- Jak niczego innego na świecie. - opowiedziałam bez cienia zawahania. Chłopak położył dłonie na mojej talii i nachylił się nade mną. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Oplotłam rękami jego kark, a on musnął wargami moje usta. Oddawałam pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Chłopak podniósł mnie, żebym mogła nogami opleść jego biodra i przycisnął moje plecy do ściany. Schodził z pocałunkami przez szyję do dekoltu, a ja odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy, rozkoszując się tą chwilą.
- Nie masz pojęcia ile na to czekałem. - wyszeptał mi do ucha, przygryzając je lekko. Wplotłam palce w jego w włosy i ścisnęłam, zmuszając go, żeby spojrzał mi w oczy.
- Nawet tak nie mów, myślałam, że te męczarnie nigdy się nie skończą. - powiedziałam podniecona.
- Pragnę Cię, (T.I.). - powiedział oddychając płytko.
- Jestem cała Twoja. - odpowiedziałam i pocałowałam go. Chłopak położył mnie na łóżku i pozbył się mojej bluzki. Nie pozostawałam mu dłużna i szybko wzięłam się za rozpinanie guzików jego koszuli. Błądziłam rękami po jego torsie, kiedy on pozbawił mnie stanika..
- Nieee, tylko nie to. - jęknęłam sama do siebie, szukając na oślep telefonu na szafce nocnej. Wyłączyłam budzik i uderzyłam głową w poduszkę. Przetarłam dłonią zaspane oczy i westchnęłam rozczarowana powrotem do rzeczywistości. Zwlekłam się z łóżka, wykonałam poranną toaletę, zrobiłam makijaż i zjadłam śniadanie. Ubrałam czarne rurki, gruby granatowy sweter, zsuwający się z jednego ramienia i tego samego koloru timberlandy. Włożyłam ciepłą czapkę z pomponem, rękawiczki, wełniany szalik i czarny płaszczyk, chwyciłam torbę i wyszłam z domu, krzycząc mamie na odchodne, że nie wiem o której wrócę. Cudem zdążyłam na autobus, a w drodze podziwiałam białe dachy domów i drzewa ogrodowe. Na co niektórych widniały już nawet lampki świąteczne. Grudzień był moim ulubionym miesiącem ze względu na zamiłowanie do zimy, a przede wszystkim świąt. Tego poranka nie mogłam jednak skupić się na otoczeniu, w głowie cały czas miałam swój sen. Nie dawał mi spokoju, ponieważ był wyidealizowanym obrazem moich najskrytszych marzeń. Nikt nie wiedział o uczuciu, jakim darzyłam pewnego chłopaka, bo to mogłoby przynieść fatalne skutki. Zamyślona weszłam do szkoły, nie zwracając uwagi na ludzi wokół.
- Hej, (T.I.)! - usłyszałam za sobą głos przyjaciela, kiedy wchodziłam do szkolnej szatni.
- Cześć Niall. - uśmiechnęłam się zmieszana, przytulając blondyna.
- Wołałem cię trzy razy, co z Tobą? Nadal śpisz? - zaśmiał się wesoło, a ja pokiwałam głową z zakłopotaniem. Na moje szczęście chłopak sam wymyślił mi wytłumaczenie.
- Są jakieś zmiany na dzisiaj? - zmieniłam temat.
- Wypadają nam dwie ostatnie lekcje. - oznajmił zachwycony. Więc kończymy o tej samej godzinie.. pomyślałam rozmarzona, jednak szybko się ocknęłam. Udałam się pod klasę ze wzrokiem wbitym w ziemię, żeby przypadkiem się na niego nie natknąć. Na sam widok miękły mi kolana, nie mówiąc o wyduszeniu z siebie głupiego „cześć”. Weszłam do pomieszczenia równo z dzwonkiem i zajęłam miejsce obok swojej najlepszej przyjaciółki.
- Mam coś dla ciebie, Ann. - zagadałam, podając dziewczynie bilet do kina.
- Boże, (T.I)! Skąd je masz? Przecież to seans przedpremierowy! - powiedziała zachwycona.
- Tata nam załatwił. - roześmiałam się, przypominając tym samym przyjaciółce, że mój tata jest dyrektorem pobliskiego kina.
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę, nie mogłam się doczekać, aż zekranizują tę powieść! Może wpadniesz do mnie dzisiaj po lekcjach? - zapytała z uśmiechem.
- A może wybierzemy się do tej nowej kawiarni na rynku? Podobno mają tam fajny klimat. - zaproponowałam, chcąc uniknąć wizyty w domu przyjaciółki.
- (T.I.), od jakiegoś czasu w ogóle nie chcesz mnie odwiedzać. Albo siedzimy u ciebie, albo w miejscach publicznych. Możesz mi powiedzieć, o co chodzi? - blondynka zmarszczyła brwi podirytowana.
- Ann, o nic nie chodzi. Nie chcę ci robić problemu, ale jeśli tak ci na tym zależy, to z chęcią cię dzisiaj odwiedzę. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. W co ja się wpakowałam..
Lekcje zleciały mi w wyjątkowo szybkim tempie. Czułam ścisk w żołądku na myśl o wizycie w domu przyjaciółki. Zgodziłam się, żeby nie sprawić jej przykrości, a przede wszystkim, żeby uniknąć wyjaśnień, ale wiedziałam, że to zły pomysł. Ubrałam się i czekałam na przyjaciółkę przed szkołą, bo ostatnią lekcję miałyśmy z podziałem na grupy. Po chwili wyszła, w towarzystwie swojego starszego brata i jego kolegów. Przełknęłam ślinę i ruszyłam w ich kierunku.
- Louis też właśnie skończył, więc nie będziemy musiały jechać do mnie autobusem. Super, nie? - oznajmiła wesoło Ann.
- Tak, super. - wymamrotałam, uśmiechając się blado.
- To do jutra chłopaki. Chodźcie. - powiedział zachęcająco Louis i ruszył w kierunku swojego samochodu. Był w klasie maturalnej, czyli rok wyżej niż my, do tego znany na całą szkołę, z czego korzystała Ann. Uwielbiała spędzać czas z jego kolegami, szczególnie z jednym z nich. Dlatego zaciągała mnie na wszystkie imprezy organizowane przez jej brata, czego nie znosiłam.
- Jak wam minął dzień? - zagadał Louis, spoglądając w lusterko, przez co na chwilę zetknęliśmy się wzrokiem. Speszona odwróciłam głowę.
- Dobrze, a tobie? - odpowiedziała za nas Ann.
- Znośnie. - rzucił.
- Jakie masz plany na wieczór? - zapytała blondynka, kiedy wchodziliśmy do domu rodzeństwa.
- Umówiłem się z Emmą. Czuję, że coś z tego będzie. - oznajmił zadowolony. Jego słowa sprawiły, że zrobiło mi się słabo, obraz stawał się coraz bardziej niewyraźny, aż w końcu przestałam widzieć cokolwiek...
_____________________________________________
Hej! Nie mogłam już dłużej czekać, aż pojawi się wymagana ilość komentarzy, więc pojawiam się już, z obiecanym imaginem z Lou w roli głównej. Co o nim myślicie? Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko świątecznym klimatom, bo ja mam wręcz świra na ich punkcie!
13 komentarzy = następna część
littlegirl