One Direction i My.. - imaginy

poniedziałek, 22 lutego 2016

Louis ;3 ~ I’m perfect for you.. - część 1

Hejka!! :* :*
To zaczynam od nowa!! Imagin z Louisem <3
Naprawdę postaram sie do was wrócić, bo brakuje mi was!!!! :/ :* :*

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

          Spokojna, cicha, nikomu nie wadząca osoba.. To właśnie ja.. Nigdy nie zrobiłam nikomu pod górkę, nie zaszkodziłam w żaden sposób drugiej osobie. Po prostu jestem niewidzialna.. Nie jestem też jak inne dziewczyny, nie kręcą mnie szpilki, malowanie paznokci, czy nie wiadomo jak mocna tapeta na twarzy.. Preferuje bardziej naturalny wygląd, nie to że sie nie maluje, owszem robię to, ale zdecydowanie słabiej niż moje rówieśniczki.. Mam na imię (T.i.) i w sumie to kończę już szkołę. Kończę moją życiową, przymusową edukacje i zaczynam normalne życie.. Moim hobby jest perkusja i deskorolka. Uwielbiam grać na tym instrumencie, tak jak jeździć na desce. To taka moja odskocznia od rzeczywistości.. Dzisiaj po szkole znów wyszłam z deska w reku, jechałam po dość nie równym chodniku i wymijałam spacerujących ludzi. Nagle wjechałam na jakąś szczelinę i deska zatrzymała sie w miejscu, a ja poleciałam do przodu, wiedziałam że zaraz będzie zderzenie z twardą ziemią. Czułam jak ląduje, ale nie poczułam mocnego upadku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że leże na jakimś chłopaku. Wstałam szybko na równe nogi przez co zakołowało mi sie w głowie. Spojrzałam na poturbowanego przeze mnie chłopaka, miał brązowe, lekko przydługie włosy i niesamowicie niebieskie oczy. Jego wyraz twarzy nie był zbyt zadowolony, z reszta wcale mu sie nie dziwie. Podałam mu rękę by pomóc mu wstać, chłopak złapał za nią i podniósł sie.
J: Przepraszam.. - powiedziałam skruszona, w zamieszaniu zaczęłam sie rozglądać, szukałam swojej deskorolki. - Nic ci nie jest?
Ch: Chyba nie.. Ucierpiała bardziej moja duma.. - zaśmiał sie lekko, mi jednak nie było do śmiechu, nigdzie nie widziałam mojego sprzętu, a do tego bolała mnie noga, aż od kostki po udo.. - A Tobie?
J: Mi? Nie, nie wiem.. - mieszałam sie. - Musze iść, jeszcze raz przepraszam.. - zaczęłam od niego odchodzić, niestety ból był przerażający i kulałam.
Ch: Poczekaj! - krzyknął za mną i podszedł - Ty chyba jednak zrobiłaś sobie krzywdę.. - powiedział troskliwie, pierwszy raz widziałam coś takiego ze strony chłopaka. Nikt do tej pory sie mną nie przejmował.
J: Dam rade.. Ale.. - urwałam i zauważyłam jak jakiś szatyn trzyma moją deskę - .. Ale ten chłopak ma moja deskorolkę.. - wskazałam na niego. Brunet uśmiechnął sie słabo.
Ch: Spokojnie, to mój przyjaciel.. Mam niedaleko samochód, zawiozę Cię do szpitala.. - powiedział i bez ostrzeżenia wziął mnie na ręce. Nie podobało mi sie to!
J: Nie chce do szpitala i proszę postaw mnie na ziemi.. - mówiłam jeszcze spokojnie
Ch: Przecież widziałem jak chodzisz. Musi być to coś poważnego, a w połowie to przeze mnie więc nie pozwolę Ci tak po prostu odejść.. - podczas gdy to mówił zdążył dojść do ciemnego Range Rover'a. Usadził mnie na miejscu pasażera i przez chwile na niego czekałam. Zauważyłam że rozmawia z tym chłopakiem i z moją deską idzie do auta. Wsiadł i ruszył zapewne do szpitala. Nie odzywałam sie po drodze, widziałam jednak kątem oka, jak brunet na mnie spogląda co jakiś czas. Denerwowało mnie jego zachowanie, robi wszystko wbrew mojej woli, nienawidzę tego! Podjechał pod szpital i szybko wyskoczyłam z samochodu, żegnając sie krótko. Miałam nadzieje że odjedzie i już go więcej nie zobaczę, ale on niestety wysiadł.
Ch: Poczekasz tu, ja pójdę po wózek? - spojrzał na mnie, to może być korzystne.
J: Okay.. - powiedziałam cicho by nie wzbudzić podejrzeń. Chłopak uśmiechnął sie tylko i zaczął iść do budynku, ja natomiast w miarę swoich możliwości odeszłam stamtąd. Bolało jak diabli, ale starałam sie uciec od niego jak najdalej. Nie chce żadnej pomocy lekarza czy tego bruneta, co prawda to mile z jego strony, ale moje życie straciłoby sens gdybym miała na nodze gips czy inne usztywnienie. Doczłapałam sie do przystanku autobusowego i zostało mi kilka minut do autobusu. Usiadłam na ławce i masowałam obolałą kostkę, usłyszałam że coś podjeżdża, myślałam że to mój środek komunikacji miejskiej, podniosłam głowę i to ten sam czarny Range Rover. Od razu zerwałam sie z miejsca i zaczęłam odchodzić.
Ch: Poczekaj!! - krzyczał za mną, a ja udawałam że nie słyszę, przyspieszyłam swój koślawy krok. W pewnym momencie poczułam jak łapie mnie za ramie i zmusza do zatrzymania sie.
J: Co?! 

...
_____________
Wybaczcie mi wszystko!! Że krótkie też!! :* :*
Nie zmuszę was do dużej ilości komów, ale jak będzie w miarę spoko ich, to dodam następną część!! :* :* 
Niemniej jednak!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

8 komentarzy: