-Po prostu nie mogłem cię dobudzić, ok? Jesteśmy na miejscu.- parsknął i wysiadł. Nie musiał długo na mnie czekać, bo zaraz zrobiłam to samo co on i zobaczyłam przepiękne góry przed sobą.. nie były one zbyt wysokie, ale idealne na średnio męczący spacer.Loczek zamknął auto i przeszedł kilka kroków w stronę ścieżki.
-Idziesz, bae?- spytał wyciągając rękę w moją stronę.
-Nie nudzi ci się wymyślanie co raz to nowszych przezwisk?- parsknęłam omijając zręcznie jego dłoń.
-Powiem ci, że wcale.- powiedział łapiąc mnie w tali, a później na siłę wciskając moja dłoń w jego i pociągnął przed siebie. Na początku musiał trzymać mnie mocno, żebym się nie wyrwała, ale po jakimś czasie kompletnie zapomniałam o naszych splątanych ze sobą dłoniach.
-Harry.. usiądźmy na chwilkę.-powiedziałam powoli męcząc się i pociągnęłam chłopaka w stronę ławki.
-Wody?- spytał, a ja dopiero teraz zauważyłam, że ma ze sobą plecak.
-Marzę o niej.- mruknęłam zadowolona, że pomyślał o tym. Podał mi butelkę z której się napiłam i następnie przekazałam jemu, a on zrobił to samo.
-Wiesz.. tak czysto teoretycznie to się właśnie całowaliśmy.- powiedział nagle nie wiadomo skąd.
-Popierdzieliło cię.- parsknęłam myśląc, że żartuje.
-No tak. Wymienialiśmy się śliną, która była na butelce. - wzruszył ramionami, a ja popatrzyłam na niego jak na skończonego debila, po czym wybuchnęłam gromkim śmiechem. Nie mogłam się opanować, a kiedy już to zrobiłam spotkałam się z jego zielonymi oczami. Patrzył się na mnie z delikatnym niemalże nie widocznym uśmiechem.
-Co?- spytałam marszcząc brwi.
-Nic.. idziemy dalej?- wstał i ruszył przed siebie.
-Jasne.- bąknęłam podążając za nim.
-Dokąd się kierujemy?- spytałam coraz bardziej ciekawa, czy mamy w ogóle jakiś cel.
-Wiesz.. mam tutaj taki domek letniskowy.. pochodzę z tych rejonów.- odpowiedział jakby to było coś mało znaczącego.
-Tu spędziłeś dzieciństwo?- spytałam ciągnąc temat, aby nie nastała znów ta niezręczna cisza.
-Tak.. część dzieciństwa. Większość.- powiedział uśmiechając się promiennie.
-I jak było? Co robiłeś tu ciekawego..- dopytywałam ciekawa.
-No muszę przyznać, ze nie nudziłem się.. od małego byłem ruchliwym dzieckiem. Biegałem po górach, w miasteczku, baseny i inne różne.. wiesz jak każde normalne dziecko.- wzruszył ramionami.
-No tak.. głupie pytanie.-speszyłam się i przyspieszyłam kroku.
-A ty co robiłaś w dzieciństwie.. może masz jakieś śmieszne historie? Uwielbiam takich słuchać.- spytał ciekawy, a ja nie odpowiadałam przez dłuższą chwilę.
-Jeśli nie chcesz to nie musisz.- wzruszył ramionami.
-Nie o to chodzi.. po prostu ty nic mi o sobie nie mówisz.- odgryzłam się już trochę poirytowana postawą loczka. Zatrzymałam się ciągnąc go za rękę.
-Może coś ukrywasz?- insynuowałam patrząc na niego spod zmrużonych oczu.
-No pewnie, że tak. Kobiety lubią tajemniczych gościów, nie?- parsknął unosząc brwi.
-Nie.- warknęłam i ruszyłam przed siebie. Nie musiałam czekać długo na reakcję zielonookiego. Już po chwili słyszałam podążające za mną kroki.
-Daleko jeszcze...?- zamarudziłam i jak na zawołania zauważyłam duży.. co ja mówię? Ogromny drewniany dom po mojej lewej oddalony o jakieś 200-300 metrów ode mnie.
-Już nie tak bardzo.-uśmiechnął się widząc moją reakcję, czyli wybałuszone oczy i półotwartą buzie.
-Nie mówiłeś, że jesteś bogaty.- powiedziałam szturchając go w bok.
-Nic wielkiego.- wzruszył ramionami i przyspieszył kroku.
-Jasne- mruknęłam dorównując mu, a nawet idąc szybciej. On znów przyspieszył wyprzedzając mnie, a na jego twarzy pojawił się zuchwały uśmieszek. Nie chcąc zostać w tyle zrobiłam to samo. Nim zdążyłam pojąć co się dzieje oboje pędziliśmy oboje ścigając się do domu. Oczywiście chyb anie będzie zaskoczeniem jeśli powiem, że długonogi szatyn wygrał..? Stał przy bramie z dumnie wypiętą piersią udając, że wcale się nie zmęczył, a ja próbowałam po prostu oddychać.
-Słabo [T.I.]- powiedział już pozwalając mi wejść najpierw na podwórko, a później do domu. Oczywiście, że w środku był jeszcze piękniejszy niż na zewnątrz, więc z trudem opanowałam się od westchnienia.
-To może teraz herbatkę?-zaszeptał mi do ucha podchodząc mnie z tyłu. Zignorowałam ciarki biegnące wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Pewnie.- mruknęłam lekko się uśmiechając. Chłopak złapał mnie za rękę i zaprowadził do (ja przypuszczam) salonu.
-Siadaj, zaraz do ciebie dołączę.- mrugnął w moją stronę i zniknął za drewnianą powłoką drzwi. Nabrałam powietrza w płuca i ze świstem je wypuściłam po to aby następnie upaść na miękkie poduszki wersalki.
Co ja do cholery robię w górach z praktycznie nieznajomym facetem?
Nim zdążyłam pogłębić się bardziej w moje myśli przyszedł Harry z dwoma kubkami parującej herbaty.
-Dzięki.- odparłam nie myśląc wiele i biorąc pierwszy łyk. Szybko jednak zorientowałam się, że herbata paruje, bo przecież jest gorąca, a mój język się pali. Odstawiłam kubek robiąc skwaszoną minę, dzięki czemu loczek zachichotał.
-Co w tym śmiesznego?- naburmuszyłam się.
-Ty.- uśmiechnął się szeroko pozwalając ukształtować się przeuroczym dołeczkom na policzkach. Fuknęłam i odwróciłam się w drugą stronę.
-Musimy porozmawiać.- usłyszałam już poważny głos.
Aaa super <3 nie mogę się doczekać następnej części, ciekawa jestem co Harry ukrywa :D
OdpowiedzUsuńJEEEEJ jest mój Hazza tak długo na niego czekałam (ranisz mnie XD )no je jestem ciekawa jaka to będzie rozmowa , Hazz tylko bądź grzeczny XD. Marten
OdpowiedzUsuńNo Harry zaczynam się ciebie bać już nie mogę się doczekać na następną część
OdpowiedzUsuńBędziesz pisała z tego jeszcze jakieś części? :D
OdpowiedzUsuń