~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
J: ... Lima, co ty robisz ?! - spytałam patrząc w jego oczy.
Li:
Przepraszam, nie powinienem.
- powiedział smutniej
J:
Masz racje.. Nie powinieneś,
chcesz się zarazić.. ?! - udałam oburzenie.
Chłopak lekko się zdziwił, ale szeroko uśmiechnął.
Li:
Jeśli konsekwencją całowanie ciebie ma być choroba, to raczej
zaryzykuje.. - znów złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Oderwaliśmy się od siebie i położyliśmy na łóżko. Leżałam
wtulona w bruneta i rozmawialiśmy, poznawaliśmy się i śmieliśmy.
Zasnęliśmy w swoich ramionach. Od Liama biło wspaniałe
ciepło. Rano gdy się obudziłam, czułam się tak dobrze jak
nigdy wcześniej. Nawet nie było widać,
że byłam chora. Postanowiłam odwdzięczyć się chłopakowi i
zrobiłam mu śniadanie.
Upiekłam stos naleśników, a do malutkich miseczek włożyłam
rożne rodzaje dżemów i inny nadzienia. Zrobiłam herbatę
i ułożyłam
wszystko na tacy. Wróciłam do śpiącego Liama i przestraszyło
mnie to co zobaczyłam. Chłopak był cały mokry i trząsł się z
zimna. Postawiłam szybko śniadanie na stoliku i podeszłam do
niego. Jego ciało było rozpalone i całe morkę.
Biedaczek musiał się ode mnie zarazić. Okryłam go mocniej kołdrą
i poszłam do łazienki. Zmoczyłam ręcznik zimna wodą by robić mu
okłady. Brunet się przebudził.
J:
Po co mnie całowałeś ?! Teraz jesteś chory! - skarciłam go, na
co się uśmiechnął
Li:
Warto było! - teraz to ja się uśmiechnęłam
do niego. Pochyliłam się nad nim.
J:
Wrócę..
- szepnęłam mu wprost do ucha i pocałowałam w kącik ust.
Widziałam w
jego oczach niedosyt i niezadowolenie. - Masz zjeść śniadanie! -
rozkazałam i wyszłam. Z komody w przedpokoju wzięłam klucze domu.
Złapałam taksówkę
by jak najszybciej znaleźć
się u siebie. Po niecałych 15 minutach byłam na miejscu. Wpadłam
szybko do swojego pokoju i wpakowałam kilka najpotrzebniejszych
rzeczy, takich jak: kilka bokserek, jakieś leginsy, jeansy, dresy i
najpotrzebniejsze
kosmetyki. - Mamoo!! - krzyknęłam po nią.
M:
Taak?! - weszła do mojego pokoju.
J:
Pamiętasz
jak wczoraj zadzwonił do ciebie Liam..? - zapytałam dopinając
torbę
M:
Pamiętam..
Co ty właściwie robisz? - zapytała zdziwiona
J:
Będę
u niego przez kilka dni. On jest przeze mnie chóry i muszę się nim
zająć.
- wytłumaczyłam wychodząc z pokoju. Mama podążyła
za mną.
M:
Ale jak to będziesz u niego przez kilka dni.. ? - dalej chyba nie
zrozumiała. Stanęłam w korytarzu, postawiłam torbę i wzięłam
uspokajający
wdech i wydech.
J:
Mamuś.
Liam się ode mnie zaraził, więc tak jak on zajął się mną
wczoraj, tak ja zajmę się nim w kolejnych dniach, bo nie wygląda
to dobrze. Nie martw się, jak czegoś nie będę
wiedzieć
to zadzwonię.
Papa.. - ucałowałam jej policzek i szybko wyszłam z domu. Tak samo
jak dostałam się do domu, tak wróciłam do Liama. Otworzyłam
sobie drzwi i poszłam sprawdzić co u chłopaka. Weszłam po
cichutku do jego sypialni, postawiłam torbę pod szafą i podeszłam
do niego. Spał spokojnie i już się nie trząsł. Położyłam
delikatnie dłoń na jego czole i dalej było gorące.
J:
Biedactwo.. - szepnęłam. Wyszłam
z pokoju i zeszłam na dół do kuchni. Zabrałam się za
przygotowywanie rosołu. Wiem, że pomaga na chorobę. Moja mama
zawsze mi go podawała gdy byłam chora. Zrobiłam porządek w
salonie i kuchni. Zupka była gotowa po godzinie. Nalałam do miski i
poszłam do Liama. Chłopak leżał i wpatrywał się w sufit.
Podeszłam do niego i ciepły rosół
postawiłam na szafeczkę
obok.
