- Robisz coś po szkole? -
zapytałam cicho na ostatniej czwartkowej lekcji.
- Nie. - szepnęła, bo nauczycielka akurat spojrzała w naszą stronę.
- Masz ochotę na kawę? - uśmiechnęłam się lekko.
- Niespecjalnie. - rzuciła, a ja posmutniałam. Obawiałam się, że Ann zna prawdę lub przynajmniej coś podejrzewa i nie chce mieć już ze mną nic wspólnego.
- Jasne, rozumiem. - szepnęłam prawie niesłyszalnie.
- Ale możemy iść coś zjeść, może być? - dodała po chwili, na co szeroko się uśmiechnęłam i pokiwałam głową na zgodę.
Lekcja dobiegła końca, wyszłyśmy ze szkoły i udałyśmy się do jednej z restauracji w pobliżu. Po drodze spotkałyśmy Louisa z kolegami. Byłam tak zdenerwowana, że myślałam, że zemdleję.
- Cześć chłopaki. - powiedziała Ann do brata i jego ekipy.
- Hej Ann, hej (T.I.). - przywitał się Louis, puszczając mi oczko. Zarumieniłam się i spuściłam głowę.
- Gdzie idziecie? - zapytała Ann, mierząc wzrokiem jednego z kolegów Louisa, który bardzo jej się podobał. Sądząc po jego minie, ona jemu również.
- Na pizzę. Idziecie z nami? - zaproponował chłopak w lokach, za którym szalała moja przyjaciółka. Nietrudno zgadnąć, że niemal natychmiast przystała na tę propozycję, nie pytając mnie o zdanie. Spojrzałam przerażona na Louisa, szukając w nim wsparcia. Rozmawialiśmy ze sobą w szkole, ale nie mieliśmy okazji przebywać w towarzystwie Ann, która o niczym nie wiedziała. Chłopak uśmiechnął się tylko. Brunetka dołączyła do odchodzącej grupy chłopaków, nie zwracając na mnie uwagi. Louis został z tyłu i gestem dłoni pokazał, żebym podeszła.
- Nie denerwuj się tak. - szepnął mi do ucha, kładąc rękę na moich plecach. Nie wiem czy to jego głos, czy dotyk, a może jedno i drugie tak na mnie działały, ale faktycznie, stres jakby na moment zniknął.
- Ale Ann.. - zaczęłam.
- Cii, spokojnie. Ann o wszystkim wie. - uśmiechnął się, a ja nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Żartujesz? Nie dała nic po sobie poznać. - oburzyłam się.
- Poprosiłem, żeby pozwoliła tobie o wszystkim powiedzieć. Nie chciałem dłużej patrzeć jak się denerwujesz i nerwowo rozglądasz po korytarzu, kiedy rozmawiamy, więc cię uprzedziłem. - powiedział troskliwie, patrząc mi w oczy.
- Jesteś kochany. - wyznałam, zatracając się w jego spojrzeniu.
- (T.I.), Louis, co wy się tak wleczecie? - zawołała Ann z drugiego końca ulicy. Wzrok wszystkich ludzi skupił się na nas, więc zawstydzeni przyspieszyliśmy kroku, śmiejąc się dyskretnie do siebie. Weszliśmy do środka i zamówiliśmy pizzę.
- Przepraszam na moment. - powiedziałam, wstając od stolika.
- Poczekaj. - powiedziała Ann, kiedy zmierzałam w stronę łazienki.
- Ann, musimy porozmawiać. - powiedziałam po umyciu rąk. Przyjaciółka przestała poprawiać makijaż i spojrzała na mnie.
- Tak? - zapytała.
- Wiem, że wiesz. Przepraszam, że od Louisa, a nie ode mnie. Bałam się, że tego nie zaakceptujesz i przez to cię stracę. Mogłam to rozegrać inaczej, ale mam nadzieję, że się nie gniewasz. - powiedziałam prawie na jednym wdechu, byleby mieć to już za sobą.
- No co ty, (T.I.). W ogóle się nie gniewam, chociaż kiedy się dowiedziałam, było mi trochę przykro, że nie byłam osobą, z którą na bieżąco dzieliłaś się relacjami z randek. Ale przemyślałam to i rozumiem dlaczego tak postąpiłaś. Trzymam kciuki za ciebie i mojego brata. - oznajmiła z uśmiechem.
- Dziękuje Ann, jesteś najlepsza. - oświadczyłam. Przytuliłyśmy się na zgodę i wróciłyśmy do chłopaków. Uśmiechnęłam się szeroko do Louisa, dając mu do zrozumienia, że wszystko wyjaśnione.
- Nie. - szepnęła, bo nauczycielka akurat spojrzała w naszą stronę.
- Masz ochotę na kawę? - uśmiechnęłam się lekko.
- Niespecjalnie. - rzuciła, a ja posmutniałam. Obawiałam się, że Ann zna prawdę lub przynajmniej coś podejrzewa i nie chce mieć już ze mną nic wspólnego.
- Jasne, rozumiem. - szepnęłam prawie niesłyszalnie.
