-Będę o 18.45.. bądź gotowa.- dokończył na wdechu i cmoknął moje usta. Później tylko stałam i patrzyłam jak odjeżdża swoim autem. A jego ciuchy...? *Really?! Przejmujesz się ciuchami?*
Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że pewnie wyglądam na idiotkę patrząc w miejsce gdzie wcześniej stał samochód i szybko weszłam do środka.
-Co on sobie wyobraża?!- krzyknęłam w pustą przestrzeń mieszkania.
-A co jeśli sąsiedzi widzieli? Cholera jasna!- piskałam raz po raz ciągnąc swój przepełniony nie koniecznie pozytywnymi emocjami monolog. Postanowiłam nieco sprawdzić możliwość mojego poobijanego ciała. Każdy ruch wywoływał ból, ale nie mogę odpuścić zajęć.. rodzice by mnie zabili.. specjalnie by przyjechali tu, żeby mnie dobić.. a i tak już ledwo chodzę. Stwierdziłam, że należy mi się chwila odpoczynku po tym całym zajściu. Wzięłam długą, pełną piany kąpiel, po czym najadłam się setki niepotrzebnych kalorii i węglowodanych. Tak.. czułam się nieziemsko. Kiedy ostatni raz byłam tak lajtowo nastawiona do wszystkiego..? Niepamiętne czasy.. włączyłam "Phinesz'a i Ferb'a" totalnie się odmóżdżając i odcinając od świata, które żyło za ścianami mojego małego domku.Nim zdążyłam zauważyć była już 18.20.
-Niech to szlag..- zajęczałam pod nosem podnosząc się z kanapy i kierując w stronę sypialni. Ledwo zdążyłam spakować strój sportowy do torby i ogarnąć się tak, że wyglądałam na trochę żywszą niż pięć minut temu i usłyszałam dzwonek. Chwyciłam torbę, po drodze ubrałam trampki i już byłam przy drzwiach. Otwarłam je nawet nie spoglądając na szatyna stojącego za nimi zamknęłam drzwi przekręciłam klucz.
-Jedziemy?- bąknęłam odwracając się i wlepiając wzrok w podłogę.
-Po to przyjechałem.- odparł lekko zdziwionym tonem.
-To chodź.- parsknęłam i ruszyłam przed siebie nie patrząc czy podąża za mną, czy też nadal stoi pod drzwiami. Nim zdążyłam się obejrzeć stał już przy drzwiach i trzymał otwarte drzwi, abym mogła wejść. Błyskawicznie wślizgnęłam się do środka i patrzyłam jak okrąża auto, aby wsiąść od strony kierowcy i w końcu odpalić.
-Ty tak zawsze?- spytał ironicznym głosem, a ja wiedziałam, ze to źle się skończy.
-Co?- spytałam patrząc przed siebie.. już byliśmy w drodze.
-Czy zawsze jesteś taka sztywna?- spytał ponownie, a ja poczułam czerwieniące się policzki.
-Tak. Dokładnie tak. Jestem cholernie sztywna. Myślę, że nie powinieneś się ze mną zadawać, bo twoja reputacja legnie w gruzach.- odparłam na jednym wdechu.
-Nie obchodzi mnie reputacja... z resztą nikt nie powiedział, że mi się to nie podoba..- usłyszałam jak odpowiada na moje zaczepki, które były bez sensu.
-Powiedział. Ty powiedziałeś, że jest ot irytujące.. więc raczej nie może ci się to podobać. Po drugie.. musiałbyś być stuknięty, żeby coś takiego ci się podobało.- skończyłam, a on zajechał na parking na przeciwko hali w której miałam zajęcia.
-Dzięki..- odparłam otwierając drzwi i wychodząc... usłyszałam brzęk odpinanego pasa i momentalnie się odwróciłam w stronę bruneta.
-Problem w tym, że jestem kompletnie stuknięty.- parsknął zamykając auto i podążając za mną.
-Jasne.- wybełkotałam i pchnęłam metalowe drzwi wchodząc na korytarz. Kilka kroków i już jestem w szatni.. problem w tym, że on też jest tu ze mną.
-To damska szatnia.- warknęłam, a on się uśmiechnął.
-Nie przeszkadza mi to- zaśmiał się, a ja wzięłam strój i poszłam do toalety tam się przebierając. Związałam włosy w wysoki kucyk i spojrzałam na swoje odbicie.. tak samo zmęczone jak kilka godzin wcześniej.
-18!- krzyknął Payne, a ja wybiegłam z łazienki w stronę sali. *Stop!* zatrzymałam się błyskawicznie i odwróciłam.
-Ty nie możesz tu być.- odparłam w stronę Liam'a, który leniwym krokiem podążał w moją stronę.
-Tylko popatrzę.
-Nie możesz.- powtórzyłam, a on objął moją twarz swoimi dłońmi.
-Właśnie wiem... ale tak bardzo bym chciał..- szepnął miękkim głosem, a moje ciało na ten odgłos całe się napięło. *Odepchnij go. No już.. przecież robiłaś to tysiące razy. Cholera.* Nie mogłam odciągnąć wzroku od jego oczu.. mówiłam jak bardzo lubię brązowe oczy..? Przejechał swoim kciukiem po dolnej wardze moich ust.
-Ukhm!- usłyszałam jak odchrząkuje z obrzydzeniem moja nauczycielka.
-Cholera..- szepnęłam sama do siebie i odwróciłam się w stronę kobiety, której nienawidziłam.
-Chyba się nie spóźniłam?- spytałam zdecydowanym tonem.. tylko tak można z nią rozmawiać.
-Nie. Masz jeszcze minutę. Wiesz, że na treningi nie ma wstępu dla gości..?- spytała i popatrzyła przeszywając wzrokiem na mnie i Payne'a.
-Tak, wiem.
-A ja z chęcią zostanę.- usłyszałam, jak mówi z uśmiechem Liam i bezwiednie otwarły mi się usta.
-Proszę?- spytała już zirytowana.
-Usłyszała Pani. Niech się Pani nie krępuje.. po prostu dopiero zaczynam tańczyć i bardzo by mi się przydało jak wygląda profesjonalny trening prowadzony przez taką profesjonalistkę jak Pani.- usłyszałam błyskotliwą odpowiedź i już wiedziałam, że pozwoli mu zostać.
-No dobrze. Ale tylko dziś.- uśmiechnęła się lekko, gdy wchodziliśmy na salę. Liam usiadł na krześle w kącie i obserwował moje poczynania. Oczywiście na początek się trochę porozciągałam, rozgrzewka i zaczynamy wałkować kolejną choreografię. Z całych sił ignorowałam ból promieniujących w moich ramionach i nogach.. chciałam po prostu tego nie pokazywać. Niestety przy trzeciej figurze próg wytrzymałości się złamał i wydałam z siebie jęknięcie pełne bólu. Tańczyłam dalej. Kolejna fala bólu i następne jęknięcie.. wspięłam się na palce, rozpędziłam i zrobiłam szpagat w przeskoku.. niestety ból był za duży.. nie udało mi się wylądować poprawnie.. przewróciłam się na kolana, a później plecy. Przyciągnęłam prawą nogę do siebie chcąc zmniejszyć natężenie bólu.
-Ughgh...- warknęłam ze zdenerwowania.
-Co robisz? Wstawaj. Ruszaj się.- usłyszałam protekcjonalny ton trenerki. Wstałam zerkając na Liama, który zaciskał dłonie w pięści.. spotkałam się z jego wzrokiem i słabo się uśmiechnęłam. Odwrócił głowę zamykając oczy.
-Jeszcze raz.- zażądała kobieta, a ja próbowałam. Znów wylądowałam na kolanach.
-Jeszcze!- tym razem już krzyknęła, a ja nadal się nie poddawałam bólu. Kolejne nieprawidłowe lądowanie.
-Co się z tobą dzieje?! Wyjdź. Nie marnuj mojego czasu. Nie mogę na ciebie patrzeć.- warczała raz po raz, a ja tłumiłam chęć krzyku z bólu, desperacji i wściekłości. Wstałam i nieco kulejąc wyszłam kierując się w stronę szatni. Byłam u kresu wytrzymałości. Trzasnęłam drzwiami i usiadłam na ławeczce przy swojej torbie. Nie zdążyłam wziąć głębszego oddechu, gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi za mną.
-Czego jesteś tak cholernie uparta?- usłyszałam ostry ton, którym mnie obdarza, ale postanowiłam go zignorować.
-Mówiłem, że będzie bolało. To było wiadome!- krzyknął, a ja zacisnęłam mocniej oczy.
-I co?!- tym razem to ja krzyknęłam przez nadmiar emocji.
-To MNIE bolało. Nie ciebie. O co ci chodzi?! Wcale nie musiałeś tam siedzieć i patrzeć! Nie prosiłam cię o to.- wydzierałam się raz po raz spoglądając na jego zdziwioną minę.
-Właśnie o to chodzi. Bolało ciebie, a nie mnie. To mnie najbardziej zdenerwowało. Jak będziesz tak dalej robić to się wykończysz.- parsknął siadając obok mnie.
-Jakoś dawałam radę.- szepnęłam zaciskając usta w wąską linię.
-Chodź..- kontynuował już łagodnym tonem wyciągając w moją stronę dłoń. Pewnie popełniłam właśnie ogromny błąd, ale chwyciłam ją.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ponownie! :*
Jak tam? ^-^
Macie kolejną część.. dziękuję za komentarze :*
Kolejna część i ostatnia już niedługo ^-^
Hope u like it! ♥