J:
Jak się czujesz? - zapytałam z troską
Li:
Gdy cie zobaczyłam to o wiele lepiej. - uśmiechnął się
J:
Bardzo zabawne, a tak na poważnie?
Li:
W miarę,
boli mnie wszystko.. - skrzywił się
J:
Wiedziałam, masz zrobiłam ci rosół. Mama zawsze mi go podawała
jak byłam chora, więc tobie też powinien pomóc. - podałam
mu miskę
z zupą.
Chłopak posłusznie zjadł posiłek. Brunet usiadł na łóżku
i oparł się o ścianę,
ja usiadłam naprzeciwko niego i rozmawialiśmy. Tematy nam się nie
kończyły, było śmiesznie i miło. Tak minął nam cały dzień.
Liam poczuł się trochę
lepiej.
Li:
Ej, mała a co to jest za torba.. ? - wskazał na nią
J:
Jak to co za torba.. Moja.. - wytłumaczyłam jak gdyby nigdy nic.
Chłopak posłał mi niezrozumiałe spojrzenie. - No przecież
jesteś chory, nie mogę
cie zostawić.. To przeze mnie jesteś chory więc muszę się tobą
zając. - uśmiechnęłam się niepewnie do niego.
Li:
To jak mam mieć taką opiekę, to ja nie chce wyzdrowieć. -
wyszczerzył się. Po chwili był już bardzo blisko mojej twarzy,
musnął delikatnie moje wargi. Odwzajemniłam pocałunek, ale po
chwili odsunęłam go od siebie.
J:
Liam?!
Li:
Taak słońce ? - zaśmiał się
J:
Nie ma całowanie mnie dopóki nie wyzdrowiejesz! - zagroziłam
palcem. Chłopak był wyraźnie niezadowolony, ale przyjął to do
wiadomości. Wieczorem zeszliśmy na dół do salonu i rozsiedliśmy
se na kanapie. Okryłam Liama szczelnie kocem i usiadłam koło
niego. Oglądaliśmy
jakiś naprawdę nudny film, przybliżyłam się do chłopaka i
oparłam głowę o jego ramie. Brunet objął mnie i w takiej pozycji
spędziłam kilka kolejnych kwadransów. Byłam zmęczona tym dniem
tak że nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Poczułam tylko jak Payne
mnie przenosi i układa delikatnie na łóżku. Sam położył się
obok i okrył nas kołdrą. Znów mogłam poczuć ciepło bijące od
niego. Wtuliłam się w jego tors i całkowicie odpłynęłam w
krainę
Morfeusza. Rano obudziło mnie łaskotanie po policzku i szyi.
Przetarłam kilka razy w tych miejscach dłonią bez otwierania oczu,
ale po chwili znów to samo uczucie. Odwróciłam się na drugi bok,
by jakoś temu zaprzestać. Chciałam
jeszcze trochę
pospać. Chwile było dobrze, a po chwili znów to samo.
J:
Przestań.. - wymruczałam zachrypniętym
głosem.
Li:
A jeśli nie przestane to co wtedy? - zapytał śmiejąc się.
Odwróciłam się i podniosłam do pozycji siedzącej. Popatrzałam
na wyszczerzonego Liama.
J:
Wtedy to będziesz zdrowiał sam, beze mnie.
Li:
Przepraszam, już więcej nie będę..
- przytulił się do mnie szybko. Teraz to ja się zaśmiałem,
nie wiedziałam, ze tak mu zależy na mojej obecności.
J:
Lepiej powiedz jak się dzisiaj czujesz.
Li:
Na tyle dobrze, by wszystko zrobić.. - poruszał śmieszni e brwiami
J:
Wszystko?! - zapytałam z niedowierzaniem
Li:
Wszystko!
J:
Co masz na myśli?
Li:
Na przykład to.. - przybliżył się do mnie i wpił się w moje
usta. Wiedziałam, że to ma na myśli. Sama tez chciałam posmakować
jego malinowych ust, ale obiecałam sobie że najpierw musi
wyzdrowieć. I musimy się tez lepiej poznać. Oderwałam się d
niego i wyszłam z łóżka.
J:
Powiedziałam coś na ten temat.. - wyszłam z pokoju i poszłam do
kuchni. Po kilku sekundach koło mnie znalazł się Liam.
Li:
Ale ja już wyzdrowiałem.. - tłumaczył
J:
Nie sadzę.. - powiedziałam nawet nie patrząc na niego.
Li:
Mówię serio.. - podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie.
Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. W jego brązowych tęczówkach
utonęłam, zahipnotyzowały mnie.
...
Naat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz