Aloha Miśki xx
Napisałam, oby sie spodobało :)
I żebyscie się nie pogniewali za końcówkę :*
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
..może czas się zmienić? Pokazać mu że też chce wyzdrowieć, albo żeby było tak jak dawniej, nawet na wózku.. Musze się postarać, dla niego!!
J: Brakowało mi takich chwil.. - szepnęłam, poczułam jak ściska mnie mocniej.
H: Mi tak samo, tej naszej czułości jest o wiele za mało.. Ja wciąż szaleje na twoim punkcie (T.i.).. - spojrzałam na niego, w moich oczach pojawiły się łzy, serce zabiło tak mocno, że aż zabolało.
J: Ja też tak myślę.. Harry nie myśl że ja.. - zamilkłam na chwile, widziałam po jego oczach, że wie co chce powiedzieć, ale też że pragnie to usłyszeć. Już miałam otworzyć usta i wydusić to z siebie, gdy zadzwonił jego telefon. Nie byłam zbyt zadowolona, tym bardziej, że Loczek zamiast odrzucić połączenie i wrócić do tej romantycznej chwili, to odebrał wychodząc z pomieszczenia. W jednym momencie zrobiłam się wściekła, udało mi się usiąść na wózek i pojechałam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i starałam się uspokoić nerwy, przecież to nie pierwszy raz kiedy tak się dzieje. Tylko dlaczego?! Od dzisiaj miało się wszystko zmienić! Miałam mu wszystko powiedzieć, wyjaśnić i zacząć od nowa. Miałam pomóc mu w pomaganiu mi.. Absurdalne ale prawdziwe! Nie mam pojęcia jak długo siedziałam w tej łazience ale Harry zaczął się już dość mocno i głośno dobijać do drzwi. Otworzyłam je i wyminęłam go..
H: Przepraszam Cię, to był naprawdę ważny telefon. - powiedział skruszony.
J: Wiesz co Harry.. - zaczęłam w miarę spokojnie - ..jak raz chciałam Ci powiedzieć wszystko co siedzi w mojej głowie! Jeden jedyny raz! To wszystko, co upycham w głowie odkąd usiadłam na tym pierdolonym wózku, to Ty musiałeś mieć naprawdę ważny telefon?!! - już nie trzymałam nerwów na wodzy - Odechciewa mi się wszystkiego, odechciewa mi się żyć. Wszystko czego pragnęłam i do czego dążyłam odeszło z jedną chwilą. Już nie mam ani planów, ani marzeń, nawet zniknął sens mojego życia! - zaczynałam się trząść - Najgorsze w tym wszystkim jest to, że po tych Twoich zapewnieniach, że będziesz mnie kochał jak dawniej, że nic się w naszym życiu nie zmieni, zostało słabe echo! Jestem wręcz przekonana, że nie kochasz mnie tak samo, jesteś ze mną, w większości, z litości i sentymentu, bo jakby patrzał na Ciebie świat, Twoje fanki, menadżerowie. Zaszkodziło by to reputacji tak wielkiej gwieździe jak Ty..! - płakałam, już nie miałam sił powstrzymywać łez. Czułam jak moje serce mocno uderza, chyba za mocno, ale co mnie to obchodzi.. Obchodziła mnie reakcja Loczka, która była nijaka, patrzył na mnie tymi swoimi przygaśniętymi oczami i nawet nie mrugał. Ogólnie tak jakoś niewyraźnie wyglądał, albo to przez moje łzy, albo przez złe samopoczucie. Sama nie wiem co się działo, dziwnie się czułam, widziałam, że Harry coś mówi ale nie rozumiałam co, nawet nie słyszałam...................
J: Co się dzieje? - powiedziałam gdy tylko otworzyłam oczy, nie byłam w naszej sypialni, pomieszczenie przypominało szpitalną sale. Ostatnie co pamiętam to to jak krzyczałam na Stylesa. Ale szpital? Czemu? Spojrzałam na swoja rękę do której podpięte były kabelki.. Coś się wydarzyło..
H: Hej Kochanie.. - usłyszałam jego miły i nadwyraz spokojny głos. Taki dawno niesłyszany, taki którym witał mnie każdego ranka zanim..
