Hejka!! :*
Zbliżają się święta, może coś napisze z tej okazji, ale na razie macie pierwszą część Liama.
Tak jak chcieliście, coś dark! Może się nie zapowiada po pierwszej części ale nie zniechęcajcie się, takie będzie :*
Poza tym przed świętami, już od jakieś 3 tyg, pracuje po 12h dziennie przez 7 dni w tygodniu, dlatego wybaczcie że dopiero teraz, gdzie jutro też do pracy..
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Kolejny słoneczny dzień, postanowiłam wyjść na spacerek, w końcu są wakacje. Zabrałam ze sobą ciekawą książkę, mój zeszyt ze szkicami i oczywiście długopis i ołówek. Usiadłam na ławce w parku, w cichszej jego części, torbę położyłam obok siebie i przez kilka pierwszych chwil napawałam się wspaniałym widokiem i cudownym słoneczkiem. Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne na nosie i oparłam się wygodnie na ławce. Co jakiś czas było słychać śmiechy młodych ludzi, którzy miło spędzają wakacyjny czas. Wyciągnęłam swój zeszyt oraz ołówek i zaczęłam szkicować staw, który miałam przed sobą. Pływało po nim kilka kaczek i łabędzi. Po prawej stronie zbiornika rosły stare plączące wierzby, których gałęzie sięgały aż do wody, po drugiej stronie zaś, stały ławki. Rzadko kto tu przychodził, a zazwyczaj jak już to jakieś starsze małżeństwo, cieszące się otaczającym spokojem. Skończyłam szkicować po kilku godzinach z dokładnymi poprawkami, przyjrzałam się obrazowi i wyglądał naprawdę realistycznie. Schowałam zeszyt, wyjęłam książkę i zagłębiłam się w jej treści. Czytałam kartka po kartce, dokładnie wyobrażając sobie każdą sytuacje, niestety zaczęło mnie rozpraszać jakieś szeleszczenie w krzakach za mną. Z początku starałam się to ignorować, tłumaczyłam to sobie tym, ze jest tam jakieś zwierze i po prostu się bawi, bo nie zauważyłam żeby ktoś był tu ze swoją pociechą. Do tego te hałasy się nasilały, zirytowana schowałam książkę i ostrożnie podeszłam do tego miejsca. Udało mi się przedostać przez pierwsza 'ścianę' liści i po chwili leżałam przyciśnięta do ziemi. Przez jakiś czas miałam zamknięte oczy, nie mogłam krzyknąć, bo miałam zakryte usta czyjąś dłonią. Otworzyłam oczy i zauważyłam że nade mną, a właściwie na mnie, jest jakiś chłopak z brązowymi oczami, które były przerażająco duże i wołały o pomoc.Paradoksalne bo to on mnie w tej chwili trzymał przygwożdżoną do ziemi. Chciałam go z siebie zrzucić, ale był silniejszy i nijak mi to wychodziło.
Ch: Słuchaj.. - zaczął szeptem - Proszę Cie nie rzucaj się. - nie wiem czemu, ale wykonałam jego prośbę - Odkryje Ci usta, ale obiecaj że nie będziesz krzyczeć. - skinęłam głową że się zgadzam. Chłopak ostrożnie zdjął dłoń z moich ust, ale nie zszedł ze mnie.
J: Złaź ze mnie! - powiedziałam nieco głośniej niż on i znów zaczęłam go z siebie zrzucać. Usiadłam na ziemi i przyglądałam się otoczeniu. Jest to takie male miejsce, gdzie dookoła rosną gęste krzaki i małe drzewka. Mój wzrok padł na chłopaka, który intensywnie mi się przyglądał. - Co to w ogóle miało być?! - zapytałam oburzona
Ch: Yyy.. No.. Myślałem że.. - zająknął się - To może dziwnie zabrzmieć, ale myślałem że to któraś z nich.. - uśmiechnął się nerwowo. - A skoro widać że nie jesteś, to proszę Cię pomóż mi.. - spojrzał na mnie błagalnie, składając dłonie jak do modlitwy, a intensywność jego tęczówek wywierała na mnie pewną presje.
J: Chyba sobie żartujesz?! Najpierw mnie atakujesz, a teraz prosisz o pomoc? - brunet skiną delikatnie głową. - W jaki sposób? - westchnęłam
Ch: Pomożesz mi przedostać się do domu? - zapytał błagalnie
J: Żarty sobie ze mnie robisz?! Przecież jesteś CHYBA - podkreśliłam - ..dorosły i potrafisz sam dotrzeć do domu..
Ch: Ale Ty nie rozumiesz! One są wszędzie i gdy tylko stad wyjdę zaatakują mnie.. - mówił tak jakby miał się zaraz rozpłakać
J: Cóż macie coś wspólnego.. - wtrąciłam - I co za one?
Ch: Directioner.. Te dziewczyny są nieobliczalne, proszę Cię.. Moje dzisiejsze przeżycie zależ od Ciebie. - błagał
J: Dzisiejsze? Jutro napadniesz inną dziewczynę w krzakach? - zaśmiałam się, na co chłopak odpowiedział mi tym samym.
Ch: Nie sądzę. To jak, wybierzesz się ze mną na kawę? - zaproponował
J: To już kawa? - zauważyłam.
Ch: Tak, a potem pójdziemy w swoją stronę, chyba że będziesz chciała jeszcze kiedyś się ze mną zobaczyć. - teraz zaczynał mnie podrywać.
J: Zobaczymy, to możemy już iść? - podniosłam się z miejsca i otrzepałam się z trawy.
Ch: Tak, ymmm.. To znaczy mogłabyś sprawdzić czy sobie poszły?
J: Nie - powiedziałam stanowczo, co zbiło go z tropu. - Masz to.. - podałam mu moje okulary.
CH: To chyba dość mało żeby zakryć moją tożsamość.
J: To poczekaj chwile. - wróciłam po swoje rzeczy które zostawiłam na ławce i po kilkunastu sekundach dawałam moją czapkę poznanemu chłopakowi - powinno wystarczyć.
Ch: Dziękuje.. - uśmiechnął się, ubrał i wyszliśmy. Z daleka widziałam dość sporą grupkę rozglądających się dziewczyn. Brunet był coraz mocniej zdenerwowany - Na pewno mnie nie rozpoznają? - zapytał cicho.
J: Poczekaj, pokaż się.. - zatrzymałam się, odwrócił się przodem do mnie. Wyjęłam ręce żeby poprawić mu kołnierzyk od koszuli, udałam że ściągam jakiegoś paproszka z jego twarzy. Widziałam że podoba mu się to co robię, stanął nawet bliżej, wspięłam się na palce i cmoknęłam go w policzek, po czym złapałam jego dłoń i z lekkim uśmiechem zaczęłam przeprowadzać go koło rozwrzeszczanej gromadki.
Ch: Wielkie dzięki.. - powiedział gdy już wchodziliśmy do kawiarni.
J: Nie ma za co.. obiecałam to dotrzymałam słowa. - zajęliśmy jeden ze stolików.
Ch: Nie sądziłem że aż tak się wczujesz. - czułam jak moje poliki zaczęły piec.
J: Przepraszam, muszę do toalety. - wstałam szybko z miejsca i z prędkością światła znalazłam się w toalecie. Moja twarz była niczym burak! Nienawidzę tego w sobie! Przemyłam delikatnie czerwone poliki i po jakiś 15 minutach wyszłam z ubikacji. Wracając do stolika zauważyłam że nie ma już przy nim chłopaka, pewnie uciekł, wcale mu się nie dziwie. Co ja mogłabym zaoferować jemu, tym bardziej że on jest kimś ważnym, skoro tamte dziewczyny tak go szukały. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy, zapłaciłam za niewypitą kawę i wyszłam z kawiarni, zderzając się z kimś ramionami.
Ch: Przepr.. Ej gdzie uciekasz?! - usłyszałam jego głos.
J: Przecież to Ciebie nie było.. - odwróciłam się w strunę bruneta.
Ch: Wyszedłem tylko na chwile, chciałem Ci się jakoś odwdzięczyć. Proszę.. - wciągnął w moją stronę długą białą róże, kochałam te kwiaty. Poczułam się jak ostatnia idiotka!
J: Nie musiałeś. - powąchałam, pachniała tak pięknie.
Ch: Ale chciałem, to dopijamy tą kawę? - zapytał uśmiechając się. Skinęłam tylko głową, wróciliśmy do kawiarni i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim.
Było naprawdę idealnie!
Minęły 4 dni od kiedy spotkałam brązowookiego, może to zaskakujące ale nie powiedział mi jak m na imię. Mimo że wymieniliśmy się numerami telefonów. Do tego od tamtego czasu, a raczej od dnia po tym spotkaniu boje wychodzić się z domu, wyglądać przez okno.. To wszystko jest chore! Dlaczego zawsze ja muszę mieś takiego pecha?!
...
c.d.n.
___________________
To jak? Poczekacie na kolejna? Nie macie wyjścia :D
Ale komentujcie!! 10 komentarzy to warunek!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Naat
BOOOOOSSSKIIIIIEEE OH LIAM TY PODRYWACZU JEDEN NA BAIŁĄ RÓŻĘ
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada!
OdpowiedzUsuńMój chłopak też podarował mi białą różę na naszym pierwszym spotkaniu :D
Jestem bardzo ciekawa rozwoju wydarzeń i nie mogę się doczekać kolejnej części <3
OdpowiedzUsuńTak ! Bardzo ci dziękuje że właśnie zechciałaś pisać Liama. Już nie mogę się doczekać co nasz Liaś wykąbinuje . Koteczek288
OdpowiedzUsuńO ja ale dobre no ja jestem ciekawa co wymyśli Liam nasz bad boy
OdpowiedzUsuńŁAŁ Jestem pod wrażeniem ale i tak nie mogę się doczkać kontynuacji Harolda . Pozdrawiam Marten
OdpowiedzUsuńJestem w ciul ciekawa co będzie dalej! ❤ pisz pisz pisz! 😁
OdpowiedzUsuń