One Direction i My.. - imaginy

środa, 12 grudnia 2018

Not funny. #2

Informuję, ze z powodu braku zasobów robotów tę pracę
wykonuje jedynie człowiek. 
Proszę o wyrozumiałość
Pozdrawiam :)
#Maleńka

 Przez te wieczór nie działo się nic nadzwyczajnego. Spędziłam go ze znajomymi.. właściwie z kumplami w pizzerii zajadając się, pijąc piwo i śmiejąc do rozpuku. Uwielbiam takie zwyczajne wieczory w których po prostu mogę się wyluzować na maksa. Zwłaszcza przy moich świrach. Niemalże kompletnie zapomniałam o tym, ze w moim domu rezyduje piątka niewyżytych gwiazdorów. To był nasz temat tabu. Nawet się nie zająknęli. Artur odwiózł mnie grzecznie do domu na swoim motorze i niemalże od razu padłam.. no cóż, tak działa na mnie zazwyczaj piwo, kiedy już jestem sama.

***

Obudziły mnie promienie słoneczne, które padały na moją twarz. Za pewne każdy normalny człowiek by się zdenerwował, ale ja uwielbiałam taką pobudkę. Zwłaszcza, że wiedziałam, że muszę wstać. Stoczyłam się ze zdecydowanie zbyt wygodnego łóżka i przeciągnęłam. Spojrzałam przez okno wzdychając. Zapowiadał się kolejny upalny dzień.. ani odrobinki deszczu, a grządki same się nie podleją. Wszystko w mojej wsi jest piękne.. kocham to miejsce i wgl, ale minusy polegają na tym, że po prostu moja babcia ma niemałej wielkości gospodarstwo. Kury, indyki, świnie, krowa i konie. Do tego wszystkiego dochodzi pole i można już postawić znak równania między tymi obowiązkami a zalataną nastolatką. Spojrzałam na zegarek.
-5.30.. cudownie..- wymamrotałam pełna optymizmu pod nosem i chwytając w locie ręcznik ruszyłam wziąć chłodny prysznic na dobry początek dnia. Kiedy już byłam na tyle rozbudzona chłodną wodą wyszłam i wtarłam w ciało balsam kokosowy.. uwielbiam ten zapach.. i się ubrałam. Nie miałam na sobie niczego nadzwyczajnego. Dresowe spodenki z wyższym stanem, które zawiązałam tuż pod moim pępkiem i szara bokserka obcięta tak, że sięgała do połowy mojego brzucha. Włosy rozczesałam i zostawiłam, aby wyschły same.. makijaż nie był mi potrzebny.. w taki upał spłynąłby ze mnie.. z resztą po co wyglądać ładnie w stajni? Zeszłam na dół tuż po szóstej słysząc, że babcia już krząta się po kuchni.
-Dzień dobry.- powiedziałam dając jej buziaka w policzek i biorąc kubek na kawę.
-Dzień dobry, aniołku.- zaszczebiotała kobieta, która przysięgam ZAWSZE ma dobry humor.
-Budziłaś chłopców?- spytała jak gdyby to było taaakie oczywiste.
-Chyba żartujesz.. oni nie wstaną ci o tej porze.- parsknęłam przewracając oczami na jej naiwność.
-Masz zrobić tak, żeby wstali. Jak nie to nie będzie kawy.- powiedziała i wyrwała mi sprzed nosa mój magiczny napar. Więc tak to sobie obmyśliła. Skoro mam dowolność w sposobie to z chęcią to zrobię.
-OK.- fuknęłam i poszłam na górę. Przezornie wzięłam flakon z sypialni i napełniłam zimną wodą. Przecież nie wstaną. Nie ma takiej opcji. Zapukałam do pierwszych drzwi pierw lekko. Później mocniej i usłyszałam jakieś niewyraźne jęczenie. Potraktowałam to jako 'proszę' i wtargnęłam na terytorium wroga. Zobaczyłam ich dwóch. Czarującego blondyna śpiącego na sofie przy ścianie i egocentrycznego dupka śpiącego na łóżku pod oknem.
-Chłopaki.. czas wstać.- powiedziałam na tyle głośno, że na pewno mnie usłyszeli.
-Która godzina..- warknął brunet, a ja odpowiedziałam.
-Jesteś chora jeśli myślisz, że..- zaczął, ale to wystarczyło aby mnie rozwścieczyć i po prostu wylałam na niego caluuutki wazon zimnej wody. Wstał momentalnie na początku patrzył na mnie w szoku jeszcze do końca nie wiedząc co się tak właściwie stało. Widziałam jak szybko jego klatka piersiowa unosi się i opada.
-Cieszę się, że postanowiłeś wstać.. robota czeka.- powiedziałam najsłodszym głosem jakim potrafiłam mówić, a on zrobił kilka kroków do przodu. Widziałam, że był wściekły i skłamię jeśli powiem, że się nie przestraszyłam. Wyrwał mi z rąk wazon i uniósł dłoń wysoko, jakby chciał się zamachnąć, kiedy przytrzymała go inna ręka.
-Louis. Jesteśmy tu gośćmi, a to dziewczyna.- blondyn wycedził przez zęby. Nawet nie zauważyłam kiedy był obok. Wyrwał brunetowi moją własność i mi oddał.
-Zaraz zejdziemy.- powiedział uśmiechając się przyjaźnie.
-Obudzicie resztę, czy ja mam to zrobić?- uniosłam jedną brew wiedząc, że się domyślą w jaki sposób.
-Dam radę. Zrobisz nam kawę? Nie damy rady bez tego funkcjonować.. strefy czasowe nam się nieco zmieniły.- powiedział bezradnie i uśmiechnął się słodko.. skąd się tacy biorą.
-Jasne.- mruknęłam i już miałam wychodzić, kiedy ktoś złapała mnie za dłoń z powrotem odwracając w swoją stronę.
-Radzę ci więcej tak nie robić.- warknął Louis, a ja uniosłam brwi bardzie w wyrazie kpiny niż zdziwieniu.
-Radzę ci wysuszyć pościel.. drugiej nie dostaniesz.- parsknęłam i wyszłam w akompaniamencie śmiechu blondyna. Zeszłam na dół w dużo lepszym humorze i wzięłam spory łyk swojej kawy.
-I jak?- spytała babcia kładąc pozostałe pięć na stole obok chleba, masła, szynek, sera, pomidorów i innych rzeczy.. mi takie śniadania nie robi.
-Czemu mi nie robisz takich śniadań?- spytałam wyraźnie znudzona czekaniem na tych pajaców.
-Bo ich nie jesz.- ucałowała mnie w czółko i sama wzięła kawę po czym dosiadła się do mnie. Nie zdążyłam dopić kawy, a piątka dzikusów wpadła do kuchni wrzeszcząc i zjadając wszystko ze stołu.
-Następnym razem przygotuję specjalne koryto u świnek..- parsknęłam, a babcia zabiła mnie wzrokiem i zakopała 5 metrów pod ziemią.
-Teraz podział obowiązków.- powiedziała, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Zaczyna się cyrk.
-Niall.. myjesz dziś naczynia. - powiedziała wskazując na blondyna, który momentalnie wydał się mniej zadowolony z życia.
-Spoko, to najprostsza praca.- szepnęłam co nieco poprawiając mu humor.
-Harry, wygonisz kury i indyki, i im dasz jeść.- omiotła wzrokiem kolejnego.
-Zayn, bierzesz na siebie karmienie świń.- kontynuowała.
-Liam podlejesz grządki.. tylko porządnie.- klasnęła w dłonie.
-A lou z [T.I.] wyprowadzicie konie i krowy na pastwisko. Oczywiście jak już pokażesz reszcie zasady ich pracy.- uniosłam brwi i spojrzałam na nią jakby postradały myśli. Najwyraźniej lata lecą a z nimi rozum.
-Ja  jadę do miasta. Powodzenia.- mruknęła pod nosem biorąc kluczyki z szafki i wychodząc.
-Dobra!- wstałam czując, że to ja odpowiadam za ich zdrowie i życie przez kolejne kilka godzin.
-Niall.. wiesz jak się myje naczynia?- spytałam nie będąc pewna czego się spodziewać.- popatrzył a mnie jak na idiotkę i wstał stając na przeciwko w niewielkiej odległości.
-Jestem w tym mistrzem, kochanie.- powiedział tym uwodzicielskim głosem, a ja parsknęłam i wskazałam mu zabudowaną suszarkę.
-Reszta chodźcie za mną.-mruknęłam i ruszyłam w stronę ogrodzenia oddzielającego podwórko od farmy za domem, a oni podążali jak stadko baranów.
-Harry.- zaczęłam wiedząc, że zaczynają się schody. Pierw ci pokażę ziarno, ok? Jak wygonisz pokraki ze stajni to weźmiesz wiadro i im to rzucisz.- mówiłam pomału, aby mieć pewność, że zrozumie. On kiwał głową. Zaprowadziłam go do kuchenki i pomogłam napełnić wiadro ziarnem, kiedy wpadł do nas Brunon. Mój bardzo łagodny bernardyn. Chłopaki zaczęli uciekać jak opętani, a ja nie mogłam się przestać śmiać, kiedy zadowolony pies ganiał ich po całym podwórku.
-Weź tą bestię!- usłyszałam kolejny krzycz i  postanowiłam się zlitować. Zagwizdałam i w sekundę Bruno był przy mnie.
-On jest łagodny i nie gryzie. Spokojnie CHŁOPCY.- mruknęłam.
-Dobra. Dalej.- powiedziałam i wsypałam zawartość puszki do miski psa, po czym otwarłam stajnię w której były kury, indyki i świnie.
-Harry, musisz je wszystkie przegonić na zewnątrz, dać im ziarno i syp ręką, a nie wiadrem, bo jak będzie w jednym miejscu to się pozabijają. Jeśli zdążysz to zbierz też jajka. -powiedziałam i wzięłam pod rękę Zayn'a.
-Tu masz swoich przyjaciół- zachichotałam wskazując na dwie zagrody w których było po 10 świń.
-Tam masz odpadki w wiadrach, które musisz wrzucić do tego i tego koryta. Rozprowadź równo, żeby każda mogła się dostać. A do tych i tych wlej wodę. Studnia jest na podwórku. Wytłumaczyłam też Liam'owi co ma zrobić i po wielu narzekaniach zauważyłam, ze zaczęli w swój niedorozwinięty sposób cokolwiek robić.
-Chodź ze mną.- fuknęłam i ruszyła prosto do stajni z krową i dwoma pięknymi końmi.
-Musimy pierw wyczesać konie.- mruknęłam i wzięłam do dłoni dwa zgrzebła.. babcia wiedziała, że pracę z nimi lubię najbardziej ze wszystkiego. Uniosłam szczotkę w stronę Tomlinsona. On tylko popatrzył na mnie tymi swoimi niebiesko zimnymi oczami.
-Chyba sobie żartujesz.. to zwierze mnie pożre.- wycedził przez zęby.
-Słuchaj królewiczu. Nie wiem co ty sobie wyobrażasz, ale ja nie zrobię za ciebie całej roboty, więc rusz tą dupę w przycisłych spodniach i weź się do pracy.- fuknęłam będąc na skraju wytrzymałości.
-Słuchaj księżniczko.. przyjechałem tu na wakacje. Ewentualnie się zabawić, a nie udawać wieśniaka.. właściwie to nie masz w sobie nic z księżniczki jakby nie patrzeć. Kijem ciężko by było Cię tknąć.- powiedział i nie powiem, że nie zabolało. Kutas.
-Weź to, albo porozmawiam z kim trzeba o twoich ostatnich wybrykach i uwierz mi, życia u Paul'a nie będziesz już miał.- powiedziałam nie mając już oporów. Chłopak wziął zgrzebło i zaczął czesać konia przyglądając się mojemu sposobu. Pochłonęła mnie ta czynność. Cały czas mocno przygryzałam wargę aby nie rozkleić się. Tak. Żadna ze mnie księżniczka.
-Koniec. Bierzesz krowę, a ja konie. - powiedziałam odwiązując wszystkie trzy i wyprowadzając  je na zewnątrz, po czym podałam idiocie odpowiedni łańcuch. Sama wsiadłam na konia, przyzwyczajona jeździć bez siodła. Wiedziałam, że zwierzęta trafiłyby nawet gdybyśmy po prostu szli obok, ale jemu nie ułatwię zadania. Męczył się z Florą (tak, babcia ma schizę i nawet świnie mają imiona) całą drogę. To za mocno szarpał, to mu weszła w krzaki.
Niech cierpi.



poniedziałek, 12 listopada 2018

#My_Styles 21

Mam nadzieję kojarzycie czerwoną czcionkę i wiecie co oznacza xD
Poniżej zamieszczone są treści o zabarwieniu seksualnym. Czytasz to tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność ;)
 Chwilę mi zabrało czasu nim dotarło do mnie jak szczeniacko się zachowałam. Wstałam szybko z kanapy i wyszłam za nim z domku, ale nie było go na tarasie. Wahając się przeszłam kilka kroków dalej i zobaczyłam bliżej wody światełko z papierosa i zarys postaci. Nie wiele myśląc po prostu poszłam w jego stronę. Nie miałam pojęcia nawet co chcę powiedzieć. Na pewno nie chcę tego spieprzyć. Nie teraz, kiedy cokolwiek zaczęło się układać.
- Przepraszam.- szepnęłam stając przed nim. Zobaczyłam jak miarowo wypuszcza dym z ust i znowu się zaciąga. Milczał, a ja nie miałam zamiaru go pośpieszać, więc po prostu usiadłam na wilgotnym piasku i patrzyłam na niego czekając na odpowiedź. Jak wypalił papierosa do końca usiadł na przeciwko mnie i wziął mnie za ręce.
-Słuchaj..- zaczął i odchrząknął, żeby pozbyć się większej chrypy spowodowanej dymem. Skinęłam głową.
-Wiem, że możesz mi nie wierzyć.. co ja mówię, wiem, że w ogóle trudno mi wierzyć w cokolwiek, zwłaszcza tobie. Nie myśl, że to, co teraz powiem będzie dla mnie łatwe, bo jest cholernie trudne, zwłaszcza, że nie mam pojęcia, czego się po tobie spodziewać.- tu spojrzał mi w oczy i przez chwilę nic nie mówił, a ja mogłam czuć i słyszeć w całym moim ciele jak serce mi szybko i mocno bije.
-Gdyby był przynajmniej cień nadziei na to, że może nam się udać weszłabyś w to? Ja widzę dużo więcej niż cień, ale nie wymagam tego od ciebie. Ja wchodzę w to cały już teraz, nie mając pewności czy mnie chcesz. Zostań, zastanów się.. poczekam w środku. Jak będziesz chciała to cię odwiozę.- dokończył, odszedł i zostawił mnie samą w ciemnościach z moimi wszelkimi wątpliwościami dotyczącymi szczerości jego intencji. Teraz wydawało się to trudniejsze niż kiedykolwiek.

*Oczami Harry'ego*

 Chodziłem tam i z powrotem po pokoju jak debil. Jestem skończonym idiotom. Jak mogłem ją rzucić na tak głęboką wodę i dać jej w ogóle wybór. Przecież ona mnie zna. Ona wie do czego jestem zdolny. Powinienem to wziąć we własne ręce i doprowadzić do końca. Z resztą ile można się zastanawiać?! Zawsze to ja przebierałem i klasyfikowałem. Nie dziewczyny. 
-Cholera.- warknąłem pod nosem i niemalże w tym samym czasie weszła [T.I.]. Spojrzałem jak powoli podchodzi do mnie. Czerwony nos i ściśnięte pięści. Kompletny bezmózg. Zostawiłem ją na tym zasranym, zimnym piasku bez żadnej bluzy, ani koca. Nie wiedziałem jak zacząć temat. 
-Harry.- zaczęła dziewczyna, a ja nie chciałem słyszeć odmowy. Nie mógłbym tego od niej usłyszeć. Musiałem ją zagłuszyć, a jedyne co wpadło mi do głowy było pocałowanie tych pełnych, malinowych ust. Chociażby miał to być ostatni raz. Wpiłem się szybko w jej usta i objąłem dłońmi jej twarz. Powoli zacząłem poruszać ustami domagając się o dostęp. Nie byłem pewny jej reakcji, ale ona uchyliła nieco wargi i zaczęła pieścić swoim językiem moje podniebienie. To było niemal równoznaczne z odpowiedzią. Miałem taką nadzieję. Pogłębiłem pocałunek wygrywając walkę o dominację i później wszystko działo się jak przyśpieszonym tempie. [T.I.] swoimi małymi rękami zdjęła mi koszulkę i błądziła nimi po moim torsie do czasu dotarcia do linii moich spodni. Zręcznym ruchem odpięła je, a ja z siebie zsunąłem. Nie miałem zamiaru być jej dłużny. Po kilku sekundach oboje byliśmy w bieliźnie. Jeszcze nie byłem do końca świadomy co tu się dzieje, ale nie chciałem tego przerywać. Przesunęła swoją ręką po cienkim materiale bokserek, kiedy ja całowałem jej szyję zostawiając po sobie na niej pamiątki. Rękami ścisnąłem delikatnie jej piersi i szybko odpiąłem stanik, który teraz jedynie mi przeszkadzał. [T.I.] coraz szybciej łapała oddech, kiedy całowałem i pieściłem jej piersi zostawiając je tylko po to, aby dotrzeć do  koronki jej bielizny. Spojrzałem na nią. Miała zamknięte oczy i mocno przygryzała wargę w oczekiwaniu. Jednak zsunęła się na mój poziom i spojrzała mi prosto w oczy. 
-Chcę z tobą to zrobić. Chcę się z tobą kochać.- usłyszałem jej drżący głos i nutkę niepewności.
-Nie chcę, żebyś żałowała.- mruknąłem zgodnie z prawdą. Nie miałem pojęcia jak długo po tym z nią wytrzymam. Nie wiedziałem nawet czy nadal będzie mnie interesowała w ten sposób. 
-To spraw, żebym nie żałowała.- uśmiechnęła się pod nosem i znów mnie pocałowała. Tym razem delikatnie. Chwilę później oboje leżeliśmy próbując unormować drżący oddech. 
-Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to był najlepszy seks w moim życiu.- parsknęła dziewczyna, a ja zachichotałem i obejmując ja przykryłem nas kocem. Na prawdę ją pokochałem. Teraz już nie miałem żadnych wątpliwości. 
-Nie będziesz żałować.- wyszeptałem jeszcze, a później oboje usnęliśmy. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

THE END
Powtarzam, że nie miałam internetu z powodu remontu, 
a mój własny z telefonu nie wystarczał, żeby opublikować tego typu plik xd
Ich historia się skończyła.
Zaczynając to pisać miałam kompletnie innych pomysł na zakończenie,
ale no nie miałam serca go zrealizować. 
Może następnym razem :p
Teraz będę kontynuowała imagin 'not funny', więc jeśli ktoś czytał,
 może się spodziewać kontynuacji w najbliższe dni ^^
I oczywiście dziękuję za tak ogromną aktywność, której kompletnie się nie spodziewałam
Jesteście cudowne ♥
#Maleńka




piątek, 12 października 2018

#My_Styles 20

*Oczami Harry'ego*

-Kurwa..- fuknąłem pod nosem przysiadając na skraju łóżka. Czego jej się dziwię? Ona jest po prostu ostrożna. Skrzywdziłem wiele kobiet, a ona nie chce być kolejną. Pociąga mnie i chcę ją przelecieć.. to na pewno. Ale czy będę w stanie po tym po prostu odejść? Wątpliwa kwestia. Zszedłem na dół, wyjąłem zimne piwo z lodówki, wziąłem kilka łyków. No cóż.. nie ma innego wyjścia z tej sytuacji. Muszę iść na kolejną randkę. Wyjąłem telefon i wybrałem odpowiedni numer.
-Słucham?- usłyszałem po drugiej stronie i uśmiechnąłem się pod nosem.
-Cześć księżniczko.- mruknąłem głosem zarezerwowanym jedynie dla kobiet.
-Czego chciałeś? Już zasypiałam świrze.- fuknęła wcale nie kryjąc zirytowania. I jak tu za nią nie szaleć? 
-Proponuję cudowny weekend tylko we dwoje nad jeziorem. Mamy domek na obrzeżach. Co ty na to?- spytałem niemal pewny, że się zgodzi. W końcu zawsze się zgadzają.
-Jeśli przekonasz moją mamę.- usłyszałem i wiedziałem, że będzie moja. 
-Dobranoc.- pożegnałem się i rozłączyłem nie czekając na odpowiedź. Nie zastanawiając się dłużej po prostu położyłem się spać już znając plany na jutrzejszy poranek.

*Twoimi oczami*

Jak co dzień wstałam i wzięłam prysznic, bo wieczorem byłam już padnięta. Pomyśleć, że orgazm tak męczy. Ubrałam się w czarne lekko poszarpane, dopasowane spodnie i luźniejszy sweter w kolorze butelkowej zieleni, który wpuściłam w spodnie. Wysuszyłam włosy, a później upięłam w luźny warkocz. Podkład, róż, kreski i pomadka nude. Gotowa. Od jakiegoś czasu czuję potrzebę wyglądania minimalnie lepiej niż wcześniej. Czyżbym wracała do życia? Zeszłam na dół już gotowa pić poranną kawę, kiedy przed wejściem do kuchni usłyszałam, że ktoś w niej rozmawia. Miałybyśmy mieć gościa tak wcześnie? Weszłam bez zastanowienia i kompletnie nie spodziewając się kogo tam zastanę. 
-Dzień dobry, słońce.- popatrzyłam na mamę, a później na burzę loków siedzących do mnie tyłem. Świetnie. 
-Cześć.- powiedział Styles, kiedy już zauważył, że weszłam. 
-Pięknie wyglądasz.- dodał lekko się uśmiechając.
-Co ty tu robisz?- spytałam nie lubiąc jak ktoś wchodzi na mój 'teren'.
-Nie zdążyłem wypić kawy, a twoja mama była na tyle miła, by mi zaproponować ją.- mrugnął do mej rodzicielki, która zachowała się jakby była omamiona jego urokiem. 
-Kochanie.. Harry mówił o waszym wyjeździe nad jezioro. Myślę, że to dobry pomysł, abyś się trochę rozerwała.. poznała nowych ludzi. Mówił, że nie masz zbyt wielu przyjaciół.- powiedziała mama nawet nie patrząc na mnie, a ja już wiedziałam po co tu był. To było do przewidzenia.
-Myślałam, że się nie zgodzisz.- wzruszyłam ramionami nalewając sobie kawy. 
-Nie mów głupot.- fuknęła jakby to było nie do pomyślenia, a Harry się zwycięsko uśmiechnął. Co on jej zrobił?
-Wypiję po drodze. Jedźmy już.- mruknęłam pod nosem, a on się pożegnał z moją mamą po czym dołączył do mnie w samochodzie. 
-Szybko to załatwiłeś.- powiedziałam upijając łyk kawy. 
-Nie wydajesz się zadowolona.- odparł i wyjechał na drogę.
-Chcesz mnie przelecieć.- wzruszyłam ramionami. 
-A od kiedy to jest coś złego?- parsknął, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Wrócił Styles. Nie Harry.. po prostu Styles. Nie odezwałam się ani słowem tylko upiłam kolejny łyk ciepłego napoju, kiedy poczułam jego dłoń na moim kolanie. 
-Ale nie chcę cię TYLKO przelecieć. Pociągasz mnie, nie tylko mnie z resztą. Ale nie chodzi mi wyłącznie o to.- powiedział ze ściśniętym gardłem, a ja czułam, że to może być prawda.
-Chcesz żeby nadal obowiązywała nasza umowa?- spytał zajeżdżając na parking szkolny.
-To znaczy?- spytałam czując, że kryję się za tym pytaniem coś więcej.
-Tylko ukryty seks.- powiedział, wyłączył silnik i spojrzał na mnie. Cała moja upartość i zacięcie kruszyło się pod jego wzrokiem. Odwróciłam wzrok i wbiłam go w przednią szybę, a on ujął mnie za rękę.
-Nie chcę, żebyś mnie po wszystkim zostawił. Nie boję się seksu, tylko tego co się po nim zdarzy.- powiedziałam pierwszy raz szczerze, wypranym z emocji głosem.
-To co ja mam zrobić? Przecież od razu ci się nie oświadczę.- powiedział z nutką rozbawienia w głosie.
-Wiesz o co mi chodzi.- fuknęłam zirytowana jego podejściem.
-Wiem.- odparł i zmusił mnie do popatrzenia na siebie.
-Lubię z tobą spędzać czas. Nie tylko dla przyjemności fizycznej. Jesteś piękna, mądra, zabawna i cholernie uparta. A mnie to kręci.. zwłaszcza to ostatnie.- powiedział chichocząc, a ja się uśmiechnęłam.
-Jak nie chcesz to nie musimy jechać.- wzruszył ramionami najzwyczajniej w świecie, a ja postanowiłam nie zachowywać się jak pięciolatka. Przecież nie musimy od razu uprawiać seksu.. po drugie jemu na prawdę zależy. Musi.
-Jedźmy.- powiedziałam i wyszłam. Już miałam jak zwykle zniknąć z jego pola widzenia, żeby nikt nie kojarzył nas razem, ale on zrobił coś, czego bym się nie spodziewała. Po prostu ujął mnie za rękę i szedł obok mnie aż do samiusieńkich drzwi sali w której miałam lekcje. Później oparłam się plecami o ścianę kawałek od sali, a on się pochylił nade mną i po prostu patrzył mi w oczy.
-Mógłbym się do tego przyzwyczaić.- powiedział dalej nie cofając się o krok i objął mnie w talii, a ja poczułam się bezpiecznie. Szczęśliwie. Mi też by to nie przeszkadzało. Dzwonek zadzwonił, a on leniwie zaczął odchodzić w swoją stronę. Odprowadziłam go wzrokiem, a później po prostu weszłam do sali.
 Lekcje minęły szybko. Tydzień też. Spędziłam mnóstwo czasu ze świrem Styles'em. Poznałam go z nieco innej strony niż dotychczas. Dużo się śmiałam i on też. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Teraz też nie, kiedy prowadził samochód, a ja śpiewałam piosenkę, która akurat leciała w radiu. Nigdy nie miałam zabójczego wokalu, a on tak, więc tym bardziej się śmiał. Jechaliśmy już dobre dwie godziny nad jezioro, ale za każdym razem jak pytałam czy jeszcze daleko odpowiadał, że nie. Zjechał w jedną z bocznych dróg przy lasku. Trochę mnie to przeraża, dom nad jeziorem koło lasu.. niczym z horroru.
-Jesteśmy.- powiedział w końcu i zobaczyłam przed sobą nie najmniejszy parterowy drewniany dom, z altanką i obszernym tarasem.
-Jest piękny.- powiedziałam, a on wyszedł i otworzył mi drzwi.
-I cały dla nas.- wyszeptał mi do ucha, a ja zachichotałam kiedy wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg. Byliśmy razem. Tak przynajmniej wszyscy mówili, a my nie zaprzeczaliśmy.. ani ja, ani on. Było nam dobrze ze sobą. W ten weekend nic się nie wydarzyło. Leżeliśmy właśnie zmęczeni po kajakach i mimo, że to Styles cały czas machał wiosłem ja też się zmęczyłam. Chłopak położył głowę na moich kolanach i oglądaliśmy jakąś denną komedię, a ja się bawiłam jego loczkami. Uwielbiałam je.
-Kocham jak tak robisz.- wymruczał i odwrócił się tak, że mogłam widzieć jego uśmiechnięte oczy.
-Kocham Cię.- powiedział, a mnie zamurowało.
-To nie jest śmieszne.- parsknęłam i znów zaczęłam zabawę.
-To dobrze. Nie miało. Mówię poważnie.- odpowiedział i znów patrzył w telewizor. Powiedział to. Tak po prostu.
-Jasne. Świetne podejście.- fuknęłam przestając ruszać jego włosy. Widziałam jak marszczy brwi, a później się odwraca.
- O co ci chodzi? Jakie podejście.- spytał siadając obok mnie i przyglądając mi się badawczo.
- Właśnie takie.- mówiąc to wskazałam dłońmi na niego.
- Nie rozumiem.- powtórzył jeszcze cierpliwie.
- Bardzo łatwo ci to przychodzi. Nie wolno się bawić takimi słowami.- odparłam i wpatrzyłam się w  telewizor.
- Powiedziałem, że cię kocham, a ty stroisz fochy, bo powiedziałem to 'zbyt łatwo'?- zadał pytanie retoryczne będąc na skraju załamania nerwowego.
-Ilu dziewczynom mówiłeś to wcześniej?- spytałam i wbiłam w niego wzrok patrząc na reakcję na moje słowa. Styles otwierał i zamykał usta, ale żadne słowo nie padło. Na prawdę miałam nadzieję, że odpowiedź będzie inna.
-Ilość się nie liczy.- powiedział chyba sam szukając usprawiedliwienia dla siebie.
-Odwieź mnie.- fuknęłam i wstałam z kanapy.
-Nie.- powiedział twardo, a ja uniosłam brwi w zdziwieniu.
-Czego ty się właściwie spodziewałeś!- teraz krzyknęłam. Jesteśmy w lesie, nikt mnie nie usłyszy.
-Że powiesz, że mnie kochasz i wszystko załatwione?- parsknęłam w furii, a on oparł głowę na dłoniach z desperacji.
-Myślałem, że kobiety lubią jak się je kocha.- wzruszył ramionami i skierował się w stronę sypialni.
-Szkoda tylko, że ty nie odpowiedziałaś nic.- powiedział jeszcze na odchodne, później  wziął z sypialni papierosy, których wcześniej nie widziałam i wyszedł z domku trzaskając drzwiami. Co ja najlepszego narobiłam...



niedziela, 9 września 2018

Not funny.

 Sprzątam trzeci dzień calutki dom od fug między płytkami w łazience (szczoteczką do zębów!) aż do cholernych schodów.. i to szmatą na kolanach. Jakbyśmy przynajmniej miały przyjmować Królową Ele, a nie piątkę rozwydrzonych gwiazdorów.
-'Jesteśmy szczęściarami'- fuknęłam pod nosem cytując słowa babci. Myśli, że dostałyśmy 5 par rąk do pomocy. Ja jestem pewna, że w pakiecie idą też nadęte ego, mnóstwo kłopotów i jeszcze więcej roboty przy nich. Moja babcia zna się z manager'em zespołu 'One Direction'. Może się wydawać to śmieszne, ale postanowił ich wepchnąć do mojego świata rujnując wakacyjne plany i mając nadzieję, że dzięki temu przypomną sobie co to jest normalność., a co normalniejszego jest niż wieś zabita dechami? No tak.. gość jeszcze nie wie, że marzenia się nie spełniają. No ale przez niego nie wyleciałam do Hiszpanii, a w zamian dostałam 5 facetów na piętrze. 
-Skarbie, kończysz?!- usłyszałam krzyk z dołu i przetarłam ostatni raz zegar stojący w pokoju najbliżej mojego. Na szczęście mamy spory dom. Na górze mieszczą się trzy sypialnie i dwie łazienki, a na dolne kolejna i następna łazienka, oczywiście jest jeszcze kuchnia i salon, ale nie liczę na to, żeby któryś z nich chciał tam zamieszkać. 
-Już idę!- odkrzyknęłam i  poprawiłam zsuwające mi się ramiączko po czym podążyłam do schodów, a później na dół. Pewnie znowu chce żebym zrobiła coś tak beznadziejnego jak wygotowanie ścierek do blatów. Wpadłam do kuchni będąc gotowa stawiać opór, ale zobaczyłam, że wcale nie robi nic twórczego oprócz kawy.
-Zasługujemy na kawę.- powiedziała odkładając oba kubki na stół, a ja z uśmiechem dosiadłam się upijając łyk napoju życia.
-Musimy omówić kilka rzeczy.- zaczęła, kiedy już spojrzałam na nią.
-Zaczyna się..- powiedziałam pod nosem, a ona tylko pokręciła głową.
-Bądź miła dla nich. Proszę.- powiedziała i wyzuwałam napięcie w jej głosie.
-Postaram się.. przecież wiesz.- wzruszyłam ramionami. To nie tak, że ich nie lubię.. po prostu boję się, że będą uszczypliwi i chamscy.
-Teraz jeszcze kwestia pokojów....- zaczęła, a ja już wiedziałam co chce zaproponować.
-Nie. Nie ma takiej opcji. Nawet o tym nie myśl, bo i tak się nie zgodzę.- od razu zaczęłam negocjować i wiedziałam, że wygrywam.
-Ok.. zostajesz w swoim pokoju. Oni będą mieć dwa pozostałe.- sukces.
-Idź się przebierz. Będą za ok. pół godzinki.- dodała jeszcze całując mnie w czoło. Weszłam ciężkim krokiem na górę. Na prawdę jestem zmęczona. Te wszystkie prace dodatkowe przy gospodarstwie nie są wcale takie mało istotne jakby się wydawało. Ochlapałam się tylko zimną wodą ochładzając rozpalone ciało i ubrałam dresowe spodenki i bokserkę. Nie miałam wcale ochoty się stroić. Z mokrych włosów zrobiłam dwa francuzy i przejechałam po rzęsach tuszem.  Zdążyłam jeszcze zejść i dopić kawę nim postanowili się zjawić. Nawet wtedy jeszcze nie myślałam o tym, że tak wiele w tak krótkim czasie może się zmienić. Właśnie skończyła płukać kubek po napoju, kiedy usłyszałam dźwięk silnika na podwórku. Babcia oczywiście już od dobrych piętnastu minut siedzi na ławeczce przed domem, żeby przypadkiem nie przeoczyła ich przyjazdu. Na prawdę czasem jej nie rozumiem. No.. zazwyczaj jej nie rozumiem. Wyszłam tak na prawdę tylko po to, żeby babcia nie patrzyła na mnie później krzywo i stanęłam tuż obok niej. Ona wyglądała jakby zaraz miała odlecieć, za to ja wyglądałam nazbyt przyziemnie. Spojrzałam na spory bus i wywróciłam oczami mając nadzieję, że rzeczywiście kontakty pomiędzy mną a nimi będą się ograniczały do ich pomocy w pracach wokół domu.
-Cześć Aniu!- usłyszałam dojrzały głos, a później spojrzałam na mężczyznę który teraz już ściskał moją babcię. Nie, nie miałam pojęcia co to za facet.
-To musi być twoja wnuczka, [T.I.]. Bardzo mi miło.- tym razem wyciągnął dłoń do mnie, a ja ze szczerym uśmiechem potrząsnęłam ją.
-Mi również.- dodałam już patrząc z ciekawością jak wychodzi pierwszy i jak się później okazało najgorszy z nich wszystkich. Gdy wychodzili tak jeden po drugim powoli zaczynałam rozumieć te wszystkie laski świrujące na ich punkcie. Na początku rozglądali się nieco zdezorientowani, ale po chwili zauważyli mnie i swojego jak przypuszczam menadżera i kierowcy w jednym oraz moją najukochańszą na calutkim świecie babcię. Zbliża się dwudziesta a ja jestem umówiona ze znajomymi na dziewiątą i mam nadzieję, że zdążę bez zbędnego zachodu, więc niech ruszą tyłki. Pierwszym, który podszedł do nas był Niall.. uroczy blondyn, który na swój sposób był też seksowny, właściwie jak każdy z nich, tak więc nic dziwnego, że ciężko było mi ogarnąć na początku, który to który, ale zadałam sobie ten trud i wygooglowałam ich wszystkich dwa dni wcześniej. Później Liam, który wydawał się najbardziej ogarnięty z nich wszystkich. Zayn, który witając się pocałował mnie w dłoń, co było na prawdę czarujące. Harry.. i poważnie nie tylko jego włosy są tak pokręcone, bo on też się taki wydawał z tym olśniewającym uśmiechem i tryskającymi energią zielonymi oczami. Jedyny, który jeszcze nie podszedł był Louis. Wyszedł pierwszy, więc miał wiele czasu na to, ale najwidoczniej był zajęty czymś innym. Zawzięcie czegoś szukał. Obserwowaliśmy go wszyscy, bo właściwie tylko na niego czekaliśmy. Wyjął w końcu tego cholernego papierosa i odpalił zaciągając się, a później z ulgą wypuścił jasny dym. Ktoś tu jest poważnie uzależniony. W końcu i on podszedł do nas i chyba dopiero wtedy mnie zauważył. Właściwie to z jego perspektywy mogłam być dość niewidoczna.
-Jak coś to wezmę część swojego bagażu.. jest dość ciężki.- powiedział do mnie i mrugnął jak gdyby to, co powiedział miało mnie zadowolić. Jakiś podryw XXI wieku? Oh tak! Louis Tomlinson jest mistrzem. Uniosłam brwi w zdziwieniu i parsknęłam, a na mojej twarzy powoli się rysował pogardliwy uśmiech. Rzuciłam okiem na pozostałych chłopaków, którzy intensywnie powstrzymywali się od śmiechu i mężczyznę, który wydawał się nieco zawstydzony.
-Chyba cię posrało.- parsknęłam nadal utrzymując uśmiech na twarzy, bo sytuacja była dość komiczna jak dla mnie. Jestem w swoim własnym domu, z łaską zgadzam się na ich pobyt tu, a on mnie myli z nie wiem.. jakąś cholerną pokojówką? Świetnie Tomlinson. Popatrzył na mnie zdziwiony, a później omiótł wzrokiem resztę.
-Przepraszam za niego, [T.I.].- zaczął Paul, ale moja babcia nie pozwoliła mu skończyć.
-Nie masz za co. Każdemu może się zdarzyć. Jestem Anna, a to moja wnuczka [T.I.], będziecie u nas mieszkać przez najbliższy czas, ale czujcie się jak u siebie. Nasze standardy są nieco niższe od waszych, ale..- zaczęła mówić tym swoim kochanym głosem zarezerwowanym dla gości. Ona jest zdecydowanie za dobra.
-Ale jakoś dacie radę i będzie ok.. jak nie dacie to też właściwie będzie spoko. Chce ktoś kawę?- spytałam, bo już na prawdę mi się śpieszyło.
-Poproszę.- powiedział jako jedyny ten ze skrzywioną psychiką.
-Och świetnie. Jest w kuchni.. obsłużysz się mam nadzieję?- spytałam i tak, wiedziałam, że babcia mnie morduje wzrokiem już od chwili.
-No już przestań.. myślałem, że tu pracujesz, u nas dziewczyny wyglądają bardziej.. może mniej.. oj no po prostu inaczej.- wzruszył ramionami jakby to wszystko wyjaśniało.
-Spoko.. ja właściwie pierwszy raz widzę geja, wiec jesteśmy kwita. a teraz przepraszam, ale śpieszę się. Do widzenia. - na koniec uścisnęłam jeszcze dłoń Paulowi, który nie zostaje i weszłam do środka nie spoglądając na starszą kobietę, która dziś mi wykopie dziurę w ogródku. Weszłam do pokoju.
-Lousie Tomlinsonie. Oficjalnie stwierdzam, że jesteś spierdoliną umysłową.- szepnęłam sama do siebie przeglądając ciuchy w szafie. Mam to, czego szukałam. Ubrałam jasne podarte jeansowe spodenki z wysokim stanem i czarną bokserkę, którą wpuściłam. Chwyciłam telefon w rękę i właściwie byłam gotowa. Jeszcze kawa i mogę jechać. Niemal w tym czasie co o tym pomyślałam przyszedł sms od przyjaciela. Odpisałam, żeby mi dał jeszcze 15 minut na kawę, rozpuściłam teraz już falowane włosy i zrobiłam brwi po czym zeszłam na dół do kuchni w której niestety siedzieli wszyscy.
-Masz kochanie kawę. - usłyszałam od babci, co mnie niesamowicie zdziwiło. Powinna chcieć mnie brutalnie i boleśnie uszkodzić.
-Dziękuję.- powiedziałam i cmoknęłam ją w policzek.
-Ale to mi powinnaś podziękować.- powiedział ktoś za moimi plecami, a ja się spięłam wiedząc do kogo należy ten irytujący głos.Odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego jak tego świra.
-To może zrobię własną.. kto wie, może naplułeś.- wymruczałam pod nosem już chwytając czajnik, ale zatrzymał mnie głos babuni.
-[T.I.], Loui mówi, że zrobił ci kawę.- powiedziała tonem, który nie toleruje sprzeciwu, a ja grzecznie wzięłam od niego gorący napój, a on nachylił się nieco wystawiając bardziej policzek wmoją stronę, a ja popatrzyłam na niego pogardą.
-Że niby mam ci dać w twarz, czy co?- spytałam gotowa w każdej chwili to zrobić, ale on się z powrotem wyprostował,  a jedyne co usłyszałam to śmiechy chłopaków do których od razu się przysiadłam zajmując ostatnie wolne miejsce przy stole. To będą ciekawe wakacje.

sobota, 11 sierpnia 2018

#MyStyles19

 

Rozdział może zawierać sceny erotyczne, +18. 

Czytasz na własną odpowiedzialność, będąc o tym świadomy/a.

  Weszłam do jego domu i jak przypuszczałam nie było w nim nikogo.
-Wyjechali.- usłyszałam tuż za sobą i znów poczułam jego dłonie wokół mojej talii. Przytulił mnie delikatnie, a później zobaczyłam przed sobą pudełko z pizzą.
-Na prawdę możesz zjeść.- parsknął patrząc jak się powstrzymuję.
-Kazałeś im spakować?- zachichotałam.
-No przecież jesteś zbyt uparta, żeby zjeść na miejscu, więc coś musiałem zrobić.-  wzruszył ramionami mówiąc to i odłożył pudełko z zawartością.
-Dziękuję.- mruknęłam i delikatnie musnęłam jego usta swoimi. Oczywiście na tym się nie skończyło, ponieważ znacznie przedłużył pocałunek pieszcząc swoim językiem moje podniebienie.
-Mmm.. nie pójdę z tobą do łóżka na pierwszej randce.- zachichotałam odpychając nieco loczka.
-Ale ja z tobą bym poszedł.- powiedział zawiedziony ale cofnął się o krok pozwalając mi usiąść przy stole i zacząć jeść pizzę. On zrobił to samo i uśmiechnął się.
-Z czego się śmiejesz?- spytałam będąc pewna, że to ja jestem tego powodem.
-Zabawna sytuacja. Jeszcze parę tygodni temu nie pomyślałbym, że pójdę z kimś na randkę nie wyłącznie po to, żeby przelecieć.- powiedział rozbrajająco szczerze, a ja skinęłam głową.
-W takim razie, czuję się zaszczycona.- wyszczerzyłam się do niego i wspięłam na jego kolana.
-Nie prowokuj mnie.- zaśmiał się i objął mnie w talii mocniej przytulając.
-Podoba mi się tak. -wymruczałam mu do ucha, a on zaczął całować moją szyję.
-A tak?- spytał wyraźnie zadowolony ze swoich poczynań.
-Nawet bardziej.- szepnęłam czując, że moja silna wola odpływa.
-Wiesz.. nie musimy TEGO robić..- zaczął i już niemal leżałam na kanapie, a on pocałunkami zjeżdżał w dół tworząc mokrą ścieżkę.
-Ale z tego co pamiętam..- powiedział i teraz powoli unosił moją bluzkę w górę całując skórę mojego brzucha kawałek po kawałku.  Spojrzał w górę, a ja spotkałam jego zielone oczy, który prosiły o zgodę. Wystarczyło, że skinęłam, a on przeciągnął mi koszulkę przez głowę i wracając na poprzednie miejsce delikatnie ucałował w usta.
-Mam u ciebie mały dług do spłacenia.- to mówiąc dotknął moich piersi, które pozostały jeszcze pod cienkim materiałem bielizny.
-Mhmm..- wymruczałam, bo po prostu nie było mnie stać na nic innego.
-Zgadzasz się?- spytał mając znów twarz na wysokości mojej, a ja poczułam jego palące spojrzenie i uchyliłam zamknięte powieki.
-Tak.- powiedziałam pewnie. Przecież nadal nas obowiązuje układ. Nikt nic nie będzie wiedział.
-Tylko nie tu. Chodźmy.- powiedział i pomógł mi wstać. Poszłam pierwsza dokładnie znając drogę do gościnnego. Zatrzymałam się na półpiętrze i otwarłam drzwi chcąc wejść do pokoju, ale zatrzymały mnie silne dłonie na mojej talii.
-Chodźmy do mnie. - usłyszałam tuż przy uchu, a jego głos jak zwykle wywołał u mnie ciarki.
-Dobrze wiedzieć, że samo to cię podnieca.- zachichotał jeszcze nawiązując do mojej gęsiej skórki.
-Spodziewasz się gości?- spytałam mając na myśli zmianę pokoju. Poprzednim razem nie pozwolił mi nawet do sypialni wejść.
-Nie. Po prostu w gościnnym robiłem wszystko ze wszystkimi. Nie chcę cię traktować jak wszystkie.- powiedział, a mi się zrobiło cieplej na sercu. Tak, taki mały gest a cieszy.
-Miło, że się martwisz, żebym nie dostała żadnej choroby wenerycznej. Kochany jesteś.- zażartowałam cmokając go w policzek i weszłam do jego sypialni. Jak na chłopaka na prawdę miał porządek. Łóżko było posłane ciemnobrązową pościelą, duże okna sprawiały, że pokój wydawał się jeszcze większy niż w rzeczywistości był. Czarne panele i równie ciemne meble. Krem na ścianach jednak wszystko rozjaśniał
-Podoba mi się.- powiedziałam odwracając się w jego stronę, a on bez uprzedzenia wpił się w moje usta. Tak, uwielbiam czuć jego miękkie wargi na swoich.
-Mi też się podoba.- powiedział uśmiechając się przez pocałunek i odpiął mój biustonosz, po czym delikatnie go zsuną z moich ramion i piersi. Objął je delikatnie dłońmi i masował, aby po chwili składać na nich namiętne pocałunki, którym towarzyszyły mój przyśpieszony oddech.
-Są idealne.- powiedział, a później ułożył swoje dłonie na rozpięciu mojej spódniczki i znów spojrzał w górę.
-Mogę?- spytał tym razem, a ja posłałam mu zadziorny uśmiech i skinęłam głową. Nie musiałam długo czekać, bo zaraz leżałam przed nim całkowicie naga, a on jeździł rozpalonym wzrokiem tam i z powrotem, zatrzymując się na jego zdaniem bardziej interesujących miejscach.
-Będzie ci dobrze, obiecuję.- powiedział, a następnie uklęknął przed łóżkiem pociągając mnie w swoją stronę. Teraz dosłownie miał przed twarzą moje wrażliwe miejsce. Nie zastanawiając się długo zaczął mnie całować, pieścić i jeździć językiem zdecydowanie zbyt blisko mojego wejścia, co doprowadzało mnie do niemalże desperacji.Chociaż bardzo próbowałam nie potrafiłam powstrzymać jęków pełnych rozkoszy.
-Wejdę, ok?- spytał, a ja spróbowałam odpowiedzieć, ale wyszedł z tego bardziej pomruk zadowolenia jak jakiekolwiek słowo. W odpowiedzi usłyszałam tylko zadowolony chichot loczka, a później poczułam jak wchodzi we mnie palcami i powoli przyśpiesza ruchy w tym samym czasie nadal pieszcząc mnie językiem. Czułam jakbym miała zaraz zwariować z przyjemności. Mój oddech stawał się coraz cięższy tak samo jak i Harry'ego. On to zauważył i zdecydowanie przyśpieszył ruchy, kiedy moje plecy wygięły się w łuk pod wpływem rozkoszy, która rozlała się po całym moim ciele. Harry położył się obok mnie i oblizał na moich oczach swoje palce, po czym mnie pocałował.. pocałunek jednak nie trwał długo, bo mój płytki oddech na to nie pozwalał.
-Dziękuję. - szepnęłam wtulając się w jego nagi tors. Nie mam pojęcia nawet kiedy zdjął koszulkę.
-Ja też.. uwielbiam jak jęczysz przeze mnie.- powiedział, a ja oczywiście zalałam się rumieńcem. Zarzucił na nas koc, a ja właściwie nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Jak się obudziłam nadal trwaliśmy w tej samej pozycji. Spojrzałam w górę będąc pewna, że zobaczę śpiącego Harry;ego, spotkałam się jednak z jego całkiem przytomnym i czujnym wzrokiem.
-Nie spałeś?- spytałam, a on zaprzeczył głową.
-Patrzyłem jak ty śpisz. Jesteś urocza.- odparł z delikatnym uśmiechem, a później ucałował mnie w czoło.
-Muszę cię odwieź do domu. Twoja mam dzwoniła. - powiedział, aja sobie uzmysłowiłam, że odkąd wyszłam rano do szkoły to nie miałam z nią żadnego kontaktu.
-Która godzina?- spytałam mając nadzieję, że nie przespałam tu całej nocy.
-Jakoś przed 22. Spokojnie, powiedziałem, że robiliśmy razem projekt i poszłaś do łazienki.- powiedział na luzie i ucieszyłam się, że przynajmniej on pomyślał o tym, że trzeba coś wymyślić dla mojej mamy.
-Świetnie. Dziękuję.- powiedziałam i cmoknęłam go w policzek wstając. Jednak jak tylko zsunęła się ze mnie kołdra poczułam na sobie wygłodniały wzrok Styles'a.
-Harry!- pisnęłam, a on złapał mnie w talii i z powrotem przyciągnął na łóżko.
-Nie wiesz jak bardzo chciałbym cię wziąć tu i teraz.- wyszeptał mi do ucha, jedną ręką ściskając mój pośladek.
-Przestań. - parsknęłam i zarzuciłam na siebie koc, a później wstałam i zaczęłam zbierać swoje ubrania.
-To ty przestań.. przecież już wszystko widziałem.-  powiedział z lekkim uśmiechem, kiedy próbowałam pod kocem założyć spódnicę i średnio mi raczej szło.
-Pieprzyć to- fuknęłam zsunęłam z siebie koc i szybko ubrałam.
-Miałem nadzieję na dłuższy pokaz.- tym razem on udawał naburmuszonego i sam ubrał koszulkę.
-Jedziemy?- spytał trzymając w dłoni kluczyki do auta, a ja skinęłam głową i ruszyłam na dół, a później do samochodu. Droga praktycznie minęła nam w milczeniu i nic nadzwyczajnego podczas jej nie wydarzyło oprócz tego, że Harry, kiedy nie musiał zmieniać biegów po prostu trzymał mnie za rękę. To była przyjemna cisza. Wjechał na moje podwórko i zatrzymał samochód. Poczułam małą niepewność.
-Harry..- zaczęłam, a on znów skierował na mnie to cudowne spojrzenie, które tyle razy dziś już zaszczyciłam.
-Pójdziesz ze mną na kawę jutro? Przed szkołą? -spytał nie czekając na to co mam mu do powiedzenia.
-Uhm, jasne. Ale chciałam spytać.. nasz układ.. miałeś nikomu nie mówić o.. o tym co robimy, pamiętasz o tym?- spytałam niepewnie nie wiedząc tak na prawdę czego się spodziewać chociaż wydaje mi się, że traktuje mnie coraz poważniej. Jednak to wciąż ten sam Styles. Zobaczyłam grymas na jego twarzy, a później neutralną minę.
-Jasne. Przyjemności. Zero zobowiązań. - powiedział sucho i spojrzał przed siebie.
-Nie chodziło mi..- zaczęłam chcąc mu powiedzieć, że po prostu boję się, że komuś powie, ale nie dane było mi skończyć.
-Wysiądź. Śpieszy mi się.- powiedział lodowatym tonem, a ja uniosłam brwi w zdziwieniu.
-Świetnie. Skoro tak.- powiedziałam wysiadając i trzaskając drzwiami. Miałam ochotę go pozdrowić środkowym palcem, ale byłam pewna, że w oknie koczuje ma matka, więc z klasą po prostu weszłam do domu. Zaciskając zęby jak najmocniej, tylko po to, żeby się nie rozpłakać.

środa, 1 sierpnia 2018

#MyStyles 18

 Rzadko się to zdarza, ale dziś notka na górze.
Jestem wam winna mega przeprosiny, aniołki. 
Ale tak to czasem bywa, że trzeba się zdystansować, bo jest za dużo spraw do ogarnięcia.
No chyba, że tylko ja tak mam, jeśli tak, to wypadam dość słabo haha xd
No nic. Imagine będzie miał 20 części, kolejna wkrótce,
tym razem możecie mi zaufać xd
#Maleńka


Za pewne nie zdziwi was to, że nie dość, że prawie się przewróciłam wyrzucając te cholerną kulę to na dodatek nie zbiłam żadnego z kręgli stojących na końcu toru. Tak. Przegram to.
-Coś nie tak z tymi butami.- fuknęłam i poczułam jak obejmują mnie silne dłonie w talii.
-Mogę cię nauczyć jeśli chcesz.- usłyszałam łagodny szept tuż przy uchu, który wywołał biegnące dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Naucz mnie.- powiedziałam uśmiechając się i widząc momentalnie kolejną kulę przed sobą.
-Trzymaj ją mocno, ale nie ściskaj tak palców, bo jak będziesz chciała rzucić to polecisz razem z nią, jak wcześniej.- parsknął, a ja wystawiłam mu język w odwecie.
-Okej. Teraz patrz na mnie. Musisz wziąć rozbieg i bum.- powiedział demonstrując idealny rzut. Ciekawe ile godzin ćwiczył to nim mnie tu zabrał?
-Wiesz, to nie jest takie proste jak rzucasz drugi raz w życiu.- fuknęłam zła, że mi wcześniej nie wyszło.
-Ale teraz będziesz rzucała z moją pomocą, więc będziesz lepiej. No chodź tu.- mówił ciągle skupiony i tłumaczył kolejne rzeczy, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego rysów twarzy, pełnych ust, dołeczków w policzkach.
-Rozumiesz?- usłyszałam po chwili i dopiero teraz uświadomiłam sobie, ze nie wysłuchałam ani jednego słowa, które wypowiedział. Spojrzałam na niego rozkojarzona i posłałam przepraszający uśmiech.
-Wydaje mi się, że wolałabyś, żebym cię pouczył czegoś innego.- powiedział tym swoim seksi głosem i puścił oczko, a ja przewróciłam oczami, ale i zachichotałam. Później się skupiłam i nauczyłam grać. Na prawdę pod koniec całkiem nieźle mi wychodziło.
-Ten duży kawałek jest mój!- krzyknęłam jak zobaczyłam przed sobą pizzę, a on zaczął chichotać.
-No co?- zmarszczyłam brwi i już wzięłam swoją zdobycz.
-Nic. Po prostu zazwyczaj dziewczyny na randkach tak się nie zachowują.- wzruszył ramionami nadal się uśmiechając. Uniosłam jedną brew i popatrzyłam na niego jak na idiotę, ale zaraz później odchrząknęłam i wzięłam kęs pizzy, a on najwyraźniej czekał na mój wybuch badawczo mi się przyglądając.
-Bardzo dobra, Haroldzie.- powiedziałam głosem, który używają tylko ludzie z wyższych sfer, a on pokręcił głową z dezaprobatą, ale zachowując uśmiech.
-Och! Gdzie moje maniery?- mruknęłam i tym razem jadłam sztućcami, mimo, że na prawdę nikt ich nie używa, nadal je podają do pizzy. To powinno być przestępstwo. Wzięłam jeszcze parę kęsów, a on nie był wcale gorszy i poszedł w moje ślady.
- Cudowna dziś nas uraczyła pogoda.. nieprawdaż [T.I.]?- zaczął rozmowę, a ja po usłyszeniu tego omal nie wyplułam to, co miałam w buzi. Powstrzymałam się.
-Prawdaż. Och, przepraszam. Ja niestety już nie mogę.- powiedziałam z bólem patrząc na do połowy zjedzony kawałek. A tym razem on uniósł brwi.
-Nie wygłupiaj się, chcę żebyś sobie pojadła, kruszynko.-powiedział patrząc znów na mnie jak wtedy w samochodzie,  a ja znów zamarłam. Nie mogę tak reagować.
-Idiotka.- szepnęłam i dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że nie mówiłam tego w myślach.
-Co?- zmarszczył brwi.
-Muszę do toalety. Przepraszam.- uśmiechnęłam się i poszłam od razu do łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze i uśmiechnęłam jak głupia.
-Jak to spierdolisz to dam ci w twarz.- parsknęłam i poprawiłam nieco włosy po czym wyszłam, ale nie zobaczyłam loczka przy stoliku. Momentalnie poczułam się zagubiona i onieśmielona. No to raczej, że wyszedł. Też byś wyszła na jego miejscu.
-Zmiana otoczenia.- usłyszałam głos z charakterystyczną chrypką tuż za mną i wypuściłam powietrze, które nie miałam pojęcia, że wstrzymuję.
-To znaczy?- spytałam odwracając się do niego.
-Chcę, żebyś się czuła swobodnie, pojedziemy do mnie, jeszcze przyjdzie czas na romantyczne kolacje.. Co ty na to?- powiedział i zobaczyłam, że nie jest tak pewny siebie jak przed chwilą.
-Jestem za. Nie zostawiaj mnie tak więcej bez uprzedzenia.- powiedziałam i cmoknęłam go w policzek na co się uśmiechnął.
-Nie idziesz?- spytałam, kiedy już byłam przy drzwiach a on dalej tkwił w jednym miejscu.









środa, 27 czerwca 2018

Happy end! ~ Niall- część 1

Hejka, dużo się działo..ale coś tam dla Was w końcu napisałam!!
Miłego czytania!!
_______________

Wyszykowałam się jak stróż w Boże Ciało, chociaż strój bardziej odpowiedni do mojej aktualnej sytuacji. Co prawda jeszcze nic nie widać, ale najlepsi kumple Nialla o tym wiedzą, więc nie mogę iść na tą imprezę jakoś wyzywająco ubrana. 
Urodziny Dave'a zorganizowane były w klubie, zwykłym nocnym klubie gdzie zawsze moja ukochana siostrzyczka balowała. Także miejsce zajebiste..no ale zamierzam się bawić. Za dużo stresów i kłótni było dookoła mnie więc muszę się odstresować...Tańczyłam już chyba z każdym, został tylko jeden, Harry.
- Zatańcz ze mną. - złapałam go za ręce. Brunet spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się złośliwie i wyszarpał dłonie. 
- Zapomnij. 
- Ale dlaczego?! - spytałam już sama siebie, chłopak odszedł zostawiając mnie samą na środku parkietu. Styles bawił się z innymi doskonale, a mnie unika jak ognia, w sumie od samego początku mnie nienawidzi. Powód?! To bardzo proste, dostał kosza. Nie ode mnie, tylko od mojej siostry bliźniaczki i on cały czas myśli ze to ja go olałam i zajęłam się Horanem. Wyciągnęłam rękę na zgodę, skoro Harry nie da sobie nic przetłumaczyć to jego sprawa, nie będę się płaszczyć.. Rozejrzałam się za moim blondynem, stał z solenizantem i prowadził z nim zaciętą rozmowę. 
- Kochanie wracam do domu. - powiedziałam mu na ucho.
- Odwieźć Cię? - zapytał z troską
- Nie, baw się, wrócę sama do domu. Widzimy się jutro. - cmoknęłam jego policzek i wyszłam z klubu. Związek z Niallem to najlepsze co mnie w życiu spotkało, jest bardzo uczuciowy, troskliwy i mam nadzieje ze nigdy się nie zmieni. Taki facet to skarb! 
- Wiesz dlaczego Cię nie lubię?! - poczułam szarpnięcie tuz przez autem.
- Szczerze mówiąc wiem o co Ci chodzi.. - Styles był już dość mocno pijany 
- Myślisz ze Niall będzie zadowolony jak dowie się prawdy? - wybełkotał, na szczęście wiedziałam doskonale o co mu chodzi, bo siostra opowiedziała mi swoją przygodę z Loczkiem. Szkoda tylko ze on nie może pojąć ze mam bliźniaczkę.
- Po co chcesz namieszać Niallowi w życiu? Przecież jest szczęśliwy ze będzie miał dziecko..
- Że będzie miał dziecko tak, ale ze z Tobą to już nie.. - mimo ze wiem, ze to nie prawda to i tak zabolało. Długo nie jesteśmy razem, a ta ciąża to wpadka, ale nigdy bym nie zrezygnowała z tego dzieciaczka. 
- Wiesz co, wytrzeźwiej a potem pogadamy. - nie miałam zamiaru go dalej słuchać, otworzyłam samochód i już miałam wsiadać, ale brunet złapał mnie za rękę i pchnął tak ze uderzyłam plecami w auto. - Aaa.. puszczaj mnie!! - krzyknęłam na niego. 
- Bo co? - wysyczał i przycisnął mnie swoim ciałem do samochodu. Pierwszy raz się go przestraszyłam, był pijany, a jak Harry jest pijany to jest nieobliczalny. - Zapłacisz mi za tamto.. Ośmieszyłaś mnie! Nie daruje Ci tego! - serce waliło mi jak oszalałe. 
- Ja Ci nic nie zrobiłam.. - wydusiłam z siebie, na co się złowrogo zaśmiał.
- Harry!! Co Ty wyprawiasz?!! - usłyszałam Nialla. Dzięki Bogu! Jestem uratowana. - Harry!! Zostaw tą.. (T.i.)?!! - słyszałam w jego głosie zdziwienie z zaskoczeniem i kątem oka widziałam jak do nas biegnie. Po chwili odciągał bruneta ode mnie. - Nic Ci nie jest? - zapytał zmartwiony, pokiwałam przecząco głową i czułam jak strach odchodzi. - Wsiadaj do auta i jedz do siebie, zaraz przyjadę. - poinstruował. Bez słowa wykonałam jego polecenie. Najgorsze w tym wszystkim jest to ze moja kochana siostrzyczka jest na drugim końcu świata i nie ma opcji żeby Harremu namacalnie udowodnić ze jesteśmy dwie. Zdjęcia i zapewnienia moich znajomych nic nie dały.. Kwadrans później byłam już w swoim mieszkaniu. Szybki prysznic, ukochana koszulka blondyna i dopiero teraz czułam jak mocno uderzyłam o samochód. Mam tylko nadzieje ze dziecku nic przez to nie będzie. - Kochanie, jak się czujesz? - wszedł do sypialni, zdjął z siebie ubrania i położył się obok mnie. 
- Chyba będę miała siniaka na plecach. - skrzywiłam się lekko.
- A może pójdziesz do lekarza sprawdzisz czy z kruszynką wszystko dobrze? - czyli on tez się o to martwił. 
- Wiesz, wizytę mam za trzy dni więc poczekam. - nie spodobała mu się moja odpowiedź - Chyba ze będzie mnie bolał wcześniej brzuch to pójdę od razu. 
- Pokaz te plecy.. - bez słowa odwróciłam się, Niall uniósł koszulkę i delikatnie badał okolice krzyża. - No siniak już jest.. - skomentował. Ułożyłam się z powrotem na łóżku i po chwili spałam wtulona w chłopaka...
Obudziłam się z samego rana, spałam tylko 4 godziny, ale ból pleców i podbrzusza był tak mocny ze nie mogłam wytrzymać. Poszłam do łazienki, krew na majtkach nie wróżyła niczego dobrego. Modliłam się by dziecko było całe i zdrowe. Wzięłam błyskawiczny prysznic, ubrałam się i zadzwoniłam do swojego lekarza prowadzącego. Pani doktor kazała jak najszybciej przyjechać. 
- Niall.. - budziłam go, nawet nie zareagował, ale on musi jechać ze mną. - Niall! - potrząsnęłam nim
- Hmm? 
- Wstawaj, musimy jechać do lekarza. - wystrzelił z łózka jak poparzony. Po 10 minutach siedzieliśmy już w samochodzie. - Kocham Cię wiesz? - spojrzał na mnie
- Wiem Niall, wiem. - poczułam zbierające się łzy. - Ja Ciebie tez..
- Będzie dobrze, musi być wszystko dobrze.. - mówił już jakby do siebie. 
Weszłam do gabinetu, powiedziałam ze upadłam, przecież nie mogę powiedzieć ze kumpel mojego chłopaka jest pojebany. 
- Proszę się przygotować do badania. - lekarka nie miała zbyt pocieszającej miny, ona chyba przeczuwała to samo co ja.. Położyłam się na łóżku lekarskim, wykonała USG, dokładnie szukając wszystkiego co trzeba. Jej mina nic mi nie mówiła. - Na szczęście wszystko jest dobrze, płód jest dobrze i solidnie umiejscowiony, ale proszę przez najbliższe 2 tygodnie leżeć. Nie dźwigać kompletnie niczego, nie denerwować się. Prowadzić bezstresowy tryb życia. - uśmiechnęła się lekko.
- Dobrze, oczywiście, będę.. - byłam najszczęśliwsza na świecie. Wszystko jest dobrze.. Kamień spadł mi z serca. 
- Na kolejną wizytę zapraszam na 3 tygodnia, w razie co, dzwonić. - skinęłam głową na tak i wyszłam z gabinetu. Niall siedział i był tak blady ze zlewał się z białą ścianą za nim, Poderwał się z miejsca, wyszliśmy bez słowa z budynku 
- I co? - zapytał gdy byliśmy w aucie.
- Wszystko z dzidzią dobrze, ale mam leżeć przez 2 tygodnie, nie stresować się i niczego nie dźwigać. - uśmiechnęłam się do niego. Na twarzy Horana wróciły kolory.
- Uff. - przybliżył się i przytulił mnie do siebie. - Tak się cieszę, umarłbym jakby się okazało..
- Ja tez.. - przerwałam mu szybko.
- Tak w ogóle, to Harry musi dostać nauczkę...
__________

Zrobię jeszcze jedną część, chcecie? 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!



Naat

sobota, 9 czerwca 2018

Księżniczko, nie uciekaj.

Naprawdę ciężko patrzeć na osobę, którą się kocha z kimś innym. Ze swoim własnym światem i własnym życiem, które nie obejmuje Ciebie. Codziennie widzisz go i jest wszędzie. W telewizji, bo ma kolejny romans. W gazetach, bo zdobył jakąś nagrodę. W radiu mówią o plotkach ciąży którejś z jego dziewczyn. Czasem to tak jakbyś patrzyła na obcego człowiek. To już nie był mój Harry. Ale rozumiem. Nie łatwo sobie poradzić z pewnymi wydarzeniami, z bezradnością z którą nie możesz się pogodzić. Z rozmyślań wytrąciło mnie brzęczenie telefonu. 
-Słucham?- odebrałam bez spojrzenia na wyświetlacz.
-Jak się trzymasz?- usłyszałam głos Liam’a, który mimo tego, że Harry się ode mnie odwrócił, ciągle czuwał. To się nazywa prawdziwy przyjaciel. Nasunęło mi się wiele odpowiedzi, jednak stwierdziłam, ze zachowam je dla siebie.
-Żyję.- odpowiedziałam starając się, żeby zabrzmiało to optymistyczniej niż moje ostatnie ‘dobrze’. Słyszałam westchnienie po drugiej stronie.
-Jak tam trasa?- spytałam, żeby zacząć temat.
-Ciężko. Jeździmy z miasta do miasta, a chłopaki ciągle chcieliby chodzić na imprezy. Duużo kaca, ale w sumie to nasza młodość, jak nie teraz to kiedy? – powiedział, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Usłyszałam jakieś krzyki i poznałam głos Styles’a.
-A Harry.. co u niego?- spytałam nieśmiało nie wiedząc, czy Liam będzie się chciał w to mieszać.. powinnam przestać, to już 6 miesięcy. 
-Udaje, że jest świetnie.. że bawi go pieprzenie każdej panienki, która tego chce..- powiedział, a mi spłynęła łza po policzku, którą szybko starłam. Wiem, że jak znów zacznę płakać to długo nie skończę.
-Przepraszam.- szepnął Payne.. on zawsze wie, kiedy jest ze mną źle. 
-Nie powinienem ci tego mówić.- odparł z wyraźnym smutkiem w głosie.
-W porządku. Liczyłam na szczerość.- parsknęłam ocierając kolejną łzę.
-Dobra.. muszę kończyć. Umówiłam się ze znajomymi na mieście, a muszę się jeszcze ogarnąć.- skłamałam mając nadzieję, że uwierzy i po prostu skończymy tą rozmowę.
-Jasne.- powiedział pół serio, pół żartem. 
-Też powinienem już spadać. Znowu się kłócą o miejsce do spania.- parsknął- baw się dobrze!- rzucił na odchodne.
-Będę.- powiedziałam do telefonu cicho, kiedy już się rozłączył. Przyciągnęłam do siebie kolana do siebie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam bez celu po kanałach szukając czegoś sensownego. ‘Meksykańska masakra piłą mechaniczną’. Coś na dzisiejszy wieczór. Rozłożyłam się wygodnie na sofie i patrzyłam jak ludzie się zabijają nawzajem. Tną na kawałeczki. Tak łatwo to zrobić.. jemu nawet piła nie była potrzebna. Wystarczyło kilka słów. Trochę krzyków i wzrok. Wzrok. Patrzył na mnie z obrzydzeniem. Cholerny ideał. Spłynęła po moim policzku pojedyncza łza. Pozostałe nie pozwoliły jej spłynąć samej.. i tak oto znów siedzę w ciemności cała zapłaczona nie mając pojęcia jak żyć bez niego. 

-Co?!- krzyknął uderzając pięścią w stół.
-J-ja.. ja nie wiem co się stało.. po prostu zasłabłam i jak się obudziłam to byłam w szpitalu..- powiedziałam zapłakana.
-Ale ja nie rozumiem jak mogłaś zasłabnąć? Pewnie nie zjadłaś śniadania. Mówiłem ci, że masz zawsze je jeść!- krzyknął.
-Zjadłam.. naprawdę nie wiem czemu.. lekarz mówił, że czasem się tak zdarza.. też go chciałam.- załkałam przytrzymując się stołu.
-Go?- spytał otwierając szerzej oczy. Miał wyraźne łzy w oczach.
-Powiedzieli, że to byłby chłopiec.. poronienia się zdarzają.. powiedział, że jeśli będziemy próbować…- zaczęłam znów próbując złagodzić tą sytuację.. poroniłam. Nie chciałam.. stosowałam się do wszelkich zaleceń, jadłam co trzeba i kiedy trzeba. Nie rozumiałam czemu. To dziecko było zaskoczeniem.. ale pokochałam je..
-Oddaj mi syna!- krzyknął podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona. Mocno.. za mocno. Czułam jak jego palce wbijają się w moje ciało. 
-Też go kochałam!- krzyknęłam nie wytrzymując i odpychając go od siebie. 
-To jest twoja wina.- warknął znów się zbliżając, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Musiałaś coś zrobić.. nie chciałaś tego dziecka. Marzyło ci się inne życie. Ale wiesz co?- mówił i każde słowo wypełniał czystą nienawiścią. 
-Będziesz żyła beze mnie..- kontynuował.
-J-jak..?- zająknęłam się nie wiedząc co ma na myśli.
-Nie rozumiesz? To już koniec. Brzydzę się tobą. Nie mogę na ciebie patrzeć.- warknął, a ja padłam na kolana trzęsąc się i płacząc.
-Nie zostawiaj mnie teraz..- szepnęłam.
-On umarł we mnie..- załkałam czując cholerną pustkę.. nie może mnie teraz zostawić w takim stanie.. przecież potrzebujemy się.. zwłaszcza teraz.
-On umarł przez ciebie.- warknął i oparł się o stół. 
-Spakuję swoje rzeczy i wyjeżdżam.- powiedział nieco spokojniej, ale dalej czułam jego nienawiść. Chyba nie muszę mówić, że moje błaganie i ciągnięcie za walizkę nic nie dało. 
-Nienawidzę cię.- szepnął zamiast ‘żegnaj’. 


Obudziłam się z powodu dreszczy. Rozglądnęłam się wokół. Kompletnie nie wiem kiedy zasnęłam. Podeszłam do okna i zamknęłam je. Przebrałam się i położyłam tym razem w łóżku. Leżałam patrząc w sufit.. bojąc się zasnąć, żeby znów nie widzieć tej sceny, która mi się przewija w kółko i w kółko w głowie.
Jakimś cudem zasnęłam, ale zamiast spać smacznie, ktoś mnie obudził nachalnym szturchaniem w ramię. Co? Szturchaniem w ramię.. przecież jestem sama. Spanikowana postanowiłam dalej udawać, że śpię.
-Niall.. będziemy musieli wezwać pogotowie.. ona kompletnie nie reaguje.- usłyszałam głos Payn’a i szybko usiadłam, a on przestraszony złapał się w miejsce, gdzie prawdopodobnie ma serce.
-Cholera, [T.I]. Nie strasz mnie tak.- warknął próbując unormować oddech.
-Może byś też czasem jednak zamykała drzwi do mieszkania, hmm?- odparł blondasek, który patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. 
-Jasne, zapamiętam, a teraz idę spać.- fuknęłam obrażona i schowałam się pod kołdrę. Już się opatuliłam grubym materiałem, ale poczułam jak ktoś chce siłą odebrać moje szczęście.
-Wychodzimy.- powiedział Payne lustrując mnie od góry na dół. Zapomniałam dodać, że spałam w za dużej bluzce i majtkach. Spoko, Liam już widział wszystko jeżeli chodzi o ciało do bielizny.
-Nigdzie nie idę.- fuknęłam. 
-Idziemy na dyskotekę. Z tobą.- odparł poważniej. 
-Będzie spoko.- powiedział zmuszając mnie do usiądnięcia na materacu. 
-Nic nie jest spoko i nie będzie spoko.. rozumiesz?- spytałam obojętnym głosem, a on popatrzył na mnie z żalem. 
-Idź się umyj. Już.- warknął i wepchnął mnie siłą do łazienki. 
-Mogłeś po prostu powiedzieć, że śmierdzę, dupku!- krzyknęłam wkurzona, że kazał mi wstać. Włączyłam wodę pod prysznicem i się rozebrałam, a później porządnie wyszorowałam i ogoliłam wszędzie, gdzie musiałam. Spłukałam już odżywkę i wyszłam z łazienki cała pachnąca w szlafroczku. 
-Czysta?- spytał Liam, który czekał na mnie. Skinęłam głową.
-Dzięki.- szepnęłam i usiadłam obok niego. 
-Ale..- zaczęłam.
-Nie toleruję dziś sprzeciwu. Mówię poważnie.- powiedział z taką powagą o jaką bym go nawet nie podejrzewałam. Nie mam wyjścia. 
-Wybrałem ci coś. I się umalujesz, zakręcimy ci włosy i będziesz boska. Zabieram cię dziś.- powiedział patrząc na mnie, a ja się uśmiechnęłam pod nosem. Jak ktoś ma mnie z tego wyciągnąć, to tylko on. 
Spojrzałam co mi wybrał do ubrania. I odpowiadając wcześniej.. nie, nie jest gejem. Czarny gorset ze złotymi ćwiekami w miejscu miseczek od stanika, w tym samym kolorze jeans’owe podarte spodenki z wysokim stanem i kabaretki pod spód. Oczywiście moje czarne ulubione dość wysokie matowe szpilki i skórzana kurtka. Jak on dobrze mnie znał. Ubrałam się w strój wybrany przez przyjaciela, jednak nie pozwoliłam sobie zakręcić włosów. Wysuszyłam i pozwoliłam im swobodnie opadać. Skoro idziemy na imprezę.. zrobiłam sobie ‘smoky eyes’ i przejechałam usta jasnobrązową szminką, żeby nie było przesytu. Wyszłam z pokoju, a Liam się do mnie uśmiechnął. 
-Wiedziałem, że będziesz pięknie wyglądała. To co, lecimy?- spytał i wziął mnie za rękę. Zamknęłam mieszkanie i dałam mu klucze. Podjechaliśmy do najlepszego klubu w okolicy. Weszliśmy bez problemu.. przecież to PAYNE. Samoistnie chodząca reklama. Weszliśmy i niemal od razu pochłonęłam jednego drinka, a później drugiego i trzeciego. Nie, nic mi nie było, niestety mam mocną głowę, ale lżej było tańczyć. Tańczyłam z Liam’em kolejna piosenkę, kiedy go zobaczyłam. Stał nieruchomo i patrzył się na mnie. Ja pewnie wyglądałam podobnie, ale on wydawał się zaćpany. Niepotrzebnie tu przyszłam. Automatycznie przeszkliły mi się oczy. 
-Liam. Idziemy.- powiedziałam bez siły i nie tolerując sprzeciwu. 
-Teraz już nie ma mowy.- powiedział i wpił się mocno w moje usta. Znieruchomiałam. Nie miałam pojęcia co robić, więc po prostu tak stałam nie będąc w stanie się ruszyć. Pocałunek trwał dłuższą chwilę, kiedy ktoś odciągnął i uderzył Liam’a. Spojrzałam na sprawcę całego zamieszania. Styles. Patrzyłam jak raz po raz uderza przyjaciela. Payne nawet się nie bronił, po prostu czekał na kolejne uderzenia niemal się uśmiechając.
-Dość!- krzyknęłam. Nie muszę chyba mówić, że już otoczka zamieszania była zrobiona wokół naszej trójki. Jutro będą na okładkach plotkarskich magazynów. 
-Harry.- powiedziałam poważnie, a on zatrzymał się w połowie ruchu. Stał przez chwilę w takiej pozycji, aby później się wyprostować i spojrzeć na mnie.
-Chodź ze mną. Przestanę.- powiedział przymroczony emocjami. 
-Po co?- spytałam drżącym głosem. Nie ukrywam, że ostatnio go widziałam w raczej tym gniewnym wydaniu.. dziś też i zaczęło mnie to minimalnie przerażać.
-Po prostu chodź.-odparł nadal widocznie roztargniony. Spojrzałam na Liam’a, który miał poobijaną twarz, ale wyglądał jakby go to kompletnie nie ruszało. 
-Idź. Teraz ty mi możesz pomóc.- powiedział i skinął głową. Spojrzałam z powrotem na loczka, który wzrok miał skierowany na bruneta leżącego na ziemi.
-Chodźmy więc.- powiedziałam cicho tak, że nie byłam pewna czy mnie usłyszał z powodu muzyki. Podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę, a ja ją szybko puściłam jak oparzona. Nie mogę teraz mu zaufać. Nie wiem na co mam się przygotować. Nie mam siły na kolejne wyzwiska. Spojrzał na mnie z czymś na kształt smutku w oczach. Szybko minął.
-Nie zostań w tyle.- powiedział i ruszył przez tłum w stronę wyjścia. Szłam tuż za nim, więc nie zgubiłam go i tak właśnie się znaleźliśmy na zewnątrz. Niemal zachłysnęłam się biorąc głęboki wdech.
-Niedaleko mam mieszkanie.- odparł bez emocji i ruszył, a ja za nim. Mieszkanie? Spuściłam wzrok i nic nie mówiłam. 
-Jak praca?- spytał kiedy stanął w miejscu i wyciągnął kluczyki.
-Jestem na chorobowym.- skłamałam nie chcąc się przyznać, że nie pracuję od przynajmniej dwóch tygodni. Żyję z odłożonych pieniędzy, które się za jakieś 2-3 miesiące za pewne skończą. Otworzył drzwi od kamienicy i przepuścił mnie w nich.
-Schudłaś.- stwierdził.
-Umm.. dzięki.- powiedziałam.
-To nie był komplement.- dodał po czym ruszyliśmy na górę. Otworzył drzwi pod numerem 7 i znów weszłam pierwsza. 
-Pierwszy pokój od lewej.- powiedział niezręcznie i zaświecił światło. Było wyjątkowo czysto jak na Harry’ego. 
Nic nie mówiąc poszłam w wyznaczone miejsce. Salon. Usiadłam na dość sporej sofie i uświadomiłam sobie co robię.. z kim i gdzie jestem. Wstałam w szoku i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam, że brak mi tchu. Właśnie wychodziłam z salonu, kiedy natknęłam się na Harry’ego niosącego wodę w drzwiach. Wpadłam na niego z impetem i upuścił obie szklanki na podłogę. Roztrzaskały się.. już nic z nich nie będzie. 
-Ja..- zaczęłam, aby powiedzieć, że jednak wychodzę, ale nie dopuścił mnie do słowa. 
-Zaraz to naprawię. Przyniosę zmiotkę i ścierkę.. zaraz przyjdę.- wyszeptał roztrzęsiony nadal, zobaczyłam jak mu drżą ręce. Znów jesteś do niczego [T.I.]. Poszedł po tą zmiotkę, a ja uklękłam przy szkle i zaczęłam go zbierać. Wzięłam największe kawałki w ręce. Rzuciłam je z powrotem i po moim policzku spłynęła kolejna łza. Nie dam rady. Wzięłam jeden z tych dużych kawałków i obracałam go przez chwilę w palcach i wahając się przyłożyłam do skóry nadgarstka. Nie wiem czy bym to zrobiła normalnie, czy nie. Wahałam się nadal nie wbijając szkła. Usłyszałam kroki Harry’ego, który wracał z kuchni i nie próbując sobie tego tłumaczyć przejechałam od nadgarstka wzwyż po ramieniu. Usłyszałam jak coś spada przede mną. Spojrzałam w górę, ale już go nie było. Wzięłam szkło w rozciętą rękę i zbliżyłam do drugiego nadgarstka, ale on mi wyrwał szkło. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że z kimś rozmawia. Wnioskuję z rozmowy, że ze szpitalem. Skorzystałam z tego, że rozmawiał i sięgnęłam po kolejne szkło, które też zostało mi odebrane. Napłynęły mi łzy do oczu i próbowałam zdobyć kolejne i kolejne szkło, które jak poprzednie zostawały mi odebrane. On już nie rozmawiał. Teraz siedział za mną i trzymał mi ręce, lewą uciskając przed rozcięciem, żeby zatamować krwotok. 
-Daj mi..- załkałam nie mając siły na takie życie. 
-Ja już nie chcę..- powtarzałam, a krople krwi i łzy spadały raz po raz na jego koszulę. Usiadł teraz tak, żeby móc patrzeć na mnie, ale nadal trzymał obie ręce. On też płakał. Jego łzy też tej nocy łączyły się z krwią na panelach.
-Przepraszam… przepraszam…- powtarzał w kółko to samo słowo, kiedy usłyszałam syreny ambulansu. Już byłam daleko.. już czułam, że odpływam i nawet się tego nie bałam. Byłam zmęczona.
-Nie uciekaj mi teraz, księżniczko..- usłyszałam jeszcze szeptane do mojego ucha.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam biel. Umarłam? Zastanowiłam się i próbowałam usiąść, ale tylko potrafiłam wznieść plecy kilka centymetrów nad powierzchnią na której leżałam, a później bezwiednie spadałam z powrotem na coś miękkiego. 
-Księżniczko..- usłyszałam z boku i odwróciłam twarz w tamtą stronę, mimo, że wiedziałam kto mówi, tylko jedna osoba mnie tak nazywała. Spotkałam się z jego zielonymi oczami. Gdy zobaczył, że patrzę na niego szybko przysunął krzesło do mojego łóżka złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na nią. Moja drobna, siwa i zabandażowana. Nie pamiętam czy nie pokaleczyłam też palców chwytając po kolejne odłamki. Jego dłoń też nie wyglądała najlepiej, on miał pokaleczone palce.. w końcu wszystkie szkła mi wyrywał i nie uważał na siebie. Nie mogłam się napatrzeć na niego. Tak dawno nie widziałam go tak blisko. 
-Wybacz mi.- usłyszałam znów, jego słowa wydawały się odległe, ale rozumiałam każde jedno. Na nasze dłonie spadła pojedyncza łza. 
-To wszystko moja wina. Ja bez ciebie nie potrafię… próbowałem, ale nie umiem..- szeptał, a kolejne łzy upadałaby w to samo miejsce. 
-Przecież wiesz, że cię kocham.- odpowiedziałam ochryple, właściwie nie wiem czemu. Znów skierował na mnie te ogromne oczy w zdziwieniu. 
-Kocham cię. Kocham cię najbardziej na świecie.. nie wybaczę sobie tego, że musiało się tyle wydarzyć, żebym to zrozumiał.- powiedział i spuścił wzrok. Uniosłam ku niemu z trudem drugą dłoń i pogłaskałam go po policzku i wtedy rozpłakał się całkiem i ja z resztą też. Drugą ręką głaskał mnie po głowie, póki go nie wyprosił lekarz z powodu mojego nadmiernego przyspieszenia tętna, które było spowodowane nim. 
-Wrócę do ciebie.- powiedział i uśmiechnął się na wychodne. Widziałam go przez szybę na korytarzu. 
Po dwóch tygodniach wyszłam ze szpitala.. straciłam dużo krwi, a moja anemia tylko spotęgowała konsekwencje mojego małego wybryku. Zamieszkałam z Harrym w jego mieszkaniu.. zespół zrobił sobie przerwę. Jest jak w bajce. Dokładnie jak w bajce, tak jak przed moją ciąża. Już minęły 2 miesiące i nadal jest cudownie. Jednak szczęście nie może trwać wiecznie, prawda? Zrozumiałam to, kiedy mój kochany Harry wszedł do kuchni cały blady. Usiadł przy stole i schował twarz w dłoniach. 
-Co się stało?- podbiegłam niemal natychmiast i próbowałam się dowiedzieć o co chodzi. Delikatnie zdjęłam ręce z jego twarzy i odszukałam jego pogubiony wzrok. 
-Powiedz..- szepnęłam kompletnie nie spodziewając się tego, co ma się zdarzyć.
-Nie mogę cię zostawić- szepnął patrząc mi w oczy. 
-A-ale o co chodzi.- zadrżał mi głos. Nie chciałam tego słuchać tak naprawdę. Wolałam żyć w nieświadomości. 
-Przed naszym spotkaniem miałem kogoś. Uprawialiśmy seks, często, ale zawsze się zabezpieczaliśmy.. ona jest tak podobna do ciebie.. jest na studiach i nie chciała wpadki, nie szukała jednorazowej przygody… przyszła do mnie..- kiedy to powiedział już wiedziałam o co chodzi. Mogłam mu przerwać, ale chciałam usłyszeć to z jego ust.
-Ja jej nie wierzyłem.. wyśmiałem ją, ale zrobiliśmy testy. Nosi w sobie moje dziecko..- powiedział i widziałam cień uśmiechu, ale także łzy w oczach. Wstałam i pociągnęłam go też tak, żeby wstał.
-No i po co te łzy?- spytałam uśmiechając się sama też będąc na skraju od rozpłakania się. 
-Nie wiem co robić. Wszystko się zmieni.. znów cię ranię.- powiedział, a ja pokiwałam głową.
-Nie przejmuj się tym.- powiedziałam twardo.
-Będziesz wspaniałym tatą i będziesz poświęcał mnóstwo czasu swojemu dziecku. W końcu już od dawna chciałeś je mieć i w końcu będziesz miał swoje małe maleństwo.- uśmiechałam się chociaż w środku cała pękałam i byłam rozbita na miliony kawałków jak te szklanki, które mu dwa miesiące temu upadły. 
-Kocham cię.. nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- powiedział, a ja pomyślałam ‘żył’. 
-Musisz jej pomóc. Ona nie da rady sama.. całe jej życie się zmieni.- powiedziałam i wróciłam do gotowania. Zrobiłam szybkie spaghetti i zjedliśmy. Harry umówił się z Anią, bo tak miała na imię, żeby ustalić co dalej z nimi. Są w życiu takie chwile w których nie wiemy co robić. To była taka chwila. I są osoby, które kochamy bardziej niż siebie, a Harry był nią dla mnie. Tej nocy nie spałam. Myślałam o wszystkim. Układałam sobie to na wszystkie sposoby, jednak jakbym nie patrzyła w tych wszystkich konfiguracjach nie było dla mnie miejsca w życiu Harry’ego. Spojrzałam na niego. Spał z uśmiechem na ustach. Przestudiowałam każdą rysę i niedoskonałość na jego twarzy. 
-Kocham Cię..- szepnęłam ze łzami w oczach nadgryzając wewnętrzną stronę policzka, żeby nie załkać. Rano wstałam wcześniej i zrobiłam nam kawę i śniadanie. Harry mimo tego, że nie jeździł w trasy, często pracował nagrywając single i spotykając się z reporterami i innymi ludźmi z branży. Dziś był taki dzień w którym wychodził wcześnie i miał wrócić wieczorem po spotkaniu z tą dziewczyną. 
-Co ty tak wcześnie, królewno?- spytał zaskakując mnie od tyłu. Wzięłam łyk kawy i spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy. 
-Postanowiłam ci zrobić niespodziankę w postaci kawy.- on popatrzył na mnie i złożył pocałunek na moich ustach. 
-Kocham Cię.- powiedział, a ja poczułam dreszcze wzdłuż kręgosłupa. 
-Ja ciebie bardziej.- parsknęłam szczerze i wypiłam kolejny łyk kawy. Przyglądałam się każdemu jego ruchowi i zapamiętywałam każdy szczegół. Później dałam mu buziaka na do widzenia. 
-Harry.- powiedziałam, kiedy już wyszedł, a on stojąc na schodach się odwrócił.
-Kocham cię.- powiedziałam, a on wrócił do drzwi i mocno mnie pocałował. Przeciągnęłam nieco dłużej ten pocałunek i zaciągałam się jego cudownym zapachem. Będzie mi tego brakowało. 
-Ja ciebie też.- odpowiedział i poszedł. Stałam przy drzwiach dłuższą chwilę, po czym je zamknęłam. Podeszłam szybko do łóżka i wyjęłam spod niego walizkę. Otworzyłam szafę i wzięłam z niej większość swoich ciuchów. Znalazłam wśród nich ulubioną koszulkę Harry’ego, którą często mu podkradałam. Zawahałam się, ale jednak włożyłam do walizki. Teraz najgorsze. Usiadłam przy kuchennym stole i wzięłam kartkę i długopis. 
‘Kochany Harry.. wiem, że będzie ci ciężko to zrozumieć, ale kiedyś zrozumiesz, że nie miałam wyjścia. Gdy dziecko się urodzi zakochasz się w nim, a po jakimś czasie też pokochasz kobietę, która dała ci taki mały cud. Ja będę teraz w twoim życiu tylko zbędnym bagażem. Wystarczy mi tylko to, że mi wybaczasz. Znikam z twojego życia, ale nikt nie powiedział, że nie możemy sobie powiedzieć ‘dzień dobry’ kiedy może kiedyś się miniemy na ulicy. Będziesz szczęśliwy. Jestem tego pewna. Nie mogłabym znieść uczucia, myśli, że stoję ci na drodze do szczęścia. Kocham Cię. 

