One Direction i My.. - imaginy

środa, 2 kwietnia 2014

Louis - część 2 /ostatnia

Szybko znalazłam sie w domu i starałam uspokoić. Nie udało mi sie to i do tego jeszcze zaczął boleć mnie mocno brzuch. Przestraszyłam sie i zadzwoniłam do Tomlinsona. Zjawił sie po 10 minutach, a ja nawet nie miałam siły mu otworzyć drzwi. Wszedł do środka.
J: Tommo to chyba już.. - powiedziałam ciężko oddychając.
Lou: Oddychaj głęboko! - krzyknął przestraszony. Wziął mnie na ręce i wyniósł z domu. Ułożył mnie na tylnym siedzeniu w samochodzie i sam w błyskawicznym tempie znalazł sie za kierownica. Po kilku minutach byliśmy już w szpitalu. Chłopak po drodze złamał chyba wszystkie możliwe zakazy. Od razu zabrali mnie na sale porodowa. Louis stal obok mnie i trzymał moją dłoń.
J: Louis..
Lou: Słucham cie?!
J: Ja nie chce dzisiaj urodzić.. Rozumiesz?!
Lou: Jak to?! Przecież dzisiaj jest..
J: 13 września.. - przerwałam mu - Nie chce dzisiaj.. - ścisnęłam mocniej jego rękę. Chłopak tylko na mnie spojrzał.
D: Pan jest ojcem? - podszedł do nas doktor
Lou: Niee.. jestem jej przyjacielem - wytłumaczył
D: W takim razie musi pan wyjść.
Lou: Ale?!
D: Proszę wyjść! - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu
J: Idź Louis. Dam rade. - pocieszyłam go. Brunet ze spuszczona głową wyszedł z sali. Po 2 godzinach było już po wszystkim. Mogłam przytulic swojego malutkiego syneczka. Był śliczny. Pielęgniarki zabrały go ode mnie. - Do zobaczenia kruszynko. - szepnęłam gdy wychodzili i zasnęłam ze zmęczenia. Po kilku godzinach obudziłam sie już w innej sali. Wszystkie mięśnie mnie bolały, ale byłam szczęśliwa. Po kilku chwilach pielęgniarka przyszłą z moim dzieckiem. Nakarmiłam go i przyglądałam sie jego cudownym oczkom. Nagle do sali wpadł wyszczerzony Louis z misiem w reku. Lou: Tak sie ciesze że już jest na świecie.. - usiadł na krzesełko obok łózka.
J: Spójrz jaki śliczny. - pokazałam mu chłopca
Lou: Po mamusi.. - uśmiechnął sie- Wiesz już jak dasz mu na imię?
J: Myślałam nad imionami James Louis, co ty na to?
Lou: Czuje cie zaszczycony. - przesiedział u mnie jakieś 3 godz. W końcu wygoniły go pielęgniarki. Zabrały ode mnie Jamesa i mogłam w spokoju odpocząć.....
Po upływie 3 dni wróciłam z małym do domu. U Jamesa nie wykryto żadnych chorób. Byłam bardzo szczęśliwa wychodząc ze szpitala. Louis przychodził do mnie codziennie. Bardzo sie o mnie troszczył. Byłam mu wdzięczna za to że przy mnie jest i pomaga w opiece nad małym. Zaczynałam sie zastanawiać dlaczego tyle czasu z nami spędza. Pamiętam że każdą wolną chwile zawsze poświęcał Eleonor. Byli.. a raczej są wspaniałą parą. Jednak nie dawało mi to spokoju. Gdy mój synek zasnął usiadłam obok Lou w salonie. Chwile zbierałam w głowie wszystkie myśli.
Lou: Too ja już może pójdę. Przyjdę jutro.. - wstał
J: Nie! - zatrzymałam go szybko. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony - To znaczy poczekaj, nie idź jeszcze. - dodałam
Lou: Uff.. - osiadł z powrotem - Już myślałem że nie chcesz mnie tu. - uśmiechnął sie
J: Musze z tobą porozmawiać.. - zaczęłam
Lou: Zamieniam sie w słuch.
J: Tommo cały czas siedzisz u mnie i zajmujesz sie mną i Jamesem. Masz też swoje życie, nie musisz przez cały czas sie mną opiekować. - czułam sie trochę dziwnie mówiąc mu to.
Lou: Nie muszę, ale chce. Z reszta nie mam teraz nic ciekawszego do roboty. - wytłumaczył
J: A El, wywiady, koncerty, próby, zespół?
Lou: Teraz mamy wolne po trasie, a jeśli sie zacznie wszystko od nowa to i tak znajdę dla ciebie czas. - uśmiechnął sie
J: A Eleonor? - Lou momentalnie posmutniał. Chyba trafiłam we właściwy temat.
Lou: Wiesz.. - zaczął - Nie jestem już z El.. - powiedział cicho
J: Tak mi przykro.. - przybliżyłam sie i przytuliłam go.
Lou: Nie potrzebnie. Ona nie rozumiała że przyjaciele są bardzo ważni. Nie pasowało jej to więc odeszła..
J: Ale jacy przyjaciele?! - zapytałam zdziwiona
Lou: Tyy.. Gdy tak nagle zniknęłaś zaczęliśmy cie szukać. Cały zespól zaangażował sie w to, oprócz Horana niestety. - zamilkł na chwile - Bardzo dobrze udało ci sie ukryć swoje miejsce zamieszkania. Nawet paparazzi tego nie odkryli. Pojawiały sie o tobie artykuły w gazetach ale nie udało nam sie Ciebie spotkać. Po kilku tygodniach chłopaki zaczęli rezygnować. Ja zastałem do końca z nadzieja że jednak cie znajdę.. Eleonor tego nie rozumiała, kłóciła sie coraz częściej ze mną o to. Aż w końcu odeszła.. - słuchałam go i nie mogłam w to uwierzyć. On poświecił dla mnie swój związek i to przeze mnie sie rozpadł. W moich oczach pojawiły sie łzy.
J: Przepraszam Louis, to wszystko moja wina. Gdybym chociaż sie z tobą skontaktowała teraz byłbyś szczęśliwy. - łzy spłynęły po moich policzkach.
Lou: A kto powiedział że nie jestem? - starł je i sie uśmiechnął, zarażając mnie tym samym. Przytuliłam sie mino do niego.
J: Dziękuje za to co dla mnie i małego Jamesa robisz. - chłopak przycisnął mnie mocniej do siebie. - Jesteś wspaniałym przyjacielem Tommo..
Lou: Szkoda że tylko przyjacielem.. - szepnął. Odsunęłam sie od niego i spojrzałam prosto w oceaniczne tęczówki.
J: Wszystko w swoim czasie Lou. - uśmiechnęłam sie delikatnie.
Lou: Coo?! - zapytał z niedowierzaniem
J: Mowie, że nie wszystko na raz. Musze wszystko przemyśleć, pogodzić sie z tym że Nialler ma głęboko i swoje dziecko. - na sama myśl o tym zabolało mnie serce, ale taka prawda. Nigdy bym nie pomyślała że blondyn sie w ten sposób wobec mnie zachowa. A co do Tomlinsona to muszę to bardzo dokładnie i poważnie przemyśleć. Chłopak jest przy nas cały czas i zaczynam myśleć o nim w inny sposób niż jak o przyjacielu. Może jednak dam nam szanse..

The end..



Naat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz