wodę na kawę i wróciłam do sypialni. Uszykowałam ubrania do pracy i poszłam z nimi do łazienki. Szybki prysznic, fryzura, make-up i ubranie się. Wszystko było jakby bez większego sensu. Wypiłam kawę i wyszłam do pracy. Pracowałam w biurze nieruchomości.. Martwiłam się, tak strasznie martwiłam się o mojego chłopaka. Zawsze wracał na noc. Nie mogłam się na niczym skupić, myślałam tylko o nim. W drodze do domu kupiłam kilka brukowców. Moja uwagę przykuły nagłówki pierwszych stron. Takie na przykład jak: ' Czy Niall Horan nie kocha już (T.i.)?!', ' Czy to koniec jego wielomiesięcznego związku?'. Szybko znalazłam się w domu. Gazety rzuciłam na stół w kuchni. Usiadłam przy nim i pogrążyłam się w czytaniu tych artykułów. Gdy tylko zobaczyłam załączone do nich zdjęcia w moich oczach pojawiły się łzy. Na każdym Niall jest z jakąś blondynką. Co najgorsze widziano ich jak opuszczają klub i wchodzą razem do jakiegoś hotelu. Jak on mógł mi to zrobić?! Jesteśmy ze sobą tyle czasy, zapewniał mnie że jestem tą jedyna. Patrząc na te zdjęcia robiło mi się niedobrze, myślałam że zaraz mi przejdzie, ale nie. Pobiegłam szybko do łazienki i zwymiotowałam. Płakałam jak małe dziecko. Kocham go a on mnie zdradził. Po jakimś czasie uspokoiłam się trochę. Musiałam coś zrobić, nie mogłam tak tego zostawić. Wybrałam numer do mojego szefa, by znalazł mi jakieś mieszkanie. Zrobił to bez problemu o zaczęłam się pakować. To mieszkanie znajdowało się po drugiej stronie miasta. Zamówiłam taksówkę i został mi tylko na nią poczekać. Zastanawiałam się czy napisać mu jakiś list na pożegnanie, ale szybko z tego zrezygnowałam z tego i wyszłam z domu, zostawiając klucze. Nowe mieszkanie było w sam raz dla mnie. Przez kilka kolejnych dni wpadałam w monotonie: raca, dom, płacz, toaleta.. Dlaczego toaleta?! Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Miałam mdłości i dziwny apetyt. Poszłam do lekarza i niestety okazało się że jestem w ciąży. Gdy tylko lekarz mi o tym powiedział poczułam w sercu ból, a w oczach łzy. Mimo, że Niall jest najważniejszy w moim życiu, nie powiem mu o tym. On nawet mnie nie szukał, czyi nigdy mnie nie kochał. Dziecko pokochałam od razu i postanowiłam ze wychowam je sama. Prace miałam na stałe więc finansowo sobie poradzę. Po 6 miesiącach mój brzuszek znacznie się zaokrąglił. Pod moim sercem rozwijał się mały chłopczyk. Media zaczęły się mną bardziej interesować od kiedy było widać mój brzuch. Horan ani razu do mnie się nie odezwał. Sama też się z nim nie kontaktowałam. Nie wierze ze nie wie o tym że jest ojcem. W brukowcach aż od tego huczało. Tak samo jak o nim i jego kolejnych romansach. Po jakimś czasie przestałam je kupować. Bolało mnie coraz bardziej. Mój lekarz miał zastrzeżenia co do tych depresji. Powiedział ze to źle sprzyja rozwojowi dziecka. Wróciłam do domu i usiadłam w salonie. Znów myślałam o tym kretynie. Postanowiłam się jednak pozbierać i starłam łzy cieknące po moich policzkach.
J: Bo przecież ty jesteś najważniejszy w moim życiu.. - szepnęłam do siebie głaskając się po dużym już brzuszku. Poczułam jak mały się poruszył. Było to cudowne uczucie. -Kocham cie i nigdy nie przestane.. - uśmiechnęłam się i poszłam spać. Wieczorem obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałam z lekka trudnością i poszłam otworzyć. Moim gościem okazał się.. Tomlinson?! Skąd on wie gdzie ja mieszkam?!
J: Louis? - zapytałam zdziwiona
Lou: (T.i.) nareszcie! - powiedział z ulgą i przytulił się do mnie. Niepewnie odwzajemniłam gest.
J: Co ty tu robisz? I skąd wiesz gdzie mieszkam? - zapytałam gdy się ode mnie oderwał. Zaprosiłam go gestem do środka.
Lou: W końcu cie znalazłem. Martwiłem się o ciebie, zresztą nie tylko ja, bo chłopaki też..
J: A może ja nie chce żebyście wiedzieli gdzie jestem. Chce w końcu zapomnieć i żyć normalnie i w spokoju.. - wyjaśniłam bez emocji
Lou: Przecież jesteśmy przyjaciółmi.. Nie możesz się od nas odwrócić. Potrzebujesz nas! - spojrzał na mój brzuch
J: Sugerujesz coś?! - powiedziałam poddenerwowana.
Lou: Nie, ale wydaje mi się ze przyda ci się pomoc.
J: Nie potrzebuje ani was, ani jego.. Po 7 miesiącach przypomniało wam się o mnie? Teraz kiedy najgorsze mam już za sobą?! - mówiłam ze złością. W oczach Louisa widziałam smutek.
Lou: Przepraszam. Przepraszam (T.i.), przyjaźnimy się a zostawiliśmy cie. Wybacz.. - cicho załkał. Zrobiło mi się go szkoda. W prawdzie do Louisa, Zayna, Harrego i Liama żalu nie miałam. Kochałam ich jak braci. Przyciągnęłam bruneta do siebie i przytuliłam.
J: Nic sie nie stało Lou. To nie twoja wina, ze tak jest.
Lou: Ale pozwoliłem byś była sama.. Musze ci to jakoś wynagrodzić. - uśmiechnął sie i położył dłoń na moim maleństwu. Chwile pogłaskał a po kilku sekundach zabrał przestraszony rękę. Zaśmiałam sie
J: Nie bój sie, lubi jak głaszcze sie mój brzuch. - wytłumaczyłam. Tommo powrócił do poprzedniej czynności. Mały co jakiś czas kopal, z każdym kolejnym razem Louis uśmiechał sie coraz bardziej.
Lou: Chłopiec prawda?!
J: Taak.. Skąd wiesz?
Lou: Ma niezłego kopa.. - zaśmiałam sie, Louis pochylił się nad dzidziusiem - Wujek Lou będzie zabierał cie na boisko.. - powiedział. Mały zareagował radośnie, kopiąc wewnętrzna stronę mojego brzucha, a ja?! Ja posmutniałam, co Louis zauważył. - Coś nie tak?
J: Wiesz Tommo. Ja nie chce żeby Niall wiedział gdzie jestem, nie chce by wiedział cokolwiek o mnie i o małym. Nie chce mieć już z nim nic wspólnego.
Lou: Ale on jest ojcem tego malutkiego człowieka.
J: Lou jeśli mu coś powiesz, ucieknę. A z reszta tyle czasu poradziłam sobie bez niego, więc teraz też dam rade. Mógł przecież zadzwonić, ale widocznie puste blond laski zawróciły mu w głowie. - powiedziałam bez uczuć. Louis nic nie odpowiedział tylko spuścił głowę. - Obiecaj że sie nie wygadasz przed nikim. - złapałam go za rękę.
Lou: A chłopaki? Oni też sie martwią..
J: Spotkam sie z waszą czwórką jak mały sie już urodzi, ale na razie nic nie mów.
Lou: Ale ty też mi coś obiecaj. - spojrzałam na niego wyczekująco. - Będziesz mnie o wszystkim informować. Chce być przy was. Chociaż tyle będę mógł zrobić. - uśmiechnęłam sie do niego.
J: Dobrze Tommo.. - chłopak posiedział u mnie jeszcze dwie godzinki. Wypytał mnie o wszystko. Widać było że sie martwi. Zapewniał mnie że teraz przy mnie i maluszku........
Został mi jeszcze tydzień do rozwiązania. Jest pierwsza połowa września, postanowiłam trochę pospacerować i połapać ostatnie promyki słońca. W parku nie ma dużo ludzi. Spaceruje trzymając sie za brzuch. Niektóre kobiety posyłały mi miłe uśmiechy widząc mój dość duży brzuch, a inne patrzyły na mnie z pogardą. Nic dziwnego, mam 20 lat i jestem w ciąży. Nie zwracałam szczególnej uwagi na to, tylko dalej szlam przed siebie. W oczy rzucił mi sie blond chłopak, szczerzący sie do jakiejś dziewczyny. Kogoś mi przypominał, podeszłam bliżej i już wiedziałam kim jest. Szybko sie odwróciłam i zaczęłam iść w druga stronę, by tylko mnie nie rozpoznał. Czułam niesamowity ból w sercu, gdy widziałam jak szybko o mnie zapomniał. Czyli że Niall naprawdę mnie nie kochał i przez ten cały czas okłamywał, a to bolało jeszcze bardziej.
...




Będzie jeszcze jedna.. :D
Naat 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz