One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 26 lutego 2018

You don't own me //2

Weszłam do swojego mieszkania, urządzonego w nowoczesnym, klasycznym stylu. W kuchni, znajdującej się na wprost wejścia dominowała biel mebli oraz odznaczające się, beżowe blaty wykonane z drewna. Rzuciłam torbę na wysepkę, przy której stały dwa wysokie krzesła, odwiesiłam szary płaszczyk na wieszak i przeszłam do pokoju dziennego, który był równocześnie moją sypialnią. W rogu pomieszczenia stała biała toaletka z dużym lustrem, a obok niej łóżko małżeńskie z ciemnego drewna przysłonięte białą pościelą i niewielka szafka nocna. Po drugiej stronie pokoju znajdował się okrągły stół z czterema krzesłami wykonany z tego samego tworzywa co łóżko. Na stole stał wazon pełen żółtych tulipanów, a nad nim wisiała spora czarno-biała fotografia przedstawiająca dziewiętnastowieczny Londyn. W ostatnim wolnym rogu znajdował się wysoki biały regał wypełniony po sufit książkami, które, poza kwiatami, stanowiły jedyny akcent kolorystyczny. Część sypialnianą od dziennej oddzielało duże okno na zewnętrznej ścianie w towarzystwie białych zasłon. Malutki pokój przechodni lub też korytarz pomiędzy sypialnią a łazienką przeznaczyłam na swoją garderobę. Wnękę w ścianie wykorzystałam jako idealne miejsce na półki, z drugiej zaś strony stały dwa białe stelaże uginające się pod ilością wieszaków. Czarne rurki i luźną białą koszulę zmieniłam na duży błękitny t-shirt z dekoltem w serek i legginsy, po czym przeszłam do łazienki zmyć makijaż. Nie będzie dużym zaskoczeniem fakt, że w łazience ściany i podłogę pokrywały białe kafelki. Po prawej stronie znajdowała się szklana kabina prysznicowa, na wprost wejścia niewielka umywalka i lustro, następnie toaleta oraz biały wiklinowy kosz na pranie. Elementem przykuwającym uwagę był miękki, bordowy dywanik leżący pomiędzy kabiną a umywalką oraz tego samego koloru dozownik do mydła. Nałożyłam na twarz krem nawilżający, sięgające do ramion brązowe włosy spięłam w luźnego koka i udałam się do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Nie miałam ochoty gotować, zresztą nie przepadałam za tą czynnością, więc w formie obiadu przygotowałam tosty z pastą z awokado i pomidorem. Do największego kubka jaki znalazłam, wsypałam mieszankę płatków kwiatów i kandyzowanych owoców, zalałam wrzątkiem, czekając, aż moja ulubiona herbata owocowa będzie gotowa do spożycia. Usiadłam przy okrągłym stole, uruchomiłam laptopa i włączyłam swoją ulubioną jazzową składankę na poprawę humoru. Korzystając z wolnego czasu wzięłam się za pisanie kolejnego rozdziału książki, której wydanie w dalekiej przyszłości było moim największym marzeniem. Mimo że romans zajmował pierwsze miejsce w preferowanych przeze mnie gatunkach literackich, nie czułam się źle z brakiem chłopaka, czy może w tym wieku bardziej pasowałoby powiedzieć już narzeczonego. Miałam 25 lat, mijał właśnie rok od skończenia studiów dziennikarskich i to na tym się koncentrowałam. Lubiłam swoje życie, swoją samotność i mieszkanie, stanowiące mój mały świat. Jedynym aspektem wymagającym zmiany była praca w redakcji, która nawet w najmniejszym stopniu nie pokrywała się z wyobrażeniami na temat pracy dziennikarza. Chciałam tworzyć obszerne artykuły, przeprowadzać wywiady z inspirującymi osobami, relacjonować ostatnie wydarzenia społeczno-kulturowe, a w najlepszym wypadku pisać felietony. Zamiast tego zajmowałam się korektą tekstów innych dziennikarzy, o których pozycji mogłam jedynie pomarzyć. Postanowiłam dłużej nie czekać na awans, który zdawał się być nieosiągalny. W kilkanaście minut stworzyłam nowe CV i rozesłałam je e-mailem do wszystkich redakcji i wydawnictw w okolicy. Przeczucie podpowiadało mi, że w moim życiu zbliża się rewolucja.

Minęły trzy dni odkąd rozesłałam swoje zgłoszenia do blisko 15 miejsc pracy. Od tego czasu odezwały się dwa z nich, zapraszając mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Uznałam to za duży sukces po tak krótkim czasie. Pierwsza z nich miała odbyć się już następnego dnia. O dziwo, nie odczuwałam wielkiego stresu, wręcz przeciwnie, ogarniało mnie podekscytowanie. Obudziłam się już o 5 rano, kiedy zwykle budzik o 6:30 ledwo dawał radę. Postanowiłam wykorzystać ten czas na poranną yogę, żeby nieco ujarzmić buzujące emocje. Po 40sto minutowej praktyce udałam się pod gorący prysznic. Zaparzyłam kawę, zjadłam dwa tosty z masłem orzechowym i usiadłam na wprost toaletki. Uwielbiałam mieć dużo czasu na wykonanie makijażu, gdyż sama czynność sprawiała mi przyjemność. Postanowiłam podkreślić zielony kolor oczu cieniami przechodzącymi z beżu w brąz. Zadowolona z efektu końcowego udałam się do garderoby w celu wybrania odpowiedniego stroju. Zdecydowałam się na czarną, wąską sukienkę przed kolano ze złotym zamkiem na całej długości pleców, tego samego koloru kozaki za kolano na niedużym obcasie i beżową marynarkę. Całość uzupełniłam dużymi kolczykami w kształcie okręgów. Spojrzałam na zegarek, dochodziła godzina 8. Nie chcąc spóźnić się na rozmowę kwalifikacyjną, spakowałam potrzebne rzeczy do torebki, założyłam czarny płaszcz i kapelusz, a szyję i ramiona opatuliłam długą beżową chustą. Na moje szczęście zimy w Anglii nie należą do surowych. W innym przypadku nieustannie borykałabym się z grypą.
Dotarłam do redakcji tylko 10 minut przed spotkaniem z powodu korków i problemów z trafieniem pod właściwy adres, ponieważ nie znałam za dobrze tego rejonu miasta. Przedstawiłam się dziewczynie z recepcji, która kazała mi poczekać i zadzwoniła powiedzieć szefowi, że już przyszłam. Zdążyłam w tym czasie rozebrać się i odwiesić płaszczyk na wieszak. Po chwili podeszła do mnie z uśmiechem.
- Szef na panią czeka. Jego gabinet znajduje się na końcu korytarza po lewej stronie. - powiedziała sympatycznym tonem. Podziękowałam jej i ruszyłam we wskazanym kierunku. Zapukałam i weszłam do środka. Zobaczyłam przed sobą szefa redakcji i cała moja pewność siebie gdzieś uleciała.
- Witam, witam. Mówiłem, że się jeszcze spotkamy. - powiedział z szelmowskim uśmiechem mężczyzna, którego zwyzywałam w kawiarni. Ubrany był w szary garnitur w białą kratę i koszulę.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam speszona.
- Niech pani usiądzie. - zachęcił mnie, wskazując na krzesło stojące naprzeciw jego biurka. Usiadłam, spuszczając wzrok na swoje kolana. Czułam, jak pieką mnie policzki.
- Proszę się tak nie denerwować. Nie gryzę. - zaśmiał się blondyn. Niall, o ile dobrze zapamiętałam jego imię.
- Przyzna pan, że to dosyć niekomfortowa sytuacja. Dlaczego zaprosił mnie pan na tę rozmowę? Przecież dołączyłam w CV swoje zdjęcie, doskonale pan wiedział, kim jestem. - powiedziałam już nieco bardziej pewna siebie.
- Oczywiście, ciężko zapomnieć naszego ostatniego spotkania. Przynajmniej w końcu wiem, jak się pani nazywa, panno (T.I.). - powiedział z czarującym uśmiechem, który tym razem zrobił na mnie o wiele większe wrażenie niż ostatnim razem.
- Jeżeli oczekuje pan przeprosin za tamtą sytuację, to przykro mi, ale to się nie stanie. Przyszłam tutaj porozmawiać o pracy, ale jeśli nie o tym chciał pan ze mną pomówić to nie marnujmy swojego wzajemnego czasu. - oświadczyłam, starając się brzmieć profesjonalnie.
- Dobrze, niech będą konkrety. Czym dokładnie zajmuje się pani teraz w swojej pracy? - zapytał, spoglądając do mojego CV, leżącego na dębowym biurku.
- Korektą tekstów. Piszę też artykuły, ale moja szefowa nie podziela moich życiowych poglądów, przez co nie zgadza się na ich publikację. - odpowiedziałam zawstydzona.
- Cóż.. Nie wiem, czy będę mógł pani pomóc, bo ze względu na małe doświadczenie korekta to jedyne, co mogę pani zaoferować na ten moment. - oznajmił z udawanym żalem.
- W takim razie chyba nie mamy o czym rozmawiać. - rzuciłam zdenerwowana. Ta sztuczność zirytowała mnie do tego stopnia, że wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Już miałam nacisnąć klamkę, kiedy powstrzymał mnie jego głos.
- (T.I.), poczekaj!

___________________________________
Cześć i czołem! Wybaczcie mi tak małą aktywność, ale w roku szkolnym to i tak najwięcej ile mogę z siebie dać.. Co myślicie o tym rozdziale? Proszę Was o większą aktywność, bo potrzebuje motywacji :( 5 komentarzy - następna część littlegirl

piątek, 16 lutego 2018

Ogłoszenie.

Hej..
 Ogólnie chciałam ogłosić, że zawieszam wszelkie moje imaginy i posty. Stało się coś w moim życiu, co bardzo mnie podłamało i po prostu nie wiem kiedy znów tu będę aktywna, a mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę. Jeśli w ciągu miesiąca nic nie ruszę, prawdopodobnie zrezygnuję. Miłego wieczoru kociaczki.

#Maleńka

piątek, 9 lutego 2018

You don't own me //1

- Wolność. Wolność słowa, druku, poglądów, wyznania.. Ha, paradoksalnie, w dzisiejszym świecie daleko nam do niej. Sądzimy, że możemy wszystko, że nikt nie jest w stanie nas ograniczyć, a tym bardziej odebrać naszej wolności. Ale tak naprawdę to tylko złudzenie, jakie tworzy mass media i polityka. I, co gorsza, drugi człowiek. Manipulacja spotyka nas na każdym kroku, na każdej płaszczyźnie naszego życia, a my – mniej lub bardziej świadomie – poddajemy się jej, bo tak jest wygodniej. Konsumpcyjność nie pozwala na bunt, doszukiwanie się prawdy czy dochodzenia swoich racji. Przyjmujemy stan rzeczy taki, jaki kreuje nam świat telewizji i internetu, a to co myślimy, zostawiamy dla siebie. Skąd się to bierze? Z pewnością z wygody, po części ze strachu, ale przede wszystkim z braku pewności siebie, co ostatnio stało się problemem wręcz masowym. Co to oznacza? Że ludzie nie potrafią bronić swojego stanowiska dlatego, że nie uważają go wcale za słuszne. Codziennie jesteśmy bombardowani informacjami i poradami na temat tego, jak powinniśmy żyć, co jeść, jak się ubierać, jakie leki przyjmować na niezliczoną ilość dolegliwości. Nic dziwnego, że wielu młodych ludzi zaczęło wątpić w siebie, kiedy non stop słyszą, że powinni coś w sobie zmienić, bo nie żyją w wystarczająco dobry sposób...
- Dość, Jones. Wystarczy. - przerwała mi w połowie zdania szefowa.
- Co myślisz? - zapytałam z nadzieją.
- Nawet nie myśl, że to puszczę. Nie potrzebujemy wypocin rozgoryczonej życiem nastolatki, tylko artykułu profesjonalnej dziennikarki. - powiedziała oschle. Czułam zbierającą się we mnie złość, ale postanowiłam zacisnąć zęby. O tym właśnie był mój artykuł, o braku wiary w swój potencjał. Ale jak miałam w niego wierzyć, jeśli redaktorka naczelna notorycznie próbowała podciąć mi skrzydła?
- Postaram się napisać coś lepszego. Przyniosę ci gotowy materiał w przyszłym tygodniu. - zapewniłam.
- Mhm. - mruknęła, po czym dodała po chwili: - Może po roku pracy w redakcji w końcu w gazecie ukaże się twój artykuł.
Wyszłam z gabinetu szefowej w beznadziejnym humorze. Powoli zaczynałam tracić nadzieję, że stanę się kimś więcej niż dziewczyną od korekty. Chciałam pisać własne teksty, podpisywać się pod artykułami swoim nazwiskiem. Dziennikarstwo było moim marzeniem od szkoły podstawowej, studia bardzo mi się podobały, ale rzeczywistość przyniosła tyle rozczarowań, że poważnie zaczęłam się zastanawiać nad zmianą wykształcenia. Po poprawieniu piątego tekstu zorientowałam się, że mój czas pracy dobiegł końca, więc w nie najlepszym nastroju opuściłam biuro. W drodze do domu wstąpiłam do kawiarni po gorącą kawę na wynos, aby umilić sobie resztę drogi w mroźne zimowe popołudnie.
- Karmelowe latte poproszę. - powiedziałam znudzonym głosem. Bywałam tam dwa razy w tygodniu, moje zamówienie za każdym razem wyglądało tak samo, dlatego powoli męczyło mnie powtarzanie go w kółko.
- A może kawałek tarty cytrynowej do tego? Albo babeczkę z kremem orzechowym? - zapytała miło dziewczyna za ladą. Spojrzałam na nią poirytowana.
- Nie. Już powiedziałam, że chcę tylko kawę. - odpowiedziałam ostro. Dziewczyna speszyła się, pokiwała nerwowo głową i wskazała kwotę do zapłaty.
- Ciężko jest być uprzejmym w dzisiejszych czasach. - mruknął ktoś za mną. Odwróciłam się gwałtownie, aby sprawdzić kto miał zamiar pogorszyć mój dzień jeszcze bardziej. I przy okazji swój własny również. Ujrzałam przed sobą średniego wzrostu blondyna w szarym kaszkiecie i płaszczu, spod którego wystawał biały kołnierzyk. Był przystojny, ale to nie wystarczyło, żeby mnie powstrzymać.
- Przepraszam pana bardzo, ale to chyba nie jest pańska sprawa. Jestem tutaj przynajmniej dwa razy w tygodniu, moje zamówienie zawsze składa się wyłącznie z karmelowego latte, o czym obsługa doskonale wie, więc chyba nie ma nic dziwnego w mojej reakcji, jeśli ktoś na siłę próbuje namówić mnie do czegoś, na co kompletnie nie mam ochoty. Poza tym, jeśli uważa pan, że zdecydowana odpowiedź podchodzi pod nieuprzejmość, to chyba nigdy pan nie widział zdenerwowanej kobiety. - powiedziałam podniesionym głosem, cały czas wpatrując się w błękitne oczy mężczyzny. Poczułam na sobie wzrok wszystkich ludzi znajdujących się w lokalu, więc chwyciłam do ręki papierowy kubek ze swoją kawą i pośpiesznym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia.
- Muszę przyznać, że nieźle pani wyszło to przedstawienie. - usłyszałam za sobą. Mężczyzna wyraźnie nie zamierzał dać mi spokoju.
- Słucham?! - prawie krzyknęłam, lecz nie usłyszałam wyjaśnienia, więc kontynuowałam – Myśli pan, że moim życiowym celem jest wykłócanie się z panem w kawiarni lub na chodniku? Mój dzień jest wystarczająco nieudany, żeby dodatkowo tracić czas i nerwy na tą bezsensowną rozmowę, więc proszę dać mi spokój.
- Niech pani poczeka. Niech mi pani wierzy lub nie, ale naprawdę nie chciałem pani zdenerwować. Wiem, że to nie najlepszy moment, ale czy dałaby się pani zaprosić na kawę lub spacer? Źle zaczęliśmy naszą znajomość, więc może spróbujemy jeszcze raz. Nazywam się Niall Horan, a pani? - zapytał z szarmanckim uśmiechem.
- No pan to dzisiaj przechodzi samego siebie! Kawę już mam, a za spacer podziękuję. Żegnam. - zaśmiałam się ironicznie i pośpiesznym krokiem zaczęłam oddalać się od nieznajomego.
- Do zobaczenia! - krzyknął za mną.

___________________________________________
Hej hej! Przepraszam za taką ogromną przerwę, ale jakoś nie po drodze mi było z pisaniem :( Napiszcie, co myślicie o opowiadaniu w takim nieco nonszalanckim stylu hahah ♥️ czy może jednak coś pozmieniać? ;)
littlegirl

sobota, 3 lutego 2018

Harry p.9

-To było.. wow. Piosenka jest świetna, twoje wykonanie jeszcze lepsze niż sama piosenka.- powiedziałam ciągiem, a on był usatysfakcjonowany.
-Cieszę się, że ci się podoba. – wzruszył ramionami, a ja się uśmiechnęłam.
-Zawsze jesteś taki skromny?- spytałam z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy.
-Prawie.- mruknął podchodząc do mnie powoli. Ujął moją twarz w swoje dłonie, a ja zatonęłam w jego brązowych oczach. Wiedziałam, że już jedziemy, a to znaczy, że wszyscy są w autobusie.
-Jesteś piękna.- powiedział, a ja spuściłam wzrok.
-Nie ma powodów do wstydu.- usłyszałam, kiedy  uniósł moją głowę tak, żebym patrzyła na niego. Uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował. To nie tak, że tego nie robiliśmy, ale wcześniej to była gra.. a teraz? Teraz nic nas do tego nie zmusza. Oczywiście, że oddałam pocałunek.. przecież on jest świetny. Później wszystko się działo szybko. Poczułam, że coś mnie odrywa od bruneta. Obejrzałam się i zobaczyłam nic nie  wyrażającą minę Styles’a. Jedyne co go demaskowało była zaciśnięta żuchwa i pięści, które aż zbielały na kostkach.
-Już ci coś mówiłem.- warknął głosem, który nie przyjmował sprzeciwu. Malik uśmiechnął się pod nosem.
-Uważaj. [T.I.] się ciebie przestraszy.- parsknął kręcąc głową w akcie zawiedzenia. Na mnie spojrzał loczek z przestraszoną miną i szukał jakichkolwiek oznak strachu.
-O co ci chodzi?- spytałam pretensjonalnym tonem, a on zignorował to i podszedł do Zayna’a.
-Wyjdź.- powiedział ostro i Zayn bez słowa opuścił pomieszczenie posyłając mi tylko spojrzenie, które też nic nie wyrażało. Czemu wyszedł? Odwróciłam się, żeby podążyć za nim, ale Styles był pierwszy i zatorował mi drogę.
-Musimy porozmawiać.- poinformował mnie służbowym tonem, a ja przewróciłam oczami.
-Nie wydaje mi się.- fuknęłam próbując go ominąć, ale on tylko złapał mnie i  odwracając nas, przygwoździł do drzwi.
-Co ty odwalasz?- spytałam panikując. On był ZDECYDOWANIE za blisko.
-Z nim ci się bardziej podobało?- spytał z wyzwaniem w głosie.
-C-co?- spytałam i zbeształam się w myślach za drganie głosu.
-Szaleję za tobą.- wyszeptał, a ja zamarłam. Co?! On za mną?  Przecież to kompletnie nie możliwe.
-To nie jest śmieszne.- parsknęłam wyśmiewając jego ‘wyznanie’.
-Chcę Cię, [T.I.].- powiedział tym razem patrząc rozpalonym wzrokiem prosto w moje oczy.
-Na ile? Jedną noc?- spytałam obojętnym tonem unosząc jedną brew, a on uśmiechnął się.
-Nawet jeśli.. spodobałoby ci się.- znów zabójczy półuśmiech.
-Jesteś chory.- warknęłam i go odepchnęłam najmocniej jak umiałam. On tylko powoli zrobił krok w tył.
-Mogę zasłużyć.- powiedział całkowicie poważnie, a ja wybuchłam śmiechem. Po prostu król skromności.
-Ty? – wydusiłam z siebie.
-Znajdę sposób.- wzruszył ramionami i wyszedł, zostawiając mnie kompletnie skołowaną.

                                                 ~Oczami Harry’ego~
 Usiadłem na miejscu koło kierowcy zdenerwowany. Czemu ona musi wszystko komplikować?! Przecież powiedziałem, że ją chcę. Milion innych lasek by w tamtym momencie się niemal rzuciło na mnie. Ale nie. Ona musi być oczywiście inna. Oporna i uparta ja osioł.
-Daleko jeszcze?- spytałem pełny niecierpliwości.
-1,5 godziny. – powiedział nawet na mnie nie patrząc. Oni wiedzą kiedy lepiej się do mnie nie zbliżać.
-Świetnie.- parsknąłem ironicznie. Chcę już mieć za sobą ten koncert i jechać dalej. Ostatnio nawet one mnie nie cieszą. Ale to przejdzie, kiedy już uda mi się ją mieć. Wiem, że to mi pomoże. Ona jest zbyt.. zbyt idealna do tej roboty. Ma za dobre chęci, a tu nie szukają takich ludzi. Prawda jest taka, że jeśli ja jej tego nie uświadomię, to zrobi to ktoś inny, może nawet wykorzystując ją do celów zawodowych. Przymknąłem na chwilę oczy i nawet nie zdając sobie z tego sprawy odleciałem do krainy morfeusza.
-Stary. Jesteśmy.-poczułem czyjąś dłoń na swojej i zobaczyłem jak zawsze szeroko uśmiechniętego Niall’a. W końcu jest u siebie. Jak niby miałby zareagować.
-Świetnie. Za ile koncert?-przebudziłem się na tyle, żeby kontaktować ze światem.
-2 godziny. Musimy lecieć. Już wszystko gotowe.- powiedział wyraźnie zestresowany. Wydawałoby się, że 2 godziny to mnóstwo czasu, ale prawda jest taka, że to naprawdę nie wiele, jeśli chodzi o przygotowanie od koncertu. Trzeba wziąć prysznic, uczesać się, umalować (tak, jesteśmy facetami), przebrać się i rozgrzać głos. Puenta? Dwie godziny to w chuj mało czasu i jak się nie pospieszę to menedżer mi nogi z dupy powyrywa.
Wstałem i rozejrzałem się. Po [T.I.] ani śladu. Może to lepiej, że mnie nie denerwuje przed koncertem. Wyszedłem z wozu i  ruszyłem za Niall’em. Później wszystko działo się szybko, wpadłem w wir makijażystek i stylistek. Miałem ochotę warczeć na każdą z nich.. chyba zauważyliście już, że to nie jest moja ulubiona część tego całego przedstawienia.
-Dobra. Wychodzicie za 3…2…- usłyszałem jej głos i dopiero teraz ją zauważyłem. Czyli jednak potrafi siedzieć cicho.

-Teraz!- krzyknęła, a chłopaki wypadli na scenę. Spotkałem się z nią wzrokiem, po czym zrobiłem to samo co oni i z uśmiechem na ustach już stałem na scenie.

czwartek, 1 lutego 2018

Everything I need [8]

SŁOWA NA POMARAŃCZOWO SĄ PO POLSKU.
-Możemy iść.- powiedziałam będąc z powrotem przed nim.
-Panie przodem.- powiedział szczerząc się, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Zamknęłam za nim drzwi i zeszliśmy na dół. Weszłam do LIMUZYNY. Tak, sama w to nie wierzę. Siedząc tam speszona, nie miałam pojęcia co mówić. Jestem tu tak szara i zwyczajna.
-Przesadziłem? - spytał patrząc na mnie z pewną obawą.
-Nie jestem przyzwyczajona do takich randek.- parsknęłam, a on się uśmiechnął pod nosem.
-To może czas najwyższy.- powiedział i złapał moją dłoń.
-Gdzie jedziemy? - spytałam będąc ciekawa co wymyślił.
-Jak ci powiem, to nie będzie niespodzianki.- uśmiechnął się pod nosem i podał mi lampkę szampana.
-Jutro nie pracujesz, więc chyba możemy się napić..?- uniósł jedną brew unosząc swoją lampkę.
-Warto dobrze zacząć tydzień.- uśmiechnęłam się i stuknęłam delikatnie jego lampkę swoją. Później zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy zaczynając od jego przygody z muzyką, a kończąc na opowiadaniu o innych członkach zespołu.
-Jesteśmy na miejscu.- powiedział szofer oduswając szybkę przed nami.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba.-mruknął, kiedy ktoś mi otworzył drzwi, a ja zobaczyłam przed sobą plażę. Puściusieńką, a za nią ocean. Uwielbiałam ten widok. Może znów go polubię.
-Zaskoczona?- spytał obejmując mnie od tyłu.
-Bardzo.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-To chodźmy dalej... tylko może zdejmijmy buty.. co ty na to? Może piasek nie jest bardzo ciepły, ale też nie jest zimny. Sam sprawdziłem.- parsknął i zaczął zdejmować swoje buty, a ja zrobiłam to samo.
-Carl popilnuje, prawda?- spytał podeszłego wiekiem kierowcy.
-Jasne.- mrugnął do niego z półuśmiechem na ustach, a Zayn wziął moją dłoń i prowadził. Zrobiłam pierwsze kroki po piasku, który rzeczywiście nie był zimny.
-Zamknij oczy.- odwrócił się brunet, a ja zmarszczyłam brwi.
-Proszę.- powiedział, a ja zrobiłam to, o co poprosił. Poczułam jak się zbliża. Musnął swoimi ustami delikatnie moje. Tak, znów stworzonka w brzuchu dały o sobie znać.
-Powiem ci kiedy otworzyć.- szłam dłuższy kawałek ciągnięta dosłownie przez Malika, ale przynajmniej jeszcze się nie przewróciłam.
-No dobra..- mruknął mi do ucha i stanął za mną.
-Otwieraj.- powiedział i znów objął mnie od tyłu. Czułam się przy nim cholernie bezpiecznie. Uchyliłam powieki, a później zamilkłam. Po prostu mnie zatkało. Już dawno nie czułam takiej magii miejsca. On na prawdę się postarał. Kwiaty rozsypane na piasku, baldachimy, leżaki okryte białym materiałem i po obu ich stronach stoliki nakryte białymi obrusami. Wokół lampiony i świece. Przygryzłam wargę nie wiedząc co powiedzieć. Jeszcze nikt niczego takiego dla mnie nie zrobił.
-Nie podoba ci się?- spytał Malik odwracając mnie w swoją stronę. Kiedy już zobaczyłam jego zmartwioną minę wpiłam się mocno w jego usta. Tak, wiem, ze oboje będziemy w mojej szmince, ale teraz mnie to nie obchodzi. Chłopak oddał pocałunek mocniej przyciskając mnie do siebie.
-Jest cudownie.- westchnęłam, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie.
-To wszystko dla ciebie, księżniczko.- mruknął i pociągnął mnie w stronę siedzeń. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.. pizze. Tak, zamówił pizze.. po prostu mój ideał.
-Myślałem, żeby przywieź jakieś owoce morza... ale nie wiem czy lubisz, a pizze każdy lubi.- wzruszył uroczo ramionami, a ja się wyszczerzyłam jak pięcioletnie dziecko.
-Kocham pizze!- parsknęłam i znowu zaczęłam jeść. Byłam cholernie głodna.
-A tak właściwie to gdzie jesteśmy?- spytałam między kolejnymi kęsami.
-East atlantic beach.
-Nie wiedziałam, że tu można takie rzeczy robić.. w końcu to plaża publiczna.- powiedziałam marszcząc brwi, bojąc się, że on znów pakuje się w kłopoty.
-Dziś wieczór plaża jest nasza.- mrugnął, a ja pewnie byłam już czerwona jak burak. Zapadła grobowa cisza.
-To może teraz ty opowiedz coś o sobie.- powiedział popił winem pizze i się nachylił w moją stronę.
-Co mam opowiedzieć?- spytałam czując się niezręcznie. Poprawiłam się na swoim miejscu.
-Skąd się tu wzięłaś na przykład.- wzruszył ramionami.
-No więc ogólnie to przyjechałam do Stanów na wymianę w ciągu studiów.. spodobałam im się i zostałam.- może lepiej nie mówić, że spodobałam się tylko jednej osobie.
-Pierw dostałam wizę pracowniczą, a później już zwykłą, kiedy moja praca okazała się stała.- mówiłam dalej.
-To skąd tak właściwie jesteś?- nadal wypytywał.
-Z Polski.- uśmiechnęłam się na wspomnienie domu.
-Miałem kiedyś przesiadkę w Polsce. Moja fryzjerka jest Polką. Znam nawet kilka słów. Cześć, pa, dobrze.. i jeszcze KURWA.- ostatnie powiedział oczywiście idealnie, nawet akcent był polski, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Często powtarzacie to słowo.- zachichotał i pewnie dobrze wiedział co to znaczy.
-Co studiowałaś?- znowu pytania.
-Dziennikarstwo. Koniec pytań.- uśmiechnęłam się najniewinniej jak potrafiłam. Nie lubiłam kiedy ktoś był wścibski.
-Ostatnie. Ile ty masz tak właściwie lat?- uniósł jedną brew skanując mnie od góry do dołu.
-Zgaduj.- zachichotałam przez jego minę.
-Wyglądasz młodziudko. 21?- spytał, a ja uśmiechnęłam się.
-23.- wytknęłam mu język, a on gwałtownie wstał z miejsca i pociągnął mnie do siebie, żebym ja też wstała.
-Jak możesz być tak idealna?- spytał, czym mnie po raz kolejny zawstydził.
-Nie spieszy ci się do domu, prawda?- pociągnął mnie w stronę wody, a ja pokiwałam przecząco głową.
-Cieszę się.- kiedy już byliśmy blisko wody pocałował mnie. Nie tak delikatnie jak robił to wcześniej. Tym razem wpił się w moje usta tak gwałtownie, że zabrakło mi tchu. Oddałam pocałunek i wplątałam ręce w jego włosy, jeszcze bardziej zaburzając ich ład. Brunet ścisnął moje pośladki, a później złapał za koniuszki mojej bluzki. Z kurtką nie mam pojęcia kiedy sobie poradził. Pociągnął do góry, a ja się wyplątałam z niej. Nie pozostałam mu dłużna i zrobiłam to samo z nim. My całowaliśmy się nadal, a temperatura coraz bardziej wzrastała, kiedy on się odsunął. Oboje zadyszani patrzyliśmy na siebie nawzajem, rozpalonym wzrokiem.
-Chyba musimy trochę ochłonąć.. co powiesz na kąpiel?- spytał z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
-Teraz?- spytałam w szoku.
-Oczywiście.- wzruszył ramionami i z uśmiechem twarzy zdjął spodnie, po czym podszedł do mnie, a ja się powstrzymywałam, żeby nie patrzeć na jego wyrzeźbione mięśnie. Powoli złapał zamek moich spodni i patrzył na mnie doszukując się zgody. Skinęłam głową na znak, że może kontynuować. I tak oto znów staliśmy przed sobą w samej bieliźnie. On odwrócił się i już prawie wszedł do wody.
-Malik!- krzyknęłam, a on zatrzymując się, znów odwrócił się w moją stronę.
-Nie bądźmy słabi. Kąpiel nocą w oceanie tylko nago! -krzyknęłam i nie czekając na niego zdjęłam pozostałości 'ubrań'  z siebie. On tylko patrzył na mnie z rozdziawionymi ustami stojąc pośrodku plaży. Podeszłam do niego i złapałam go lekko za ramię. Stanęłam na palcach.
-Wymiękasz?- szepnęłam mu do ucha, po czym ominęłam go i weszłam do wody tak szybko, że dopiero po chwili dotarło do mnie, ze ona nie jest najcieplejsza.
-O KURWA!- krzyknęłam i usłyszałam śmiech Zayn'a.. tak, miał rację, często używaliśmy tego słowa. Zobaczyłam jak wchodzi za mną do wody.
-Nie.. nie wymiękam.- uśmiechnął się, kiedy zauważyłam, że on też jest całkowicie nagi.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Chwilę mnie nie było, ale jak już pisałam.. SESJA.
Dobra wiadomość jest taka, że wszystko raczej zdałam.
A zła, że w przyszłym semestrze mam nawał wszystkiego.
Mam nadzieję, że się podoba ^^
To może teraz zróbmy tak
8 KOM->NOWA CZĘŚĆ

#MALEŃKA