- Ale możemy iść coś zjeść, może być? - dodała po chwili, na co szeroko się uśmiechnęłam i pokiwałam głową na zgodę.
Lekcja dobiegła końca, wyszłyśmy ze szkoły i udałyśmy się do jednej z restauracji w pobliżu. Po drodze spotkałyśmy Louisa z kolegami. Byłam tak zdenerwowana, że myślałam, że zemdleję.
- Cześć chłopaki. - powiedziała Ann do brata i jego ekipy.
- Hej Ann, hej (T.I.). - przywitał się Louis, puszczając mi oczko. Zarumieniłam się i spuściłam głowę.
- Gdzie idziecie? - zapytała Ann, mierząc wzrokiem jednego z kolegów Louisa, który bardzo jej się podobał. Sądząc po jego minie, ona jemu również.
- Na pizzę. Idziecie z nami? - zaproponował chłopak w lokach, za którym szalała moja przyjaciółka. Nietrudno zgadnąć, że niemal natychmiast przystała na tę propozycję, nie pytając mnie o zdanie. Spojrzałam przerażona na Louisa, szukając w nim wsparcia. Rozmawialiśmy ze sobą w szkole, ale nie mieliśmy okazji przebywać w towarzystwie Ann, która o niczym nie wiedziała. Chłopak uśmiechnął się tylko. Brunetka dołączyła do odchodzącej grupy chłopaków, nie zwracając na mnie uwagi. Louis został z tyłu i gestem dłoni pokazał, żebym podeszła.
- Nie denerwuj się tak. - szepnął mi do ucha, kładąc rękę na moich plecach. Nie wiem czy to jego głos, czy dotyk, a może jedno i drugie tak na mnie działały, ale faktycznie, stres jakby na moment zniknął.
- Ale Ann.. - zaczęłam.
- Cii, spokojnie. Ann o wszystkim wie. - uśmiechnął się, a ja nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Żartujesz? Nie dała nic po sobie poznać. - oburzyłam się.
- Poprosiłem, żeby pozwoliła tobie o wszystkim powiedzieć. Nie chciałem dłużej patrzeć jak się denerwujesz i nerwowo rozglądasz po korytarzu, kiedy rozmawiamy, więc cię uprzedziłem. - powiedział troskliwie, patrząc mi w oczy.
- Jesteś kochany. - wyznałam, zatracając się w jego spojrzeniu.
- (T.I.), Louis, co wy się tak wleczecie? - zawołała Ann z drugiego końca ulicy. Wzrok wszystkich ludzi skupił się na nas, więc zawstydzeni przyspieszyliśmy kroku, śmiejąc się dyskretnie do siebie. Weszliśmy do środka i zamówiliśmy pizzę.
- Przepraszam na moment. - powiedziałam, wstając od stolika.
- Poczekaj. - powiedziała Ann, kiedy zmierzałam w stronę łazienki.
- Ann, musimy porozmawiać. - powiedziałam po umyciu rąk. Przyjaciółka przestała poprawiać makijaż i spojrzała na mnie.
- Tak? - zapytała.
- Wiem, że wiesz. Przepraszam, że od Louisa, a nie ode mnie. Bałam się, że tego nie zaakceptujesz i przez to cię stracę. Mogłam to rozegrać inaczej, ale mam nadzieję, że się nie gniewasz. - powiedziałam prawie na jednym wdechu, byleby mieć to już za sobą.
- No co ty, (T.I.). W ogóle się nie gniewam, chociaż kiedy się dowiedziałam, było mi trochę przykro, że nie byłam osobą, z którą na bieżąco dzieliłaś się relacjami z randek. Ale przemyślałam to i rozumiem dlaczego tak postąpiłaś. Trzymam kciuki za ciebie i mojego brata. - oznajmiła z uśmiechem.
- Dziękuje Ann, jesteś najlepsza. - oświadczyłam. Przytuliłyśmy się na zgodę i wróciłyśmy do chłopaków. Uśmiechnęłam się szeroko do Louisa, dając mu do zrozumienia, że wszystko wyjaśnione.
Następny dzień w szkole minął
bardzo szybko, bo był to dzień przeznaczony na wigilijki klasowe.
Natknęłam się na Louisa dopiero w szatni, kiedy zbieraliśmy się
do wyjścia. Przytuliliśmy się na powitanie.
- Jak tam przygotowania do świąt? - zapytał.
- Dobrze, dzisiaj mamy jeszcze trochę do zrobienia, ale sobota zapowiada się luźniejsza. - odpowiedziałam.
- Jak tam przygotowania do świąt? - zapytał.
- Dobrze, dzisiaj mamy jeszcze trochę do zrobienia, ale sobota zapowiada się luźniejsza. - odpowiedziałam.
- Hmm, to się świetnie składa, bo
jutrzejszy wieczór spędzasz ze mną. Podjadę po ciebie o 18. -
uśmiechnął się dumnie, ukazując szereg białych zębów.
Zaśmiałam się i pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.
Sobotni wieczór przyszedł szybciej niż się spodziewałam, z powodu natłoku porządków i pieczenia. Na szczęście obydwie moje siostry zdążyły przyjechać na święta trochę wcześniej, przez co mogłam spotkać się z Louisem. Byłam ciekawa, co dla nas zaplanował. Na wszelki wypadek ubrałam czarne rurki, luźny sweter i botki na obcasie, uważając to za najbardziej neutralny zestaw. Chłopak tak jak zapowiedział, czekał pod moim domem punkt 18. Weszłam do samochodu i przywitałam się z nim buziakiem w policzek.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się tajemniczo. Nie drążyłam tematu. Po niespełna godzinie drogi zatrzymaliśmy się na parkingu w sąsiednim mieście. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w stronę rynku. Moim oczom ukazał się piękny jarmark bożonarodzeniowy, oświetlony milionem światełek. Poczułam jak Louis łapie mnie za rękę i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Masz ochotę na grzane wino? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Usiedliśmy na ławce obok ogromnej choinki, otoczeni drewnianymi budkami z ozdobami świątecznymi, a w tle grały świąteczne piosenki.
- Tu jest pięknie. - powiedziałam rozmarzona. Wypiliśmy swoje grzańce i spacerowaliśmy po jarmarku, podziwiając wspaniałe rękodzieła i ozdoby. Przez cały czas trzymaliśmy się za ręce.
- Pora wracać. - powiedział Louis po godzinie. Przyznałam mu rację, bo obiecałam mamie, że nie wrócę za późno i jeszcze pomogę w domu. Wróciliśmy na parking, a Louis zamiast otworzyć mi drzwi samochodu, oparł mnie o nie plecami.
- (T.I.), jesteś cudowną, kochaną i śliczną dziewczyną. Uwielbiam spędzać z tobą czas, czy nawet patrzeć na ciebie na przerwach... Chyba się w tobie zakochałem. - powiedział, patrząc mi w oczy. Ta chwila była tak magiczna, że nie wiedziałam co powiedzieć, żeby jej nie zepsuć. Louisowi najwyraźniej wystarczył mój uśmiech, bo zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie. Na tak cudowną chwilę warto było czekać.
- Wesołych świąt. - szepnął uśmiechnięty, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Wesołych świąt Louis. - powiedziałam i ponownie złączyłam nasze usta.
Sobotni wieczór przyszedł szybciej niż się spodziewałam, z powodu natłoku porządków i pieczenia. Na szczęście obydwie moje siostry zdążyły przyjechać na święta trochę wcześniej, przez co mogłam spotkać się z Louisem. Byłam ciekawa, co dla nas zaplanował. Na wszelki wypadek ubrałam czarne rurki, luźny sweter i botki na obcasie, uważając to za najbardziej neutralny zestaw. Chłopak tak jak zapowiedział, czekał pod moim domem punkt 18. Weszłam do samochodu i przywitałam się z nim buziakiem w policzek.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się tajemniczo. Nie drążyłam tematu. Po niespełna godzinie drogi zatrzymaliśmy się na parkingu w sąsiednim mieście. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w stronę rynku. Moim oczom ukazał się piękny jarmark bożonarodzeniowy, oświetlony milionem światełek. Poczułam jak Louis łapie mnie za rękę i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Masz ochotę na grzane wino? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Usiedliśmy na ławce obok ogromnej choinki, otoczeni drewnianymi budkami z ozdobami świątecznymi, a w tle grały świąteczne piosenki.
- Tu jest pięknie. - powiedziałam rozmarzona. Wypiliśmy swoje grzańce i spacerowaliśmy po jarmarku, podziwiając wspaniałe rękodzieła i ozdoby. Przez cały czas trzymaliśmy się za ręce.
- Pora wracać. - powiedział Louis po godzinie. Przyznałam mu rację, bo obiecałam mamie, że nie wrócę za późno i jeszcze pomogę w domu. Wróciliśmy na parking, a Louis zamiast otworzyć mi drzwi samochodu, oparł mnie o nie plecami.
- (T.I.), jesteś cudowną, kochaną i śliczną dziewczyną. Uwielbiam spędzać z tobą czas, czy nawet patrzeć na ciebie na przerwach... Chyba się w tobie zakochałem. - powiedział, patrząc mi w oczy. Ta chwila była tak magiczna, że nie wiedziałam co powiedzieć, żeby jej nie zepsuć. Louisowi najwyraźniej wystarczył mój uśmiech, bo zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie. Na tak cudowną chwilę warto było czekać.
- Wesołych świąt. - szepnął uśmiechnięty, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Wesołych świąt Louis. - powiedziałam i ponownie złączyłam nasze usta.
Hej kochane! Patrzcie, jak idealnie zdążyłam na przed świętami hahahaha :D Mam nadzieję, że imagin Wam się podobał. Dajcie znać w komentarzach z kim teraz mam pisać :)
ŻYCZĘ WAM ZDROWYCH, RADOSNYCH, RODZINNYCH I PEŁNYCH MIŁOŚCI ŚWIĄT ♥️
littlegirl