Samolot
zjawił się po nas w środku nocy, spóźniony ponad 3 godziny. I
tak nie zmrużyłbym oka w tym okropnym miejscu. Pora nie miałaby
większego znaczenia, gdybym leciał gdzie indziej niż do domu.
Jednak myśl o powrocie do stolicy prawie że trzymała mnie przy
życiu. Przez 10 miesięcy marzyłem, żeby doczekać tego dnia i w
końcu się to stało. Musieliśmy uważać na wojska nieprzyjaciela,
ale na szczęście udało nam się dotrzeć do celu. Łudziłem się,
że to koniec koszmaru jakiego doświadczyłem w ostatnim czasie. Nie
miałem racji. Widok zrujnowanych ulic i budynków, które doskonale
znałem, przeraził mnie. Inaczej zapamiętałem Londyn i miałem
nadzieję, że po moim powrocie będzie wyglądał tak samo. Nie
zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji, a raczej nie mogłem pojąć
tragedii, jaka musiała się tu dziać. Na polu bitwy przynajmniej
byliśmy zaopatrzeni w broń i prowizoryczną pomoc medyczną. Poza
tym przeszliśmy krótkie szkolenie i widzieliśmy, czego możemy się
spodziewać. Nie wyobrażałem sobie, co musieli przeżywać
zaatakowani cywile, którzy nie mieli jak się bronić. Modliłem
się, żeby Lily udało się uciec, może nawet z kraju. Wolałbym
jej już nigdy nie zobaczyć ze świadomością, że jest bezpieczna
a nie martwa. Tej drugiej opcji nawet nie dopuszczałem do siebie. W
kółko powtarzałem w myślach, że nic jej nie jest. Zawsze
była zaradna, sprytna i pomysłowa. Na pewno sobie poradziła, kiedy
nie mogłem być przy niej. Zorganizowała ucieczkę albo ukrycie.
Cała Lily.. Na samą myśl o
ukochanej uśmiechnąłem się lekko. Przypomniał mi się jej
uśmiech, błyszczące oczy i melodyjny śmiech. Tak strasznie za nią
tęskniłem. Postanowiłem z samego rana udać się do naszego
starego mieszkania albo tego, co z niego pozostało. Przygotowałem
się na najgorsze. Resztę nocy spędziliśmy w bazie wojskowej na
obrzeżach miasta. Wiedziałem gdzie dokładnie się znajdujemy i
nawet było to niedaleko mojego celu. Mimo wciąż zagrażającego
niebezpieczeństwa, pierwszy raz od dawna zasnąłem spokojnie.
Mogłem w końcu odpocząć. Nikt nie wiedział, że następnego dnia
opuszczę bazę na dobre. Walka o Ojczyznę to jedno, ale zdrowie
psychiczne to drugie. Moje i tak było już wystarczająco
nadszarpnięte. Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby
odnaleźć Lily. Jeśli by mi się to udało, wyjechalibyśmy jak
najdalej stąd. Nie miałem pojęcia jak, ale razem dalibyśmy radę.
Nie ułożyłem sobie planu na wypadek, gdybym jednak już jej nie
zobaczył. Wiedziałem, że nasze drogi znów się zejdą i tyle.
littlegirl
Wstałem
równo ze wschodem słońca. Reszta jeszcze spała. Nic dziwnego,
minęły może dwie godziny od naszego przybycia. Wykorzystałem
okazję, zabrałem plecak, w którym mieściły się wszystkie moje
rzeczy. Upewniłem się, że mam pistolet i naboje. Cicho, tak żeby
nikogo nie obudzić, dotarłem do masywnych metalowych drzwi.
Wpisałem kod, dzięki któremu wyszedłem na zewnątrz bez
uruchomienia alarmu. Biegłem przed siebie ile sił w nogach. Dopiero
po oddaleniu się od schronu na dystans może kilometra, zatrzymałem
się. Odetchnąłem z ulgą. Poczułem coś, o czym już prawie
zdążyłem zapomnieć. Wolność. Nie ma nic cenniejszego.
Kwietniowe słońce, lekki podmuch wiatru. Wojna się nie skończyła,
ale ja czułem, jakbym miał to już za sobą. Udałem się w
kierunku naszego domu. Ku mojemu zdziwieniu, budynek nie był
zniszczony. Szyby w oknach wyglądały całkiem przyzwoicie.
Dostrzegłem w nich nawet firanki. Nie jakieś stare i pożółkłe,
ale czyste, jakby zmienione kilka dni temu. Ten szczegół sprawił,
że na nowo pojawiła się nadzieja. Istniała minimalna szansa, że
to Lily je zmieniła. Jeśli tak, to na pewno znajdowała się w
środku. Czym prędzej przeszedłem przez ogrodzenie i zapukałem do
drzwi. Nie chciałem jej wystraszyć i wchodzić do środka na siłę,
chociaż chęć zobaczenia mojego największego skarbu potęgowała
się z każdą chwilą. Usłyszałem kroki zbliżające się do
drzwi. Do spotkania z ukochaną pozostały tylko ułamki sekund.
Klamka drgnęła. Po 10 miesiącach doczekałem tego dnia. Po chwili
drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazała się postać starszej
kobiety. Nie kryłem rozczarowania.
- O co chodzi? - zapytała zdenerwowana staruszka. Zorientowałem się, że mam na sobie ubrania żołnierza, pobrudzone krwią i pewnie śmierdzące. Musiałem wyglądać odrażająco.
- Proszę się nie martwić. Jestem tu prywatnie. Szukam Lily Carter, mojej ukochanej. - wytłumaczyłem, a twarz kobiety jakby się rozpogodziła.
- Jesteś Harry, prawda? Lily dużo o tobie mówiła. - uśmiechnęła się blado.
- Ma pani z nią kontakt? Czyli wszystko z nią w porządku? Gdzie mogę ją znaleźć? - zasypywałem staruszkę pytaniami, na co ta tylko się zaśmiała.
- Tak. Lily jest cała i zdrowa. Niedługo powinna wrócić z nocnego dyżuru. Chodź, poczekasz na nią w środku. - wpuściła mnie do domu. Nic się w nim nie zmieniło. Na ścianach wisiały nasze stare zdjęcia. Byliśmy tacy szczęśliwi i beztroscy..
- Napijesz się herbaty? A może chciałbyś się wykąpać i przebrać? - zaproponowała mierząc mnie wzrokiem. Uznałem to za niezwykle dobry pomysł. Znałem drogę do łazienki. Znalazłem też w komodzie czyste ubrania. Moje stare koszulki i spodnie. Kawałek szmaty, a sprawił mi tyle radości. Doprowadziłem się do porządku, co zajęło mi trochę czasu. Opuściłem pomieszczenie i udałem się do kuchni. Wtedy usłyszałem jak drzwi wejściowe się otwierają. Rzuciłem się w ich stronę i zobaczyłem ją. Wychudzoną i przemęczoną, ale zdrową i uśmiechniętą Lily. Spojrzała na mnie i zastygła w bezruchu.
- Harry.. - szepnęła, a na jej policzkach pojawiły się łzy, podobnie jak na moich.
- Lily.. - odpowiedziałem równie cicho. Dziewczyna rzuciła torbę na ziemie, podbiegła i wtuliła się w moje ciało. Trzymałem ją szczelnie w ramionach, jakby za chwilę miała zniknąć. Nie czułem się tak od prawie roku. Wiedziałem, że teraz będzie tylko lepiej. Nagle zza ściany usłyszałem płacz. Nie wywołany bólem czy strachem, ale coś jak płacz małego dziecka, które właśnie się obudziło...
