One Direction i My.. - imaginy

niedziela, 2 marca 2014

Zayn.. - część 7

W tej części nie ma Zayna, a jest sam Hazza.. :D 
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

Rano obudził mnie zapach parzonej kawy. Nie chętnie wstałam z łózka, byłam strasznie zmęczona, a do tego strasznie bolała mnie głowa od płaczu. Zeszłam do kuchni i zobaczyłam Harrego robiącego śniadanie. Zdziwiłam się bo myślałam że pójdzie do domu.
J: A ty jeszcze nie poszyłeś do swojego domu. ?
H: Przecież nie mogłem cie zostawić.. - powiedział jakby to było oczywiste. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego.
J: To miło z twojej strony - cmoknęłam go w policzek.
H: Ty to umiesz poprawić komuś humor.
J: A ty wystarczy że jesteś..- szepnęłam sama do siebie i wyciągnęłam z małej szafeczki leki przeciwbólowe.
H: Chwila dlaczego wyciągasz tabletki przeciwbólowe.? - zmarszczył się
J: Bo boli mnie głowa.. Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór..- wytłumaczyłam
H: Ale tylko jedną tabletkę, nie che żebyś potem cały dzień siedziała w domu.
J: Hazza uspokój się to zwykłe przeciwbólowe tabletki na ból głowy, nie biorę żadnych oddłużających środków. I spokojnie później będziemy mogli gdzieś wyjść jak chcesz.. - popiłam lek i usiadłam przy stole.
H: Czy ty w tym momencie czytałaś mi w myślach.?
J: Niee.. - zaśmiałam się - miałeś to wypisane na czole ! Haha.
H: Gdzie ? W którym miejscu, pokaż mi to.
J: Jesteś głupi!! - podeszłam do niego i przyłożyłam mu palec do czoła - Tu masz kota..
H: Hhahaha bardzo śmieszne i nie jestem głupi.
J: Taak, tak Hazza.. Masz racje..
H: Czy ja usłyszałem tu ironie?!
J: Nie skąd że.. - ach ta ironia.. zaśmiałam sie.
H: Żarty żartami, a śniadanie stygnie. Dobrze że Niall nie ma, bo już by wszystko zjadł..
J: Zapewne.. - chłopak postawił przede mną talerz z pysznie pachnącą jajecznicą i sam zasiadł na przeciwko mnie.
H: Dobra, a tak na marginesie jak zjemy to idziemy na miasto i nie ma żadnego ale..
J: Czy ja mam tu coś w ogóle do powiedzenie ?! - Hazza tylko się zaśmiał
H: Masz, bo jak coś ci nie będzie pasować do możesz mnie wywalić z domu..
J: Kuszące, kuszące.. Ale niee.. Nie mogłabym tego zrobić.. - uśmiechnęłam się ładnie
H: O kurde pierwsza dziewczyna, która mnie ze swojego domu nie chce wywalić, a dlaczego tak jest? - zapytał patrząc na mnie
J: Bo jesteś tu dla mnie, a nie dla siebie.. - powiedziałam zapychając sobie buzie śniadaniem.
H: O jak ślicznie powiedziane, przecież nie mogłem cię zostawić.
J: To już nie zależy ode mnie.. - odstawiłam swój talerz i napiłam się soku - Idę się ubrać..
H: Oki ja czekam przy wyjściu. - skinęłam głową i zniknęłam. Wzięłam szybko prysznic i pomalowałam się. Ubrałam się w jeansowe rurki i czarna bokserkę, do tego granatowa marynarka i na stopu czarne vansy. Powoli zaczęłam schodzić po schodach, znając życie Hazza się już nie cierpliwi. Znalazłam go w salonie siedzącego na kanapie. Nie odezwał się wcale, ale ja wiedziałam ze się naczekał.
J: Ziemia do Hazzy.. - pomachałam mu dłonią przed oczami
H: No przecież nie zamyśliłem się.. - powiedział z lekkim uśmiechem.
J: Mi to wygląda jakbyś był teraz myślami na Marsie, a tak w ogóle miałeś czekać przy drzwiach, a nie w salonie.
H: I spędziłbym pół godziny pod drzwiami ?! - w jego głosie wyczułam już lekkie poddenerwowanie.
J: To gdzie idziemy ?
H: Niespodzianka piękna, niespodzianka.
J: Pamiętaj Harry że ci ufam.. - powiedziałam i wyszliśmy z domu, oczywiście zamykając go wcześniej.
H: Słuchaj mała, muszę ci zawiązać oczy chustka żebyś nic nie podglądała.
J: Ale czy to konieczne?
H: Tak ! nie marudź..
J: Ja marudzę.. ?!
H: Tak marudzisz, a to niespodzianka i sie nie bój trzymam cię i będę cię prowadzić.
J: Niech będzie tak jak chcesz.. - powiedziałam i dałam mu zawiązać chustkę na moich oczach
H: I gotowe.. - złapał moja dłoń
J: Hazza.. Tylko mnie nie puszczaj.
H: Nie mam zamiaru puszczać, nie chce żebyś miała jakiegoś siniaka
J: Tylko proszę nie rób nic mi głupiego, bo nic nie widzę.
H: Okej.. - zaśmiał sie. Szliśmy tak już jakaś chwile w tylko Harremu znanym kierunku.
J: Daleko jeszcze? - zaczynałam sie niecierpliwiąc.
H: Nie już nie daleko, a co nóżki cię bolą od chodzenie?! Jak chcesz to mogę cię wziąć na ręce..
J: Nie musisz.. Jakoś dam rade.. - powiedziałam znużona..
H: Czyżby..?! - zaraz po tym wziął mnie na ręce.
J: Harry puszczaj mnie w tej chwili, mówiłam poważnie że dam radę.. !
H: Możesz sobie mówić co chcesz i tak cię nie puszcze. - nie miałam siły sie z nim kłócić. Westchnęłam głęboko i położyłam głowę na jego torsie. Słyszałam jak jego serce rytmicznie bije..
H: Księżniczko doszliśmy już na miejsce. - ściągnął z moich oczu opaskę.
J: Nie jestem księżniczką.. O Booże jak tu pięknie.. - moim oczom ukazała się piękna polana z mnóstwem fioletowych kwiatów, na środku polany położony koc z różnymi przekąskami. Spojrzałam na Hazze i uśmiechał sie ładnie, a w oczach miał tańczące iskierki. Poszliśmy tam i usiedliśmy na kocu.
H: Podoba ci sie?
J: Jest cudownie.. Kiedy ty to zdążyłeś zorganizować?
H: No wiesz ma się swoje sposoby na zorganizowanie takiego czegoś i oczywiście znajomości
J : Domyślam się jakie znajomości.. - uśmiechnęłam się
H: Naprawdę wiesz kto mi to pomógł zorganizować ? Oczywiście miejsce i pomysł był mój, a te przekąski to nie ja robiłem.. - zaczął się tłumaczyć
J: Mimo to, że pomysł nie jest do końca wykonany przez ciebie, bardzo mi sie podoba i dziękuje ci.. - zbliżyłam sie do niego i cmoknęłam go w usta..
...



Naat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz