Wsiadłem do samochodu przyjaciela, rzucając torbę na tylne siedzenie.
- Co z Liamem? - zapytałem, patrząc w oczy chłopaka.
- Trzyma się jakoś. - wybełkotał.
- Kłamiesz. - stwierdziłem zdenewowany. - Powiedz szczerze co mu zrobili.
- Ma dwa złamane żebra, skręcony nadgarstek i masę siniaków. Jeden z nich miał kastet. - powiedział przybity. Wyobraziłem sobie jak musi wyglądać twarz Liama potraktowana metalowym przedmiotem. Za kilka tygodni wróci do zdrowia, to nie pierwsza bójka. Stanął w mojej obronie, więc niezależnie od stopnia obrażeń muszę go pomścić. Dla zasady.
- Jaki jest plan? - zapytałem, patrząc gdzie wiezie nas Harry.
- Jak to kurwa, jaki jest plan?! To chyba ty powinieneś wiedzieć, miałeś dwie godziny, żeby go wymyślić! - krzyknął zdenerwowany. Świetnie, więc nawet nie mięliśmy pojęcia gdzie jedziemy. Westchnąłem i wziąłem do ręki komórkę leżącą obok fotela.
- Kupiłeś kartę? - wskazałem na telefon.
- Jeszcze nie. - warknął Harry. Przy najbliższym zjeździe z autostrady skręcił w stonę jakiegoś miasteczka. Zatrzymał samochód pod kioskiem. Wyszedłem z samochodu, uprzednio zakładając okulary przeciwsłoneczne i kaptur. Kupiłem kilka starterów i odjechaliśmy z piskiem opon. Wybrałem numer do przyjaciela, nerwowo oczekując aż odbierze.
- Niall, gdzie jesteście? - zapytałem, kiedy tylko usłyszałem jego głos.
- Louis, Alex i ja już w domku w górach. Chris, Tonny i Nathan mają zaraz być. Możemy tu opracować plan i wyruszyć rano. - oświadczył. Lubiłem zdecydowanie blondyna, nie tracił czasu na bezsensowne rozmowy.
- Będziemy za dwie godziny. - rzuciłem. Rozłączyłem się i wyjąłem z telefonu kartę. Złamałem ją na pół i wyrzuciłem przez okno.
- Tam gdzie zawsze? - upewnił się Harry. Skinąłem głową na potwierdzenie.
Do końca dnia nie ruszyłam się z łóżka. Nie miałam ochoty niczego jeść, z nikim rozmawiać ani nigdzie wychodzić. Zrozumiałam, że jeśli Zayn nie odbiera to po prostu nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Musiałam się z tym pogodzić, chociaż wiedziałam, że nie przyjdzie mi to z łatwością. Nie mogłam zapomnieć o jego głosie, zapachu czy dotyku. Obejrzałam kilka filmów, w większości komedii romantycznych, które doprowadzały mnie do płaczu. Z wyczerpania zasnęłam.
- Myślisz o niej? - zapytał nagle Harry. Leżeliśmy w dwuosobowym pokoju na piętrze, reszta spała od dawna na dole. Udało nam się obmyślić plan działania. Nad ranem mieliśmy zamiar wrócić do miasta.
- Cały czas. Ty przez Dakotę też nie możesz spać? - odwróciłem głowę w jego stronę. Położyliśmy się godzinę temu i byłem przekonany, że chłopak już zasnął.
- Stary, ona jest inna niż wszystkie. Nigdy nie spotkałem tak pewnej siebie, a zarazem wrażliwej dziewczyny. Nie powinienem był jej zostawiać. - żalił się. Rozumiałem jego ból, przechodziłem przez to samo.
- Robimy to dla ich bezpieczeństwa. - pocieszyłem go, a przy okazji i siebie.
- Wiem. - szepnął. Nie odpowiedziałem, wróciłem myślami do blondynki. Nie potrafiłem zapomnieć chwili, w której powiedziałem, że nie jest mi już potrzebna. Byłem zły na siebie, że nie załatwiłem tego delikatniej. Zakochałem się i nie mogłem się doczekać, żeby ją przeprosić. Żyłem nadzieją, że mi wybaczy.
Obudziłam się wcześnie rano. Nic dziwnego, skoro zasnęłam jeszcze przed zmrokiem. Mój humor nie uległ poprawie, miałam zamiar spędzić w łóżku kolejny dzień. Wiedziałam jednak, że rodzice zorientują się, że coś nie gra. Niechętnie wstałam, wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół. Przywitałam się z mamą i zjadłam jogurt. Wróciłam do swojego pokoju i wzięłam do ręki książkę. Kiedy znudziło mnie czytanie, sprawdziłam, czy nie mam nic do zrobienia do szkoły. Na szczęście nuczyciele rzadko zadawali coś na weekend. Zastanawiałam się, co robi teraz Zayn. Nie mogąc poradzić sobie z natłokiem myśli, postanowiłam pobiegać, żeby rozładować emocje. Przebrałam się i wyszłam, zostawiając na komodzie telefon. Włączyłam muzykę z mp3 i założyłam słuchawki. Kierowałam się w stronę lasu, bo nie chciałam spotkać nikogo znajomego. Wbiegłam na ścieżkę między drzewami i zamknęłam oczy, ciesząc się cudownym zapachem. Chwilę później zaliczyłam blikie spotkanie z twardą ziemią. Zawsydzona wstałam i rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy nikt mnie nie widział. Spojrzałam w dół, szukajac korzenia, o który się potknęłam, jednak zamiast tego zauważyłam błyszczący, metalowy przedmiot. Schyliłam się, żeby sprawdzić do czego służy. Pisnęłam przerażona, kiedy dotarło do mnie, że to ubrudzony krwią kastet. Zdjęłam słuchawki i włożyłam je do kieszeni. Nie wiedziałam co zrobić. Poczułam się nieswojo, jakby ktoś mnie obserwował. Wtedy usłyszałam krzyki przepełnione wyzwiskami. Rozpoznałam jeden z głosów i zamarłam. Schowałam do kieszeni znalezioną broń i pobiegłam w tamtą stronę. Modłiłam się, żebym nie miała racji.
- Co z Liamem? - zapytałem, patrząc w oczy chłopaka.
- Trzyma się jakoś. - wybełkotał.
- Kłamiesz. - stwierdziłem zdenewowany. - Powiedz szczerze co mu zrobili.
- Ma dwa złamane żebra, skręcony nadgarstek i masę siniaków. Jeden z nich miał kastet. - powiedział przybity. Wyobraziłem sobie jak musi wyglądać twarz Liama potraktowana metalowym przedmiotem. Za kilka tygodni wróci do zdrowia, to nie pierwsza bójka. Stanął w mojej obronie, więc niezależnie od stopnia obrażeń muszę go pomścić. Dla zasady.
- Jaki jest plan? - zapytałem, patrząc gdzie wiezie nas Harry.
- Jak to kurwa, jaki jest plan?! To chyba ty powinieneś wiedzieć, miałeś dwie godziny, żeby go wymyślić! - krzyknął zdenerwowany. Świetnie, więc nawet nie mięliśmy pojęcia gdzie jedziemy. Westchnąłem i wziąłem do ręki komórkę leżącą obok fotela.
- Kupiłeś kartę? - wskazałem na telefon.
- Jeszcze nie. - warknął Harry. Przy najbliższym zjeździe z autostrady skręcił w stonę jakiegoś miasteczka. Zatrzymał samochód pod kioskiem. Wyszedłem z samochodu, uprzednio zakładając okulary przeciwsłoneczne i kaptur. Kupiłem kilka starterów i odjechaliśmy z piskiem opon. Wybrałem numer do przyjaciela, nerwowo oczekując aż odbierze.
- Niall, gdzie jesteście? - zapytałem, kiedy tylko usłyszałem jego głos.
- Louis, Alex i ja już w domku w górach. Chris, Tonny i Nathan mają zaraz być. Możemy tu opracować plan i wyruszyć rano. - oświadczył. Lubiłem zdecydowanie blondyna, nie tracił czasu na bezsensowne rozmowy.
- Będziemy za dwie godziny. - rzuciłem. Rozłączyłem się i wyjąłem z telefonu kartę. Złamałem ją na pół i wyrzuciłem przez okno.
- Tam gdzie zawsze? - upewnił się Harry. Skinąłem głową na potwierdzenie.
Do końca dnia nie ruszyłam się z łóżka. Nie miałam ochoty niczego jeść, z nikim rozmawiać ani nigdzie wychodzić. Zrozumiałam, że jeśli Zayn nie odbiera to po prostu nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Musiałam się z tym pogodzić, chociaż wiedziałam, że nie przyjdzie mi to z łatwością. Nie mogłam zapomnieć o jego głosie, zapachu czy dotyku. Obejrzałam kilka filmów, w większości komedii romantycznych, które doprowadzały mnie do płaczu. Z wyczerpania zasnęłam.
- Myślisz o niej? - zapytał nagle Harry. Leżeliśmy w dwuosobowym pokoju na piętrze, reszta spała od dawna na dole. Udało nam się obmyślić plan działania. Nad ranem mieliśmy zamiar wrócić do miasta.
- Cały czas. Ty przez Dakotę też nie możesz spać? - odwróciłem głowę w jego stronę. Położyliśmy się godzinę temu i byłem przekonany, że chłopak już zasnął.
- Stary, ona jest inna niż wszystkie. Nigdy nie spotkałem tak pewnej siebie, a zarazem wrażliwej dziewczyny. Nie powinienem był jej zostawiać. - żalił się. Rozumiałem jego ból, przechodziłem przez to samo.
- Robimy to dla ich bezpieczeństwa. - pocieszyłem go, a przy okazji i siebie.
- Wiem. - szepnął. Nie odpowiedziałem, wróciłem myślami do blondynki. Nie potrafiłem zapomnieć chwili, w której powiedziałem, że nie jest mi już potrzebna. Byłem zły na siebie, że nie załatwiłem tego delikatniej. Zakochałem się i nie mogłem się doczekać, żeby ją przeprosić. Żyłem nadzieją, że mi wybaczy.
Obudziłam się wcześnie rano. Nic dziwnego, skoro zasnęłam jeszcze przed zmrokiem. Mój humor nie uległ poprawie, miałam zamiar spędzić w łóżku kolejny dzień. Wiedziałam jednak, że rodzice zorientują się, że coś nie gra. Niechętnie wstałam, wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół. Przywitałam się z mamą i zjadłam jogurt. Wróciłam do swojego pokoju i wzięłam do ręki książkę. Kiedy znudziło mnie czytanie, sprawdziłam, czy nie mam nic do zrobienia do szkoły. Na szczęście nuczyciele rzadko zadawali coś na weekend. Zastanawiałam się, co robi teraz Zayn. Nie mogąc poradzić sobie z natłokiem myśli, postanowiłam pobiegać, żeby rozładować emocje. Przebrałam się i wyszłam, zostawiając na komodzie telefon. Włączyłam muzykę z mp3 i założyłam słuchawki. Kierowałam się w stronę lasu, bo nie chciałam spotkać nikogo znajomego. Wbiegłam na ścieżkę między drzewami i zamknęłam oczy, ciesząc się cudownym zapachem. Chwilę później zaliczyłam blikie spotkanie z twardą ziemią. Zawsydzona wstałam i rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy nikt mnie nie widział. Spojrzałam w dół, szukajac korzenia, o który się potknęłam, jednak zamiast tego zauważyłam błyszczący, metalowy przedmiot. Schyliłam się, żeby sprawdzić do czego służy. Pisnęłam przerażona, kiedy dotarło do mnie, że to ubrudzony krwią kastet. Zdjęłam słuchawki i włożyłam je do kieszeni. Nie wiedziałam co zrobić. Poczułam się nieswojo, jakby ktoś mnie obserwował. Wtedy usłyszałam krzyki przepełnione wyzwiskami. Rozpoznałam jeden z głosów i zamarłam. Schowałam do kieszeni znalezioną broń i pobiegłam w tamtą stronę. Modłiłam się, żebym nie miała racji.
Hej kochane! Wiem, że czwartek z początkiem tygodnia ma mało wspólnego, ale jakoś nie mogłam się zebrać.. Co myślicie o tej części? Ja jestem z niej średnio zadowolona :/
Zaskoczyłyście mnie ilością komentarzy poprzednio! Jest mi bardzo miło, tylko proszę, nie spamujcie czymś typu "Lol" "..." itp., bo takich i tak nie liczę ;) xx 17 komentarzy - następna częśćlittlegirl