One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rysownik|| l.t./część 7

Hej, hej, hej!
Potrzebowałam stosunkowo krótkiej przerwy, ponieważ miałam konkurs, święta powrót do szkoły i ostatnie poprawki, których właściwie w tym roku nie było, raczej projekty o wyższą ocenę ;3 Teraz trochę luzu, więc kolejna część ^^
NA SAMOTNOŚCI są już dwa rozdziały, na które serdecznie zapraszam, niedługo 3 <3
GWIAZDKUJCIE, KOMENTUJCIE I UDOSTĘPNIAJCIE ^^
https://www.wattpad.com/story/58381636
https://www.wattpad.com/story/58381636
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
J: Dzisiaj zaczynam rehabilitację..- zaczęłam niepewnie.
L: Pamiętam. Będzie dobrze, będę z tobą.- przytulił mnie od tyłu.
J: Możemy wcześniej pojechać gdzieś? Na przykład do parku na spacer?- popatrzyłam na niego błagalnie. Siedział w ciszy myśląc czy się zgodzić, czy nie. Na pewno się nie zgodzi. Zawsze tak jest.
L: Dobrze. Myślę, że świeże powietrze dobrze ci zrobi.- posłał mi uśmiech, a mi szczęka opadła.
J: Naprawdę?- zapytałam zdziwiona.
L: Tak. A teraz przygotujmy się - znowu ucałował moje czoło i podniósł się. Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, nim zdążyłam cokolwiek zrobić i zaczął iść w stronę mojego pokoju.
J: Louis!- pisnęłam, przytulając się do niego i obejmując go prawą ręką. Co prawda nie było mi zbyt wygodnie..
L: Na miejscu, księżniczko - posadził mnie na łóżku i polecił, bym została. Wyszedł i zobaczyłam, jak odnosi naczynia po śniadaniu. Przewróciłam oczami, bo serio?
Nie chciałam jednak wszczynać kłótni, więc na przewracaniu oczami poprzestałam. Po kilku minutach Lou wrócił i stanął przy mojej szafie. Zaczął przeglądać ubrania, aż w końcu wybrał biały podkoszulek, tego samego koloru bluzę z jakimś napisem i boyfriendy.
J: Stylista się znalazł - zachichotałam, na co chłopak dał mi prztyczka w nos.
L: Ubieraj się i nie marudź. Wracam za 5 minut!- wyleciał z pokoju. Zaśmiałam się, na co zawołał ostrzegawczo moje imię z pokoju obok. Ledwo, ale udało mi się powstrzymać dalszy chichot.
Zdjęłam usztywniacz i przytrzymałam rękę. Następnie ułożyłam ją na kolanach i zaczęłam ściągać ubrania. Z lekką trudnością, ale udało mi się założyć spodnie. Gdy miałam zakładać podkoszulek do pokoju wpadł Lou.
L: Goto..- urwał w połowie zdania i wciągnął głośniej powietrze. Zakryłam się szybko i zarumieniłam. - P-pomóc ci?
J: Mógłbyś - poprosiłam zawstydzona. Chłopak stał jeszcze chwilę w miejscu i przyglądał mi się dziwnie, po czym jakby doszedł do siebie i podszedł do mnie. Wziął koszulkę do ręki i ostrożnie wsadził w rękaw moją, sparaliżowaną. To samo zrobił z drugą i pociągnął T-Shirt w dół. Posłał mi uśmiech i spojrzał w oczy.
L: I jeszcze bluza - rzucił, po czym polecił, bym wstała co uczyniłam i nie drgnęłam, czekając na jego ruch. Złapał bluzę stanął za mną. Powoli przeciągnął ją przez moje ręce, następnie włożył też swoje, trzymając w sztywnym uścisku moją nieruchomą. Przełożył nam głowy i nałożył do końca. Przytulił się do moich pleców i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.
J: Loulou, co ty robisz?- zacisnął powieki na tą ksywkę, po czym przytulił się mocniej.
L: Ubieram nas - zachichotał i pocałował moją szyję, po czym wyplątał się nagle z uścisku, pozostawiając mnie samą w ciuchach. Podciągnął rękaw bluzy i nałożył mi usztywniacz. Dopiero po chwili dotarł do mnie ostry ból prawej ręki. Skrzywiłam się i odsunęłam od chłopaka. - Wszystko w porządku?
J: Tak, tak.. Chodźmy już na ten spacer - uśmiechnęłam się, chcąc go przekonać i wyjść wreszcie.
L: Widzę, że coś jest nie tak. Coś cię boli? - podszedł i złapał mnie za prawą rękę, pociągając do siebie lekko, przez co znowu się skrzywiłam. - Jedziemy do szpitala. Już.