Twoja księżniczka.’ 
Kiedy skończyłam pisać poleciała mi jedna łezka, która okazała się idealnie pasującą do listu. Otarłam resztę z nich i postanowiłam się ubrać. Kartkę zostawiłam tam gdzie leżała. Ubrałam buty i zarzuciłam kurtkę. Wzięłam w dłoń walizkę. Nie mogłam tak odejść. Wyjęłam telefon i postanowiłam posłuchać jego głosy ostatni raz.
Oczami Harry’ego.
Siedziałem rozmawiając o piosence z producentem, kiedy poczułem wibrację w kieszeni. Przeprosiłem go i wyszedłem na korytarz. [T.I.]. Odebrałem bez wahania.
-Co tam, księżniczko?- spytałem z uśmiechem na twarzy. 
-Przepraszam Cię.- usłyszałem drżący głos mojej dziewczyny. 
-Co się stało?- spytałem już biegnąc w stronę wyjścia z budynku. 
-Nic.. ja po prostu.. nie gniewaj się na mnie, dobrze..?- spytała, a ja już byłem w trakcie łapania taksówki. Wsiadłem do auta i podałem adres. Miałem najgorsze scenariusze już w głowie. 
-Kochanie, nie będę.. tylko powiedz, co się dzieje?- spytałem roztrzęsiony.
-Nie nic.. po prostu nie mogę inaczej.. ty będziesz miał rodzinę i ja… ja ci będę przeszkadzać.- powiedziała, a ja już wiedziałem co miała na myśli. Chciała odjeść. Ale ze mnie idiota. Dopiero teraz o tym pomyślałem.
-Kochanie, nie rób mi tego, proszę.- powiedziałem błagalnym tonem.
-Kocham cię.- usłyszałem jeszcze, a później się rozłączyła. Sekundy później wyskoczyłem z taksówki i wbiegłem po schodach do naszego mieszkania. Nie zamknęła na szczęście drzwi. Rozglądnąłem się po mieszkaniu.
-[T.I.]!- krzyknąłem, ale odpowiedziała mi głucha cisza. 
-Kurwa.- warknąłem i uderzyłem pięścią o futrynę. Postanowiłem sprawdzić pokoje, ale znalazłem tylko jakąś kartkę na kuchni i puste pułki w szafie. Bez czytania kartki wybiegłem z mieszkania i pobiegłem w stronę dworca. Jak nie pojechała autobusem, albo taksówką, to… nie myśląc o niczym innym biegłem rozglądając się po ulicy. Jest. Zbiera rzeczy z chodnika. Przebiegłem ulicę przy odgłosie klaksonów poirytowanych kierowców. Klęknąłem przy niej, a ona już wiedziała, że to ja.
-Mówiłam ci, żebyś naprawił ten cholerny zamek w walizce.- powiedziała z płaczem, a ja wybuchnąłem śmiechem. 
-Fakt, że go nie naprawiłem, to najlepsza rzecz jaka mi się zdarzyła.- popatrzyła na mnie tymi pięknymi oczkami i ja wiedziałem, że to ta jedyna. 
-Jesteś głupia?!- krzyknąłem w złości.
-Jak mogłaś pomyśleć, że mi będziesz przeszkadzała? Głuptasie. Jesteś całym moim życiem. Bez ciebie nie ma mnie. –powiedziałem i zobaczyłem nieśmiały uśmiech na jej twarzy. 
-Obiecaj, że już nie będziesz wpadała na takie posrane pomysły.- powiedziałem poważnie, a on przytaknęła i mnie przytuliła.
-A ty obiecaj, że to naprawisz.- powiedziała próbując rozładować napięcie, a ja tylko na to pokręciłem głową chichotając.
 Razem wróciliśmy do domu i kochaliśmy się tak, jak nigdy wcześniej. Pewnie was to nie zaskoczy, ale kilka tygodni później okazało się, że moja królowa nosi w sobie małą księżniczkę.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Biorąc pod uwagę fakt, że nie dam rady w najbliższym czasie napisać nowej części do Harry'ego
wygrzebałam kilka starych imagin'ów, które nie były tu wstawiane jeszcze.
Mam nadzieję, że się nie gniewacie.. mam sesję i urwanie głowy,
a zależy mi na stopniach ^^ 
Mam nadzieję, że się podoba :D 
Odpowiadając na pytanie o mój blog, ff.. nie wiem jak to nawet nazwać haha xD 
Więc postanowiłam go wznowić od lipca ^^ 
Wtedy będę miała sporo czasu i będę mogła dać z siebie wiele więcej niż podczas studiów i pracy równolegle :D 

#Maleńka