Wpadłam do pokoju, a później do łazienki. Temu gnojowi szczęka opadnie jak zobaczy dziś swoje cholerne brzydkie kaczątko. Napuściłam wody do wanny, a później włączyłam Anne-Marie 'then' na full i krzyczałam razem z nią myjąc się. Jak już byłam czysta i pachnąca to skierowałam się do szafy. Oczywiście, że miałam dużo sukienek. Kochałam je, ale dziś musi być wyjątkowa. Ostatnio właściwie dostałam taką od ciotki z Ameryki, wiecie takie ciotki, które ci pozwolą założyć wszystko, jeśli tylko obiecasz, że będziesz miała też majtki.I tak ta sukienka była stonowana i nie odkrywała tak wiele jak poprzednie, których nie mam, bo mama zarekwirowała pod pretekstem 'i tak nie będziesz chodziła'. Spojrzałam na sukienkę, po czym ubrałam kabaretki, a później ją. Obróciłam się w lustrze i stwierdziłam, że rodzice nie powinni mnie wyprosić.Była czymś w stylu 'małej czarnej' tyle, że bardziej po lata 80-te. Wiecie, szerokie ramiączka, prostokątne dekolty i nieco rozkloszowana od wcięć w dół. Sięgała mi do połowy uda, a dekolt uwydatniał to, co trzeba było. Otworzyłam tym razem szafkę z butami i patrzyłam z niewzruszoną miną na każdą parę szpilek które miałam. Oczywiście, ze ubiorę najwygodniejsze.. nie będę się męczyła, skoro do czarnego pasuje wszystko. Wzięłam dość wysokie, ale najwygodniejsze na całym świecie bordowe, matowe szpili i je założyłam. Muszę przyznać, ze efekt był całkiem niezły, a nie często jestem zadowolona ze swojego wyglądu. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, a później zrobiłam make up. Raczej bez wielkiego show. Podkład, puder, róż, kreski i wyjątkowo czerwona szminka.
-Kochanie! Pomóż tacie zastawić stół!- usłyszałam krzyk z dołu i przewróciłam oczami. Znów próbuje mnie zmusić do rozmawiania z nim. Psiknęłam się jeszcze dwa razy ukochanym Dior'em, po czym zeszłam do kuchni.
-Widzę, że poważnie potraktowałaś moje słowa.- powiedziała ma rodzicielka widocznie z siebie zadowolona- weź sztućce, tata już rozstawia talerze.- mruknęła już ciszej, a ja zrobiłam to, o co poprosiła.
-Cześć, słońce.- przywitał mnie basowy głos ojca jak tylko przekroczyłam próg salonu.
-Hej.- mruknęłam pod nosem w odpowiedzi.
-Ładnie wyglądasz.. na prawdę nie wiem kiedy ty nam tak wyrosłaś.- powiedział uśmiechając się, ale ja wcale nie miałam ochoty się śmiać.
-Może jak cię nie było na przykład.- powiedziałam milutkim głosem i odkładałam dalej sztućce, a on już nic nie mówił. Tak, wiem, że zachowuję się dziecinnie i jestem nie miła, ale zasłużył sobie. I mówię poważnie. Dopiero co skończyłam, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Otworzysz?- spytałam taty, a on skinął głową w moją stronę.
-Ja jeszcze skoczę do toalety.- powiedziałam i jeszcze zawołałam mamę, po czym poszłam do łazienki. Przeglądałam się znów w tym cholernym lustrze. Już nie byłam gruba i miałam piękne proste i białe ząbki.. czym się stresuję? Umyłam ręce i zamiast znów się zastanawiać czy wyjść, po prostu to zrobiłam. Wszyscy już byli w salonie i się witali. Tak, kiedyś często tu bywali.
-Dobry wieczór.- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam do Pana i Pani Styles. Harry'ego jeszcze nie widziałam. Oni też się przywitali, ale zamiast zrobić to po ludzku, czyi uścisnąć moją dłoń, to jego matka wyściskała mnie jakbym przynajmniej była jakąś maskotką.
-O Harry, jesteś! Ale ci przystojniak rośnie!- usłyszałam mamę, a później się odwróciłam. O kurwa.. mówiłam kiedyś, że mam słabość do facetów w garniturach? Nie? To już wiecie. Przejechałam go wzrokiem z góry na dół i potwierdzam słowa mamy. Bóg seksu.
-Kochanie, pamiętasz Harry'ego?- spytała rodzicielka, a ja miałam ochotę uderzyć ręką w czoło. Jak mogłabym zapomnieć?!
-Kojarzę.- powiedziałam i tym razem to on mnie skanował, kiedy w końcu zauważył, że tu jestem.
-Jemy?- spytałam, nie mogąc dłużej opanować burczenia w brzuchu.
-Jasne, jasne.. Harry, masz miejsce obok [T.I.].- poinstruowała mama, a ja przewróciłam oczami i już siedzieliśmy przy stole pełnym pyszności. Wzięłam pierwszy kęs i dopiero wtedy zrozumiałam jak bardzo jestem głodna. Niemal wchłonęłam zawartość mojego talerza, kiedy reszta dopiero zaczynała. Loczek patrzył na mnie z zaciekawieniem.
-Pójdzie ci w boczki.- szepnął nachylając się do mnie i udawał, że wcale nie patrzył w mój dekolt. Czy oni tego nie widzą?!
-Słyszałam, że byłaś w Hiszpanii na wymianie?- spytał Pan Styles, a ja się uśmiechnęłam, bo w końcu mi cokolwiek wyszło.
-Tak, uczyłam się tam przez jakiś czas. Przydaje się język, chociażby w szkole.- odpowiedziałam i napiłam się herbaty.
-Harry jest słaby z hiszpańskiego..- zaczęła jego żona, a ja już niemal to słyszałam.
-Może byś go troszkę poduczyła? Oczywiście zapłacimy jak za normalne korepetycje.- dodała, a mnie wcale to nie zdziwiło.. już miałam powiedzieć, że nie mam czasu, kiedy usłyszałam głos mojej mamy.
-Jasne, ale nie przejmujcie się pieniędzmi.. przecież mogą się po prostu razem uczyć. To świetny pomysł. Harry pomoże w zamian na przykład w matematyce.- zaproponowała, a ja wstałam i zaczęłam zbierać talerze. Oczywiście przez cały czas czułam palący wzrok mojej rodzicielki i Styles'a. O co chodzi? Przecież skończyli.
-Pójdę po lody.- fuknęłam i cała zawalona brudnymi talerzami poszłam do kuchni.
-Pomogę jej.- usłyszałam męski głos z odrobiną chrypki dobiegający z salonu, a później kroki. Odstawiłam talerze i otwarłam zamrażarkę, po czym wyjęłam kilka opakować z lodami. Wanilia, czekolada i owoce leśne.. dla mnie jest osobny sorbet cytrynowy, którego jeszcze nie wyjęłam. Zaczęłam otwierać każde z opakowań, kiedy poczułam czyjeś.. no dobra JEGO ręce na swojej talii i zamarłam w połowie ruchu.
-Dla mnie się tak wystroiłaś..? Bo jeśli tak to jestem pod wrażeniem.- szepnął mi prosto do ucha, a mi wzdłuż kręgosłupa przeszły ciarki.
-Nie wyobrażaj sobie za wiele.- powiedziałam pewnym głosem, chociaż kolana pode mną miękły. Strzepałam z siebie jego dłonie, po czym wróciłam do poprzedniej czynności, a on się oparł łokciami na wysepce obok i a dłoniach oparł brodę. I tak patrzył na mnie, a z jego wyrazu twarzy nie można było wyczytać nic. Zerknęłam na niego raz i drugi, a on tylko się uśmiechał pod nosem.
-Miałeś mi pomóc gołoduposłowny człowieku.- warknęłam i próbowałam zdjąć z najwyższej półki miseczki na lody. Tak, jestem w szpilkach. Nie, nie dostaje. Nie wiem pod kogo były robione te cholerne szafki. Już byłam prawie gotowa przynieś krzesło, kiedy nade mną pojawiła się ręka i zdjęła je za mnie.
-To gdzie masz łyżkę do lodów?- spytał Styles rozkładając miseczki i podciągając rękawy koszuli.
-Druga szuflada.- powiedziałam i patrzyłam na niego spod zmrużonych powiek.
-No co?- spytał, kiedy w końcu znalazł zdobycz.
-Już myślałam, że ci rączki do dupy przyrosły.- mruknęłam i podałam mu czekoladowe i widziałam jak nakłada do miski 3 gałki.
-Miałam dać po gałce do każdej.- powiedziałam, a on przewrócił oczami.
-To dla mnie.- parsknął i wziął kolejną, po czym zrobił tak jak kazałam.
-Ok, dzięki.- powiedziałam, kiedy już wszystko schowaliśmy i miałam zanieś miski na stół. Słyszałam jak dyskutują na jakieś cholernie skomplikowane tematy. Coś o firmie.
-Nieee tak szybko.- poczułam znów jego dłonie na tali, po czym obrócił mnie przodem do siebie.
-Bipolaryzm ci się włączył czy jak?- uniosłam jedną brew, a on uśmiechnął się pod nosem.
-Pomogłem ci, a nie dostałem nagrody.- powiedział i zbliżył się do mnie tak blisko, że czułam jak blat kuchenny wbija mi się w kręgosłup. DOSŁOWNIE.
-Dzięki?- powiedziałam niepewnie i znów stałam przodem do lady.Wzięłam w ręce miski, ale chłopak zmusił mnie do postawienia ich z powrotem. Co tu się do chuja dzieje.
-Moje usługi są troszkę droższe.- usłyszałam szept, a później poczułam jak zakłada mi kosmyki włosów za ucho z jednej strony. Nie wiem czemu się nie ruszyłam, ale tego nie zrobiłam. Po prostu zacisnęłam mocniej dłonie na blacie. Poczułam jego oddech na skórze mojej szyi. Później jego usta,a na koniec język. Tak. Harry Styles właśnie sobie spokojnie tworzy ścieżkę mokrych pocałunków na mojej szyi, a ja nic nie robię. Co gorsze. Mi się to podoba.
-Stop.- szepnęłam. Tak właśnie. Tylko na szept mnie było stać w tym momencie. Odchrząknęłam, kiedy już przestał i cofnął się o kro. Wzięłam dwie miseczki i się odwróciłam. Oczywiście, że spotkałam się z jego cwaniackim uśmieszkiem. Innego się nie spodziewałam.
-Weź pozostałe trzy.- mruknęłam, a on nic nie mówiąc zrobił to i wróciliśmy do kochanych rodziców. Błagam, wyczujcie sarkazm.
-O już jesteście.- usłyszałam mamę i uśmiechnęłam się sztucznie. Kiedy już podałam, a loczek siedział na swoim miejscu wzięłam głęboki wdech. Nie chciało mi się tu z nimi siedzieć.
-Mamo.. zjem swoje na górze.. mam sporo lekcji do nadrobienia.- uśmiechnęłam się i choć widziałam, że chce mnie udusić, to miło się uśmiechała.. wiecie, kocham te pozory.
-Jasne, rozumiem kochanie.- powiedziała, a ja tylko pobiegłam po swój sorbet, a później rzuciłam szybkie 'do widzenia' i już byłam na górze. Zostawiłam sorbet na biurku i poszłam zdjąć te słodkie ciuszki do łazienki. Zamiast tego ubrałam spodenki zrobione z legginsów (i nie mówcie mi, że tylko ja tak robię) i najzwyklejszą luźną, cienką bluzkę. Makijaż stwierdziłam, że zmyję później, no oprócz szminki, która i tak przy jedzeniu znikła. Wyszłam nucąc pod nosem ulubioną piosenkę, kiedy zauważyłam, że ktoś siedzi na moim łóżku i pisnęłam z zaskoczenia.
Boski ❤ nie mogę doczekać się kolejnej części :D
OdpowiedzUsuńCudo czekam na kolejną część ❤
OdpowiedzUsuńMój ulubiony
OdpowiedzUsuńUwielbiam Harrego w stylu bad boya ❤ super by było jakby udało Ci się napisać nową historię z Niallem :D Pozdrawiam Vi
OdpowiedzUsuńNie no jest poprostu cudowny :D
OdpowiedzUsuńŚwietny jest czekam na nexta :**
OdpowiedzUsuńOj ten Harry cwaniaczek
OdpowiedzUsuń