J: Ale... - nie słuchał mnie, bo już wypadł z mojego pokoju.-... mieliśmy iść na spacer.
L: Przykro mi, skarbie, ale twoje zdrowie jest najważniejsze - powiedział prowadząc mnie do auta. Wsiedliśmy i popędziliśmy w stronę izby przyjęć. Gdy już się tam znaleźliśmy, poprowadzili nas natychmiast do mojego doktora.
D: Witam, czy rehabilitacja nie zaczyna się za.. - spojrzał na zegarek.- 3 godziny?
L: Tak, ale mamy problem, o którym (T.i.) nie chce ze mną rozmawiać.
D: Co się stało, drogie dziecko?- rzuciłam Louisowi wściekłe spojrzenie i popatrzyłam na lekarza, postanowiłam powiedzieć prawdę.
J: Dzisiaj czułam się naprawdę dobrze, więc postanowiłam odwdzięczyć się Lou za tą pomoc i to wszystko co dla mnie robi, bo obchodzi się ze mną jak z jajkiem. Wyłączyłam mu budzik i przygotowałam śniadanie. Po przygotowaniu, poczułam mocny ból w prawej ręce, ale go zignorowałam myśląc że to po wysiłku. Od tamtej pory boli mnie cały czas.
D: Dobrze, dobrze.. - mruczał pod nosem oglądając moją rękę, po czym odsunął się i skierował mnie na prześwietlenie. 
Po kilkunastu badaniach i innych pierdołach wróciłam do pierwszego gabinetu i usiadłam na krzesełku. Louis był cały w nerwach, chodził, ciągnął się za włosy, siadał i tak w kółko.
D: A więc (T.i.).. To nic poważnego, ale rozpoczniesz rehabilitację dopiero za tydzień. Do tego czasu masz odpoczywać, zażywać leki i broń boże używać prawej ręki. 
J: Czyli uziemiona na tydzień?
L: Z własnej woli, skarbie - mruknął Tommo nieco uspokojony. Popatrzyłam na niego i zdałam sobie sprawę, że on nie chciał źle, chciał bardzo dobrze. Pożegnaliśmy się z lekarzem, który wypisał recepty na jakieś leki i wyszliśmy ze szpitala. Gdy tylko dotarliśmy do auta, wręcz rzuciłam się na Lou, przytulając i dziękując. Odwzajemnił uścisk ze śmiechem i wróciliśmy do domu w już weselszych humorach. Chłopak co chwilę otwierał przytrzymywał mi drzwi, prowadził mnie, nie puszczając. W końcu leżałam już w swoim łóżku, przytulając się do Lou.
J: Obejrzymy film?
L: Nie mam ochoty tak szczerze - mruknął, wtulając twarz w moje włosy i biorąc głęboki oddech.
J: Taak, w sumie ja też - zachichotałam.- Chciałam po prostu przerwać ciszę.
L: Czasem cisza jest potrzebna, chociażby do tego, by ktoś mógł przemyśleć, czy aby na pewno chce powiedzieć coś tej drugiej osobie.
J: Nie bardzo rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć, Louisie.
L: Próbuję ci powiedzieć..




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
10 komów? :D 
Następna po spełnieniu warunku najwcześniej w środę lub czwartek <3

Wasza
DF ;3

12 komentarzy:

  1. Boskie czekam na następne :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo <3 jest taki idealny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następne części. Naprawdę fajny pomysł na imagina. Takiego jeszcze nie czytałam. Super! Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Next !!! ❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. jak mogłaś w takim momencie?!?!?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ouuu, w takim momencie? :D
    Dobrze, że z ręką wszystko w porządku :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ouuu, w takim momencie? :D
    Dobrze, że z ręką wszystko w porządku :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sztosssss❤❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziewczyno serca nie masz? Przerwać w takim momencie. Piękny...Czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim momencie przerwać? Czekam z niecierpliwością na dalszą część

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękny, proszę Cię napisz następną część

    OdpowiedzUsuń