Hejka, dużo się działo..ale coś tam dla Was w końcu napisałam!!
Miłego czytania!!
_______________
Wyszykowałam się jak stróż w Boże Ciało, chociaż strój bardziej odpowiedni do mojej aktualnej sytuacji. Co prawda jeszcze nic nie widać, ale najlepsi kumple Nialla o tym wiedzą, więc nie mogę iść na tą imprezę jakoś wyzywająco ubrana.
Urodziny Dave'a zorganizowane były w klubie, zwykłym nocnym klubie gdzie zawsze moja ukochana siostrzyczka balowała. Także miejsce zajebiste..no ale zamierzam się bawić. Za dużo stresów i kłótni było dookoła mnie więc muszę się odstresować...Tańczyłam już chyba z każdym, został tylko jeden, Harry.
- Zatańcz ze mną. - złapałam go za ręce. Brunet spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się złośliwie i wyszarpał dłonie.
- Zapomnij.
- Ale dlaczego?! - spytałam już sama siebie, chłopak odszedł zostawiając mnie samą na środku parkietu. Styles bawił się z innymi doskonale, a mnie unika jak ognia, w sumie od samego początku mnie nienawidzi. Powód?! To bardzo proste, dostał kosza. Nie ode mnie, tylko od mojej siostry bliźniaczki i on cały czas myśli ze to ja go olałam i zajęłam się Horanem. Wyciągnęłam rękę na zgodę, skoro Harry nie da sobie nic przetłumaczyć to jego sprawa, nie będę się płaszczyć.. Rozejrzałam się za moim blondynem, stał z solenizantem i prowadził z nim zaciętą rozmowę.
- Kochanie wracam do domu. - powiedziałam mu na ucho.
- Odwieźć Cię? - zapytał z troską
- Nie, baw się, wrócę sama do domu. Widzimy się jutro. - cmoknęłam jego policzek i wyszłam z klubu. Związek z Niallem to najlepsze co mnie w życiu spotkało, jest bardzo uczuciowy, troskliwy i mam nadzieje ze nigdy się nie zmieni. Taki facet to skarb!
- Wiesz dlaczego Cię nie lubię?! - poczułam szarpnięcie tuz przez autem.
- Szczerze mówiąc wiem o co Ci chodzi.. - Styles był już dość mocno pijany
- Myślisz ze Niall będzie zadowolony jak dowie się prawdy? - wybełkotał, na szczęście wiedziałam doskonale o co mu chodzi, bo siostra opowiedziała mi swoją przygodę z Loczkiem. Szkoda tylko ze on nie może pojąć ze mam bliźniaczkę.
- Po co chcesz namieszać Niallowi w życiu? Przecież jest szczęśliwy ze będzie miał dziecko..
- Że będzie miał dziecko tak, ale ze z Tobą to już nie.. - mimo ze wiem, ze to nie prawda to i tak zabolało. Długo nie jesteśmy razem, a ta ciąża to wpadka, ale nigdy bym nie zrezygnowała z tego dzieciaczka.
- Wiesz co, wytrzeźwiej a potem pogadamy. - nie miałam zamiaru go dalej słuchać, otworzyłam samochód i już miałam wsiadać, ale brunet złapał mnie za rękę i pchnął tak ze uderzyłam plecami w auto. - Aaa.. puszczaj mnie!! - krzyknęłam na niego.
- Bo co? - wysyczał i przycisnął mnie swoim ciałem do samochodu. Pierwszy raz się go przestraszyłam, był pijany, a jak Harry jest pijany to jest nieobliczalny. - Zapłacisz mi za tamto.. Ośmieszyłaś mnie! Nie daruje Ci tego! - serce waliło mi jak oszalałe.
- Ja Ci nic nie zrobiłam.. - wydusiłam z siebie, na co się złowrogo zaśmiał.
- Harry!! Co Ty wyprawiasz?!! - usłyszałam Nialla. Dzięki Bogu! Jestem uratowana. - Harry!! Zostaw tą.. (T.i.)?!! - słyszałam w jego głosie zdziwienie z zaskoczeniem i kątem oka widziałam jak do nas biegnie. Po chwili odciągał bruneta ode mnie. - Nic Ci nie jest? - zapytał zmartwiony, pokiwałam przecząco głową i czułam jak strach odchodzi. - Wsiadaj do auta i jedz do siebie, zaraz przyjadę. - poinstruował. Bez słowa wykonałam jego polecenie. Najgorsze w tym wszystkim jest to ze moja kochana siostrzyczka jest na drugim końcu świata i nie ma opcji żeby Harremu namacalnie udowodnić ze jesteśmy dwie. Zdjęcia i zapewnienia moich znajomych nic nie dały.. Kwadrans później byłam już w swoim mieszkaniu. Szybki prysznic, ukochana koszulka blondyna i dopiero teraz czułam jak mocno uderzyłam o samochód. Mam tylko nadzieje ze dziecku nic przez to nie będzie. - Kochanie, jak się czujesz? - wszedł do sypialni, zdjął z siebie ubrania i położył się obok mnie.
- Chyba będę miała siniaka na plecach. - skrzywiłam się lekko.
- A może pójdziesz do lekarza sprawdzisz czy z kruszynką wszystko dobrze? - czyli on tez się o to martwił.
- Wiesz, wizytę mam za trzy dni więc poczekam. - nie spodobała mu się moja odpowiedź - Chyba ze będzie mnie bolał wcześniej brzuch to pójdę od razu.
- Pokaz te plecy.. - bez słowa odwróciłam się, Niall uniósł koszulkę i delikatnie badał okolice krzyża. - No siniak już jest.. - skomentował. Ułożyłam się z powrotem na łóżku i po chwili spałam wtulona w chłopaka...
Obudziłam się z samego rana, spałam tylko 4 godziny, ale ból pleców i podbrzusza był tak mocny ze nie mogłam wytrzymać. Poszłam do łazienki, krew na majtkach nie wróżyła niczego dobrego. Modliłam się by dziecko było całe i zdrowe. Wzięłam błyskawiczny prysznic, ubrałam się i zadzwoniłam do swojego lekarza prowadzącego. Pani doktor kazała jak najszybciej przyjechać.
- Niall.. - budziłam go, nawet nie zareagował, ale on musi jechać ze mną. - Niall! - potrząsnęłam nim
- Hmm?
- Wstawaj, musimy jechać do lekarza. - wystrzelił z łózka jak poparzony. Po 10 minutach siedzieliśmy już w samochodzie. - Kocham Cię wiesz? - spojrzał na mnie
- Wiem Niall, wiem. - poczułam zbierające się łzy. - Ja Ciebie tez..
- Będzie dobrze, musi być wszystko dobrze.. - mówił już jakby do siebie.
Weszłam do gabinetu, powiedziałam ze upadłam, przecież nie mogę powiedzieć ze kumpel mojego chłopaka jest pojebany.
- Proszę się przygotować do badania. - lekarka nie miała zbyt pocieszającej miny, ona chyba przeczuwała to samo co ja.. Położyłam się na łóżku lekarskim, wykonała USG, dokładnie szukając wszystkiego co trzeba. Jej mina nic mi nie mówiła. - Na szczęście wszystko jest dobrze, płód jest dobrze i solidnie umiejscowiony, ale proszę przez najbliższe 2 tygodnie leżeć. Nie dźwigać kompletnie niczego, nie denerwować się. Prowadzić bezstresowy tryb życia. - uśmiechnęła się lekko.
- Dobrze, oczywiście, będę.. - byłam najszczęśliwsza na świecie. Wszystko jest dobrze.. Kamień spadł mi z serca.
- Na kolejną wizytę zapraszam na 3 tygodnia, w razie co, dzwonić. - skinęłam głową na tak i wyszłam z gabinetu. Niall siedział i był tak blady ze zlewał się z białą ścianą za nim, Poderwał się z miejsca, wyszliśmy bez słowa z budynku
- I co? - zapytał gdy byliśmy w aucie.
- Wszystko z dzidzią dobrze, ale mam leżeć przez 2 tygodnie, nie stresować się i niczego nie dźwigać. - uśmiechnęłam się do niego. Na twarzy Horana wróciły kolory.
- Uff. - przybliżył się i przytulił mnie do siebie. - Tak się cieszę, umarłbym jakby się okazało..
- Ja tez.. - przerwałam mu szybko.
- Tak w ogóle, to Harry musi dostać nauczkę...
__________
Zrobię jeszcze jedną część, chcecie?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!
Naat
One Direction i My.. - imaginy
środa, 27 czerwca 2018
sobota, 9 czerwca 2018
Księżniczko, nie uciekaj.
Naprawdę ciężko patrzeć na osobę, którą się kocha z kimś innym. Ze swoim własnym światem i własnym życiem, które nie obejmuje Ciebie. Codziennie widzisz go i jest wszędzie. W telewizji, bo ma kolejny romans. W gazetach, bo zdobył jakąś nagrodę. W radiu mówią o plotkach ciąży którejś z jego dziewczyn. Czasem to tak jakbyś patrzyła na obcego człowiek. To już nie był mój Harry. Ale rozumiem. Nie łatwo sobie poradzić z pewnymi wydarzeniami, z bezradnością z którą nie możesz się pogodzić. Z rozmyślań wytrąciło mnie brzęczenie telefonu.
-Słucham?- odebrałam bez spojrzenia na wyświetlacz.
-Jak się trzymasz?- usłyszałam głos Liam’a, który mimo tego, że Harry się ode mnie odwrócił, ciągle czuwał. To się nazywa prawdziwy przyjaciel. Nasunęło mi się wiele odpowiedzi, jednak stwierdziłam, ze zachowam je dla siebie.
-Żyję.- odpowiedziałam starając się, żeby zabrzmiało to optymistyczniej niż moje ostatnie ‘dobrze’. Słyszałam westchnienie po drugiej stronie.
-Jak tam trasa?- spytałam, żeby zacząć temat.
-Ciężko. Jeździmy z miasta do miasta, a chłopaki ciągle chcieliby chodzić na imprezy. Duużo kaca, ale w sumie to nasza młodość, jak nie teraz to kiedy? – powiedział, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Usłyszałam jakieś krzyki i poznałam głos Styles’a.
-A Harry.. co u niego?- spytałam nieśmiało nie wiedząc, czy Liam będzie się chciał w to mieszać.. powinnam przestać, to już 6 miesięcy.
-Udaje, że jest świetnie.. że bawi go pieprzenie każdej panienki, która tego chce..- powiedział, a mi spłynęła łza po policzku, którą szybko starłam. Wiem, że jak znów zacznę płakać to długo nie skończę.
-Przepraszam.- szepnął Payne.. on zawsze wie, kiedy jest ze mną źle.
-Nie powinienem ci tego mówić.- odparł z wyraźnym smutkiem w głosie.
-W porządku. Liczyłam na szczerość.- parsknęłam ocierając kolejną łzę.
-Dobra.. muszę kończyć. Umówiłam się ze znajomymi na mieście, a muszę się jeszcze ogarnąć.- skłamałam mając nadzieję, że uwierzy i po prostu skończymy tą rozmowę.
-Jasne.- powiedział pół serio, pół żartem.
-Też powinienem już spadać. Znowu się kłócą o miejsce do spania.- parsknął- baw się dobrze!- rzucił na odchodne.
-Będę.- powiedziałam do telefonu cicho, kiedy już się rozłączył. Przyciągnęłam do siebie kolana do siebie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam bez celu po kanałach szukając czegoś sensownego. ‘Meksykańska masakra piłą mechaniczną’. Coś na dzisiejszy wieczór. Rozłożyłam się wygodnie na sofie i patrzyłam jak ludzie się zabijają nawzajem. Tną na kawałeczki. Tak łatwo to zrobić.. jemu nawet piła nie była potrzebna. Wystarczyło kilka słów. Trochę krzyków i wzrok. Wzrok. Patrzył na mnie z obrzydzeniem. Cholerny ideał. Spłynęła po moim policzku pojedyncza łza. Pozostałe nie pozwoliły jej spłynąć samej.. i tak oto znów siedzę w ciemności cała zapłaczona nie mając pojęcia jak żyć bez niego.
-Co?!- krzyknął uderzając pięścią w stół.
-J-ja.. ja nie wiem co się stało.. po prostu zasłabłam i jak się obudziłam to byłam w szpitalu..- powiedziałam zapłakana.
-Ale ja nie rozumiem jak mogłaś zasłabnąć? Pewnie nie zjadłaś śniadania. Mówiłem ci, że masz zawsze je jeść!- krzyknął.
-Zjadłam.. naprawdę nie wiem czemu.. lekarz mówił, że czasem się tak zdarza.. też go chciałam.- załkałam przytrzymując się stołu.
-Go?- spytał otwierając szerzej oczy. Miał wyraźne łzy w oczach.
-Powiedzieli, że to byłby chłopiec.. poronienia się zdarzają.. powiedział, że jeśli będziemy próbować…- zaczęłam znów próbując złagodzić tą sytuację.. poroniłam. Nie chciałam.. stosowałam się do wszelkich zaleceń, jadłam co trzeba i kiedy trzeba. Nie rozumiałam czemu. To dziecko było zaskoczeniem.. ale pokochałam je..
-Oddaj mi syna!- krzyknął podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona. Mocno.. za mocno. Czułam jak jego palce wbijają się w moje ciało.
-Też go kochałam!- krzyknęłam nie wytrzymując i odpychając go od siebie.
-To jest twoja wina.- warknął znów się zbliżając, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Musiałaś coś zrobić.. nie chciałaś tego dziecka. Marzyło ci się inne życie. Ale wiesz co?- mówił i każde słowo wypełniał czystą nienawiścią.
-Będziesz żyła beze mnie..- kontynuował.
-J-jak..?- zająknęłam się nie wiedząc co ma na myśli.
-Nie rozumiesz? To już koniec. Brzydzę się tobą. Nie mogę na ciebie patrzeć.- warknął, a ja padłam na kolana trzęsąc się i płacząc.
-Nie zostawiaj mnie teraz..- szepnęłam.
-On umarł we mnie..- załkałam czując cholerną pustkę.. nie może mnie teraz zostawić w takim stanie.. przecież potrzebujemy się.. zwłaszcza teraz.
-On umarł przez ciebie.- warknął i oparł się o stół.
-Spakuję swoje rzeczy i wyjeżdżam.- powiedział nieco spokojniej, ale dalej czułam jego nienawiść. Chyba nie muszę mówić, że moje błaganie i ciągnięcie za walizkę nic nie dało.
-Nienawidzę cię.- szepnął zamiast ‘żegnaj’.
Obudziłam się z powodu dreszczy. Rozglądnęłam się wokół. Kompletnie nie wiem kiedy zasnęłam. Podeszłam do okna i zamknęłam je. Przebrałam się i położyłam tym razem w łóżku. Leżałam patrząc w sufit.. bojąc się zasnąć, żeby znów nie widzieć tej sceny, która mi się przewija w kółko i w kółko w głowie.
Jakimś cudem zasnęłam, ale zamiast spać smacznie, ktoś mnie obudził nachalnym szturchaniem w ramię. Co? Szturchaniem w ramię.. przecież jestem sama. Spanikowana postanowiłam dalej udawać, że śpię.
-Niall.. będziemy musieli wezwać pogotowie.. ona kompletnie nie reaguje.- usłyszałam głos Payn’a i szybko usiadłam, a on przestraszony złapał się w miejsce, gdzie prawdopodobnie ma serce.
-Cholera, [T.I]. Nie strasz mnie tak.- warknął próbując unormować oddech.
-Może byś też czasem jednak zamykała drzwi do mieszkania, hmm?- odparł blondasek, który patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Jasne, zapamiętam, a teraz idę spać.- fuknęłam obrażona i schowałam się pod kołdrę. Już się opatuliłam grubym materiałem, ale poczułam jak ktoś chce siłą odebrać moje szczęście.
-Wychodzimy.- powiedział Payne lustrując mnie od góry na dół. Zapomniałam dodać, że spałam w za dużej bluzce i majtkach. Spoko, Liam już widział wszystko jeżeli chodzi o ciało do bielizny.
-Nigdzie nie idę.- fuknęłam.
-Idziemy na dyskotekę. Z tobą.- odparł poważniej.
-Będzie spoko.- powiedział zmuszając mnie do usiądnięcia na materacu.
-Nic nie jest spoko i nie będzie spoko.. rozumiesz?- spytałam obojętnym głosem, a on popatrzył na mnie z żalem.
-Idź się umyj. Już.- warknął i wepchnął mnie siłą do łazienki.
-Mogłeś po prostu powiedzieć, że śmierdzę, dupku!- krzyknęłam wkurzona, że kazał mi wstać. Włączyłam wodę pod prysznicem i się rozebrałam, a później porządnie wyszorowałam i ogoliłam wszędzie, gdzie musiałam. Spłukałam już odżywkę i wyszłam z łazienki cała pachnąca w szlafroczku.
-Czysta?- spytał Liam, który czekał na mnie. Skinęłam głową.
-Dzięki.- szepnęłam i usiadłam obok niego.
-Ale..- zaczęłam.
-Nie toleruję dziś sprzeciwu. Mówię poważnie.- powiedział z taką powagą o jaką bym go nawet nie podejrzewałam. Nie mam wyjścia.
-Wybrałem ci coś. I się umalujesz, zakręcimy ci włosy i będziesz boska. Zabieram cię dziś.- powiedział patrząc na mnie, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Jak ktoś ma mnie z tego wyciągnąć, to tylko on.
Spojrzałam co mi wybrał do ubrania. I odpowiadając wcześniej.. nie, nie jest gejem. Czarny gorset ze złotymi ćwiekami w miejscu miseczek od stanika, w tym samym kolorze jeans’owe podarte spodenki z wysokim stanem i kabaretki pod spód. Oczywiście moje czarne ulubione dość wysokie matowe szpilki i skórzana kurtka. Jak on dobrze mnie znał. Ubrałam się w strój wybrany przez przyjaciela, jednak nie pozwoliłam sobie zakręcić włosów. Wysuszyłam i pozwoliłam im swobodnie opadać. Skoro idziemy na imprezę.. zrobiłam sobie ‘smoky eyes’ i przejechałam usta jasnobrązową szminką, żeby nie było przesytu. Wyszłam z pokoju, a Liam się do mnie uśmiechnął.
-Wiedziałem, że będziesz pięknie wyglądała. To co, lecimy?- spytał i wziął mnie za rękę. Zamknęłam mieszkanie i dałam mu klucze. Podjechaliśmy do najlepszego klubu w okolicy. Weszliśmy bez problemu.. przecież to PAYNE. Samoistnie chodząca reklama. Weszliśmy i niemal od razu pochłonęłam jednego drinka, a później drugiego i trzeciego. Nie, nic mi nie było, niestety mam mocną głowę, ale lżej było tańczyć. Tańczyłam z Liam’em kolejna piosenkę, kiedy go zobaczyłam. Stał nieruchomo i patrzył się na mnie. Ja pewnie wyglądałam podobnie, ale on wydawał się zaćpany. Niepotrzebnie tu przyszłam. Automatycznie przeszkliły mi się oczy.
-Liam. Idziemy.- powiedziałam bez siły i nie tolerując sprzeciwu.
-Teraz już nie ma mowy.- powiedział i wpił się mocno w moje usta. Znieruchomiałam. Nie miałam pojęcia co robić, więc po prostu tak stałam nie będąc w stanie się ruszyć. Pocałunek trwał dłuższą chwilę, kiedy ktoś odciągnął i uderzył Liam’a. Spojrzałam na sprawcę całego zamieszania. Styles. Patrzyłam jak raz po raz uderza przyjaciela. Payne nawet się nie bronił, po prostu czekał na kolejne uderzenia niemal się uśmiechając.
-Dość!- krzyknęłam. Nie muszę chyba mówić, że już otoczka zamieszania była zrobiona wokół naszej trójki. Jutro będą na okładkach plotkarskich magazynów.
-Harry.- powiedziałam poważnie, a on zatrzymał się w połowie ruchu. Stał przez chwilę w takiej pozycji, aby później się wyprostować i spojrzeć na mnie.
-Chodź ze mną. Przestanę.- powiedział przymroczony emocjami.
-Po co?- spytałam drżącym głosem. Nie ukrywam, że ostatnio go widziałam w raczej tym gniewnym wydaniu.. dziś też i zaczęło mnie to minimalnie przerażać.
-Po prostu chodź.-odparł nadal widocznie roztargniony. Spojrzałam na Liam’a, który miał poobijaną twarz, ale wyglądał jakby go to kompletnie nie ruszało.
-Idź. Teraz ty mi możesz pomóc.- powiedział i skinął głową. Spojrzałam z powrotem na loczka, który wzrok miał skierowany na bruneta leżącego na ziemi.
-Chodźmy więc.- powiedziałam cicho tak, że nie byłam pewna czy mnie usłyszał z powodu muzyki. Podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę, a ja ją szybko puściłam jak oparzona. Nie mogę teraz mu zaufać. Nie wiem na co mam się przygotować. Nie mam siły na kolejne wyzwiska. Spojrzał na mnie z czymś na kształt smutku w oczach. Szybko minął.
-Nie zostań w tyle.- powiedział i ruszył przez tłum w stronę wyjścia. Szłam tuż za nim, więc nie zgubiłam go i tak właśnie się znaleźliśmy na zewnątrz. Niemal zachłysnęłam się biorąc głęboki wdech.
-Niedaleko mam mieszkanie.- odparł bez emocji i ruszył, a ja za nim. Mieszkanie? Spuściłam wzrok i nic nie mówiłam.
-Jak praca?- spytał kiedy stanął w miejscu i wyciągnął kluczyki.
-Jestem na chorobowym.- skłamałam nie chcąc się przyznać, że nie pracuję od przynajmniej dwóch tygodni. Żyję z odłożonych pieniędzy, które się za jakieś 2-3 miesiące za pewne skończą. Otworzył drzwi od kamienicy i przepuścił mnie w nich.
-Schudłaś.- stwierdził.
-Umm.. dzięki.- powiedziałam.
-To nie był komplement.- dodał po czym ruszyliśmy na górę. Otworzył drzwi pod numerem 7 i znów weszłam pierwsza.
-Pierwszy pokój od lewej.- powiedział niezręcznie i zaświecił światło. Było wyjątkowo czysto jak na Harry’ego.
Nic nie mówiąc poszłam w wyznaczone miejsce. Salon. Usiadłam na dość sporej sofie i uświadomiłam sobie co robię.. z kim i gdzie jestem. Wstałam w szoku i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam, że brak mi tchu. Właśnie wychodziłam z salonu, kiedy natknęłam się na Harry’ego niosącego wodę w drzwiach. Wpadłam na niego z impetem i upuścił obie szklanki na podłogę. Roztrzaskały się.. już nic z nich nie będzie.
-Ja..- zaczęłam, aby powiedzieć, że jednak wychodzę, ale nie dopuścił mnie do słowa.
-Zaraz to naprawię. Przyniosę zmiotkę i ścierkę.. zaraz przyjdę.- wyszeptał roztrzęsiony nadal, zobaczyłam jak mu drżą ręce. Znów jesteś do niczego [T.I.]. Poszedł po tą zmiotkę, a ja uklękłam przy szkle i zaczęłam go zbierać. Wzięłam największe kawałki w ręce. Rzuciłam je z powrotem i po moim policzku spłynęła kolejna łza. Nie dam rady. Wzięłam jeden z tych dużych kawałków i obracałam go przez chwilę w palcach i wahając się przyłożyłam do skóry nadgarstka. Nie wiem czy bym to zrobiła normalnie, czy nie. Wahałam się nadal nie wbijając szkła. Usłyszałam kroki Harry’ego, który wracał z kuchni i nie próbując sobie tego tłumaczyć przejechałam od nadgarstka wzwyż po ramieniu. Usłyszałam jak coś spada przede mną. Spojrzałam w górę, ale już go nie było. Wzięłam szkło w rozciętą rękę i zbliżyłam do drugiego nadgarstka, ale on mi wyrwał szkło. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że z kimś rozmawia. Wnioskuję z rozmowy, że ze szpitalem. Skorzystałam z tego, że rozmawiał i sięgnęłam po kolejne szkło, które też zostało mi odebrane. Napłynęły mi łzy do oczu i próbowałam zdobyć kolejne i kolejne szkło, które jak poprzednie zostawały mi odebrane. On już nie rozmawiał. Teraz siedział za mną i trzymał mi ręce, lewą uciskając przed rozcięciem, żeby zatamować krwotok.
-Daj mi..- załkałam nie mając siły na takie życie.
-Ja już nie chcę..- powtarzałam, a krople krwi i łzy spadały raz po raz na jego koszulę. Usiadł teraz tak, żeby móc patrzeć na mnie, ale nadal trzymał obie ręce. On też płakał. Jego łzy też tej nocy łączyły się z krwią na panelach.
-Przepraszam… przepraszam…- powtarzał w kółko to samo słowo, kiedy usłyszałam syreny ambulansu. Już byłam daleko.. już czułam, że odpływam i nawet się tego nie bałam. Byłam zmęczona.
-Nie uciekaj mi teraz, księżniczko..- usłyszałam jeszcze szeptane do mojego ucha.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam biel. Umarłam? Zastanowiłam się i próbowałam usiąść, ale tylko potrafiłam wznieść plecy kilka centymetrów nad powierzchnią na której leżałam, a później bezwiednie spadałam z powrotem na coś miękkiego.
-Księżniczko..- usłyszałam z boku i odwróciłam twarz w tamtą stronę, mimo, że wiedziałam kto mówi, tylko jedna osoba mnie tak nazywała. Spotkałam się z jego zielonymi oczami. Gdy zobaczył, że patrzę na niego szybko przysunął krzesło do mojego łóżka złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na nią. Moja drobna, siwa i zabandażowana. Nie pamiętam czy nie pokaleczyłam też palców chwytając po kolejne odłamki. Jego dłoń też nie wyglądała najlepiej, on miał pokaleczone palce.. w końcu wszystkie szkła mi wyrywał i nie uważał na siebie. Nie mogłam się napatrzeć na niego. Tak dawno nie widziałam go tak blisko.
-Wybacz mi.- usłyszałam znów, jego słowa wydawały się odległe, ale rozumiałam każde jedno. Na nasze dłonie spadła pojedyncza łza.
-To wszystko moja wina. Ja bez ciebie nie potrafię… próbowałem, ale nie umiem..- szeptał, a kolejne łzy upadałaby w to samo miejsce.
-Przecież wiesz, że cię kocham.- odpowiedziałam ochryple, właściwie nie wiem czemu. Znów skierował na mnie te ogromne oczy w zdziwieniu.
-Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie.. nie wybaczę sobie tego, że musiało się tyle wydarzyć, żebym to zrozumiał.- powiedział i spuścił wzrok. Uniosłam ku niemu z trudem drugą dłoń i pogłaskałam go po policzku i wtedy rozpłakał się całkiem i ja z resztą też. Drugą ręką głaskał mnie po głowie, póki go nie wyprosił lekarz z powodu mojego nadmiernego przyspieszenia tętna, które było spowodowane nim.
-Wrócę do ciebie.- powiedział i uśmiechnął się na wychodne. Widziałam go przez szybę na korytarzu.
Po dwóch tygodniach wyszłam ze szpitala.. straciłam dużo krwi, a moja anemia tylko spotęgowała konsekwencje mojego małego wybryku. Zamieszkałam z Harrym w jego mieszkaniu.. zespół zrobił sobie przerwę. Jest jak w bajce. Dokładnie jak w bajce, tak jak przed moją ciąża. Już minęły 2 miesiące i nadal jest cudownie. Jednak szczęście nie może trwać wiecznie, prawda? Zrozumiałam to, kiedy mój kochany Harry wszedł do kuchni cały blady. Usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach.
-Co się stało?- podbiegłam niemal natychmiast i próbowałam się dowiedzieć o co chodzi. Delikatnie zdjęłam ręce z jego twarzy i odszukałam jego pogubiony wzrok.
-Powiedz..- szepnęłam kompletnie nie spodziewając się tego, co ma się zdarzyć.
-Nie mogę cię zostawić- szepnął patrząc mi w oczy.
-A-ale o co chodzi.- zadrżał mi głos. Nie chciałam tego słuchać tak naprawdę. Wolałam żyć w nieświadomości.
-Przed naszym spotkaniem miałem kogoś. Uprawialiśmy seks, często, ale zawsze się zabezpieczaliśmy.. ona jest tak podobna do ciebie.. jest na studiach i nie chciała wpadki, nie szukała jednorazowej przygody… przyszła do mnie..- kiedy to powiedział już wiedziałam o co chodzi. Mogłam mu przerwać, ale chciałam usłyszeć to z jego ust.
-Ja jej nie wierzyłem.. wyśmiałem ją, ale zrobiliśmy testy. Nosi w sobie moje dziecko..- powiedział i widziałam cień uśmiechu, ale także łzy w oczach. Wstałam i pociągnęłam go też tak, żeby wstał.
-No i po co te łzy?- spytałam uśmiechając się sama też będąc na skraju od rozpłakania się.
-Nie wiem co robić. Wszystko się zmieni.. znów cię ranię.- powiedział, a ja pokiwałam głową.
-Nie przejmuj się tym.- powiedziałam twardo.
-Będziesz wspaniałym tatą i będziesz poświęcał mnóstwo czasu swojemu dziecku. W końcu już od dawna chciałeś je mieć i w końcu będziesz miał swoje małe maleństwo.- uśmiechałam się chociaż w środku cała pękałam i byłam rozbita na miliony kawałków jak te szklanki, które mu dwa miesiące temu upadły.
-Kocham cię.. nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- powiedział, a ja pomyślałam ‘żył’.
-Musisz jej pomóc. Ona nie da rady sama.. całe jej życie się zmieni.- powiedziałam i wróciłam do gotowania. Zrobiłam szybkie spaghetti i zjedliśmy. Harry umówił się z Anią, bo tak miała na imię, żeby ustalić co dalej z nimi. Są w życiu takie chwile w których nie wiemy co robić. To była taka chwila. I są osoby, które kochamy bardziej niż siebie, a Harry był nią dla mnie. Tej nocy nie spałam. Myślałam o wszystkim. Układałam sobie to na wszystkie sposoby, jednak jakbym nie patrzyła w tych wszystkich konfiguracjach nie było dla mnie miejsca w życiu Harry’ego. Spojrzałam na niego. Spał z uśmiechem na ustach. Przestudiowałam każdą rysę i niedoskonałość na jego twarzy.
-Kocham Cię..- szepnęłam ze łzami w oczach nadgryzając wewnętrzną stronę policzka, żeby nie załkać. Rano wstałam wcześniej i zrobiłam nam kawę i śniadanie. Harry mimo tego, że nie jeździł w trasy, często pracował nagrywając single i spotykając się z reporterami i innymi ludźmi z branży. Dziś był taki dzień w którym wychodził wcześnie i miał wrócić wieczorem po spotkaniu z tą dziewczyną.
-Co ty tak wcześnie, królewno?- spytał zaskakując mnie od tyłu. Wzięłam łyk kawy i spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy.
-Postanowiłam ci zrobić niespodziankę w postaci kawy.- on popatrzył na mnie i złożył pocałunek na moich ustach.
-Kocham Cię.- powiedział, a ja poczułam dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
-Ja ciebie bardziej.- parsknęłam szczerze i wypiłam kolejny łyk kawy. Przyglądałam się każdemu jego ruchowi i zapamiętywałam każdy szczegół. Później dałam mu buziaka na do widzenia.
-Harry.- powiedziałam, kiedy już wyszedł, a on stojąc na schodach się odwrócił.
-Kocham cię.- powiedziałam, a on wrócił do drzwi i mocno mnie pocałował. Przeciągnęłam nieco dłużej ten pocałunek i zaciągałam się jego cudownym zapachem. Będzie mi tego brakowało.
-Ja ciebie też.- odpowiedział i poszedł. Stałam przy drzwiach dłuższą chwilę, po czym je zamknęłam. Podeszłam szybko do łóżka i wyjęłam spod niego walizkę. Otworzyłam szafę i wzięłam z niej większość swoich ciuchów. Znalazłam wśród nich ulubioną koszulkę Harry’ego, którą często mu podkradałam. Zawahałam się, ale jednak włożyłam do walizki. Teraz najgorsze. Usiadłam przy kuchennym stole i wzięłam kartkę i długopis.
‘Kochany Harry.. wiem, że będzie ci ciężko to zrozumieć, ale kiedyś zrozumiesz, że nie miałam wyjścia. Gdy dziecko się urodzi zakochasz się w nim, a po jakimś czasie też pokochasz kobietę, która dała ci taki mały cud. Ja będę teraz w twoim życiu tylko zbędnym bagażem. Wystarczy mi tylko to, że mi wybaczasz. Znikam z twojego życia, ale nikt nie powiedział, że nie możemy sobie powiedzieć ‘dzień dobry’ kiedy może kiedyś się miniemy na ulicy. Będziesz szczęśliwy. Jestem tego pewna. Nie mogłabym znieść uczucia, myśli, że stoję ci na drodze do szczęścia. Kocham Cię.
-Co tam, księżniczko?- spytałem z uśmiechem na twarzy.
-Przepraszam Cię.- usłyszałem drżący głos mojej dziewczyny.
-Co się stało?- spytałem już biegnąc w stronę wyjścia z budynku.
-Nic.. ja po prostu.. nie gniewaj się na mnie, dobrze..?- spytała, a ja już byłem w trakcie łapania taksówki. Wsiadłem do auta i podałem adres. Miałem najgorsze scenariusze już w głowie.
-Kochanie, nie będę.. tylko powiedz, co się dzieje?- spytałem roztrzęsiony.
-Nie nic.. po prostu nie mogę inaczej.. ty będziesz miał rodzinę i ja… ja ci będę przeszkadzać.- powiedziała, a ja już wiedziałem co miała na myśli. Chciała odjeść. Ale ze mnie idiota. Dopiero teraz o tym pomyślałem.
-Kochanie, nie rób mi tego, proszę.- powiedziałem błagalnym tonem.
-Kocham cię.- usłyszałem jeszcze, a później się rozłączyła. Sekundy później wyskoczyłem z taksówki i wbiegłem po schodach do naszego mieszkania. Nie zamknęła na szczęście drzwi. Rozglądnąłem się po mieszkaniu.
-[T.I.]!- krzyknąłem, ale odpowiedziała mi głucha cisza.
-Kurwa.- warknąłem i uderzyłem pięścią o futrynę. Postanowiłem sprawdzić pokoje, ale znalazłem tylko jakąś kartkę na kuchni i puste pułki w szafie. Bez czytania kartki wybiegłem z mieszkania i pobiegłem w stronę dworca. Jak nie pojechała autobusem, albo taksówką, to… nie myśląc o niczym innym biegłem rozglądając się po ulicy. Jest. Zbiera rzeczy z chodnika. Przebiegłem ulicę przy odgłosie klaksonów poirytowanych kierowców. Klęknąłem przy niej, a ona już wiedziała, że to ja.
-Mówiłam ci, żebyś naprawił ten cholerny zamek w walizce.- powiedziała z płaczem, a ja wybuchnąłem śmiechem.
-Fakt, że go nie naprawiłem, to najlepsza rzecz jaka mi się zdarzyła.- popatrzyła na mnie tymi pięknymi oczkami i ja wiedziałem, że to ta jedyna.
-Jesteś głupia?!- krzyknąłem w złości.
-Jak mogłaś pomyśleć, że mi będziesz przeszkadzała? Głuptasie. Jesteś całym moim życiem. Bez ciebie nie ma mnie. –powiedziałem i zobaczyłem nieśmiały uśmiech na jej twarzy.
-Obiecaj, że już nie będziesz wpadała na takie posrane pomysły.- powiedziałem poważnie, a on przytaknęła i mnie przytuliła.
-A ty obiecaj, że to naprawisz.- powiedziała próbując rozładować napięcie, a ja tylko na to pokręciłem głową chichotając.
Razem wróciliśmy do domu i kochaliśmy się tak, jak nigdy wcześniej. Pewnie was to nie zaskoczy, ale kilka tygodni później okazało się, że moja królowa nosi w sobie małą księżniczkę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Słucham?- odebrałam bez spojrzenia na wyświetlacz.
-Jak się trzymasz?- usłyszałam głos Liam’a, który mimo tego, że Harry się ode mnie odwrócił, ciągle czuwał. To się nazywa prawdziwy przyjaciel. Nasunęło mi się wiele odpowiedzi, jednak stwierdziłam, ze zachowam je dla siebie.
-Żyję.- odpowiedziałam starając się, żeby zabrzmiało to optymistyczniej niż moje ostatnie ‘dobrze’. Słyszałam westchnienie po drugiej stronie.
-Jak tam trasa?- spytałam, żeby zacząć temat.
-Ciężko. Jeździmy z miasta do miasta, a chłopaki ciągle chcieliby chodzić na imprezy. Duużo kaca, ale w sumie to nasza młodość, jak nie teraz to kiedy? – powiedział, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Usłyszałam jakieś krzyki i poznałam głos Styles’a.
-A Harry.. co u niego?- spytałam nieśmiało nie wiedząc, czy Liam będzie się chciał w to mieszać.. powinnam przestać, to już 6 miesięcy.
-Udaje, że jest świetnie.. że bawi go pieprzenie każdej panienki, która tego chce..- powiedział, a mi spłynęła łza po policzku, którą szybko starłam. Wiem, że jak znów zacznę płakać to długo nie skończę.
-Przepraszam.- szepnął Payne.. on zawsze wie, kiedy jest ze mną źle.
-Nie powinienem ci tego mówić.- odparł z wyraźnym smutkiem w głosie.
-W porządku. Liczyłam na szczerość.- parsknęłam ocierając kolejną łzę.
-Dobra.. muszę kończyć. Umówiłam się ze znajomymi na mieście, a muszę się jeszcze ogarnąć.- skłamałam mając nadzieję, że uwierzy i po prostu skończymy tą rozmowę.
-Jasne.- powiedział pół serio, pół żartem.
-Też powinienem już spadać. Znowu się kłócą o miejsce do spania.- parsknął- baw się dobrze!- rzucił na odchodne.
-Będę.- powiedziałam do telefonu cicho, kiedy już się rozłączył. Przyciągnęłam do siebie kolana do siebie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam bez celu po kanałach szukając czegoś sensownego. ‘Meksykańska masakra piłą mechaniczną’. Coś na dzisiejszy wieczór. Rozłożyłam się wygodnie na sofie i patrzyłam jak ludzie się zabijają nawzajem. Tną na kawałeczki. Tak łatwo to zrobić.. jemu nawet piła nie była potrzebna. Wystarczyło kilka słów. Trochę krzyków i wzrok. Wzrok. Patrzył na mnie z obrzydzeniem. Cholerny ideał. Spłynęła po moim policzku pojedyncza łza. Pozostałe nie pozwoliły jej spłynąć samej.. i tak oto znów siedzę w ciemności cała zapłaczona nie mając pojęcia jak żyć bez niego.
-Co?!- krzyknął uderzając pięścią w stół.
-J-ja.. ja nie wiem co się stało.. po prostu zasłabłam i jak się obudziłam to byłam w szpitalu..- powiedziałam zapłakana.
-Ale ja nie rozumiem jak mogłaś zasłabnąć? Pewnie nie zjadłaś śniadania. Mówiłem ci, że masz zawsze je jeść!- krzyknął.
-Zjadłam.. naprawdę nie wiem czemu.. lekarz mówił, że czasem się tak zdarza.. też go chciałam.- załkałam przytrzymując się stołu.
-Go?- spytał otwierając szerzej oczy. Miał wyraźne łzy w oczach.
-Powiedzieli, że to byłby chłopiec.. poronienia się zdarzają.. powiedział, że jeśli będziemy próbować…- zaczęłam znów próbując złagodzić tą sytuację.. poroniłam. Nie chciałam.. stosowałam się do wszelkich zaleceń, jadłam co trzeba i kiedy trzeba. Nie rozumiałam czemu. To dziecko było zaskoczeniem.. ale pokochałam je..
-Oddaj mi syna!- krzyknął podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona. Mocno.. za mocno. Czułam jak jego palce wbijają się w moje ciało.
-Też go kochałam!- krzyknęłam nie wytrzymując i odpychając go od siebie.
-To jest twoja wina.- warknął znów się zbliżając, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Musiałaś coś zrobić.. nie chciałaś tego dziecka. Marzyło ci się inne życie. Ale wiesz co?- mówił i każde słowo wypełniał czystą nienawiścią.
-Będziesz żyła beze mnie..- kontynuował.
-J-jak..?- zająknęłam się nie wiedząc co ma na myśli.
-Nie rozumiesz? To już koniec. Brzydzę się tobą. Nie mogę na ciebie patrzeć.- warknął, a ja padłam na kolana trzęsąc się i płacząc.
-Nie zostawiaj mnie teraz..- szepnęłam.
-On umarł we mnie..- załkałam czując cholerną pustkę.. nie może mnie teraz zostawić w takim stanie.. przecież potrzebujemy się.. zwłaszcza teraz.
-On umarł przez ciebie.- warknął i oparł się o stół.
-Spakuję swoje rzeczy i wyjeżdżam.- powiedział nieco spokojniej, ale dalej czułam jego nienawiść. Chyba nie muszę mówić, że moje błaganie i ciągnięcie za walizkę nic nie dało.
-Nienawidzę cię.- szepnął zamiast ‘żegnaj’.
Obudziłam się z powodu dreszczy. Rozglądnęłam się wokół. Kompletnie nie wiem kiedy zasnęłam. Podeszłam do okna i zamknęłam je. Przebrałam się i położyłam tym razem w łóżku. Leżałam patrząc w sufit.. bojąc się zasnąć, żeby znów nie widzieć tej sceny, która mi się przewija w kółko i w kółko w głowie.
Jakimś cudem zasnęłam, ale zamiast spać smacznie, ktoś mnie obudził nachalnym szturchaniem w ramię. Co? Szturchaniem w ramię.. przecież jestem sama. Spanikowana postanowiłam dalej udawać, że śpię.
-Niall.. będziemy musieli wezwać pogotowie.. ona kompletnie nie reaguje.- usłyszałam głos Payn’a i szybko usiadłam, a on przestraszony złapał się w miejsce, gdzie prawdopodobnie ma serce.
-Cholera, [T.I]. Nie strasz mnie tak.- warknął próbując unormować oddech.
-Może byś też czasem jednak zamykała drzwi do mieszkania, hmm?- odparł blondasek, który patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Jasne, zapamiętam, a teraz idę spać.- fuknęłam obrażona i schowałam się pod kołdrę. Już się opatuliłam grubym materiałem, ale poczułam jak ktoś chce siłą odebrać moje szczęście.
-Wychodzimy.- powiedział Payne lustrując mnie od góry na dół. Zapomniałam dodać, że spałam w za dużej bluzce i majtkach. Spoko, Liam już widział wszystko jeżeli chodzi o ciało do bielizny.
-Nigdzie nie idę.- fuknęłam.
-Idziemy na dyskotekę. Z tobą.- odparł poważniej.
-Będzie spoko.- powiedział zmuszając mnie do usiądnięcia na materacu.
-Nic nie jest spoko i nie będzie spoko.. rozumiesz?- spytałam obojętnym głosem, a on popatrzył na mnie z żalem.
-Idź się umyj. Już.- warknął i wepchnął mnie siłą do łazienki.
-Mogłeś po prostu powiedzieć, że śmierdzę, dupku!- krzyknęłam wkurzona, że kazał mi wstać. Włączyłam wodę pod prysznicem i się rozebrałam, a później porządnie wyszorowałam i ogoliłam wszędzie, gdzie musiałam. Spłukałam już odżywkę i wyszłam z łazienki cała pachnąca w szlafroczku.
-Czysta?- spytał Liam, który czekał na mnie. Skinęłam głową.
-Dzięki.- szepnęłam i usiadłam obok niego.
-Ale..- zaczęłam.
-Nie toleruję dziś sprzeciwu. Mówię poważnie.- powiedział z taką powagą o jaką bym go nawet nie podejrzewałam. Nie mam wyjścia.
-Wybrałem ci coś. I się umalujesz, zakręcimy ci włosy i będziesz boska. Zabieram cię dziś.- powiedział patrząc na mnie, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Jak ktoś ma mnie z tego wyciągnąć, to tylko on.
Spojrzałam co mi wybrał do ubrania. I odpowiadając wcześniej.. nie, nie jest gejem. Czarny gorset ze złotymi ćwiekami w miejscu miseczek od stanika, w tym samym kolorze jeans’owe podarte spodenki z wysokim stanem i kabaretki pod spód. Oczywiście moje czarne ulubione dość wysokie matowe szpilki i skórzana kurtka. Jak on dobrze mnie znał. Ubrałam się w strój wybrany przez przyjaciela, jednak nie pozwoliłam sobie zakręcić włosów. Wysuszyłam i pozwoliłam im swobodnie opadać. Skoro idziemy na imprezę.. zrobiłam sobie ‘smoky eyes’ i przejechałam usta jasnobrązową szminką, żeby nie było przesytu. Wyszłam z pokoju, a Liam się do mnie uśmiechnął.
-Wiedziałem, że będziesz pięknie wyglądała. To co, lecimy?- spytał i wziął mnie za rękę. Zamknęłam mieszkanie i dałam mu klucze. Podjechaliśmy do najlepszego klubu w okolicy. Weszliśmy bez problemu.. przecież to PAYNE. Samoistnie chodząca reklama. Weszliśmy i niemal od razu pochłonęłam jednego drinka, a później drugiego i trzeciego. Nie, nic mi nie było, niestety mam mocną głowę, ale lżej było tańczyć. Tańczyłam z Liam’em kolejna piosenkę, kiedy go zobaczyłam. Stał nieruchomo i patrzył się na mnie. Ja pewnie wyglądałam podobnie, ale on wydawał się zaćpany. Niepotrzebnie tu przyszłam. Automatycznie przeszkliły mi się oczy.
-Liam. Idziemy.- powiedziałam bez siły i nie tolerując sprzeciwu.
-Teraz już nie ma mowy.- powiedział i wpił się mocno w moje usta. Znieruchomiałam. Nie miałam pojęcia co robić, więc po prostu tak stałam nie będąc w stanie się ruszyć. Pocałunek trwał dłuższą chwilę, kiedy ktoś odciągnął i uderzył Liam’a. Spojrzałam na sprawcę całego zamieszania. Styles. Patrzyłam jak raz po raz uderza przyjaciela. Payne nawet się nie bronił, po prostu czekał na kolejne uderzenia niemal się uśmiechając.
-Dość!- krzyknęłam. Nie muszę chyba mówić, że już otoczka zamieszania była zrobiona wokół naszej trójki. Jutro będą na okładkach plotkarskich magazynów.
-Harry.- powiedziałam poważnie, a on zatrzymał się w połowie ruchu. Stał przez chwilę w takiej pozycji, aby później się wyprostować i spojrzeć na mnie.
-Chodź ze mną. Przestanę.- powiedział przymroczony emocjami.
-Po co?- spytałam drżącym głosem. Nie ukrywam, że ostatnio go widziałam w raczej tym gniewnym wydaniu.. dziś też i zaczęło mnie to minimalnie przerażać.
-Po prostu chodź.-odparł nadal widocznie roztargniony. Spojrzałam na Liam’a, który miał poobijaną twarz, ale wyglądał jakby go to kompletnie nie ruszało.
-Idź. Teraz ty mi możesz pomóc.- powiedział i skinął głową. Spojrzałam z powrotem na loczka, który wzrok miał skierowany na bruneta leżącego na ziemi.
-Chodźmy więc.- powiedziałam cicho tak, że nie byłam pewna czy mnie usłyszał z powodu muzyki. Podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę, a ja ją szybko puściłam jak oparzona. Nie mogę teraz mu zaufać. Nie wiem na co mam się przygotować. Nie mam siły na kolejne wyzwiska. Spojrzał na mnie z czymś na kształt smutku w oczach. Szybko minął.
-Nie zostań w tyle.- powiedział i ruszył przez tłum w stronę wyjścia. Szłam tuż za nim, więc nie zgubiłam go i tak właśnie się znaleźliśmy na zewnątrz. Niemal zachłysnęłam się biorąc głęboki wdech.
-Niedaleko mam mieszkanie.- odparł bez emocji i ruszył, a ja za nim. Mieszkanie? Spuściłam wzrok i nic nie mówiłam.
-Jak praca?- spytał kiedy stanął w miejscu i wyciągnął kluczyki.
-Jestem na chorobowym.- skłamałam nie chcąc się przyznać, że nie pracuję od przynajmniej dwóch tygodni. Żyję z odłożonych pieniędzy, które się za jakieś 2-3 miesiące za pewne skończą. Otworzył drzwi od kamienicy i przepuścił mnie w nich.
-Schudłaś.- stwierdził.
-Umm.. dzięki.- powiedziałam.
-To nie był komplement.- dodał po czym ruszyliśmy na górę. Otworzył drzwi pod numerem 7 i znów weszłam pierwsza.
-Pierwszy pokój od lewej.- powiedział niezręcznie i zaświecił światło. Było wyjątkowo czysto jak na Harry’ego.
Nic nie mówiąc poszłam w wyznaczone miejsce. Salon. Usiadłam na dość sporej sofie i uświadomiłam sobie co robię.. z kim i gdzie jestem. Wstałam w szoku i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam, że brak mi tchu. Właśnie wychodziłam z salonu, kiedy natknęłam się na Harry’ego niosącego wodę w drzwiach. Wpadłam na niego z impetem i upuścił obie szklanki na podłogę. Roztrzaskały się.. już nic z nich nie będzie.
-Ja..- zaczęłam, aby powiedzieć, że jednak wychodzę, ale nie dopuścił mnie do słowa.
-Zaraz to naprawię. Przyniosę zmiotkę i ścierkę.. zaraz przyjdę.- wyszeptał roztrzęsiony nadal, zobaczyłam jak mu drżą ręce. Znów jesteś do niczego [T.I.]. Poszedł po tą zmiotkę, a ja uklękłam przy szkle i zaczęłam go zbierać. Wzięłam największe kawałki w ręce. Rzuciłam je z powrotem i po moim policzku spłynęła kolejna łza. Nie dam rady. Wzięłam jeden z tych dużych kawałków i obracałam go przez chwilę w palcach i wahając się przyłożyłam do skóry nadgarstka. Nie wiem czy bym to zrobiła normalnie, czy nie. Wahałam się nadal nie wbijając szkła. Usłyszałam kroki Harry’ego, który wracał z kuchni i nie próbując sobie tego tłumaczyć przejechałam od nadgarstka wzwyż po ramieniu. Usłyszałam jak coś spada przede mną. Spojrzałam w górę, ale już go nie było. Wzięłam szkło w rozciętą rękę i zbliżyłam do drugiego nadgarstka, ale on mi wyrwał szkło. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że z kimś rozmawia. Wnioskuję z rozmowy, że ze szpitalem. Skorzystałam z tego, że rozmawiał i sięgnęłam po kolejne szkło, które też zostało mi odebrane. Napłynęły mi łzy do oczu i próbowałam zdobyć kolejne i kolejne szkło, które jak poprzednie zostawały mi odebrane. On już nie rozmawiał. Teraz siedział za mną i trzymał mi ręce, lewą uciskając przed rozcięciem, żeby zatamować krwotok.
-Daj mi..- załkałam nie mając siły na takie życie.
-Ja już nie chcę..- powtarzałam, a krople krwi i łzy spadały raz po raz na jego koszulę. Usiadł teraz tak, żeby móc patrzeć na mnie, ale nadal trzymał obie ręce. On też płakał. Jego łzy też tej nocy łączyły się z krwią na panelach.
-Przepraszam… przepraszam…- powtarzał w kółko to samo słowo, kiedy usłyszałam syreny ambulansu. Już byłam daleko.. już czułam, że odpływam i nawet się tego nie bałam. Byłam zmęczona.
-Nie uciekaj mi teraz, księżniczko..- usłyszałam jeszcze szeptane do mojego ucha.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam biel. Umarłam? Zastanowiłam się i próbowałam usiąść, ale tylko potrafiłam wznieść plecy kilka centymetrów nad powierzchnią na której leżałam, a później bezwiednie spadałam z powrotem na coś miękkiego.
-Księżniczko..- usłyszałam z boku i odwróciłam twarz w tamtą stronę, mimo, że wiedziałam kto mówi, tylko jedna osoba mnie tak nazywała. Spotkałam się z jego zielonymi oczami. Gdy zobaczył, że patrzę na niego szybko przysunął krzesło do mojego łóżka złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na nią. Moja drobna, siwa i zabandażowana. Nie pamiętam czy nie pokaleczyłam też palców chwytając po kolejne odłamki. Jego dłoń też nie wyglądała najlepiej, on miał pokaleczone palce.. w końcu wszystkie szkła mi wyrywał i nie uważał na siebie. Nie mogłam się napatrzeć na niego. Tak dawno nie widziałam go tak blisko.
-Wybacz mi.- usłyszałam znów, jego słowa wydawały się odległe, ale rozumiałam każde jedno. Na nasze dłonie spadła pojedyncza łza.
-To wszystko moja wina. Ja bez ciebie nie potrafię… próbowałem, ale nie umiem..- szeptał, a kolejne łzy upadałaby w to samo miejsce.
-Przecież wiesz, że cię kocham.- odpowiedziałam ochryple, właściwie nie wiem czemu. Znów skierował na mnie te ogromne oczy w zdziwieniu.
-Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie.. nie wybaczę sobie tego, że musiało się tyle wydarzyć, żebym to zrozumiał.- powiedział i spuścił wzrok. Uniosłam ku niemu z trudem drugą dłoń i pogłaskałam go po policzku i wtedy rozpłakał się całkiem i ja z resztą też. Drugą ręką głaskał mnie po głowie, póki go nie wyprosił lekarz z powodu mojego nadmiernego przyspieszenia tętna, które było spowodowane nim.
-Wrócę do ciebie.- powiedział i uśmiechnął się na wychodne. Widziałam go przez szybę na korytarzu.
Po dwóch tygodniach wyszłam ze szpitala.. straciłam dużo krwi, a moja anemia tylko spotęgowała konsekwencje mojego małego wybryku. Zamieszkałam z Harrym w jego mieszkaniu.. zespół zrobił sobie przerwę. Jest jak w bajce. Dokładnie jak w bajce, tak jak przed moją ciąża. Już minęły 2 miesiące i nadal jest cudownie. Jednak szczęście nie może trwać wiecznie, prawda? Zrozumiałam to, kiedy mój kochany Harry wszedł do kuchni cały blady. Usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach.
-Co się stało?- podbiegłam niemal natychmiast i próbowałam się dowiedzieć o co chodzi. Delikatnie zdjęłam ręce z jego twarzy i odszukałam jego pogubiony wzrok.
-Powiedz..- szepnęłam kompletnie nie spodziewając się tego, co ma się zdarzyć.
-Nie mogę cię zostawić- szepnął patrząc mi w oczy.
-A-ale o co chodzi.- zadrżał mi głos. Nie chciałam tego słuchać tak naprawdę. Wolałam żyć w nieświadomości.
-Przed naszym spotkaniem miałem kogoś. Uprawialiśmy seks, często, ale zawsze się zabezpieczaliśmy.. ona jest tak podobna do ciebie.. jest na studiach i nie chciała wpadki, nie szukała jednorazowej przygody… przyszła do mnie..- kiedy to powiedział już wiedziałam o co chodzi. Mogłam mu przerwać, ale chciałam usłyszeć to z jego ust.
-Ja jej nie wierzyłem.. wyśmiałem ją, ale zrobiliśmy testy. Nosi w sobie moje dziecko..- powiedział i widziałam cień uśmiechu, ale także łzy w oczach. Wstałam i pociągnęłam go też tak, żeby wstał.
-No i po co te łzy?- spytałam uśmiechając się sama też będąc na skraju od rozpłakania się.
-Nie wiem co robić. Wszystko się zmieni.. znów cię ranię.- powiedział, a ja pokiwałam głową.
-Nie przejmuj się tym.- powiedziałam twardo.
-Będziesz wspaniałym tatą i będziesz poświęcał mnóstwo czasu swojemu dziecku. W końcu już od dawna chciałeś je mieć i w końcu będziesz miał swoje małe maleństwo.- uśmiechałam się chociaż w środku cała pękałam i byłam rozbita na miliony kawałków jak te szklanki, które mu dwa miesiące temu upadły.
-Kocham cię.. nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- powiedział, a ja pomyślałam ‘żył’.
-Musisz jej pomóc. Ona nie da rady sama.. całe jej życie się zmieni.- powiedziałam i wróciłam do gotowania. Zrobiłam szybkie spaghetti i zjedliśmy. Harry umówił się z Anią, bo tak miała na imię, żeby ustalić co dalej z nimi. Są w życiu takie chwile w których nie wiemy co robić. To była taka chwila. I są osoby, które kochamy bardziej niż siebie, a Harry był nią dla mnie. Tej nocy nie spałam. Myślałam o wszystkim. Układałam sobie to na wszystkie sposoby, jednak jakbym nie patrzyła w tych wszystkich konfiguracjach nie było dla mnie miejsca w życiu Harry’ego. Spojrzałam na niego. Spał z uśmiechem na ustach. Przestudiowałam każdą rysę i niedoskonałość na jego twarzy.
-Kocham Cię..- szepnęłam ze łzami w oczach nadgryzając wewnętrzną stronę policzka, żeby nie załkać. Rano wstałam wcześniej i zrobiłam nam kawę i śniadanie. Harry mimo tego, że nie jeździł w trasy, często pracował nagrywając single i spotykając się z reporterami i innymi ludźmi z branży. Dziś był taki dzień w którym wychodził wcześnie i miał wrócić wieczorem po spotkaniu z tą dziewczyną.
-Co ty tak wcześnie, królewno?- spytał zaskakując mnie od tyłu. Wzięłam łyk kawy i spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy.
-Postanowiłam ci zrobić niespodziankę w postaci kawy.- on popatrzył na mnie i złożył pocałunek na moich ustach.
-Kocham Cię.- powiedział, a ja poczułam dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
-Ja ciebie bardziej.- parsknęłam szczerze i wypiłam kolejny łyk kawy. Przyglądałam się każdemu jego ruchowi i zapamiętywałam każdy szczegół. Później dałam mu buziaka na do widzenia.
-Harry.- powiedziałam, kiedy już wyszedł, a on stojąc na schodach się odwrócił.
-Kocham cię.- powiedziałam, a on wrócił do drzwi i mocno mnie pocałował. Przeciągnęłam nieco dłużej ten pocałunek i zaciągałam się jego cudownym zapachem. Będzie mi tego brakowało.
-Ja ciebie też.- odpowiedział i poszedł. Stałam przy drzwiach dłuższą chwilę, po czym je zamknęłam. Podeszłam szybko do łóżka i wyjęłam spod niego walizkę. Otworzyłam szafę i wzięłam z niej większość swoich ciuchów. Znalazłam wśród nich ulubioną koszulkę Harry’ego, którą często mu podkradałam. Zawahałam się, ale jednak włożyłam do walizki. Teraz najgorsze. Usiadłam przy kuchennym stole i wzięłam kartkę i długopis.
‘Kochany Harry.. wiem, że będzie ci ciężko to zrozumieć, ale kiedyś zrozumiesz, że nie miałam wyjścia. Gdy dziecko się urodzi zakochasz się w nim, a po jakimś czasie też pokochasz kobietę, która dała ci taki mały cud. Ja będę teraz w twoim życiu tylko zbędnym bagażem. Wystarczy mi tylko to, że mi wybaczasz. Znikam z twojego życia, ale nikt nie powiedział, że nie możemy sobie powiedzieć ‘dzień dobry’ kiedy może kiedyś się miniemy na ulicy. Będziesz szczęśliwy. Jestem tego pewna. Nie mogłabym znieść uczucia, myśli, że stoję ci na drodze do szczęścia. Kocham Cię.
Twoja księżniczka.’
Kiedy skończyłam pisać poleciała mi jedna łezka, która okazała się idealnie pasującą do listu. Otarłam resztę z nich i postanowiłam się ubrać. Kartkę zostawiłam tam gdzie leżała. Ubrałam buty i zarzuciłam kurtkę. Wzięłam w dłoń walizkę. Nie mogłam tak odejść. Wyjęłam telefon i postanowiłam posłuchać jego głosy ostatni raz.
Oczami Harry’ego.
Siedziałem rozmawiając o piosence z producentem, kiedy poczułem wibrację w kieszeni. Przeprosiłem go i wyszedłem na korytarz. [T.I.]. Odebrałem bez wahania.-Co tam, księżniczko?- spytałem z uśmiechem na twarzy.
-Przepraszam Cię.- usłyszałem drżący głos mojej dziewczyny.
-Co się stało?- spytałem już biegnąc w stronę wyjścia z budynku.
-Nic.. ja po prostu.. nie gniewaj się na mnie, dobrze..?- spytała, a ja już byłem w trakcie łapania taksówki. Wsiadłem do auta i podałem adres. Miałem najgorsze scenariusze już w głowie.
-Kochanie, nie będę.. tylko powiedz, co się dzieje?- spytałem roztrzęsiony.
-Nie nic.. po prostu nie mogę inaczej.. ty będziesz miał rodzinę i ja… ja ci będę przeszkadzać.- powiedziała, a ja już wiedziałem co miała na myśli. Chciała odjeść. Ale ze mnie idiota. Dopiero teraz o tym pomyślałem.
-Kochanie, nie rób mi tego, proszę.- powiedziałem błagalnym tonem.
-Kocham cię.- usłyszałem jeszcze, a później się rozłączyła. Sekundy później wyskoczyłem z taksówki i wbiegłem po schodach do naszego mieszkania. Nie zamknęła na szczęście drzwi. Rozglądnąłem się po mieszkaniu.
-[T.I.]!- krzyknąłem, ale odpowiedziała mi głucha cisza.
-Kurwa.- warknąłem i uderzyłem pięścią o futrynę. Postanowiłem sprawdzić pokoje, ale znalazłem tylko jakąś kartkę na kuchni i puste pułki w szafie. Bez czytania kartki wybiegłem z mieszkania i pobiegłem w stronę dworca. Jak nie pojechała autobusem, albo taksówką, to… nie myśląc o niczym innym biegłem rozglądając się po ulicy. Jest. Zbiera rzeczy z chodnika. Przebiegłem ulicę przy odgłosie klaksonów poirytowanych kierowców. Klęknąłem przy niej, a ona już wiedziała, że to ja.
-Mówiłam ci, żebyś naprawił ten cholerny zamek w walizce.- powiedziała z płaczem, a ja wybuchnąłem śmiechem.
-Fakt, że go nie naprawiłem, to najlepsza rzecz jaka mi się zdarzyła.- popatrzyła na mnie tymi pięknymi oczkami i ja wiedziałem, że to ta jedyna.
-Jesteś głupia?!- krzyknąłem w złości.
-Jak mogłaś pomyśleć, że mi będziesz przeszkadzała? Głuptasie. Jesteś całym moim życiem. Bez ciebie nie ma mnie. –powiedziałem i zobaczyłem nieśmiały uśmiech na jej twarzy.
-Obiecaj, że już nie będziesz wpadała na takie posrane pomysły.- powiedziałem poważnie, a on przytaknęła i mnie przytuliła.
-A ty obiecaj, że to naprawisz.- powiedziała próbując rozładować napięcie, a ja tylko na to pokręciłem głową chichotając.
Razem wróciliśmy do domu i kochaliśmy się tak, jak nigdy wcześniej. Pewnie was to nie zaskoczy, ale kilka tygodni później okazało się, że moja królowa nosi w sobie małą księżniczkę.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Biorąc pod uwagę fakt, że nie dam rady w najbliższym czasie napisać nowej części do Harry'ego
wygrzebałam kilka starych imagin'ów, które nie były tu wstawiane jeszcze.
Mam nadzieję, że się nie gniewacie.. mam sesję i urwanie głowy,
a zależy mi na stopniach ^^
Mam nadzieję, że się podoba :D
Odpowiadając na pytanie o mój blog, ff.. nie wiem jak to nawet nazwać haha xD
Więc postanowiłam go wznowić od lipca ^^
Wtedy będę miała sporo czasu i będę mogła dać z siebie wiele więcej niż podczas studiów i pracy równolegle :D
#Maleńka
niedziela, 3 czerwca 2018
#My_Styles 17
Wyszłam ze szkoły widząc moje wybawienie, a mianowicie Styles'a czekającego przy samochodzie. Jednak tym razem zamiast lustrować mnie zielonymi oczkami z tym swoim bezczelnym uśmiechem na ustach był zajęty czymś innym. Bardziej nawet kimś innym.. w końcu Harry Styles - podrywacz i łamacz serc zawsze nim zostanie. Drobna brunetka trzepotała tymi swoimi gęstymi rzęsami wgapiając się w niego, a on wcale nie był jej dłużny. Postanowiłam pozwolić tej uroczej parce podziwiać się nawzajem w spokoju i nie przerywać w rozbieraniu się wzrokiem. Odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę drogi do mojego domu. Nie, nie chciało mi się, ale nie miałam wyjścia ani też zamiaru przeszkadzać loczkowi.. i wcale nie jestem zazdrosna! Szłam już dobre 10 minut, a nawet nie byłam w połowie. Czemu ta cholerna szkoła jest tak daleko?!
-Niech cię chuj strzeli, Styles.- fuknęłam pod nosem, a później usłyszałam trąbienie za mną. Odwróciłam się i widok zielonookiego wcale nie zdziwił mnie. No raczej, że się zjawiłeś, idioto skończony. Zatrzymał się przy mnie i odsunął szybę.
-Czekałem na ciebie.- zmarszczył brwi pokazując swoją irytację.
-Uhmm.. widziałam. -parsknęłam obchodząc samochód i wchodząc od strony pasażera.
-Dobra. O co ci chodzi tym razem?- spytał ruszając, ale wciąż patrząc na mnie.
-Patrz na drogę jak prowadzisz. O nic.- odpowiedziałam sucho, a on przewrócił oczami.. ON.
-Nie ogarniam takich kobiet jak ty.- fuknął niezadowolony, ale zrobił co powiedziałam.
-Za to tą co wisiała na tobie ogarniasz idealnie.- bąknęłam pod nosem sama do siebie, a później usłyszałam jego wdzięczny śmiech przez który automatycznie dostałam ciarek.
-Jesteś popieprzona.- parsknął, a ja uniosłam jedną brew.
-Co proszę?- spytałam będąc na skraju załamania nerwowego.
-Minąłeś mój dom.- powiedziałam zauważając, że wcale się nie zatrzymał.
-Jesteś spostrzegawcza.- wyszczerzył się w moją stronę niczym pięciolatek, a ja przewróciłam oczami.
-A co do mojej uwagi.. jesteś zazdrosna o Wiolę. A nie masz o co.- powiedział wzruszając ramionami.
-Ja nie..- zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć.
-To tylko koleżanka. Z resztą nawet nigdy z nią nie spałem, a to na prawdę wyczyn dla mnie.- zachichotał, a ja zrobiłam zniesmaczoną minę.
-To jest jakiś nowy wyznacznik znajomości? Seks?- spytałam wiedząc, że spał za pewnie przynajmniej z połową szkoły.
-Nie nazwałbym tego tak. Raczej uważam, że seks wyklucza inne stosunki. Jeszcze ktoś coś pomyśli.- powiedział, a ja zacisnęłam usta w wąską linię, kiedy on zajechał na spory parking.
-To co? Jak się prześpimy już nie będziemy rozmawiać?- powiedziałam lekkim tonem, chociaż w głębi gdzieś na prawdę głęboko.. gdzie nie dochodzi światło dzienne wiedziałam, że będzie mi brakować tych jego docinek.
-To nie tak.- powiedział zrezygnowanym tonem.
-A jak?- zachichotałam tak na prawdę tylko dlatego, ze było mi cholernie niezręcznie pytać o takie rzeczy.
-Z tobą idę na randkę.- wzruszył ramionami i popatrzył na mnie w inny sposób. Wstrzymałam oddech, bo bałam się, że jak zacznę znów oddychać to on przestanie tak patrzeć. Głupie, nie?
-N-no tak.- zająknęłam się przez co sama się skarciłam w duchu.
-No to chodźmy. Mam nadzieję, że nie umiesz grać w kręgle, bo chcę wygrać.- powiedział chichocząc, a ja zrobiłam wielkie oczy.
-Czekaj. Ty mnie zabrałeś na randkę TERAZ?- parsknęłam nie wiedząc czy się śmiać, czy też zacząć płakać.
-No, a to jakiś problem?- spytał wysiadając, a później pomógł mi też to zrobić.
-No popatrz na mnie.- powiedziałam machając rękami, a on uśmiechnął się i mogłam znów podziwiać jego dołeczki w policzkach. Boże, co dziś się ze mną dzieje?
-No ciężko mi oderwać od ciebie wzrok to prawda..- wymruczał przygryzając wargę i obejmując mnie w talii, a stado motyli w moim brzuchu niespokojnie się poruszyło.
-Raczej chodziło mi o to, że nie wyglądam wybitnie randkowo.- zachichotałam, kiedy musnął wargami skórę na mojej szyi, a jego loki delikatnie połaskotały mój policzek.
-Wyglądasz idealnie. A sukienki łatwiej się pozbyć niż spodni.- wyszeptał mi do ucha przez co czułam, że zalewa mnie rumieniec. Postanowiłam więc udawać niewzruszoną jak zwykle.
-Chodźmy.. chcę ci skopać dupę w kręglach.- wystawiłam mu język i ruszyłam w stronę wejścia.
-Oho! Widzę, że wracamy do normalności.- zaśmiał się i szybko mnie dogonił. Weszliśmy razem, przebraliśmy buty i już stałam przed torem, ale kompletnie nie miałam pojęcia co robić. Nigdy nie byłam na kręglach.
-Twoje piwo.- podał mi butelkę, a ja nie trudząc się w przelewanie do szklanki po prostu wzięłam kilka łyków z niej, a ten palant jak zwykle śmiał się ze mnie.
-Panie mają pierwszeństwo- powiedział i skinął głową na kule. Popatrzyłam na niego kpiącym wzrokiem.
-Leć pierwszy.. dam ci fory.- uśmiechnęłam się i miałam nadzieję, że brzmiało to sarkastycznie.
-No dobrze.. jak tam sobie chcesz, tylko później nie mów, że dlatego wygrałem.- powiedział nie przejmując się moimi docinkami i rzucił kulą. Może nie zwalił wszystkich kręgli, ale został tylko jeden pioneczek.
-Twoja kolej.- mruknął i podał mi kulę, która była cięższa niż wyglądała.
Dziś będę przegrywem życiowym.
-Niech cię chuj strzeli, Styles.- fuknęłam pod nosem, a później usłyszałam trąbienie za mną. Odwróciłam się i widok zielonookiego wcale nie zdziwił mnie. No raczej, że się zjawiłeś, idioto skończony. Zatrzymał się przy mnie i odsunął szybę.
-Czekałem na ciebie.- zmarszczył brwi pokazując swoją irytację.
-Uhmm.. widziałam. -parsknęłam obchodząc samochód i wchodząc od strony pasażera.
-Dobra. O co ci chodzi tym razem?- spytał ruszając, ale wciąż patrząc na mnie.
-Patrz na drogę jak prowadzisz. O nic.- odpowiedziałam sucho, a on przewrócił oczami.. ON.
-Nie ogarniam takich kobiet jak ty.- fuknął niezadowolony, ale zrobił co powiedziałam.
-Za to tą co wisiała na tobie ogarniasz idealnie.- bąknęłam pod nosem sama do siebie, a później usłyszałam jego wdzięczny śmiech przez który automatycznie dostałam ciarek.
-Jesteś popieprzona.- parsknął, a ja uniosłam jedną brew.
-Co proszę?- spytałam będąc na skraju załamania nerwowego.
-Minąłeś mój dom.- powiedziałam zauważając, że wcale się nie zatrzymał.
-Jesteś spostrzegawcza.- wyszczerzył się w moją stronę niczym pięciolatek, a ja przewróciłam oczami.
-A co do mojej uwagi.. jesteś zazdrosna o Wiolę. A nie masz o co.- powiedział wzruszając ramionami.
-Ja nie..- zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć.
-To tylko koleżanka. Z resztą nawet nigdy z nią nie spałem, a to na prawdę wyczyn dla mnie.- zachichotał, a ja zrobiłam zniesmaczoną minę.
-To jest jakiś nowy wyznacznik znajomości? Seks?- spytałam wiedząc, że spał za pewnie przynajmniej z połową szkoły.
-Nie nazwałbym tego tak. Raczej uważam, że seks wyklucza inne stosunki. Jeszcze ktoś coś pomyśli.- powiedział, a ja zacisnęłam usta w wąską linię, kiedy on zajechał na spory parking.
-To co? Jak się prześpimy już nie będziemy rozmawiać?- powiedziałam lekkim tonem, chociaż w głębi gdzieś na prawdę głęboko.. gdzie nie dochodzi światło dzienne wiedziałam, że będzie mi brakować tych jego docinek.
-To nie tak.- powiedział zrezygnowanym tonem.
-A jak?- zachichotałam tak na prawdę tylko dlatego, ze było mi cholernie niezręcznie pytać o takie rzeczy.
-Z tobą idę na randkę.- wzruszył ramionami i popatrzył na mnie w inny sposób. Wstrzymałam oddech, bo bałam się, że jak zacznę znów oddychać to on przestanie tak patrzeć. Głupie, nie?
-N-no tak.- zająknęłam się przez co sama się skarciłam w duchu.
-No to chodźmy. Mam nadzieję, że nie umiesz grać w kręgle, bo chcę wygrać.- powiedział chichocząc, a ja zrobiłam wielkie oczy.
-Czekaj. Ty mnie zabrałeś na randkę TERAZ?- parsknęłam nie wiedząc czy się śmiać, czy też zacząć płakać.
-No, a to jakiś problem?- spytał wysiadając, a później pomógł mi też to zrobić.
-No popatrz na mnie.- powiedziałam machając rękami, a on uśmiechnął się i mogłam znów podziwiać jego dołeczki w policzkach. Boże, co dziś się ze mną dzieje?
-No ciężko mi oderwać od ciebie wzrok to prawda..- wymruczał przygryzając wargę i obejmując mnie w talii, a stado motyli w moim brzuchu niespokojnie się poruszyło.
-Raczej chodziło mi o to, że nie wyglądam wybitnie randkowo.- zachichotałam, kiedy musnął wargami skórę na mojej szyi, a jego loki delikatnie połaskotały mój policzek.
-Wyglądasz idealnie. A sukienki łatwiej się pozbyć niż spodni.- wyszeptał mi do ucha przez co czułam, że zalewa mnie rumieniec. Postanowiłam więc udawać niewzruszoną jak zwykle.
-Chodźmy.. chcę ci skopać dupę w kręglach.- wystawiłam mu język i ruszyłam w stronę wejścia.
-Oho! Widzę, że wracamy do normalności.- zaśmiał się i szybko mnie dogonił. Weszliśmy razem, przebraliśmy buty i już stałam przed torem, ale kompletnie nie miałam pojęcia co robić. Nigdy nie byłam na kręglach.
-Twoje piwo.- podał mi butelkę, a ja nie trudząc się w przelewanie do szklanki po prostu wzięłam kilka łyków z niej, a ten palant jak zwykle śmiał się ze mnie.
-Panie mają pierwszeństwo- powiedział i skinął głową na kule. Popatrzyłam na niego kpiącym wzrokiem.
-Leć pierwszy.. dam ci fory.- uśmiechnęłam się i miałam nadzieję, że brzmiało to sarkastycznie.
-No dobrze.. jak tam sobie chcesz, tylko później nie mów, że dlatego wygrałem.- powiedział nie przejmując się moimi docinkami i rzucił kulą. Może nie zwalił wszystkich kręgli, ale został tylko jeden pioneczek.
-Twoja kolej.- mruknął i podał mi kulę, która była cięższa niż wyglądała.
Dziś będę przegrywem życiowym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)