J: Cześć.. - odwróciłam się do niego, to było coś dziwnego, takiego innego niż do tej pory. - Co się stało? - zapytałam zdziwiona, jego mina była inna, taka wesoła, a w oczach pełno radości i tych skaczących iskierek.
H: Nic Kochanie, nareszcie się obudziłaś. - uśmiechnął się, czułam jakbym przespała minimum pół roku.
J: Muszę Ci chyba o czymś powiedzieć.. - zaczęłam
H: Czekaj, może ja najpierw Ci coś pokaże.. - wstał z krzesełka i wyszedł z sali.
J: Świetnie, znów się zaczyna.. - mruknęłam sama do siebie. Na szczęście niecałe 5 minut później Harry wszedł do sali i trzymał na rękach małe dzieciątko. Byłam zaskoczona, która zdrowo myśląca mama dała mu dzidziusia do trzymania, przecież on jest nieobliczalny!
H: Spójrz tylko.. - podał mi zawiniątko i jakby wszystko wróciło.. Wypadek, wózek inwalidzki, miesiące rehabilitacji i te wszystkie kłótnie okazały się być takie niewyraźne, jakby to nigdy nie miało miejsca. - Śliczny jest co nie? Cały ja.. Kochanie nawet nie wiesz jak się ciesze że on jest już z nami, że się obudziłaś i że jesteście zdrowi. - słyszałam lekkie załamanie w jego głosie, a gdy spojrzałam w jego oczy, dostrzegłam że ma je pełne łez.
J: Tak, jest uroczy.. Ma Twoje oczy.. - stało sie jasne że to był tylko sen, brzydki, koszmarny sen, który zapamiętam do końca życia.
H: Co mi chciałaś powiedzieć?
J: Że odzyskałam władze w nogach.. - mruknęłam bez przejęcia i dalej wpatrywałam się w mojego synka.
H: Co? Jaką władze w nogach? - zdziwił się
J: Wszystko Ci na spokojnie opowiem, ale daj mi się nim nacieszyć. - nie mogłam oderwać od małego oczu, był taki kruchy, taki niewinny i tylko nasz. Nie pozwolę żeby kiedykolwiek stała mu się jakaś krzywda!
P: Muszę wziąć go na badania. - przyszła pielęgniarka i zabrała synka.
J: Ile byłam w śpiączce?
H: Tydzień.. - przyznał cicho.
J: Jak dałeś mu na imię? - uśmiechnęłam się delikatnie
H: Michael.. Tak jak chciałaś.. - pokazał ząbki.
J: Przyniosą go jeszcze dzisiaj? - zapytałam z nadzieją
H: Myślę że nie. Opowiesz mi o tych nogach? - dopytywał
J: Tak.. - przesunęłam się na jeden koniec łóżka. - Właź.. - powiedziałam cicho.
H: Wiesz że tak nie można..? - mimo to wszedł pod kołdrę i mogłam go w końcu przytulić.
Tak bardzo za nimi tęskniłam, nawet jeśli tydzień temu tulił mnie z taką samą miłością to ja czułam jakby minęło dobre pół roku. I zaczęłam opowiadać, jak to kłóciłam sie z nim żeby samej jechać do Anne, jak obudziłam sie w szpitalu.. całą tą kilkumiesięczną historie.
H: Kochanie nie wiem skąd Ci się to wzięło, ale motyw wypadku mogłaś wziąć z tego co mijaliśmy po drodze do szpitala.. Jak się zaczęło i jechałem jak wariat to mijaliśmy wypadek samochodowy.
J: Całkiem możliwe, ale nie wiesz jaką czuje ulgę że mogę chodzić, że nasz synek jest zdrowy i że mamy przed sobą całe, szczęśliwe życie..
H: Kocham Cię i nie byłbym dla Ciebie taki jak w tym śnie.
J: Oby Harry, oby.. - uśmiechnęłam sie i przyciągnęłam jego twarz tak żeby móc w końcu posmakować jego ust. Tęskniłam za nimi, za ich lekkością, za dotykiem i tą władczością podczas pocałunku.
THE END!!
No więc napisałam! Mam nadzieje że cała historia wam się spodobała, że akceptujecie końcówkę :)
Dobra.. Może po 11 komentarzach dodam tego niedokończonego Louisa i miałam jakiś zamówiony..
Także do następnego :* :*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Naat