One Direction i My.. - imaginy

piątek, 30 września 2016

Please, You must LIVE! ~ Harry {dla Dony} - część 2

Hejka x
Jest i 2 część.. Widzicie na razie daje rade :D :D 
Grunt to się nie poddawać !! :* :*
Dona kolejna część opowiadania dla Ciebie <3
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
 
Nagle otworzyły się te drzwi, wyszedł jeden lekarz, potem jakaś pielęgniarka, kolejny lekarz i ona na łóżku. Była cała zabandażowana, miała rurkę w ustach, pełno kabli, jej twarz była sina, ręce tak samo..  J: Co z nią? - zaczepiłem jakąś kobietę. L: Zoperowaliśmy ją, powinna z tego wyjść. - powiedziała ta lekarka J: Jak to powinna? - zmarszczyłem czoło. L: To są naprawdę ciężkie obrażenia, jak będzie żyć to będzie cud..  J: Co? Kiedy się wybudzi? Kiedy będzie wiadomo że wszystko będzie dobrze?  L: To będą decydujące 24 godziny... - jak to decydujące?! Ona musi żyć..! 
J: Mogę do niej pójść? - zapytałem z nadzieją.
L: Jest jeszcze nieprzytomna, musimy ją powoli wybudzać z narkozy.. - zawiesiła się i spojrzała smutno w moje oczy - Nie wiem ile potrwa to wszystko, ale może Pan poczeka przed jej salą. Uprzedzam, może to ciągnąć się godzinami..- nie odpowiedziałem, skinąłem tylko delikatnie głową, zgadzając się na to. Zaprowadziła mnie pod sale, gdy tam weszła, znów przez kilka sekund widziałem jej sine ciało. Serce waliło mi jak oszalałe, nie wiedziałem co z sobą zrobić, ale poczekałem tyle godzin więc poczekam i kolejne........ 
P: Przepraszam Pana? - poczułem na ramieniu jakąś małą dłoń, przetarłem oczy i spojrzałem na pielęgniarkę. 
J: Tak? - wychrypiałem, musiałem trochę przysnąć. 
P: Pozwoli Pan za mną. - bez słowa wstałem i poszliśmy do jakiegoś gabinetu. Za biurkiem siedziała ta sama lekarka z którą rozmawiałem kilka godzin temu. Wskazała na krzesło, panowała taka dziwna atmosfera, czułem się jakby kończyło się moje życie, jakbym trafił cały sens istnienia.
L: A więc tak.. Musze spisać pewne rzeczy i potrzebna mi jest Pańska pomoc. - ruchem głowy, zgodziłem się - Najpierw najważniejsze.. Pana godność?
J: Harold Styles. 
L: Godność poszkodowanej?
J: (T.i.)(T.n.). - w moim głowie nie było żadnych uczuć.
L: Wiek Panny (T.i.)?
J: 21..
L: Rozumiem że jest Pan kimś z rodziny. - spojrzała na mnie
J: Nie, jestem jej narzeczonym. - wziąłem głęboki wdech - (T.i.) przeżyje, prawda? - głos łamał mi się z każdym słowem. 
L: Tak, nie ma już zagrożenia, ale Pańska narzeczona będzie jeździć na wózku. W wypadku został uszkodzony kręgosłup przez o nie będzie w 100% sprawna. 
J: Jak to? Uda się odzyskać władze w nogach? 
L: Sądzę że tak, ale (T.i.) musi dawać z siebie wszystko na rehabilitacjach, nie poddawać się i z czasem może stanąć z powrotem na nogi. - uśmiechnęła się delikatnie, zapewne miało mnie to pocieszyć.. 
J: Mogę ją zobaczyć? - wstałem z krzesła
http://www.naprawimykomputer.pl/images/puls.gif L: Pacjentka śpi, ale tak.. Może Pan do niej wejść. - kolejny raz się uśmiechnęła. Nie odwzajemniłem, szybko znalazłem się pod drzwiami do sali mojej (T.i.), przed chwilę się wahałem, ale szybko mi przeszło. Cicho wszedłem do pomieszczenia, na monitorach było widać jak jej serduszko mocno bije. Była taka pokaleczona, cała w siniakach, bandażach,
plastrach. 
J: Czemu pozwoliłem Ci samej jechać.. - mówiłem do niej, złapałem delikatnie za jej małą dłoń i potarłem kciukiem. Dopiero teraz, gdy tak na nią patrzyłem, gdy widziałem jak poraniona jest, w moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałem płakać, musiałem być silny dla niej, ale też nie potrafiłem ich teraz powstrzymywać. Tuliłem jej dłoń, moczyłem ją łzami, całowałem po sinych polikach, błagałem żeby szybko wyzdrowiała, żeby wszystko było jak dawniej.. 

*Oczami (T.i.)*

Słyszałam jak do mnie mówi, ale byłam za słaba żeby otworzyć oczy, odezwać się. Wiem że płakał, czułam jego łzy, słyszałam to po jego głosie. Chciałam go przeprosić za ten wypadek, sama nie wiem jak do niego doszło, przecież jechałam ostrożnie!
H: To moja wina.. Gdybym samej Cie nie puścił, pewnie nie doszło by do tego, uśmiechałabyś się teraz, czekała na nasz ślub, a tak..? Musisz tu leżeć, musisz wyzdrowieć dla nas Mała, musisz żyć! Nie wytrzymam bez Ciebie! Obudź się, daj mi znak że mnie słyszysz, że wszystko jest dobrze, że będzie dobrze.. - płakał, czułam jak i w moich oczach zbierają się łzy. Powoli próbowałam je otworzyć, pomału przyzwyczajałam się do jasnego światła, aż w końcu ujrzałam go. Na początku obraz był rozmazany ale po chwili widziałam wyraźnie, jak Loczek płacze tuląc się do mojej dłoni. 
J: Będzie dobrze.. - wyszeptałam, ten jak poparzony podniósł głowę i otarł szybko słone krople. 
H: Kochanie.. Tak bardzo Cię kocham.. Wiesz jak się bałem, myślałem że nie przeżyjesz, że zostawisz mnie samego.. - na nowo się rozpłakał. Samej chciało mi się wyć, nie dlatego że wszystko zaczynało mnie cholernie boleć, tylko dlatego, że on tak cierpiał. Nigdy go takiego nie widziałam, nie aż tak smutnego i zrozpaczonego. 
J: Nie mogę Cię zostawić.. Oszalałeś?! Mamy wziąć ślub, będziemy mieli kiedyś dzieci.. - starałam się go jakoś pocieszyć, średnio mi to wyszło.. Harry nawet się nie uśmiechnął. - Amm.. Kochanie jest coś o czym powinnam wiedzieć? 
H: N-niee.. 
...
_______________
OKI!!
To może teraz dacie rade więcej komentarzy niż w poprzedniej części?

Byłabym wdzięczna <3
Kocham Was <3



Naat
       

7 komentarzy:

  1. Cudowny! Ja już chcę kolejną część ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem jak bohaterka przyjmie wiadomość o tym, że musi jeździć na wózku. I ciekawe co na to Harry

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłaś! Brakowało mi twoich opowiadań. A to jest genialne !

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy trzecia część?

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakochałam się w tym imaginie, mój chłopak nie będzie zadowolony ��

    Będzie kontynuacja?

    OdpowiedzUsuń
  7. Po prostu mistrzostwo nie mogę się doczekać następnej części
    ~ Ilovesleep

    OdpowiedzUsuń