________________________________________
Hej, w końcu jestem z 2. częścią. Po feriach miałam masakrę w szkole. Podejrzewam, że bez najbliższy czas będę dodawać coś raz w tygodniu. Cieszy mnie odzew pod pierwszą częścią. Dajcie znać, czy ta Wam się podoba :) xx
- O co chodzi? - zapytała zdenerwowana staruszka. Zorientowałem się, że mam na sobie ubrania żołnierza, pobrudzone krwią i pewnie śmierdzące. Musiałem wyglądać odrażająco.
- Proszę się nie martwić. Jestem tu prywatnie. Szukam Lily Carter, mojej ukochanej. - wytłumaczyłem, a twarz kobiety jakby się rozpogodziła.
- Jesteś Harry, prawda? Lily dużo o tobie mówiła. - uśmiechnęła się blado.
- Ma pani z nią kontakt? Czyli wszystko z nią w porządku? Gdzie mogę ją znaleźć? - zasypywałem staruszkę pytaniami, na co ta tylko się zaśmiała.
- Tak. Lily jest cała i zdrowa. Niedługo powinna wrócić z nocnego dyżuru. Chodź, poczekasz na nią w środku. - wpuściła mnie do domu. Nic się w nim nie zmieniło. Na ścianach wisiały nasze stare zdjęcia. Byliśmy tacy szczęśliwi i beztroscy..
- Napijesz się herbaty? A może chciałbyś się wykąpać i przebrać? - zaproponowała mierząc mnie wzrokiem. Uznałem to za niezwykle dobry pomysł. Znałem drogę do łazienki. Znalazłem też w komodzie czyste ubrania. Moje stare koszulki i spodnie. Kawałek szmaty, a sprawił mi tyle radości. Doprowadziłem się do porządku, co zajęło mi trochę czasu. Opuściłem pomieszczenie i udałem się do kuchni. Wtedy usłyszałem jak drzwi wejściowe się otwierają. Rzuciłem się w ich stronę i zobaczyłem ją. Wychudzoną i przemęczoną, ale zdrową i uśmiechniętą Lily. Spojrzała na mnie i zastygła w bezruchu.
- Harry.. - szepnęła, a na jej policzkach pojawiły się łzy, podobnie jak na moich.
- Lily.. - odpowiedziałem równie cicho. Dziewczyna rzuciła torbę na ziemie, podbiegła i wtuliła się w moje ciało. Trzymałem ją szczelnie w ramionach, jakby za chwilę miała zniknąć. Nie czułem się tak od prawie roku. Wiedziałem, że teraz będzie tylko lepiej. Nagle zza ściany usłyszałem płacz. Nie wywołany bólem czy strachem, ale coś jak płacz małego dziecka, które właśnie się obudziło...
________________________________________
Hej, w końcu jestem z 2. częścią. Po feriach miałam masakrę w szkole. Podejrzewam, że bez najbliższy czas będę dodawać coś raz w tygodniu. Cieszy mnie odzew pod pierwszą częścią. Dajcie znać, czy ta Wam się podoba :) xx
Wzruszyłam się, naprawdę :) W końcu się zobaczyli! <3 Czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńOOO jakie słodkie już nie mogę się doczekać kolejnej części
OdpowiedzUsuńBoże, popłakałam się :) Imagin cudowny, masz wielki talent!
OdpowiedzUsuńjakie sweet mam nadzieje że nie stanie im się krzywda
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że się spotkali ale boję się że stanie się coś złego
OdpowiedzUsuńBoski i smutny ale głównie boski
OdpowiedzUsuńSuper już się nie mogę doczekać nexta
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać jak Harry zareaguje na to, że jest ojcem ��
OdpowiedzUsuńMój ulubiony imagin <3
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszający
OdpowiedzUsuńŁoooooooo jakie emocje a już się byłam że ich nie znajdzie
OdpowiedzUsuńjuz nie moge sie doczekać naxta
OdpowiedzUsuńoo ja kiedy next ?
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuń