One Direction i My.. - imaginy

sobota, 9 czerwca 2018

Księżniczko, nie uciekaj.

Naprawdę ciężko patrzeć na osobę, którą się kocha z kimś innym. Ze swoim własnym światem i własnym życiem, które nie obejmuje Ciebie. Codziennie widzisz go i jest wszędzie. W telewizji, bo ma kolejny romans. W gazetach, bo zdobył jakąś nagrodę. W radiu mówią o plotkach ciąży którejś z jego dziewczyn. Czasem to tak jakbyś patrzyła na obcego człowiek. To już nie był mój Harry. Ale rozumiem. Nie łatwo sobie poradzić z pewnymi wydarzeniami, z bezradnością z którą nie możesz się pogodzić. Z rozmyślań wytrąciło mnie brzęczenie telefonu. 
-Słucham?- odebrałam bez spojrzenia na wyświetlacz.
-Jak się trzymasz?- usłyszałam głos Liam’a, który mimo tego, że Harry się ode mnie odwrócił, ciągle czuwał. To się nazywa prawdziwy przyjaciel. Nasunęło mi się wiele odpowiedzi, jednak stwierdziłam, ze zachowam je dla siebie.
-Żyję.- odpowiedziałam starając się, żeby zabrzmiało to optymistyczniej niż moje ostatnie ‘dobrze’. Słyszałam westchnienie po drugiej stronie.
-Jak tam trasa?- spytałam, żeby zacząć temat.
-Ciężko. Jeździmy z miasta do miasta, a chłopaki ciągle chcieliby chodzić na imprezy. Duużo kaca, ale w sumie to nasza młodość, jak nie teraz to kiedy? – powiedział, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Usłyszałam jakieś krzyki i poznałam głos Styles’a.
-A Harry.. co u niego?- spytałam nieśmiało nie wiedząc, czy Liam będzie się chciał w to mieszać.. powinnam przestać, to już 6 miesięcy. 
-Udaje, że jest świetnie.. że bawi go pieprzenie każdej panienki, która tego chce..- powiedział, a mi spłynęła łza po policzku, którą szybko starłam. Wiem, że jak znów zacznę płakać to długo nie skończę.
-Przepraszam.- szepnął Payne.. on zawsze wie, kiedy jest ze mną źle. 
-Nie powinienem ci tego mówić.- odparł z wyraźnym smutkiem w głosie.
-W porządku. Liczyłam na szczerość.- parsknęłam ocierając kolejną łzę.
-Dobra.. muszę kończyć. Umówiłam się ze znajomymi na mieście, a muszę się jeszcze ogarnąć.- skłamałam mając nadzieję, że uwierzy i po prostu skończymy tą rozmowę.
-Jasne.- powiedział pół serio, pół żartem. 
-Też powinienem już spadać. Znowu się kłócą o miejsce do spania.- parsknął- baw się dobrze!- rzucił na odchodne.
-Będę.- powiedziałam do telefonu cicho, kiedy już się rozłączył. Przyciągnęłam do siebie kolana do siebie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam bez celu po kanałach szukając czegoś sensownego. ‘Meksykańska masakra piłą mechaniczną’. Coś na dzisiejszy wieczór. Rozłożyłam się wygodnie na sofie i patrzyłam jak ludzie się zabijają nawzajem. Tną na kawałeczki. Tak łatwo to zrobić.. jemu nawet piła nie była potrzebna. Wystarczyło kilka słów. Trochę krzyków i wzrok. Wzrok. Patrzył na mnie z obrzydzeniem. Cholerny ideał. Spłynęła po moim policzku pojedyncza łza. Pozostałe nie pozwoliły jej spłynąć samej.. i tak oto znów siedzę w ciemności cała zapłaczona nie mając pojęcia jak żyć bez niego. 

-Co?!- krzyknął uderzając pięścią w stół.
-J-ja.. ja nie wiem co się stało.. po prostu zasłabłam i jak się obudziłam to byłam w szpitalu..- powiedziałam zapłakana.
-Ale ja nie rozumiem jak mogłaś zasłabnąć? Pewnie nie zjadłaś śniadania. Mówiłem ci, że masz zawsze je jeść!- krzyknął.
-Zjadłam.. naprawdę nie wiem czemu.. lekarz mówił, że czasem się tak zdarza.. też go chciałam.- załkałam przytrzymując się stołu.
-Go?- spytał otwierając szerzej oczy. Miał wyraźne łzy w oczach.
-Powiedzieli, że to byłby chłopiec.. poronienia się zdarzają.. powiedział, że jeśli będziemy próbować…- zaczęłam znów próbując złagodzić tą sytuację.. poroniłam. Nie chciałam.. stosowałam się do wszelkich zaleceń, jadłam co trzeba i kiedy trzeba. Nie rozumiałam czemu. To dziecko było zaskoczeniem.. ale pokochałam je..
-Oddaj mi syna!- krzyknął podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona. Mocno.. za mocno. Czułam jak jego palce wbijają się w moje ciało. 
-Też go kochałam!- krzyknęłam nie wytrzymując i odpychając go od siebie. 
-To jest twoja wina.- warknął znów się zbliżając, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Musiałaś coś zrobić.. nie chciałaś tego dziecka. Marzyło ci się inne życie. Ale wiesz co?- mówił i każde słowo wypełniał czystą nienawiścią. 
-Będziesz żyła beze mnie..- kontynuował.
-J-jak..?- zająknęłam się nie wiedząc co ma na myśli.
-Nie rozumiesz? To już koniec. Brzydzę się tobą. Nie mogę na ciebie patrzeć.- warknął, a ja padłam na kolana trzęsąc się i płacząc.
-Nie zostawiaj mnie teraz..- szepnęłam.
-On umarł we mnie..- załkałam czując cholerną pustkę.. nie może mnie teraz zostawić w takim stanie.. przecież potrzebujemy się.. zwłaszcza teraz.
-On umarł przez ciebie.- warknął i oparł się o stół. 
-Spakuję swoje rzeczy i wyjeżdżam.- powiedział nieco spokojniej, ale dalej czułam jego nienawiść. Chyba nie muszę mówić, że moje błaganie i ciągnięcie za walizkę nic nie dało. 
-Nienawidzę cię.- szepnął zamiast ‘żegnaj’. 


Obudziłam się z powodu dreszczy. Rozglądnęłam się wokół. Kompletnie nie wiem kiedy zasnęłam. Podeszłam do okna i zamknęłam je. Przebrałam się i położyłam tym razem w łóżku. Leżałam patrząc w sufit.. bojąc się zasnąć, żeby znów nie widzieć tej sceny, która mi się przewija w kółko i w kółko w głowie.
Jakimś cudem zasnęłam, ale zamiast spać smacznie, ktoś mnie obudził nachalnym szturchaniem w ramię. Co? Szturchaniem w ramię.. przecież jestem sama. Spanikowana postanowiłam dalej udawać, że śpię.
-Niall.. będziemy musieli wezwać pogotowie.. ona kompletnie nie reaguje.- usłyszałam głos Payn’a i szybko usiadłam, a on przestraszony złapał się w miejsce, gdzie prawdopodobnie ma serce.
-Cholera, [T.I]. Nie strasz mnie tak.- warknął próbując unormować oddech.
-Może byś też czasem jednak zamykała drzwi do mieszkania, hmm?- odparł blondasek, który patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. 
-Jasne, zapamiętam, a teraz idę spać.- fuknęłam obrażona i schowałam się pod kołdrę. Już się opatuliłam grubym materiałem, ale poczułam jak ktoś chce siłą odebrać moje szczęście.
-Wychodzimy.- powiedział Payne lustrując mnie od góry na dół. Zapomniałam dodać, że spałam w za dużej bluzce i majtkach. Spoko, Liam już widział wszystko jeżeli chodzi o ciało do bielizny.
-Nigdzie nie idę.- fuknęłam. 
-Idziemy na dyskotekę. Z tobą.- odparł poważniej. 
-Będzie spoko.- powiedział zmuszając mnie do usiądnięcia na materacu. 
-Nic nie jest spoko i nie będzie spoko.. rozumiesz?- spytałam obojętnym głosem, a on popatrzył na mnie z żalem. 
-Idź się umyj. Już.- warknął i wepchnął mnie siłą do łazienki. 
-Mogłeś po prostu powiedzieć, że śmierdzę, dupku!- krzyknęłam wkurzona, że kazał mi wstać. Włączyłam wodę pod prysznicem i się rozebrałam, a później porządnie wyszorowałam i ogoliłam wszędzie, gdzie musiałam. Spłukałam już odżywkę i wyszłam z łazienki cała pachnąca w szlafroczku. 
-Czysta?- spytał Liam, który czekał na mnie. Skinęłam głową.
-Dzięki.- szepnęłam i usiadłam obok niego. 
-Ale..- zaczęłam.
-Nie toleruję dziś sprzeciwu. Mówię poważnie.- powiedział z taką powagą o jaką bym go nawet nie podejrzewałam. Nie mam wyjścia. 
-Wybrałem ci coś. I się umalujesz, zakręcimy ci włosy i będziesz boska. Zabieram cię dziś.- powiedział patrząc na mnie, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Jak ktoś ma mnie z tego wyciągnąć, to tylko on. 
Spojrzałam co mi wybrał do ubrania. I odpowiadając wcześniej.. nie, nie jest gejem. Czarny gorset ze złotymi ćwiekami w miejscu miseczek od stanika, w tym samym kolorze jeans’owe podarte spodenki z wysokim stanem i kabaretki pod spód. Oczywiście moje czarne ulubione dość wysokie matowe szpilki i skórzana kurtka. Jak on dobrze mnie znał. Ubrałam się w strój wybrany przez przyjaciela, jednak nie pozwoliłam sobie zakręcić włosów. Wysuszyłam i pozwoliłam im swobodnie opadać. Skoro idziemy na imprezę.. zrobiłam sobie ‘smoky eyes’ i przejechałam usta jasnobrązową szminką, żeby nie było przesytu. Wyszłam z pokoju, a Liam się do mnie uśmiechnął. 
-Wiedziałem, że będziesz pięknie wyglądała. To co, lecimy?- spytał i wziął mnie za rękę. Zamknęłam mieszkanie i dałam mu klucze. Podjechaliśmy do najlepszego klubu w okolicy. Weszliśmy bez problemu.. przecież to PAYNE. Samoistnie chodząca reklama. Weszliśmy i niemal od razu pochłonęłam jednego drinka, a później drugiego i trzeciego. Nie, nic mi nie było, niestety mam mocną głowę, ale lżej było tańczyć. Tańczyłam z Liam’em kolejna piosenkę, kiedy go zobaczyłam. Stał nieruchomo i patrzył się na mnie. Ja pewnie wyglądałam podobnie, ale on wydawał się zaćpany. Niepotrzebnie tu przyszłam. Automatycznie przeszkliły mi się oczy. 
-Liam. Idziemy.- powiedziałam bez siły i nie tolerując sprzeciwu. 
-Teraz już nie ma mowy.- powiedział i wpił się mocno w moje usta. Znieruchomiałam. Nie miałam pojęcia co robić, więc po prostu tak stałam nie będąc w stanie się ruszyć. Pocałunek trwał dłuższą chwilę, kiedy ktoś odciągnął i uderzył Liam’a. Spojrzałam na sprawcę całego zamieszania. Styles. Patrzyłam jak raz po raz uderza przyjaciela. Payne nawet się nie bronił, po prostu czekał na kolejne uderzenia niemal się uśmiechając.
-Dość!- krzyknęłam. Nie muszę chyba mówić, że już otoczka zamieszania była zrobiona wokół naszej trójki. Jutro będą na okładkach plotkarskich magazynów. 
-Harry.- powiedziałam poważnie, a on zatrzymał się w połowie ruchu. Stał przez chwilę w takiej pozycji, aby później się wyprostować i spojrzeć na mnie.
-Chodź ze mną. Przestanę.- powiedział przymroczony emocjami. 
-Po co?- spytałam drżącym głosem. Nie ukrywam, że ostatnio go widziałam w raczej tym gniewnym wydaniu.. dziś też i zaczęło mnie to minimalnie przerażać.
-Po prostu chodź.-odparł nadal widocznie roztargniony. Spojrzałam na Liam’a, który miał poobijaną twarz, ale wyglądał jakby go to kompletnie nie ruszało. 
-Idź. Teraz ty mi możesz pomóc.- powiedział i skinął głową. Spojrzałam z powrotem na loczka, który wzrok miał skierowany na bruneta leżącego na ziemi.
-Chodźmy więc.- powiedziałam cicho tak, że nie byłam pewna czy mnie usłyszał z powodu muzyki. Podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę, a ja ją szybko puściłam jak oparzona. Nie mogę teraz mu zaufać. Nie wiem na co mam się przygotować. Nie mam siły na kolejne wyzwiska. Spojrzał na mnie z czymś na kształt smutku w oczach. Szybko minął.
-Nie zostań w tyle.- powiedział i ruszył przez tłum w stronę wyjścia. Szłam tuż za nim, więc nie zgubiłam go i tak właśnie się znaleźliśmy na zewnątrz. Niemal zachłysnęłam się biorąc głęboki wdech.
-Niedaleko mam mieszkanie.- odparł bez emocji i ruszył, a ja za nim. Mieszkanie? Spuściłam wzrok i nic nie mówiłam. 
-Jak praca?- spytał kiedy stanął w miejscu i wyciągnął kluczyki.
-Jestem na chorobowym.- skłamałam nie chcąc się przyznać, że nie pracuję od przynajmniej dwóch tygodni. Żyję z odłożonych pieniędzy, które się za jakieś 2-3 miesiące za pewne skończą. Otworzył drzwi od kamienicy i przepuścił mnie w nich.
-Schudłaś.- stwierdził.
-Umm.. dzięki.- powiedziałam.
-To nie był komplement.- dodał po czym ruszyliśmy na górę. Otworzył drzwi pod numerem 7 i znów weszłam pierwsza. 
-Pierwszy pokój od lewej.- powiedział niezręcznie i zaświecił światło. Było wyjątkowo czysto jak na Harry’ego. 
Nic nie mówiąc poszłam w wyznaczone miejsce. Salon. Usiadłam na dość sporej sofie i uświadomiłam sobie co robię.. z kim i gdzie jestem. Wstałam w szoku i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam, że brak mi tchu. Właśnie wychodziłam z salonu, kiedy natknęłam się na Harry’ego niosącego wodę w drzwiach. Wpadłam na niego z impetem i upuścił obie szklanki na podłogę. Roztrzaskały się.. już nic z nich nie będzie. 
-Ja..- zaczęłam, aby powiedzieć, że jednak wychodzę, ale nie dopuścił mnie do słowa. 
-Zaraz to naprawię. Przyniosę zmiotkę i ścierkę.. zaraz przyjdę.- wyszeptał roztrzęsiony nadal, zobaczyłam jak mu drżą ręce. Znów jesteś do niczego [T.I.]. Poszedł po tą zmiotkę, a ja uklękłam przy szkle i zaczęłam go zbierać. Wzięłam największe kawałki w ręce. Rzuciłam je z powrotem i po moim policzku spłynęła kolejna łza. Nie dam rady. Wzięłam jeden z tych dużych kawałków i obracałam go przez chwilę w palcach i wahając się przyłożyłam do skóry nadgarstka. Nie wiem czy bym to zrobiła normalnie, czy nie. Wahałam się nadal nie wbijając szkła. Usłyszałam kroki Harry’ego, który wracał z kuchni i nie próbując sobie tego tłumaczyć przejechałam od nadgarstka wzwyż po ramieniu. Usłyszałam jak coś spada przede mną. Spojrzałam w górę, ale już go nie było. Wzięłam szkło w rozciętą rękę i zbliżyłam do drugiego nadgarstka, ale on mi wyrwał szkło. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że z kimś rozmawia. Wnioskuję z rozmowy, że ze szpitalem. Skorzystałam z tego, że rozmawiał i sięgnęłam po kolejne szkło, które też zostało mi odebrane. Napłynęły mi łzy do oczu i próbowałam zdobyć kolejne i kolejne szkło, które jak poprzednie zostawały mi odebrane. On już nie rozmawiał. Teraz siedział za mną i trzymał mi ręce, lewą uciskając przed rozcięciem, żeby zatamować krwotok. 
-Daj mi..- załkałam nie mając siły na takie życie. 
-Ja już nie chcę..- powtarzałam, a krople krwi i łzy spadały raz po raz na jego koszulę. Usiadł teraz tak, żeby móc patrzeć na mnie, ale nadal trzymał obie ręce. On też płakał. Jego łzy też tej nocy łączyły się z krwią na panelach.
-Przepraszam… przepraszam…- powtarzał w kółko to samo słowo, kiedy usłyszałam syreny ambulansu. Już byłam daleko.. już czułam, że odpływam i nawet się tego nie bałam. Byłam zmęczona.
-Nie uciekaj mi teraz, księżniczko..- usłyszałam jeszcze szeptane do mojego ucha.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam biel. Umarłam? Zastanowiłam się i próbowałam usiąść, ale tylko potrafiłam wznieść plecy kilka centymetrów nad powierzchnią na której leżałam, a później bezwiednie spadałam z powrotem na coś miękkiego. 
-Księżniczko..- usłyszałam z boku i odwróciłam twarz w tamtą stronę, mimo, że wiedziałam kto mówi, tylko jedna osoba mnie tak nazywała. Spotkałam się z jego zielonymi oczami. Gdy zobaczył, że patrzę na niego szybko przysunął krzesło do mojego łóżka złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na nią. Moja drobna, siwa i zabandażowana. Nie pamiętam czy nie pokaleczyłam też palców chwytając po kolejne odłamki. Jego dłoń też nie wyglądała najlepiej, on miał pokaleczone palce.. w końcu wszystkie szkła mi wyrywał i nie uważał na siebie. Nie mogłam się napatrzeć na niego. Tak dawno nie widziałam go tak blisko. 
-Wybacz mi.- usłyszałam znów, jego słowa wydawały się odległe, ale rozumiałam każde jedno. Na nasze dłonie spadła pojedyncza łza. 
-To wszystko moja wina. Ja bez ciebie nie potrafię… próbowałem, ale nie umiem..- szeptał, a kolejne łzy upadałaby w to samo miejsce. 
-Przecież wiesz, że cię kocham.- odpowiedziałam ochryple, właściwie nie wiem czemu. Znów skierował na mnie te ogromne oczy w zdziwieniu. 
-Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie.. nie wybaczę sobie tego, że musiało się tyle wydarzyć, żebym to zrozumiał.- powiedział i spuścił wzrok. Uniosłam ku niemu z trudem drugą dłoń i pogłaskałam go po policzku i wtedy rozpłakał się całkiem i ja z resztą też. Drugą ręką głaskał mnie po głowie, póki go nie wyprosił lekarz z powodu mojego nadmiernego przyspieszenia tętna, które było spowodowane nim. 
-Wrócę do ciebie.- powiedział i uśmiechnął się na wychodne. Widziałam go przez szybę na korytarzu. 
Po dwóch tygodniach wyszłam ze szpitala.. straciłam dużo krwi, a moja anemia tylko spotęgowała konsekwencje mojego małego wybryku. Zamieszkałam z Harrym w jego mieszkaniu.. zespół zrobił sobie przerwę. Jest jak w bajce. Dokładnie jak w bajce, tak jak przed moją ciąża. Już minęły 2 miesiące i nadal jest cudownie. Jednak szczęście nie może trwać wiecznie, prawda? Zrozumiałam to, kiedy mój kochany Harry wszedł do kuchni cały blady. Usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach. 
-Co się stało?- podbiegłam niemal natychmiast i próbowałam się dowiedzieć o co chodzi. Delikatnie zdjęłam ręce z jego twarzy i odszukałam jego pogubiony wzrok. 
-Powiedz..- szepnęłam kompletnie nie spodziewając się tego, co ma się zdarzyć.
-Nie mogę cię zostawić- szepnął patrząc mi w oczy. 
-A-ale o co chodzi.- zadrżał mi głos. Nie chciałam tego słuchać tak naprawdę. Wolałam żyć w nieświadomości. 
-Przed naszym spotkaniem miałem kogoś. Uprawialiśmy seks, często, ale zawsze się zabezpieczaliśmy.. ona jest tak podobna do ciebie.. jest na studiach i nie chciała wpadki, nie szukała jednorazowej przygody… przyszła do mnie..- kiedy to powiedział już wiedziałam o co chodzi. Mogłam mu przerwać, ale chciałam usłyszeć to z jego ust.
-Ja jej nie wierzyłem.. wyśmiałem ją, ale zrobiliśmy testy. Nosi w sobie moje dziecko..- powiedział i widziałam cień uśmiechu, ale także łzy w oczach. Wstałam i pociągnęłam go też tak, żeby wstał.
-No i po co te łzy?- spytałam uśmiechając się sama też będąc na skraju od rozpłakania się. 
-Nie wiem co robić. Wszystko się zmieni.. znów cię ranię.- powiedział, a ja pokiwałam głową.
-Nie przejmuj się tym.- powiedziałam twardo.
-Będziesz wspaniałym tatą i będziesz poświęcał mnóstwo czasu swojemu dziecku. W końcu już od dawna chciałeś je mieć i w końcu będziesz miał swoje małe maleństwo.- uśmiechałam się chociaż w środku cała pękałam i byłam rozbita na miliony kawałków jak te szklanki, które mu dwa miesiące temu upadły. 
-Kocham cię.. nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- powiedział, a ja pomyślałam ‘żył’. 
-Musisz jej pomóc. Ona nie da rady sama.. całe jej życie się zmieni.- powiedziałam i wróciłam do gotowania. Zrobiłam szybkie spaghetti i zjedliśmy. Harry umówił się z Anią, bo tak miała na imię, żeby ustalić co dalej z nimi. Są w życiu takie chwile w których nie wiemy co robić. To była taka chwila. I są osoby, które kochamy bardziej niż siebie, a Harry był nią dla mnie. Tej nocy nie spałam. Myślałam o wszystkim. Układałam sobie to na wszystkie sposoby, jednak jakbym nie patrzyła w tych wszystkich konfiguracjach nie było dla mnie miejsca w życiu Harry’ego. Spojrzałam na niego. Spał z uśmiechem na ustach. Przestudiowałam każdą rysę i niedoskonałość na jego twarzy. 
-Kocham Cię..- szepnęłam ze łzami w oczach nadgryzając wewnętrzną stronę policzka, żeby nie załkać. Rano wstałam wcześniej i zrobiłam nam kawę i śniadanie. Harry mimo tego, że nie jeździł w trasy, często pracował nagrywając single i spotykając się z reporterami i innymi ludźmi z branży. Dziś był taki dzień w którym wychodził wcześnie i miał wrócić wieczorem po spotkaniu z tą dziewczyną. 
-Co ty tak wcześnie, królewno?- spytał zaskakując mnie od tyłu. Wzięłam łyk kawy i spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy. 
-Postanowiłam ci zrobić niespodziankę w postaci kawy.- on popatrzył na mnie i złożył pocałunek na moich ustach. 
-Kocham Cię.- powiedział, a ja poczułam dreszcze wzdłuż kręgosłupa. 
-Ja ciebie bardziej.- parsknęłam szczerze i wypiłam kolejny łyk kawy. Przyglądałam się każdemu jego ruchowi i zapamiętywałam każdy szczegół. Później dałam mu buziaka na do widzenia. 
-Harry.- powiedziałam, kiedy już wyszedł, a on stojąc na schodach się odwrócił.
-Kocham cię.- powiedziałam, a on wrócił do drzwi i mocno mnie pocałował. Przeciągnęłam nieco dłużej ten pocałunek i zaciągałam się jego cudownym zapachem. Będzie mi tego brakowało. 
-Ja ciebie też.- odpowiedział i poszedł. Stałam przy drzwiach dłuższą chwilę, po czym je zamknęłam. Podeszłam szybko do łóżka i wyjęłam spod niego walizkę. Otworzyłam szafę i wzięłam z niej większość swoich ciuchów. Znalazłam wśród nich ulubioną koszulkę Harry’ego, którą często mu podkradałam. Zawahałam się, ale jednak włożyłam do walizki. Teraz najgorsze. Usiadłam przy kuchennym stole i wzięłam kartkę i długopis. 
‘Kochany Harry.. wiem, że będzie ci ciężko to zrozumieć, ale kiedyś zrozumiesz, że nie miałam wyjścia. Gdy dziecko się urodzi zakochasz się w nim, a po jakimś czasie też pokochasz kobietę, która dała ci taki mały cud. Ja będę teraz w twoim życiu tylko zbędnym bagażem. Wystarczy mi tylko to, że mi wybaczasz. Znikam z twojego życia, ale nikt nie powiedział, że nie możemy sobie powiedzieć ‘dzień dobry’ kiedy może kiedyś się miniemy na ulicy. Będziesz szczęśliwy. Jestem tego pewna. Nie mogłabym znieść uczucia, myśli, że stoję ci na drodze do szczęścia. Kocham Cię. 

Twoja księżniczka.’ 
Kiedy skończyłam pisać poleciała mi jedna łezka, która okazała się idealnie pasującą do listu. Otarłam resztę z nich i postanowiłam się ubrać. Kartkę zostawiłam tam gdzie leżała. Ubrałam buty i zarzuciłam kurtkę. Wzięłam w dłoń walizkę. Nie mogłam tak odejść. Wyjęłam telefon i postanowiłam posłuchać jego głosy ostatni raz.
Oczami Harry’ego.
Siedziałem rozmawiając o piosence z producentem, kiedy poczułem wibrację w kieszeni. Przeprosiłem go i wyszedłem na korytarz. [T.I.]. Odebrałem bez wahania.
-Co tam, księżniczko?- spytałem z uśmiechem na twarzy. 
-Przepraszam Cię.- usłyszałem drżący głos mojej dziewczyny. 
-Co się stało?- spytałem już biegnąc w stronę wyjścia z budynku. 
-Nic.. ja po prostu.. nie gniewaj się na mnie, dobrze..?- spytała, a ja już byłem w trakcie łapania taksówki. Wsiadłem do auta i podałem adres. Miałem najgorsze scenariusze już w głowie. 
-Kochanie, nie będę.. tylko powiedz, co się dzieje?- spytałem roztrzęsiony.
-Nie nic.. po prostu nie mogę inaczej.. ty będziesz miał rodzinę i ja… ja ci będę przeszkadzać.- powiedziała, a ja już wiedziałem co miała na myśli. Chciała odjeść. Ale ze mnie idiota. Dopiero teraz o tym pomyślałem.
-Kochanie, nie rób mi tego, proszę.- powiedziałem błagalnym tonem.
-Kocham cię.- usłyszałem jeszcze, a później się rozłączyła. Sekundy później wyskoczyłem z taksówki i wbiegłem po schodach do naszego mieszkania. Nie zamknęła na szczęście drzwi. Rozglądnąłem się po mieszkaniu.
-[T.I.]!- krzyknąłem, ale odpowiedziała mi głucha cisza. 
-Kurwa.- warknąłem i uderzyłem pięścią o futrynę. Postanowiłem sprawdzić pokoje, ale znalazłem tylko jakąś kartkę na kuchni i puste pułki w szafie. Bez czytania kartki wybiegłem z mieszkania i pobiegłem w stronę dworca. Jak nie pojechała autobusem, albo taksówką, to… nie myśląc o niczym innym biegłem rozglądając się po ulicy. Jest. Zbiera rzeczy z chodnika. Przebiegłem ulicę przy odgłosie klaksonów poirytowanych kierowców. Klęknąłem przy niej, a ona już wiedziała, że to ja.
-Mówiłam ci, żebyś naprawił ten cholerny zamek w walizce.- powiedziała z płaczem, a ja wybuchnąłem śmiechem. 
-Fakt, że go nie naprawiłem, to najlepsza rzecz jaka mi się zdarzyła.- popatrzyła na mnie tymi pięknymi oczkami i ja wiedziałem, że to ta jedyna. 
-Jesteś głupia?!- krzyknąłem w złości.
-Jak mogłaś pomyśleć, że mi będziesz przeszkadzała? Głuptasie. Jesteś całym moim życiem. Bez ciebie nie ma mnie. –powiedziałem i zobaczyłem nieśmiały uśmiech na jej twarzy. 
-Obiecaj, że już nie będziesz wpadała na takie posrane pomysły.- powiedziałem poważnie, a on przytaknęła i mnie przytuliła.
-A ty obiecaj, że to naprawisz.- powiedziała próbując rozładować napięcie, a ja tylko na to pokręciłem głową chichotając.
 Razem wróciliśmy do domu i kochaliśmy się tak, jak nigdy wcześniej. Pewnie was to nie zaskoczy, ale kilka tygodni później okazało się, że moja królowa nosi w sobie małą księżniczkę.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Biorąc pod uwagę fakt, że nie dam rady w najbliższym czasie napisać nowej części do Harry'ego
wygrzebałam kilka starych imagin'ów, które nie były tu wstawiane jeszcze.
Mam nadzieję, że się nie gniewacie.. mam sesję i urwanie głowy,
a zależy mi na stopniach ^^ 
Mam nadzieję, że się podoba :D 
Odpowiadając na pytanie o mój blog, ff.. nie wiem jak to nawet nazwać haha xD 
Więc postanowiłam go wznowić od lipca ^^ 
Wtedy będę miała sporo czasu i będę mogła dać z siebie wiele więcej niż podczas studiów i pracy równolegle :D 

#Maleńka

5 komentarzy:

  1. Ale piękny ❤ bardzo się cieszę, że wznowisz bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super....ale ja czekam na dalszą część Harry'ego no i oczywiście na kontynuację starego bloga. Do lipca nie wytrzymam !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. https://imaginyonedirectionatany.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest szansa na kolejną część Harry'ego dzisiaj????

    OdpowiedzUsuń
  5. Lipiec się kończy a tu dalej cisza ...

    OdpowiedzUsuń