One Direction i My.. - imaginy

sobota, 26 grudnia 2015

Rysownik|| l.t./część 3

Hej hej hej! Przepraszam za spóźnienie, ale święta i w ogóle.. Strasznie dużo roboty miałam w tym roku. Dzisiaj wracam i mimo, że jest już po wigilii i tak dalej, chciałam wam złożyć najserdeczniejsze życzenia, dużo zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń w nowym roku! Mam nadzieję, że będzie on lepszy niż ten!
A teraz zapraszam do czytania!
PS. Umówmy się, że jest to też urodzinowy dla Lou haha 
Nie zmieniaj się nigdy, bądź taki wspaniały, jaki jesteś i rób to, co kochasz. Bądź szczęśliwy!
Najlepszego kochanie! <3
___________________________________
Zapamiętałam każdy najmniejszy detal, by móc później przenieść go na płótno. Okrążyłam go i podeszłam do płótna, które stało tuż obok tablicy z moimi rysunkami. Wzięłam głęboki oddech, a potem nie pamiętam, bo pochłonęły mnie farby i Louis. Nagle z transu wyrwał mnie czyjś dotyk, ocknęłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. Koło mnie stał Louis o patrzył z uśmiechem.
L: Skończyłaś, artystko.- skwitował z jeszcze szerszym uśmiechem.
J: Och.- popatrzyłam na obraz i uśmiechnęłam się szeroko. Wyszedł tak, jak chciałam.
L: Jest cudowny.- przytulił mnie od tyłu, a ja odsunęłam się od niego.
J: Ehm.. Dziękuję?- nieco zawstydzona jego śmiałymi ruchami spuściłam wzrok.
L: Naprawdę. Poczekaj..- wyjął swój telefon i podszedł do mnie. Objął mnie jedną ręką i wystawił drugą przed siebie. Spojrzałam na niego a potem na telefon. Zdążył zrobić już kilka zdjęć.
J: Można wiedzieć co ty robisz?- zapytałam unosząc jedną brew do góry.
L: Zdjęcie z mega zdolną laską.- posłał mi uśmiech, a ja westchnęłam, ale mimo to wtuliłam się w jego bok i uniosłam kąciki ust. Niebieskooki zrobił nam zdjęcie na tle mojego obrazu, ale zamazał go lekko i opublikował na instagramie z dopiskiem "Piękna i zdolna! ;) #młodziartyści"
J: Że ty niby młody jesteś?- zachichotałam.
L: Co? Aha, dzięki.- naburmuszył się. Zachichotałam znowu, a on spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
J: No już już...- wzięłam do ręki jego IPhona i oznaczyłam się na zdjęciu. Potem wyciągnęłam swojego i polubiłam mu to zdjęcie i je skomentowałam " <3". Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
L: Zostawmy tu tą pracę. Leć, weź swoje rzeczy, ja pójdę do pani dyrektor i oznajmię że już koniec. Może pójdziemy potem na jakiś lunch czy coś?- zapytał, jednocześnie chowając ze mną farby do pudełka.
Zastanowiłam się chwilę. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Czy to w ogóle stosowne umawiać się ze swoim bądź co bądź egzaminatorem?
L: Jeśli masz jakieś wątpliwości, to od razu ci mówię, że egzaminatorów biorą właśnie ze szkoły rysunku, do której chodzę.- uśmiechnął się do mnie, a ja wybałuszyłam oczy.
J: Jezusie Miłosierny, naprawdę chodzisz do Szkoły Rysunku i Malunku*?
L: Tak. Jestem dopiero na 2 roku. Z 3 lata mi jeszcze zostały. A z twoim talentem, myślę że w przyszłym roku spokojnie trafisz do mojej klasy.- zachichotał.
J: Bez przesady.. Ale dziękuję.- uśmiechnęłam się, po czym zebrałam swoje rzeczy i razem z Tomlinsonem zaczęliśmy kierować się ku wyjściu z sali.
L: To ja teraz pójdę do pani dyrektor, oddam jej klucze i polecę, żeby obraz pozostawiła do wyschnięcia a potem jak najszybciej skontaktowała się z kimś z SRiM*.
J: Boże, dziękuję!- wskoczyłam na niego i go przytuliłam, na co się zaśmiał.
L: Już już. Masz tu kluczyki od mojego auta, stoi na.. bodajże czwartym miejscu od płotu.
J: Serio? Dajesz mi kluczyki do swojego auta?- zapytałam zaskoczona, przyjmując przedmiot.
L: Ufam ci.- posłał mi ostatni uśmiech i skierował się do gabinetu pani dyrektor. Ja wzięłam wszystkie swoje rzeczy i udałam się do wyjścia. Wyszłam na zewnątrz i odnalazłam podeszłam do płotu. Wcisnęłam guzik, który miał "otworzyć" samochód, jakież było moje zdziwienie, gdy zapiszczał Aston Martin. Spojrzałam z niedowierzaniem na auto znajdujące się przede mną. Sprawdziłam jeszcze raz, ale to rzeczywiście kluczyki do tego auta.
Okej, skąd on do cholery wziął hajs na pieprzonego Astona Martina?!
Przełknęłam głośno ślinę i zamrugałam. Obeszłam dookoła, wróciłam na swoje poprzednie miejsce, po czym wyciągnęłam telefon i przejrzałam facebooka. Nagle ktoś zasłonił mi oczy, a ja spanikowana upuściłam telefon.
L: Spokojnie, to tylko ja!- zachichotał.
J: Głupku! Przestraszyłeś mnie!- złapałam się teatralnie za serce.
L: Oj nie płacz już.- zaśmiał się i spojrzał na mnie wyczekująco.
J: O co chodzi?- zapytałam.
L: Kluczyki.- postanowiłam być równie zabawna co on.
J: Jakie kluczyki?- udawałam zdziwioną.
L: Nie ściemniaj, dałem ci kluczyki, żebyś wsiadła do auta i na mnie poczekała!
J: Louis, nie wiem nic o żadnych kluczykach! Gdybym je miała, wsiadłabym do środka, a nie sterczała tu jak kołek, nie sądzisz?
L: Cholera jasna, ojczym mnie zabije!- pociągnął się za włosy i zaczął szukać kluczy po kieszeniach.
J: czemu?
L: Dostałem ten samochód jakiś miesiąc temu!
Chcąc ukryć uśmiech, który mimowolnie wpłynął na moje usta, schyliłam się, aby podnieść telefon. Wtedy kluczyki wypadły z moich rąk. Zdążyłam je podnieść, ale on widział co to było.
L: Ty mała bestio!- zaśmiał się i powtórzył mój gest z przed kilku chwil.
J: Oj nie płacz już.- zacytowałam go i wystawiłam mu język, po czym oddałam klucze i weszłam do środka. Usiadłam na fotelu i rozpłynęłam się. Boże, to było takie cudowne!
L: To co, doszłaś już do siebie? Możemy jechać?- uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest i pokiwałam głową.- Zapnij pasy.
J: Co? czemu?
L: Po prostu je zapnij.- zmarszczyłam brwi ale wykonałam polecenie. Chłopak jakby odetchnął z ulgą. Następnie ruszyliśmy.Jechaliśmy w ciszy, nie była ona przytłaczająca, taka.. naturalna. Czułam się z nią dobrze.
Po 10 minutach dotarliśmy na miejsce. Nim zdążyłam zrobić cokolwiek, Louis stał już przy moich drzwiach i je otwierał. Wyciągnął w moją stronę rękę, a gdy chciałam wysiąść, pasy przyszpiliły mnie do siedzenia.
L: Głuptasie..- zaśmiał się pod nosem, a ja lekko zarumieniłam. Sięgnęłam do sprzączki w tym samym czasie co on i nasze dłonie się zetknęły. Spojrzałam w jego stronę, a on w moją. Odsunęłam dłoń i poczekałam, aż odepnie pasy. Zrobił to powoli, bardzo powoli, podał mi rękę i pomógł wysiąść z auta.
J: Ehm.. Dziękuję.- uśmiechnęłam się delikatnie.
L: W porządku.- wesołe iskierki zamajaczyły w jego pięknych niebieskich oczach. Weszliśmy do kawiarni i zajęliśmy miejsca przy oknie. Po chwili przyszła kelnerka, była, no cóż.. dość.. plastikowa. Wielki, sztuczny biust, a z jej twarzy puder sypał się nam na stół.
K: W czym mogę służyć?- zapytała wysokim głosem, wypinając się w stronę Lou. Och, okej...
L: Na co masz ochotę, (T.i.)?- zapytał, patrząc na mnie z uśmiechem. Naprawdę nie widział, jak ta laska się do niego wdzięczyła?
J: Ja poproszę.. Jakieś dobre ciasto.. Może szarlotkę.. I do tego herbatę malinową.- powiedziałam, nie odrywając wzroku od twarzy chłopaka.
L: Dwa razy szarlotka i herbata malinowa.- rzucił, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.- uśmiech sam wpłynął na moją twarz, a dziewczyna odeszła niepocieszona, kręcą tyłkiem.
J: Serio nie widziałeś, co ona tu robiła?- wybuchnęłam w końcu śmiechem. Tommo zawtórował mi.
Zaraz, zaraz.. Tommo? Od kiedy używam takich zdrobniałych przezwisk?
L: Jeśli mam być szczery.. Widziałem, ale nie kręcą mnie plastikowe lalunie. Wolę te naturalne.- puścił mi oczko.
J: Czy mój egzaminator próbuje mnie właśnie poderwać?- zaśmiałam się.
L: Jaa? Niee...- zachichotał, po czym niby przez przypadek położył rękę na mojej dłoni. Nie strzepnęłam jej. Miło było czuć jego ciepło.
Prowadziliśmy dalej rozmowę, gdy po chwili przyszła ta sama kelnerka. Tym razem zamiast dwóćh guzików w swojej koszuli, miała ich odpiętych 5.
K: Bardzo proszę, oto pana zamówienie.- uśmiechnęła się.
L: Dzięku..- spojrzał na jej biust i wybałuszył oczy. Ona zachichotała, po czym pochyliła się w jego stronę jeszcze bardziej. Jego twarz prawie dotykała jej cycków.
K: Chciałby pan może coś jeszcze?- powiedziała uwodzicielsko. Byłam już nieco zirytowana, więc niby przez przypadek, szturchnęłam jej tacę, z której kubek z gorącą herbatą, wylał się prosto na jej.. no cóż nie koszulę, bo w tym miejscu jej nie miała.
K: Ty suko! Coś ty narobiła!- pisnęła. Wzięła talerz z ciastem i chciała rozwalić mi go na twarzy, ale ręka Lou była szybsza.
L: Zostaw moją dziewczynę, to po pierwsze, a po drugie, lepiej zacznij szukać innej pracy, bo z tej na pewno cię zwolnią za takie zachowanie.- powiedział. Widziałam, że waha się czy powiedzieć coś jeszcze, więc szturchnęłam go lekko pod stołem, żeby wiedział, że jeśli nie on, to ja to zrobię, a wtedy nie będzie już tak spokojnie.- Najlepiej w burdelu, bo twoje sztuczne cycki tylko tam mogą się komuś przydać.- rzucił i puścił ją, a ona poszła sobie.
J: My chyba.. Powinniśmy..

_____________________________
 I co myślicie? Przesadziłam trochę? XD
 10 KOMÓW TO WARUNEK!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!

Wasza
DF

13 komentarzy:

  1. Zdecydowanie nie przesądziłaś!
    Do następnego: )

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuu super super super♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu w takiej chwili ;-; dodaj szynko next Proszę! :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekscytacja rośnie, nie ma co! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekscytacja rośnie, nie ma co! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW *.* Proszę szybko next'a *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW *.* Proszę szybko next'a *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie nie przesadziłaś to było super :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha jezu zabije Cię w takim momecie przerwać :").Nie no super dodaj szybko next ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Końcówka rozjebała system XD *,*

    OdpowiedzUsuń
  11. O Jezus Mariaaaa w takim momencie! No wiesz ty co! Super imagin nieprzesadziłaś! ( JA bym pewnie lali zayebała za przeproszeniem XD )pozdrowionka :*
    OLA

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny ;)
    Kornelia :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisteee ❤❤❤❤❤ szybko r xt koncowka najj ;'))

    OdpowiedzUsuń