One Direction i My.. - imaginy

wtorek, 24 października 2023

Mój nowy szef [1]

-I co o tym sądzisz?- usłyszałam głos koleżanki z pracy, który brutalnie wydarł mnie z moich myśli. Spojrzałam na nią, wiedząc, że mam na sobie jej karcący wzrok. 
-Przepraszam. - odparłam wydmuchując powietrze z płuc.
-Cały czas o nim myślisz? - zapytała tym razem nawiązując do zmiany w spółce. 
-O kim?- odpowiedziałam, chociaż obie wiedziałyśmy, że ma rację. Przewróciła oczami i powtórzyła jak jej zdaniem moglibyśmy poszerzyć grono klientów. 
-Masz ten projekt.- odparłam po namyśle. Wiedziałam, że spotka się to z ogromnym oburzeniem męskiej części naszego teamu, ale kobieta na wyższym stanowisku ciągle musi sobie radzić z niezadowolonymi chłopcami. Tak, chłopcami, bo często zachowują się jak dzieciaki. 
-Na prawdę?- zapytała dużo młodsza ode mnie dziewczyna. To ogromne wyróżnienie biorąc pod uwagę jej staż pracy. 
-Na prawdę. Ale dla formalności pokażesz jeszcze inicjatywę przed całym zespołem. - odpowiedziałam spokojnie otwierając już swój laptop i chcąc się zabrać z powrotem do swojej pracy.  Ale Madie nie wychodziła.
-Co jest?- zapytałam w końcu unosząc wzrok znad monitora.
-Dobrze wiesz, że nie będą zachwyceni. - obdarzyła mnie zatroskanym wzrokiem. 
-Jeśli tak będzie to udowodnimy, że ich założenia są gorsze od twoich. Jeśli tego nie widzisz to poważnie się zastanawiam nad moją decyzją. Teraz muszę przygotować się na spotkanie z nowym szefem zarządu odkąd Richard przeszedł na emeryturę ma go zastępować jego syn.- odparłam już bardziej twardo. Musi się nauczyć stawiać na swoim. 
-Poradzę sobie. - powiedziała już pewniej wychodząc z pomieszczenia. Ona była już ostatnia dziś. 
Harold Styles 
Wystukałam na klawiaturze i pokazał mi się szereg artykułów dotyczących jego osoby. Nie słyszałam o nim dobrych opinii. Ma własną firmę doradztwa podatkowego, a teraz przejął jeszcze ogromną kancelarię po ojcu. Był cenionym adwokatem - to na pewno. Ale potrzebowałam czegoś, co pozwoliłoby mi rozpocząć z nim rozmowę w bardziej ludzki sposób. Z pewnością nie była to wygrana w sądzie. W przypadku jego ojca była to szkocka. Jest jej ogromnym wielbicielem, więc ja również na potrzeby pracy się nią stałam. To nie tak, że nie zasłużyłam swoją pracą na stanowisko Dyrektora Generalnego w firmie, ale łatwiej się kieruje zespołem wiedząc, że ma się poparcie ze strony zarządu i głównego inwestora. Google, Twitter, Facebook, Instagram i Linkedin. Wszystko sprawdziłam i zero informacji osobistych. Uczyliśmy się na tej samej uczelni i przypuszczam, że to będzie musiało mi wystarczyć. Oczywiście wieczorem odbędzie ogromny bankiet organizowany z okazji zmiany głównego założyciela spółki. Tam go poznam, więc może będzie odrobinę bardziej otwarty niż w czterech ścianach swojego gabinetu. Zobaczyłam przez szklane drzwi, że pracownicy już zbierają się w salce konferencyjnej. Zamknęłam oczy i wzięłam dwa głębokie wdechy. Na prawdę ciężko jest zarządzać w środowisku męskich adwokatów, którzy uważają się za królów świata jedynie dlatego, że mają penisa. Zebrałam swoją teczkę z projektami pozostałych członków zespołu. 
-Jak wiecie musimy podjąć inicjatywę mającą na celu poprawę naszego wizerunku. Ze wszystkich projektów na ten cel, bardziej lub mniej błyskotliwych wybrałam projekt Pani Wattson. - zaczęłam spotkanie i spotkałam się z oporną ciszą, która następnie przerodziła się w chaos pod tytułem 'mój projekt był lepszy, a ty jesteś nieobiektywna'. 
-Świetnie. Biorąc pod uwagę, że się tego spodziewałam, bardzo proszę o skargi, ale pojedynczo. Uzasadnię odrzucenie każdego z projektów z osobna. - odparłam ze stoickim spokojem zachowując powagę i nie podnosząc głosu.  
-Ja zacznę. W czym projekt Maddie był lepszy od mojego. - zapytał najbardziej wyszczekany z nich wszystkich Josh. Uśmiechnęłam się pod nosem. 
-Jak ciąg kosztownych imprez organizowanych dla naszych partnerów i klientów miałoby nam pomóc ich przekonać, że jesteśmy kompetentni? - uniosłam brew i zobaczyłam oburzenie wypisane na twarzy mężczyzny.
-To nie mają być imprezy tylko szkolenia dla naszych największych klientów! - tak jak myślałam, będzie trwał przy swoim.
-Szkolenia zawierające w sobie poczęstunek, pokazy artystyczne i darmowy alkohol? Myślałam, że ten pomysł ma za zadanie mnie rozbawić, a nie znaleźć rozwiązanie. - parsknęłam i wiedziałam, że więcej się nie odezwie. 
-Następny.- powiedziałam wiedząc, że to nie koniec. 
-Projekt Maddie będzie trwał łącznie 6 miesięcy. Pół roku w którym będziemy mieć dużo więcej pracy, ale i również więcej rąk do pomocy. - odparłam i jak myślałam, spotkałam się ze zdziwieniem. 
-Odrobinę zmodyfikowałam twój pomysł, mam nadzieję, że się zgodzisz na moje poprawki. - powiedziałam i zobaczyłam skinięcie głową na znak aprobaty, więc kontynuowałam. 
-Projekt Maddie zakładał ciąg szkoleń na uczelniach, jedno szkolenie na daną uczelnię w mieście. Oraz zatrudnienie jednego z nich po 3 miesiącach stażu. To świetny i tani pomysł na pokazanie społeczności, że jesteśmy otwarci na świeże praktyki, jednak nie pokazuje tego, że nadal potrafimy wygrywać. - odparłam i zobaczyłam uśmiechy kilku współpracowników. 
-A wiemy, że po ostatnim zaniedbaniu Josha nie jest to takie oczywiste. - dodałam karcąc go wzrokiem. 
-Tak więc każdy z was, łącznie z tobą Maddie, poprowadzi na uczelni jedno spotkanie i ogłosi nabór. Następnie z bazy osób zgłoszonych każdy z was wybierze jednego stażystę. Będzie się musiał nim zająć, przy okazji będzie miał pomoc. Każdy stażysta z waszą pomocą zajmie się jednym z ciężkich przypadków, który wylosuje z puli, którą stworzę na tą okoliczność. Poprowadzicie z nim sprawę. Będę to nadzorować, żebyście nie mogli zrobić wszystkiego samemu. Najbardziej zasłużony zostanie w spółce. Wysokość pensji dla stażysty, budżet na spotkania oraz program stażu znajdziecie na swoich mailach. Pokażemy, że w nawet najgorszych sprawach umiemy coś wywalczyć, uniewinnienie, niższy wyrok czy karę w zawieszeniu.. każda poprawa się liczy. Zaczynamy od nowego miesiąca. Dziękuję za uwagę i możecie iść do domów przygotować się na wieczorny bankiet. - odparłam i wiedziałam, że to był dobry pomysł. Po studiach wbijasz na wyścig szczurów i to jest główny bodziec, który sprawi, że mimo nie wybrania ich inicjatywy, nadal będę mieć ich zaangażowanie. Wylali się z sali konferencyjnej, a ja zobaczyłam za szybą nikogo innego jak Pana Styles. Wygładziłam spódnicę wstając z biurka o które aktualnie się opierałam i ruszyłam w jego stronę. 
-Dzień dobry. - powiedziałam będąc już na tyle blisko, że mógł usłyszeć. 
-Dzień dobry, Pani [T.N.]? - zapytał podając mi dłoń. 
-Dzień dobry. [T.I.] [T.N.], miło mi Pana poznać. - ścisnęłam jego wiele większą od mojej dłoń nie spuszczając go z oczu. 
-Nie sądziłam, że Pana poznam przed wieczorną uroczystością. - dodałam zgodnie z prawdą. Zaskoczył mnie skubaniec. 
-Wolę przyjrzeć się moim pracownikom podczas pracy. Co miałbym wywnioskować na podstawie Pani wieczorowej kreacji? - zapytał z nutą sarkazmu. Nie będzie łatwo.
-Rozumiem. - przykleiłam do twarzy uśmiech firmowy nr 3 i czekałam aż w końcu powie cokolwiek mniej zgryźliwego. 
-Pani inicjatywa jest bardzo ciekawe, chciałem jednak zapytać skąd weźmie Pani na to fundusze. - odparł tonem po którym już wiedziałam, że on mi na pewno nie pomoże w ich uzyskaniu. 
-Zorganizuję je dzisiaj wieczorem. Na bankiecie będą obecni wszyscy nasi partnerzy a tym samym sponsorzy nowej kampanii. - mój uśmiech zniknął.
-W porządku. Bardzo proszę o przygotowanie kosztorysu oraz źródła jego finansowania na kolejny tydzień. Chętnie się temu przyjrzę. Do zobaczenia wieczorem. - jego żuchwa się napinała przy każdym słowie. Dlaczego jest taki spięty? Przyglądałam się jego sylwetce kiedy odchodził. Dotarło do mnie, że mój nowy szef jest cholernie gorący. 


#Maleńka






wtorek, 25 lipca 2023

Harry

 - Kto Ci kazał w ogóle to robić?! Jesteś tylko, jebaną asystentką! - krzyczał na mnie mój szef. Miałam już po dziurki w nosie jego zachowania. Poniżał mnie przy każdej możliwej okazji. A w tym momencie cała ekipa, łącznie z organizatorami imprezy, gwiazdami i naszymi pracownikami, patrzeli właśnie na nas...

Jak doszło do tej sytuacji?! 

Jestem asystentką stylisty gwiazd, a dokładniej: asystentka stylisty Harrego Stylesa. 

Artysta jest u szczytu swojej kariery. Co prawda nie mam z nim codziennego kontaktu, ale wszystkie sprawy które powinna załatwiać jego stylistką, załatwiam ja. Jej asystentka! 

Tak było i tym razem, moja bezpośrednia przełożona, zjebała znowu sprawę i w ostatniej chwili udało mi się to uratować. Jak widać nie każdemu się to spodobało. 

- Czemu w ogóle się za to wzięłaś?! - wciąż się na mnie wydzierał - Weźmiesz za wszystko odpowiedzialność! - groził palcem

- Pan Styles miał wyjść nago?! - zapytałam ironicznie. 

- Ty mała suko! - syknął przez zęby i wymierzył mi cios w policzek. Piekło, kurewsko bolało! Zacisnęłam mocniej zęby, odsunęłam włosy z twarzy i po prostu odeszłam od tego gbura. Krzyczał coś jeszcze za mną, ale miałam to już gdzieś. Zabrałam swoje rzeczy, złapałam taksówkę i wróciłam do swojego mieszkania. 

Zajęłam się opatrzeniem małej ranki na policzku, którą zostawił mi szef i usiadłam przy biurku w celu napisania wypowiedzenia. Przekroczył granice! A może już dawno ją przekroczył, tylko teraz zebrałam się na odwage...?!

Zapakowałam dokument w małą kopertę. Postanowiłam załatwić to od razu i 40 minut później byłam w siedzibie firmy. 

Wjechałam windą na piętro prezesa i podeszłam do jego sekretarki. 

- Cześć. - uśmiechnęłam się do młodej, przestraszonej kobiety. Od razu było widać, że przechodzi ciężki czas. Była zmęczona, miała cienie pod oczami, zapadnięte policzki, dużo schudła... - Prezes jest u siebie? 

- Tak, ale ma spotkanie.

- Z kim? 

- Z Harrym Stylesem.

- To nawet dobrze się składa. - mruknęłam do siebie - Dzięki. - skinęłam głową i weszłam do jamy lwa. 

- Co to ma znaczyć?!- prezes wstał ze swojego miejsca, od razu na mnie krzycząc - Co Ty sobie wyobrażasz?! Najpierw mnie lekceważysz, a teraz jeszcze okazujesz brak szacunku?! - nie spodziewałam się, że zrobi awanturę przy Stylesie.

- Osobiście Cie informuje, że odchodzę! - rzuciłam przed niego swoje wypowiedzenie - Szukaj kolejnej naiwnej. - odwróciłam się w stronę gwiazdy, zdezorientowanej w tym momencie - Miło się z Panem pracowało, nawet jeśli Pan o mnie nie wiedział. - uśmiechnęłam się szczerze i wyszłam z biura. Czułam ogromną ulgę. 

- Co za niewdzięczna górniara!! - słyszałam za sobą. Sekretarka spojrzała na mnie smutniej 

- Nie przejmuj się. - machnęłam na to ręką - Pewnie będziesz miała przeze mnie więcej pracy, ale dobrze Ci radze. Odejdź stąd, dopóki twoja psychika daje sobie radę. - skinęła tylko głową. 

Prawda jest taka, że sama zaczęłam chodzić do psychologa, żeby uleczyć to, co ten facet zepsuł. 

Kto dałby radę przyjmować codziennie tyle krytyki i nie stracić pewności siebie i wiary w ludzkości... 

Po wielu godzinach terapii zdecydowałam się odejść z pracy, nie sądziłam jednak że z chwili na chwilę postanowię to zrealizować. 

Godzinę później siedziałam w barze.

- Barman! - zawołałam młodego mężczyznę. 

- Co podać? 

- Coś na uczczenie odejścia z pracy. - uśmiechnęłam się szczerze. Miłe uczucie, dawno tego nie robiłam.

Chłopak szybko przygotował kolorowy trunek i życząc mi miłego popołudnia wrócił do obowiązków. 

- Jak dobrze...

Czy teraz dam radę wrócić do swojego, bezstresowego życia??!

Byłam lekko podpita gdy wracałam spacerkiem do domu. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu. 

- Nieznany? - zdziwiłam się, ale odebrałam - Halo? - odchrząknąłem by nie było słychać że piłam

- Halo? Jestem Paul, manager Harrego Stylesa. - zatkało mnie, skąd mają mój numer? Czemu w ogóle dzwoni?! - Halo? T.i.? Jesteś tam? 

- Ammm... tak. Coś się stało? Są jakieś problemy po dzisiejszej imprezie? - czemu wszystko przydarza mi się jednego dnia?! 

- Nie, zdecydowanie nie. Czy możemy się spotkać? 

- Teraz? 

- Jutro. Co powiesz na lunch? Wyślę Ci wiadomość z adresem. 

- Dobrze, do zobaczenie. - mruknęłam cicho

- Do jutra. - rozłączył sie. 

Następny dzień przyszedł z bólem głowy, kompletnie nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Ożywił mnie jednak sms z adresem spotkania. Szybko znalazłam informacje o restauracji. Ubrałam się w obcisły, biały top, do tego szerokie błękitne spodnie i tego samego koloru marynarkę. Damskie garnitury to teraz hit. Dobrałam odpowiednie dodatki, stawiając tym razem na wysokie eleganckie szpilki, klasyczny makijaż i rozpuszczone włosy.

10 minut przed umówionym czasem weszłam do lokalu. Kelnerka zaprowadziła mnie do odpowiedniego stolika, gdzie czekał Harry Styles?! 

- Dzień dobry. Jestem (T.i.)(T.n.). - mruknęłam cicho siadając na przeciwko Niego. - Z Panem miałam się spotkać? 

- Witaj, wiem kim jesteś... - uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki w policzkach. Wygląda idealnie gdy się pokazują.  - Paul zaraz powinien być. - spojrzał na zegarek. 

Wyglądał dzisiaj dość zwyczajnie. Zwykła koszulka, proste, jeansowe spodnie.. Żadnego szału, a jednak wszystko do Niego pasowało. Włosy zaczesał do tyłu, zapewne ręką.

Podobał mi się w takim wydaniu. Nie krzyczał kolorami, ani błyskotkami, jak to był zawsze pokazywany przed kamerami. 

- Pewnie jesteś zaskoczona. Tak nagle się z Tobą skontaktowaliśmy. - patrzał prosto w moje oczy, nie byłam w stanie utrzymać tego spojrzenia. - Powiem wprost...

- O jesteście już? - podszedł inny mężczyzna, przerywając Stylesowi. - Jestem Paul, dzwoniłem wczoraj. - uśmiechnął się przyjaźnie. 

- Dzień dobry. - manager wyjął tablet. Wpisał coś i podsunął urządzenie w moją stronę. Na ekranie było zdjęcie Harrego z wczorajszej gali (patrz zdj na dole). W tym mocno kolorowym, błyszczącym i kontrowersyjnym stroju jaki dla Niego wybrałam. Poczułam ścisk w żołądku. Co jeśli im się nie podobał? Albo wywołałam tym jakiś skandal? Jeśli On ma teraz kłopoty?

- Jest jakiś problem? Przepraszam, nie chciałam żeby tak wyszło... - zaczynałam panikować. - Wszystko działo się tak szybko, moi przełożeni zrzucili na mnie to w ostatniej chwili i... - tłumaczyłam się, nie wiedząc nawet czy mam kłopoty. Dłonie mi strasznie drżały 

- Spokojnie... - Harry złapał mnie za rękę i czule ścisnął. To może gest nie na miejscu, ale naprawdę mnie uspokoił - Nie masz żadnych kłopotów. Wręcz przeciwnie... 

- Zaimponowałaś nam. - dodał Paul - Mam wrażenie, że znasz go lepiej niż ktokolwiek inny...

- Chciałbym żebyś była moją osobistą asystentką, stylistką i... 

- Jak to? - zmarszczyłam brwi. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. 

- Jesteś świetna w tym co robisz. - Styles był pewny swoich słów. Do tego wciąż nie puszczał mojej dłoni. 

- Ja musze już iść, ale wy jeszcze pogadajcie, ustalcie co i jak... - manager błyskawicznie wstał z miejsca i wyszedł.

- Co o tym myślisz? - brunet też wstał, zostawił po sobie uczucie chłodu w miejscu gdzie mnie dotykał. Nie spodziewałam się jednak, że przysiądzie się obok mnie. - Prawdę mówiąc... - znów złapał mnie za rękę - ...Widziałem to jak Cie potraktował na gali. Przepraszam, że nie mogłem zareagować jak należy... - spuścił głowę. 

- To nie Twoja wina, nie musisz tak się mną przejmować. - czułam motylki w brzuchu. Co się dzieje? Przecież to nikt bliski. Jako mężczyzna jest bardzo przystojny, nieco szalony, ale pociąga mnie to w Nim.  Artystą też jest wspaniałym, uwielbiam jego piosenki i grę aktorską... Ale czy taki ktoś mógłby zwrócić uwagę na takiego szaraka jak ja? Niee! To na pewno jakiś żart... 

- Wspomniałaś wczoraj, że nie wiem o Twoim istnieniu, wręcz przeciwnie, wiem o tobie bardzo dużo. Nie przestrasz się mnie, proszę... Ja, po prostu... Próbuje powiedzieć... 

- O czym Ty mówisz? - wyrwałam dłoń w panice. Mimo wszystko się przestraszyłam... Czy to normalne? Ukryta kamera?! - Co to wszystko ma znaczyć? 

- (T.i.), proszę. - westchnął i schował twarz w dłonie. Co tu się dzieje? Poczułam się dość dziwnie, serce waliło mi jak szalone... czego mam się spodziewać?! 

- Panie Styles? - szepnęłam siadając z powrotem obok Niego. Złapałam go za jedną dłoń. - Czy coś się stało? Ma Pan przeze mnie kłopoty? 

- Tak, duże... - spojrzał na mnie zaszklonymi oczami. 

- Nie rozumiem.

- Możesz mnie uznać za wariata, szaleńca i człowieka którego zdrowe zmysły opuściły, ale się zakochałem. Od pierwszego wejrzenia... - zatkało mnie - Nasze pierwsze spotkanie nie powinno tak wyglądać, ale nie mogłem się powstrzymać. - uśmiechnął się lekko. 

- Ja... Nie wiem co powiedzieć. Zaskoczył mnie Pan. 

- Proszę, mów mi Harry. - odwzajemniłam uśmiech. 

- Harry... Może jestem tak samo szalona jak Ty... - zmarszczył niezrozumiale brwi - Zróbmy wszystko jak należy. 

- Naprawdę? Nie odrzucasz mnie? - ścisnął mocniej moją dłoń 

- Nie. - momentalnie znalazłam się w jego objęciach. Pachniał tak dobrze... Przyjemne ciepło rozlało się po moim sercu. To dziwny początek, ale kto wie co z tego będzie... 

Koniec

Naat

wtorek, 30 maja 2023

N.H.

Mogą się pojawić sceny o zabarwieniu erotycznym.

Przystanęłam i rozejrzałam się wokół na pięknie ubraną salę weselną. Stół Państwa Młodych był ukoronowaniem mojej pracy, przyozdobiony w światełka, świece i różnorakie kwiaty i rośliny, które dzięki swojej różnorodności, oczywiście w przeważającej bieli, komponowały się w motyw leśny przewodzący całemu weselu. Jestem właścicielką lokalu i muszę przyznać, że dekorowanie sal to mój konik.. zwłaszcza na taki magiczny dzień jak ślub i wesele. Mi nie poszczęściło się w miłości, dlatego postanowiłam pomóc innym w sprawieniu, aby ten jedyny dzień był dla nich wyjątkowy. Zawsze witam Państwa młodych po przyjeździe z kościoła, więc postanowiłam podjechać do domu, aby się odświeżyć i przebrać. Przed wyjazdem jednak sprawdziłam czy na kuchni wszystko w porządku i czy moja ekipa kelnerów przyjechała. Były to głównie osoby młode, które chcą sobie dorobić w weekendy, i byli na prawdę wspaniali. Miałam ze wszystkimi dobry kontakt, wychodzę z założenia, że miejsce pracy nie musi wzbudzać postrachu. 

Skonczyłam delikatny makijaż i upięłam włosy w luźnego koka. Spojrzałam na siebie zadowolona w lustrze. Satynowa dopasowana sukienka o długości MIDI zatrzymywała się w strategicznych miejscach, a od bioder swobodnie opadała w dół. Lubiłam ją. Do tego niskie beżowe szpilki zwężające się na przodzie. Oczywiście miałam na miejscu sandały na przebranie gdyby trzeba było za czymś biegać - różnie bywa. Dom miałam tylko kilometr od lokalu mieszczącego się w dworku w którym też były noclegi dla gości i dla mnie kiedy trwało wesele, bo przecież nad ranem trzeba pomóc wszystko ogarnąć pod poprawiny. Dojechałam na miejsce tuż przed przyjazdem młodych i już czekałam z szampanówkami na środku sali. Mój strój nie był jedynie dla mojej zachcianki, ale głównie dlatego, że często przewijam się na zdjęciach właśnie w takich sytuacjach jak ta. Stałam przy drzwiach w kuchni obserwując jak podawany jest obiad, kiedy poczułam na sobie czyjś wzrok. Nie mogłam namierzyć jedynie czyj on był. Przeleciałam wzrokiem po gościach, ale nadal nie mogłam znaleźć osoby, która sprawiała, że czuję się tak nieswojo. Może mi się wydaje. Już miałam przejść do kuchni, kiedy spotkałam niebieskie oczy tak mocno świdrujące moją osobę. Był to świadek Pana młodego. Uniósł kieliszek szampana w moją stronę z delikatnym uśmiechem na ustach, kiedy zauważył, że też go obserwuję. Przyznaję, że postanowiłam bezwstydnie mu się przyjrzeć. Wyglądał niesamowicie. Ciemne włosy miał zaczesane do góry i ułożone w kontrolowanym nieładzie, delikatny kilkudniowy zarost dodawał mu męskości, której i bez tego przypuszczam by mu nie brakowało. Śnieżnobiały uśmiech i rozjaśniające twarz oczy. A ubranie? To przez to, co miał na sobie tak szczerze się uśmiechałam. Garnitur w kolorze butelkowej zieleni, pod marynarką kamizelka tego samego koloru i biała koszula. Wyglądał jak gdyby był szyty na miarę.. stworzony specjalnie dla niego. Byliśmy przypadkowo dopasowani strojem.

Nachylił się nad stołem do młodych -Louisa i Eleonor - po czym wstał i ruszył w moim kierunku. 

Moje serce zaczęło niesamowicie szybko tłuc się w piersi, niemal czułam jak obija mi żebra. Wiem, że nie powinnam, ale spanikowałam i w prędkości światła weszłam w głąb korytarza po to, żeby skręcić i ukryć się w kuchni. Zamknęłam za sobą drzwi i wzięłam dwa głębokie wdechy. 

Uniosłam wzrok i zobaczyłam, że wszyscy na mnie patrzą. 

-Było mi duszno. - odpadłam szybko i podeszłam do drugich drzwi, które przez kuchnię prowadziły na zewnątrz. Na tyły ogrodu. 

-Wiesz, że w kuchni jest bardziej duszno niż tam, tak? - zapytał Jacek, który pracował u mnie już 3 lata, czyli był ze mną od początku. Skarciłam go wzrokiem i postanowiłam nie odpowiadać na to pytanie. 

-Jestem na zewnątrz gdybyście mnie potrzebowali. - odparłam i pchnęłam drzwi zderzając się z rześkim powietrzem. Jest początek czerwca, więc jeszcze nie dokuczają upały. Zamknęłam oczy, ale po sekundzie w moich myślach pojawiły się jego niebieskie wywołując motylki w brzuchu. Zachowuję się jak nastolatka. 

-Naat! - usłyszałam z kuchni. No to po przerwie. 

-Mlodzi chcą żebyś wjechała z tortem za pięć minut. - wynurzył się Jacek nadawczo na mnie patrząc. 

-W porządku? - zapytał kiedy reszta nie słyszała, a ja skinęłam głową z uśmiechem na ustach. Wyśmiałby mnie, gdyby się dowiedział, że przestraszyłam się przystojnego mężczyzny.  

-Pojde przygotować tort. - zaśmiałam się z własnej głupoty pod nosem i chwilę później wjechałam na salę taneczną z tortem na stoliku. Odpaliłam race i wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Schowałam się na ten czas za gośćmi weselnymi, żeby nie łapały mnie kamery. Uwielbiałam patrzeć na ich szczęście. 


-Cześć. - usłyszałam tuż przy uchu przez co podskoczyłam z zaskoczenia. Odwróciłam się, żeby zobaczyć nikogo innego jak tajemniczego świadka. 

-Dzień dobry. - odparłam i odwzajemniłam uśmiech. 

-Nie bądźmy tacy oficjalni, błagam. Jestem Niall- odparł i wyciągnął do mnie dłoń. 

-Natalia. - odpowiedziałam, chociaż mój umysł wrzeszczał, żebym stamtąd zniknęła. Podałam dłoń niebieskookiemu, a on zbliżył ją do swoich ust i pocałował. 

-Piękne imię..- odparł rozmarzając się po czym odchrzaknął - tak samo jak sukienka. Powinniśmy przyjść tu razem. - zaśmiał się i podczas tej krótkiej wymiany zdań nie spuścił wzroku ani na sekundę. 

-Jestem właścicielką tego miejsca, a nie gościem. - poprawiłam go i musiałam podejść, aby zabrać z powrotem deser. Czułam, że nadal mi się przygląda. To nie może skończyć się dobrze. 

Pomogłam kroić tort i nadzorowałam kolejno wydawanie ciepłych dań, robienie sesji z rodziną i tajming całego wydarzenia. Była już godzina 2 w nocy i było wydawane ostatnie ciepłe danie. Nogi chociaż już przyodziane w białe trampki, bolały, bo właśnie wie już jestem 20 godzin w pracy.. kapela znowu zaczęła grać i postanowiłam zapytać państwa młodych czy wszystko w porządku i pójść zdrzemnąć się do góry na dwie lub trzy godzinki. 

-Cześć, jak się bawicie? Wszystko ok? - podeszłam do Eleonor ze szczerym uśmiechem. Wyglądała niesamowicie w białej sukni. 

- Czeeść - uściskała mnie - jasne. Wszystko jest niesamowicie zorganizowane. Strasznie ci dziękujemy. - odparła z uśmiechem. 

- Bardzo się cieszę. W takim razie na chwilę znikam, ale gdyby cokolwiek się działo to śmiało możecie do mnie dzwonić. - odparłam i odwróciłam się na pięcie chcąc odejść, ale natknęłam się na czyjś tors. Zobaczyłam zieloną kamizelkę i już wiedziałam, że to Niall. 

- Zatańcz ze mną. - odparł cofając się o krok, ale złapał mnie za dłoń. Widziałam, że świetnie się bawił, bywał na prawdę zabawny.. mam nadzieję, że nie zauważył, że go obserwowałam.. 

- Nie mogę, jestem w pracy. - odparłam spokojnie, a moja wymówka wydała się na prawdę sensowną. 

- El! Będzie zła jak Natin zatańczy kilka kawałków!? - zakrzyknął szatyn, a ja zakryłam twarz wolną dłonią w zawstydzeniu. Nie powinien jej zawracać głowy. 

- Naat!- usłyszałam i odwróciłam się w stronę brunetki. 

- To polecenie służbowe! - krzyknęła śmiejąc się, a ja już rozumiem. Wszyscy są po sporej dawce alkoholu i nie robi im to różnicy. 

- Więc? - zapytał wpatrzony we mnie tymi niebieskimi oczami i zaczął robić zabawne ruchy taneczne chcąc mnie rozruszać. 

- Jedna piosenka. - powiedziałam w końcu się zgadzając i zostałam pociągnięta w stronę sali tanecznej, gdzie Niall od razu zaczął mną obracać, po to, żeby za chwilę wziąć mnie w ramiona. 

- Nie mogłem oderwać od Ciebie dziś oczu. - powiedział tuż pod nosem, żebym tylko ja słyszała. 

- Twoja para nie będzie zła za to, że tańczysz ze mną? - zapytałam, chociaż tak na prawdę przypuszczałam, że przyszedł sam. 

- Nie mam pary. Próbowali mnie zeswatać ze świadkową, ale nie miała przy tobie szans. - zachichotał, a ja poczułam jak moje serce przyspiesza. Jego oczy były na prawdę hipnotyzujące, a to, że nie bał się patrzeć prosto w moje też mi imponowało. 

- Wielu kobietom tak mówisz? - uśmiechnęłam się zadziornie, a on to odwzajemnił. 

- Jesteś pierwsza. - wzruszył ramionami. 

- Napijmy się. - odparł, kiedy orkiestra skończyła grać.

- Chodź. - zaśmiałam się i pociagnelam go za sobą. Z wielkim uśmiechem na ustach szedł pokornie za mną nawet nie wiedząc na co się pisze. Weszliśmy do kuchni, gdzie właściwie cała ekipa się już zebrała i zostali tylko moi kelnerzy. Sofia, Eryk, Maciek, Sandra i Bartek. Popatrzyli na mnie zdziwieni, a potem przenieśli wzrok na Białka, który był równej zaskoczony jak oni. Sięgnęłam do szafki po butelkę i kieliszki. 

- Szybko stąd nie wyjdziemy, więc.. - zaczęłam i zobaczyłam jak im zabłysły oczy. Wiedzieli, że nie mam nic przeciwko napiciu się jak jest zrobiona robota. 

- Ty pierwsza. - parsknal Horan i odebrał mi butelkę nalewając kieliszek. 

- Tylko znajdę ci coś do..- zaczął, ale ja zdążyłam już przechylić naczynie i wypić wódkę do dna. 

- Czyli bez przepitki. - zaśmiał się i następnie nalał kolejnej osobie, tak zrobiliśmy kilka kółek nie omijając też Nialla. 

- Dobra, trzeba zacząć ogarniać stoły. -zasmialam się na kolejny żart szatyna, a reszta jak na komendę poszła na salę z tacami. Zostałam z nim sama. Przyciągnął mnie do siebie i znowu patrzył w ten sposób. Trzymał swoje dłonie nisko na mojej talii, a moja skóra pod jego dotykiem niemal płonęła. 

- Ja.. muszę.. - zaczęłam. 

- Co musisz, skarbie? - przerwał mi szepcząc te słowa z uroczym uśmiechem na twarzy. 

- Muszę się położyć. - mimowolnie oddałam uśmiech, na prawdę nie dało się patrzeć na niego z kamienną twarzą. Zbliżył swoją twarz do niego policzka, a ja wsztrzymałam oddech. 

- Wiesz, że ja też zostaje tu na noc? - zapytał mi prosto do ucha delikatnie drażniąc moją skórę zarostem. 

- Tak? - zapytałam bojąc się zareagować inaczej na jego słowa. Tylko się uśmiechnął i powoli pchał mnie w stronę drzwi na korytarz. 

- Mógłbym cię odprowadzić do pokoju.. - powiedział równie cicho badając wyraz mojej twarzy. Przygryzłan wargę próbując chociaż trochę dzięki temu znaleźć ujście tego napięcia między nami. 

- Mógłbyś. - odparłam nie wiedząc, czy to alkohol, czy może fakt, że od ponad roku z nikim nie spałam.. a może oba. Jesteśmy dorośli, a więcej się nie zobaczymy. 

- Chodźmy więc. - też przygryzł wargę w szaleńczym uśmiechu i zobaczyłam iskierki w jego oczach. Prowadziłam go do bocznych schodów i weszliśmy na drugie piętro na którym właściwie była tylko moja sypialnia. Miejsce gdzie mogłam odpocząć gdy nie miałam czasu wrócić do domu. Otwarłam drzwi i się zawahałam. Pchnęłam drzwi i weszłam do pokoju. Jak się odwróciłam to zobaczyłam najseksowniejszy widok na świecie. Niall staln oparty przedramieniem o futrynę i lustrował moją sylwetkę w skupieniu. Czekałam aż coś powie, zrobi lub wejdzie, ale przez dłuższą chwilę tam stał, aż w końcu się uśmiechnął. 

- Mogę wejść? - zapytał uroczo, a ja zaśmiałam się w głos i kiwnęłam głową w aprobacie. Wszedł i zamknął drzwi na klucz. Teraz już na nic nie czekał. Wpił się w moje usta tak, jak gdyby już należały do niego. Oddałam pocałunek i jedną rękę przerzuciłam na jego ramię. Drugą przejechałam po koszuli czując zarys jego mięśni, a następnie odpisałam jego kamizelkę. Ręce Nialla za to nie próżnowały. Jeździł w górę i w dół mojego ciała, zahaczał o pupę przy okazji ściskając moje pośladki. W końcu wylądowaliśmy na łóżku. On na mnie. Teraz zajął się moim piersiami, które oprócz materiału sukienki nie były przykryte niczym innym. 

- Cały wieczór na to czekałem. - uśmiechał się przez pocałunek, a ja zaczęłam ściągać z niego koszulę. 

- Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. - zaśmiałam się, kiedy oderwał się, żeby ściągnąć spodnie, a ja w międzyczasie przerzuciłam sukienkę przez głowę. Zatrzymał się na chwilę i znów mnie obserwował. Pokiwał głową w zaprzeczeniu. 

- Uwierz mi, że jesteś wysoko ponad moimi wszelkimi oczekiwaniami. - odparł znów mnie całując. Te pocałunki smakowały alkoholem i miętą. Z tym misie będą kojarzyły. Oderwał się od niego i odsunęłam kawałek po to, żeby wstać z łóżka. Zdezorientowany Niall nie spuszczał mnie z oczu kiedy zsunęłam z siebie bieliznę i zrobiłam kilka kroków w stronę łazienki. 

- Chodźmy pod prysznic. - powiedziałam i nie czekając na niego weszłam do łazienki. Nie musiałam długo czekać, bo po kilku sekundach nim nawet zdążyłam odkręcić kurek od wody, poczułam dłonie szatyna na moich biodrach, później coś twardego i ciepłego w dołu moich pleców, kiedy przywarł do mnie całując moją szyję. 

Ta noc była niesamowita. Zrobiliśmy to dwa razy i w obu przypadkach oboje odczuwaliśmy niesamowitą rozkosz. Później nie wiem kiedy całkowicie nadzy zasnęliśmy przytuleni do siebie. Niall był zdecydowanie typem, który potrzebuje bliskości w nocy. Nawet na chwilę nie wypuścił mnie z objęć. 

Przebudziłam się rano otoczona silnymi ramionami. Przez chwilę nie pamiętałam co się wczoraj działo, ale dosłownie ułamek sekundy później wszystko do mnie wróciło. O dziwo nie byłam na siebie zła, czy rozżalona.. byłam zadowolona ze swojej lekkomyślności. Spędziłam wspaniałe wieczór i noc. Ale teraz czas wrócić do pracy. Odwróciłam się w stronę Nialla i uderzyło mnie to jak dobrze wygląda rano. To jest niemal nierealne. Musnelam go delikatnie w policzek i miałam wyjść z łóżka, kiedy przyciągnął mnie do siebie. Oddał pocałunek zdecydowanie go przedłużając. Przypuszczam, że jeszcze chwilę mogłoby to potrwać, gdyby nie dźwięk mojego dzwonka. Niechętnie oderwalam się od mężczyzny i odebrałam. 

-Halo? - starałam się nie brzmieć zaspana. 

-Niedlugo chcemy wyjechać, żeby ogarnąć remizę na poprawiny, czy moglibyśmy się rozliczyć? - usłyszałam w telefonie i zerwałam się na równe nogi. 

-Jasne, już schodzę. - odparłam i zaczęłam się ubierać czując na sobie jego wzrok. 

-Wrocisz jeszcze tu? - zapytał unosząc się na przedramionach. 

-Pewnie nie. Muszę popracować. - powiedziałam zgodnie z prawdą i zobaczyłam jego grymas. 

-To zaraz zejdę do ciebie. - powiedział znów opadając na poduszki a ja wyszłam.

Rozliczyłam się z Louisem i El, byli ja prawdę uroczy.. nawet zaprosili mnie na swoje poprawiny, ale były prawie 60 km stąd i dodatkowo zdecydowanie nie wypada mi na nich być, byłoby niezręcznie między mną a Horanem. Co jeśli kogoś zaprosił? Pozegnałam się z nimi i postanowiłam zrobić kawę dla siebie i dla niebieskookiego ucieleśnienia seksu leżącego na górze. Weszłam do sypialni i usłyszałam dźwięk wody lejącej się w łazience. Ogarnęłam łóżko i postanowiłam poczekać. Niewiele później wyszedł w samych bokserkach i znów sprawił, że myślałam o wczorajszych doznaniach. Oblała mnie fala gorąca. 

-Kawa dla mnie? - zapytał siadając obok, a ja skinęłam głową popijając z własnego kubka. 

- Normalnie nie przyprowadzam tu gości. - powiedziałam w końcu czując, że muszę się wytłumaczyć. 

- Jestem zaszczycony w takim razie. - zaśmiał się delikatnie.

- Wiem, że może zaczęliśmy trochę nie pokolei, ale miałabyś ochotę iść ze mną na poprawiny? Gwarantuję zabawę do rana i nocleg. A jeśli będzie dziwnie to przysięgam ci znaleźć kierowcę do domu. - powiedział lekko a mi się to spodobało. 

- Będę zaszczycona. - powtórzyłam jego słowa na co mnie objął. 

Miałam chwilowy powrót do przeszłości 🫢

Korzystajcie 🥰🥰

#Maleńka