W tej części nie ma Zayna, a jest sam Hazza.. :D
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Rano
obudził mnie zapach parzonej kawy. Nie chętnie wstałam z łózka,
byłam strasznie zmęczona, a do tego strasznie bolała mnie głowa
od płaczu. Zeszłam do kuchni i zobaczyłam Harrego robiącego
śniadanie. Zdziwiłam się bo myślałam że pójdzie do domu.
J:
A ty jeszcze nie poszyłeś do swojego domu. ?
H:
Przecież nie mogłem cie zostawić.. - powiedział jakby to było
oczywiste. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego.
J:
To miło z twojej strony - cmoknęłam go w policzek.
H:
Ty to umiesz poprawić komuś humor.
J:
A ty wystarczy że jesteś..- szepnęłam sama do siebie i
wyciągnęłam z małej szafeczki leki przeciwbólowe.
H:
Chwila dlaczego wyciągasz tabletki przeciwbólowe.? - zmarszczył
się
J:
Bo boli mnie głowa.. Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór..-
wytłumaczyłam
H:
Ale tylko jedną tabletkę, nie che żebyś potem cały dzień
siedziała w domu.
J:
Hazza uspokój się to zwykłe przeciwbólowe tabletki na ból głowy,
nie biorę żadnych oddłużających środków. I spokojnie później
będziemy mogli gdzieś wyjść jak chcesz.. - popiłam lek i
usiadłam przy stole.
H:
Czy ty w tym momencie czytałaś mi w myślach.?
J:
Niee.. - zaśmiałam się - miałeś to wypisane na czole ! Haha.
H:
Gdzie ? W którym miejscu, pokaż mi to.
J:
Jesteś głupi!! - podeszłam do niego i przyłożyłam mu palec do
czoła - Tu masz kota..
H:
Hhahaha bardzo śmieszne i nie jestem głupi.
J:
Taak, tak Hazza.. Masz racje..
H:
Czy ja usłyszałem tu ironie?!
J:
Nie skąd że.. - ach ta ironia.. zaśmiałam sie.
H:
Żarty żartami, a śniadanie stygnie. Dobrze że Niall nie ma, bo
już by wszystko zjadł..
J:
Zapewne.. - chłopak postawił przede mną talerz z pysznie pachnącą
jajecznicą i sam zasiadł na przeciwko mnie.
H:
Dobra, a tak na marginesie jak zjemy to idziemy na miasto i nie ma
żadnego ale..
J:
Czy ja mam tu coś w ogóle do powiedzenie ?! - Hazza tylko się
zaśmiał
H:
Masz, bo jak coś ci nie będzie pasować do możesz mnie wywalić z
domu..
J:
Kuszące, kuszące.. Ale niee.. Nie mogłabym tego zrobić.. -
uśmiechnęłam się ładnie
H:
O kurde pierwsza dziewczyna, która mnie ze swojego domu nie chce
wywalić, a dlaczego tak jest? - zapytał patrząc na mnie
J:
Bo jesteś tu dla mnie, a nie dla siebie.. - powiedziałam zapychając
sobie buzie śniadaniem.
H:
O jak ślicznie powiedziane, przecież nie mogłem cię zostawić.
J:
To już nie zależy ode mnie.. - odstawiłam swój talerz i napiłam
się soku - Idę się ubrać..
H:
Oki ja czekam przy wyjściu. - skinęłam głową i zniknęłam.
Wzięłam szybko prysznic i pomalowałam się. Ubrałam się w
jeansowe rurki i czarna bokserkę, do tego granatowa marynarka i na
stopu czarne vansy. Powoli zaczęłam schodzić po schodach, znając
życie Hazza się już nie cierpliwi. Znalazłam go w salonie
siedzącego na kanapie. Nie odezwał się wcale, ale ja wiedziałam
ze się naczekał.
J:
Ziemia do Hazzy.. - pomachałam mu dłonią przed oczami
H:
No przecież nie zamyśliłem się.. - powiedział z lekkim
uśmiechem.
J:
Mi to wygląda jakbyś był teraz myślami na Marsie, a tak w ogóle
miałeś czekać przy drzwiach, a nie w salonie.
H:
I spędziłbym pół godziny pod drzwiami ?! - w jego głosie
wyczułam już lekkie poddenerwowanie.
J:
To gdzie idziemy ?
H:
Niespodzianka piękna, niespodzianka.
J:
Pamiętaj Harry że ci ufam.. - powiedziałam i wyszliśmy z domu,
oczywiście zamykając go wcześniej.
H:
Słuchaj mała, muszę ci zawiązać oczy chustka żebyś nic nie
podglądała.
J:
Ale czy to konieczne?
H:
Tak ! nie marudź..
J:
Ja marudzę.. ?!
H:
Tak marudzisz, a to niespodzianka i sie nie bój trzymam cię i będę
cię prowadzić.
J:
Niech będzie tak jak chcesz.. - powiedziałam i dałam mu zawiązać
chustkę na moich oczach
H:
I gotowe.. - złapał moja dłoń
J:
Hazza.. Tylko mnie nie puszczaj.
H:
Nie mam zamiaru puszczać, nie chce żebyś miała jakiegoś siniaka
J:
Tylko
proszę nie rób
nic mi głupiego, bo
nic nie widzę.
H:
Okej.. - zaśmiał
sie. Szliśmy
tak już
jakaś
chwile w tylko Harremu znanym kierunku.
J:
Daleko jeszcze? - zaczynałam
sie niecierpliwiąc.
H:
Nie już nie daleko, a co nóżki
cię bolą
od chodzenie?! Jak
chcesz
to mogę
cię wziąć
na ręce..
J:
Nie musisz.. Jakoś
dam rade.. - powiedziałam
znużona..
H:
Czyżby..?!
- zaraz po tym wziął
mnie na ręce.
J:
Harry puszczaj mnie w tej chwili, mówiłam
poważnie
że dam radę.. !
H:
Możesz
sobie mówić
co chcesz i tak cię nie puszcze. - nie miałam
siły
sie z nim kłócić.
Westchnęłam
głęboko
i położyłam
głowę
na jego torsie. Słyszałam
jak jego serce rytmicznie bije..
H:
Księżniczko doszliśmy już
na miejsce. - ściągnął
z moich oczu opaskę.
J:
Nie jestem księżniczką..
O
Booże
jak tu pięknie.. -
moim
oczom
ukazała się piękna
polana z mnóstwem
fioletowych kwiatów, na środku polany położony
koc z różnymi
przekąskami.
Spojrzałam
na Hazze i uśmiechał
sie ładnie,
a w oczach miał
tańczące
iskierki. Poszliśmy
tam i usiedliśmy
na kocu.
H:
Podoba ci sie?
J:
Jest cudownie.. Kiedy ty to zdążyłeś
zorganizować?
H:
No wiesz ma się swoje sposoby na zorganizowanie takiego czegoś i
oczywiście znajomości
J
: Domyślam się
jakie znajomości..
- uśmiechnęłam się
H:
Naprawdę
wiesz kto mi to pomógł zorganizować ? Oczywiście
miejsce i pomysł był mój, a te przekąski to nie ja robiłem.. -
zaczął się tłumaczyć
J:
Mimo to, że
pomysł
nie jest do końca
wykonany przez
ciebie, bardzo mi sie podoba i dziękuje
ci.. - zbliżyłam
sie do niego i cmoknęłam
go w usta..
...
Naat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz